Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Katarynka496

W roli kata i ofiary. Problemy w rodzinie. Nastoletnia autodestrukcja.

Polecane posty

Gość Katarynka496

Nie wiem od czego zacząć,co powiedzieć....Jest 2:30 w nocy ,kiedy zaczynam pisać ten tekst. Być może nigdy nie powiem nikomu o tym,co Ty właśnie czytasz. Znoszę ogromne katusze. Tracę samą siebie. jeszcze półtora roku temu byłam swoją najlepszą przyjaciółką,a teraz nie wierzę w to,co się ze mną stało...Wstyd mi. Słucham sobie teraz m.in Pugaczovej i Astona...patos w niektórych utworach rozrywa mi serce. Moją świadomość zalewaj miliony wspomnień z czasów,kiedy byłam białą kartką. Dobrze zapowiadającym się dzieckiem,uczennicą. Nigdy bardzo pewna siebie (może z zewnątrz),ale nie szara mysz. Zdolna ,z talentami. Zwykle robiłam dobre wrażenie na ludziach. Chyba zamieniam się w karykaturę tego,kim zawsze chciałam być. Wielkie ambicje,wzniosłe plany,szlachetne cele,potęga wyobraźni i szczerej wiary w marzenia. To mi towarzyszyło. Wszystko zepsuło się półtora roku temu prawdopodobnie przez problemy w rodzinie. Nieciekawie... Tata,który był dla mnie pierwszy,najważniejszy,niemal Pan Bóg i idol,zaczął wyjeżdżać za granicę do pracy. (Sądzę,że to jedyna osoba,która na dzień dzisiejszy mogłaby być moim przyjacielem.Ale nie jest. ) Potem dało się wszystkim we znaki uzależnienie mojego starszego brata-hazard. Coraz częściej z domu ginęły różne przedmioty,pieniądze. (dużo by o tym mówić,ale zdradzę,to co chyba najistotniejsze: bił mnie i moją siostrę,wyżywał się na nas,poniżał. Mama jeśli w ogóle zwracała mu uwagę,to tylko ze względu na jego dobro,a nie nasze. Kiedy tata wracał do domu po kilku miesiącach zawsze go broniła,bo to jej najukochańszy w świecie potomek). Na domiar złego moja młodsza siostra ,która ledwo przekroczyła mury gimnazjum,wdała się w złe towarzystwo. Ucieczki z domu,zdeprawowane koleżanki,ćpanie,papierosy,picie alkoholu,starsi chłopcy. Non stop kłótnie i awantury pod nieobecność ojca. Matka obecna tylko fizycznie. To osoba bardzo nieporadna. Wszyscy wskoczyliśmy jej na głowę.Nie zbudowała żadnego autorytetu,tylko rolę ofiary. Na początku odcinałam się od tego całego bagna. W głowie budowałam mury,wmawiałam sobie,że ja nie należę do tego chorego plemienia,jestem lepsza. Tak,tak sobie mówiłam,żeby nie zwariować i mieć siłę iść jakoś przez codzienne obowiązki,co z czasem stawało się dla mnie coraz trudniejsze. Lubiłam i lubię,kiedy się mnie chwali,dlatego się starałam. Wiedziałam,że od taty albo babci dostanę ciepłe słowo. W szkole nie dawałam po sobie czegokolwiek. zapominałam. Tam byli ludzie,z którymi miałam o czym rozmawiać,miałam chwile oderwania się od całego piekła w domu. Nie męczyłam się zbytnio przy kamuflowaniu złych humorów-szybko je wypierałam w tył głowy. Dokładnie już nie pamiętam tego momentu gdy zaczęłam nie dawać rady...To był bodaj maj. Przestałam chodzić do szkoły na 2 tygodnie. Wcześniej zrywałam się z lekcji,ale nikt nie interweniował,bo cieszyłam się dobrą opinią. Podczas wagarów siedziałam sobie w domu i czytałam Orwella. Czasami słuchałam opowieści z patologicznego światka mojej siostry. No,ale kiedy ją już zastałam jakimś cudem w domu,np. kiedy zgłodniała po kilku dniach absencji,melanżu. Gdy wróciłam do szkoły wezwano mnie do psychologa szkolnego. Pogadała,pogadała,trochę pomogła ta pani,ale cóż mogła zrobić skoro miała tylko kilka godzin w tygodniu w naszej szkole. Zaczęłam czuć się jak intruz. Poczułam swój upadek. Wpadłam w wir ciągłych kłótni z mamą i siostrą. Notorycznie wyzwiska i obarczanie winą. Tata,kiedy wracał,to się dowiadywał o wszystkich występkach. Był zły,czasem bardzo. Czasem obiecywał,że to się skończy już niedługo. Jeszcze wtedy miałam z nim normalną relację,ufał mi i miał za normalnego człowieka. Jestem nim nadal,ale on w to chyba nie wierzy. Matka oczerniała mnie w jego oczach,chyba w odwecie za to,że kiedy dzwonił i pytał o to co się dzieje w domu,to zawsze mówiłam prawdę,nawet jeśli ona kazała mi kłamać,żeby nie narażać synalka.Wielokrotnie pamiętała tylko ,to co ja zrobiłam źle,nigdy ,to co dobre. Najpierw wyżalała się ojcu,robiła ze mnie potwora.