Czy to wszystko to jest moja wina?!

Witajcie. z góry zakładam, że oczekuję nawet najbardziej krytycznych opinii. po prostu potrzebuję mocnego kopa w dupę.. Jestem studentką III roku. powinnam się już bronić najpóźniej we wrześniu. ale... no wlaśnie.. Nie mam zaliczonych kilku przedmiotów. po prostu sobie wsztysko olałam. chciałam to nadrobić w czerwcu, aby we wrzesniu móc się bronic. minął czerwiec, ja dalej by łam w tym samym punkcie. Jest sierpień. W tej chwili nic nie załatwie. Trwają urlopy całej uniwersyteckiej świty. Ja nawet nie ruszyłam książek. A przede mną na prawdę sporo do ogarnięcia.. Ciągle mi się wydaje, że mam czas, że wszytko ogarne. Ale ileż można sobie wciskać takie coś. Mawia się, że jeżeli w coś mocno się wieży to to się spełni. |Ale czy ja też mogę w to wierzyć tak ślepo?!?! Moja praca licencjacka stanęła w punkcie martwym. Napisałam raptem jeden rozdział. Dalej nie wiem co.. Nie byłam ani razu u swojego promotora. Nie mogę się z nim skontaktować przez meila bo w ogóle mi nic nie odpisuje!! Czy te wiadomości wszyskie są oznaczane jako spam? Dodatkowo od 1-ego września mam brać udział w projekcie 'NEED HELP' na lotnisku, tu u siebie w mieście. Będzie on przeprowadzany ramach studenckich praktyk. Jest to ogromna szansa na lepszy start w przyszłości. Niestety to aż 22 dni ciągłej pracy po 8h każdego dnia. Ale skoro ja mam tyle do zaliczenia w szkole to jak ja to wszytsko pogodze?! Myślałam w ogóle zrezygnować z tych praktyk. Oczywiscie moi rodzice byliby tym zawiedzeni. Ale bardziej zawiedzeni będą tym jak powiem im jaką mam sytuację w szkole.. Nie radze sobie z tym wszytskim. Brak mi wsparcia. Wiem,że to wszytsko jest moją winą. Ale może jakby ktoś stał nade mną 'z batem' i kazał mi się wziąć za siebie, to wszystko byłoby lepsze..