Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość tender.

21 lat, brak przyjaciół, znajomych, bez możliwości zmian

Polecane posty

Gość Maciej_dupa
a ja, niby duzo osob na czesc, ale nie mam przyjaciela, nei mam takiego 100% kumpla. czuje sie bardzo czesto z boku, tak jakbym był przezroczysty dla otoczenia i frustruje to mnie bardzo mocno... do okola sie kazdy zna, kazdy stanie gdy sie widza, pogada, spyta sie co u niego, a ja to taki nie rozpoznawalny, niektorzy nawet czesc nie powiedza bo nie kojarza mojej twarzy, gdzie ja przypiac... jest to cholernie przykre, ale co mam zrobic? dlaczego tak jest? jak to zmienic?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hyujikol
ja tak mam - znaczy me odludztwo i brak zycia towarzyskiego sa swiadome - jest cudnie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maraczysta
nikt już nie pisze, a szkoda. wszyscy znaleźli towarzystwo czy co? Jeśli tak to zazdroszczę!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To co piszecie jest przerażające młodzi ludzie a tyle w was pesymizmu co u umierającego dziadka zacznijcie cieszyć się życiem i nie spędzać czasu przy komórce i komputerze Zastrzyk pozytywnej energi powinna wam dać praca charytatywna na rzecz ludzi zwierząt lub ochrony środowiska Rozwijajcie swoje zainteresowania uprawiajcie sport spędzajcie więcej czasu na łonie natury Życie jest piękne zwłaszcza gdy ma się 21 lat

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość amanda890
Nie martwcie się. Jest wiele samotnych i nieszczęśliwych ludzi. Myślicie, że po co te fejsbuczki, nasza klasa, twittery, foteczki, wpisy typu " ćwiczyłam dziś pół dnia, a teraz źre pizze ? " to wszystko bierze się z samotności, chęci uznania przez drugą osobę, jakże błędne koło ... za kilka lat wszyscy będziemy no life ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tomek