żeby był na mnie zdenerwowany,a potem go uspokajała. Czasami czuję momenty całkowitej alienacji. Chyba już do nich nie należę,a oni do mnie. Krew z krwi,a wszyscy dla siebie obcy. Tylko miłość moich rodziców ciągle sobie trwa. Szkoda,że tak egoistycznie. Teraz mam 16 lat,idę do liceum. Mam za sobą eksperymenty z alkoholem,zielskiem i amfetaminą,parę żałosnych wspomnień po wymianie czułości z jakimiś chłopakami. Nie uprawiam seksu. Nie miałam nigdy chłopaka ani prawdziwej przyjaźni. Trudno mi budować długotrwałe więzi z ludźmi. Marzenia nadal mam. Sytuacja w domu się trochę zmieniła,ale nie na lepsze. Mój brat ma swoją rodzinę,nie mieszka z nami,ale i tak mam go za wrednego chama,który tylko zgrywa przed innymi dobrego braciszka. To ,co mi zrobił,jak mną poniewierał,jak kłamał na mój temat,jak zepsuł mój wizerunek w oczach matki-nigdy nie zapomnę. Nie czuję wielkiej miłości do jego dziecka i przyszłej żonki. Nie uprawia już hazardu. Cieszy się z mojego upadku. Kiedyś byłam wzorowa,a teraz będę miała pierwszą sprawę w sądzie. O kradzież. Pierwszą i ostatnią. Hm...a relacja z moją siostrą...może i teraz częściej ze sobą rozmawiamy,ale to nie zmienia faktu,że przez swoją słabość i ułomność,poznałam jej świat,towarzystwo,dałam się w to wciągnąć,bo w końcu chciałam ją zrozumieć,przestać się kłócić. Teraz mamy więcej wspólnego. Rodzice już nie powiedzą jej :''Bierz z siostry przykład''. Nie jestem już wzorem. Jak mogłam tak upaść .....! Mojej babci nie odwiedzam już z pół roku,bo mi wstyd. Nie zrobiłam tak wiele złych rzeczy ,jak jej się wydaje,no,ale plotka robi swoje. Nie wiem ,jak mam żyć,jak mam znaleźć wspólny język z tymi ludźmi wokół mnie. Jak mam pozbyć się urazy i nienawiści. Jak odciąć się od ostatniego roku.....wrócić do dawnej siebie,odzyskać zaufanie taty,wspólne rozmowy o marzeniach,planach i wycieczki rowerowe....Jak nie ranić mamy i ,jak jej wybaczyć ,nie rozpamiętywać. Piszę to i piszę i nie wierzę,że moje życie jest tak pełne skrajności. Kolejny raz rozczarowałam siebie i innych....Nie chcę tak myśleć,ale naprawdę to samo mnie nawiedza-myśl o spokojnym odejściu i odstąpieniu skrawka ziemi,który zajmuję. Tak bardzo kocham to życie za wszystko,co mi daje,chcę szukać drogi,ale nie mam w nikim oparcia. Wiele osób nie wie, jak nisko jestem.stwarzam pozory normalności. Moim planem jest odciąć się od świata,dużo czytać i pisać opowiadania albo jakieś wiersze. Więcej czasu spędzać z naturą. Wykorzystać czas,dopóki tata teraz jest w domu i wyłożyć kawę na ławę. Matka zepsuła moje relacje z nim. nie wiem,jak mam to zrobić,żeby nikogo nie obarczać winą,a wszystko wyjaśnić. Nie wiem co ze mną będzie,jak sobie dam radę tak w pojedynkę,bez przekonania o czyjejkolwiek miłości do mnie. Miałabym łatwiej,gdybym urodziła się w innej rodzinie. Ehh....muszę akceptować swój los i go zmieniać.....Wstyd mi ,że tak upadłam,sprawa z kradzieżą jest bardzo świeża i mam wrażenie,że wchodząc w konflikt z prawem ostatecznie się skreśliłam. Nie wiem czy ktokolwiek to przeczytała,ale Pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dfsdfsad
zajmij się swoim życiem!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj. Powiedzmy, że byłam w podobnej sytuacji, ale podobnej dlatego, że dużo też lekko w ponad rok nabroiłam. Z wzorowej stałam się tą najgorszą. Miałam mniej więcej tyle lat co Ty. Otrząsnęłam się i postanowiłam, że będę taka jak kiedyś. Odbudowanie (a nawet zmianę na lepsze niż przedtem) relacji rodzinnych zajęło mi z 6 lat. Było ciężko. Nikomu nie chciałam nic udowadniać, nikomu prócz sobie. Skończyłam szkołę, studia i potrafię sobie poradzić niemal w każdej sytuacji. Potrzeba było na to czasu i inwestycji w siebie dla siebie. Zadbaj więc o siebie, a reszta jak będzie chciała to zobaczy, że wszystko wróciło do normy. Uśmiechaj się, bądź ciepła mimo chłodu jaki od nich wieje. A co do matki... no cóż... tu bym się zastanowiła czy warto wybaczyć... Prawda jest taka, że głównie przez jej kłamstwa masz problemy. Ja wiem, że to matka, ale skoro Ty za swoje błędy płacisz to dlaczego masz odpuścić jej jej błędy? Nie bądź mściwa, nie o to chodzi. Możesz w sumie wybaczyć, ale nie zapominaj... Skoro raz Cię zawiodła zrobi to nie raz, ma swojego faworyta to niech on jej podaje szklankę wody na starość. Trzymam kciuki, by się u Ciebie autorko ułożyło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to co napisalas daj
daj przeczytac swojemu ojcu , jesli to madry facet zrozumie.zwykle jest tak ze oceniamy druga osobe przez nas samych i wtedy ciezko zrozumiec jej postepowanie.Nie boj sie szczerej rozmowy ,masz wiele za uszami ale chcesz to zmienic i tego sie trzymaj.Powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×