Ktoś chętny na znajomość? Mam 21 lat, studiuję matematykę (problem tylko w tym, że w tym semestrze mam w poniedziałek zajęcia od 9:45-11:15, we wtorek co 2 tygodnie 11:00-14:00, w środę od 8 lub 11:30 (zależy czy chce mi się iść na wykład), w czwartek i w weekend nie mam zajęć a w piątek mam zajęcia od 8:00 do 13:00) i rozmawiam tak naprawdę z osobami tylko podczas przerw, czasem na ćwiczeniach. Jestem ekstrawertykiem, flegmatykiem, uwielbiam podróżować (głównie zwiedzać), możemy też wyjść na kręgle albo po prostu coś razem porobić (najbardziej nie lubię nudy a jak patrzę na swoją o rok starszą siostrę, młodszego kuzyna albo nawet na mamę, to mi się szkoda robi, że nie mam z kim wyjść, bo mi się nie chce albo muszę wyjść z psem i albo siedzę cały dzień przy telefonie/telewizorze/obie opcje na raz, ewentualnie wyjdę do sklepu albo do kościoła). Dobrym muzeum, filmem czy spektaklem też nie pogardzę. A najbardziej to lubię gadać o wszystkim i o niczym a nawet pograć w planszówki czy w kręgle. Do tego uwielbiam zwiedzać i w szkole bardziej dogadywałem się z nauczycielami. Ale jestem niestety trochę wycofany, bo nie mam z kim spędzać czasu a i nie przepadam za imprezami czy alkoholem, do tego pracuję wypełniając ankiety przez Internet (z domu) i pytanie, kiedy uda mi się w końcu uzbierać na kurs na prawo jazdy (prócz rodziny, w tym jednym przypadku koleżanka mamy ("ciocia") jest moją koleżanką). Niestety.. W podstawówce, gimnazjum czy liceum miałem znajomości a teraz one minęły.. Nie spotykam się nawet z koleżanką (no, prócz przypadkowych spotkań jak wracaliśmy z uczelni razem, tam też miałem znajomych, ale te znajomości nie przetrwały jak przeniosłem się na UKSW po roku studiowania OŚ na SGGW, który minął mi dość szybko z perspektywy czasu, chociaż takie wprowadzenie do matematyki na 1 semestrze i geologia i geomorfologia, wykłady i laboratoria z chemii organicznej czy wykłady z chemii nieorganicznej potwornie się, dłużyły), która mieszka blisko mnie i spotkaliśmy się w gimnazjum a potem na SGGW, nigdy też nie odważyłem się pojechać na kolonię, wolałem tradycyjne wakacje u babci, ale teraz tam też się nudzę, chyba że jest moja siostra przyrodnia, to razem coś porobimy, Sylwestra też spędzam z TV lub z rodziną, albo jedno i drugie). W gimnazjum nawet próbowałem być niegrzeczny jak dwóch kolegów z młodszej klasy, ale niestety nic to nie dało a w podstawówce miałem rehabilitację i chłopcy z rocznika siostry na mnie patrzyli, trochę może wspierali, ale teraz już mają swoje życie, co było dość specyficzne, bo do 1 klasy gimnazjum byłem dość wrażliwym dzieckiem). W końcu doszło do tego, że raz miałem taką sytuację, że bardzo lubiłem się z jednym kolegą w gimnazjum i bardzo żałowałem po zakończeniu, że musimy się rozstać. Tylko co z tego, że żałowałem.. Jak chciał się spotkać, to stwierdziłem, że nie wiem, o czym będziemy rozmawiać a potem poszedł do seminarium i nawet nie mamy, kiedy się spotkać na pogawędkę (a tam chyba nie ma wolnych weekendów, ale sam nie wiem). Powoli zaczynam myśleć, że mam depresję, chociaż staram się być na uczelni radosny, ale też łączyć to z nauką. Boję się nawet pójść na nauczanie matematyki (w formie wolontariatu), chociaż wiem, że siedząc w domu nie odkryję swojej pasji (bardzo lubię śpiewać, ale tylko znane melodie i to tak średnio ładnie wg mnie, a jak znajomi ze studiów chwalą moje nagrania na iSing na konwersacji grupowej, to myślę, że mnie krytykują a nie rzeczywiście chwalą). Nie chodzę też na siłownię i nie mam zamiaru, bo uważam, że prawdziwy przyjaciel i prawdziwa dziewczyna powinni to uszanować i mnie do tego nie zmuszać. W dodatku w tym wieku mam wiele pomysłów na pracę, ale jednocześnie wszystkich boję się wypróbować. Najchętniej bym wyjechał na Erasmusa, ale nawet za granicą się stresuję i nie wiem, co powiedzieć po angielsku (ostatnio byłem w Rzymie z mamą i nawet nie wiedziałem jak powiedzieć "Chciałbym oddać audiobook".. O dziwo, jak słucham na lekcjach angielskiego czasami, to trochę rozumiem), po rosyjsku (nawet na dworcu nie wiedziałem, jak zapytać się Ukrainki na jaki pociąg czeka, ale podstawowe zwroty typu "Привет" rozumiem i czasem wiem, co odpowiedzieć, ale tylko czasem)(włoskiego się uczę, ale bardzo opornie mi to idzie, bo w końcu mamy jesień a potem zimę). W szkole byłem zawsze najlepszy z matematyki (no, prócz geometrii), z polskiego tylko gdzieś tak do gimnazjum, z biologii zawsze miałem 3, z chemii 4, z geografii ledwo 4 a z fizyki ledwo zdawałem. Podstawy przedsiębiorczości? Średnio lubiłem. Edukacja dla Bezpieczeństwa? W liceum zwykle facet gadał sam do siebie a my robiliśmy inne rzeczy, czasem chodziliśmy na strzelnicę, ale było potwornie zimno na strychu i się nudziłem, bo nawet nie miałem odwagi spróbować i teraz tego żałuję, natomiast w gimnazjum nikt nie chciał być ze mną w parze na zaliczeniach, sam nie wiem dlaczego. W ogóle wolałem szkołę, bo mimo niedogadywania się zbytnio ze znajomymi, przynajmniej coś robiłem (i co z tego, że się tylko uczyłem a w domu robiłem lekcje, przynajmniej czas mijał szybciej a ja nie marnowałem tyle czasu na telewizję, komputer czy telefon (prócz oglądania filmów z rodziną a stowarzyszenie "Gniazdo" wspominam najlepiej na świecie razem z liceum, no prócz 1 klasy, bo na wyjeździe integracyjnym też nie miałem z kim być w pokoju i trafiłem do niego z bardzo nielubianyn kolegą z klasy, w ogóle nigdy nie rozumiałem dziwnego poczucia humoru moich znajomych, gdy np. zamykali mnie jak byliśmy w jakimś muzeum na zewnątrz przy Podzamczu w takiej jakby klatce.. Mnie to w ogóle nie bawiło. Do tego na studniówce trochę tańczyłem, ale głównie jadłem). Nie lubię pracy fizycznej, wolę umysłową (no prócz algebry liniowej na studiach, to przez wykładowczynię), ale łóżko pościelę z czystego obowiązku chociażby. W ogóle odnoszę wrażenie, że prowadzę bardzo nudne życie, ale boję się je urozmaicić, po prostu jestem chyba wycofanym ekstrawertykiem. Chyba napisałem za dużo, ale może dzięki temu znajdę idealnego przyjaciela, bo tak twarzą w twarz, to nawet nie mam odwagi zaproponować znajomemu ze studiów choćby grania w planszówki albo na konsoli wieczorami (a to wg mnie jest najprostsze). A problem tkwi w tym, że skoro jestem ekstrawertykiem, to czerpię energię z kontaktu z ludźmi i nienawidzę nudy (nawet w restauracji jak czekam z mamą na pizzę, wtedy właśnie sięgam po telefon). 

PS. Nigdy też nie byłem na żadnym koncercie na przykład... Do tego nie umiem pływać ani jeździć na rowerze, bo nikt nie miał do mnie cierpliwości za młodu. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×