Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość d-doing

On zabrania mi dosłownie WSZYSTKIEGO. Kocham go ale czasem mam dość.

Polecane posty

Gość d-doing

mam chłopaka po nieudanej próbie samobójczej (wiem że nie wahałby się zrobić tego znów) z powodu zerwania z byłą. Na początku było cudownie, ale potem - bluzki z dekoltem, makijaż, nawet lekki, wychodzenie z domu - nie. dla niego najlepszy związek to taki kiedy jest sie ciągle we dwóch. bo "zna ludzi którzy żyja tak po 10 lat i są szczęśliwi" - no dobra. INNI LUDZIE. Nie ja. mam być szczęśliwa, bo inni ludzie są? ciągnie mnie ze sobą wszędzie, do kolegi, do sklepu, obawiam sie ze niedługo nawet z toalety bedzie przy mnie korzystał. Zauważyłam że pokazując mi że nie wychodzi za często, ze mnie kocha i jestem najważniejsza, podania hasel do facebooka, gg itp, że zabiera mnie ze soba wszędzie - oczekuje dokładnie tego samego. A ja przecież nie zabiorę go na babskie spotkanie. Przeważyło szale to, że zabronił mi wychodzić wieczorami, jak malutkiej dziewczynce. Nie potrafi wyjaśnić dlaczego. Po prostu: "nie ma powodu", ale kategoryczne NIE. Nie jestem malutką dziewczynką, umiem o siebie zadbać, jeśli chodzi o rodziców, to są otwarci - mój chłopak ma 23 lata, ja 17 - zaakceptowali to po czasie. pozwalali mi na długie wyjscia, ufają mi BARDZO. Jego była (miala 14 lat kiedy zaczeli byc razem a on 18) miala nakaz od mamy że ma wracać o 17:30 do domu i mu to pasowało. Bo nie musiał jej wtedy pilnować. a zauważyl że moi rodzice mi ufaja i dla nich nie jest problemem kiedy powiem "wychodze, bede około 24:00!", wiec zaczyna sie zachowywac jak matka i ojciec w jednym. Co gorsza, grozi że sie zabije, a ja wiem ze jest zdolny, poprzednim razem cudem mu sie nie udało. wróciłam do niego po kłótni, bylo cudownie... 2 dni. mogłam wyjśc o 23 (!) do kolezanki, a teraz... nie moge wyjsc o 19:00-22:00. Po dwóch dniach tak mu sie zmienilo. Poczuł sie pewnie? Kocham go bardzo, ale nie wiem jak mu przemowić. z jego bylą było dokładnie to samo. wytrzymała prawie 2,5 roku, do teraz jest strzępkiem nerwów i cieniem człowieka a od rozpadu minęło sporo czasu... Co mam zrobic? stawiać sie? jak rozmawiać?prosze o normalne rady, inne niz "zerwij z nim". z góry dziekuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aresica
dziewczyno ale tutaj nie ma wyjscia bo niedlugo nie pozwoli ci nawet na wyjscie do pracy.. przeciez w drodze mozesz kogos spotkac i sie zakochac.. namow go na rozmowe z psychologiem, pojdzcie razem a jak nie to musisz go zostawic.. chyba ze bedizesz potrafila wegetowac z nim bo zyc to on ci na pewno nie pozwoli.. Psycholog to jedyne wyjscie..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mirasolka
Mi się wydaje, że on się boi ,ze cie straci i w ten sposób to okazuje. W ten sposób może chcieć cię do siebie przywiązać. Moja rada- jedyna jaka przychodzi mi do głowy- to szczera rozmowa, podczas której wyjaśnisz mu ,ze go kochasz i makijaż czy ubranie ,czy wyjscie z koleżankami nie ma z tym nic wspólnego i w zaden sposób na to nie wpłynie. Powinnaś też spróbowac go namówić na wspólną wizytę u jakiegoś dobrego psychoterapeuty

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość arya
To jest patologiczny związek i uwierz mi wiem co pisze i wiem co masz bo ja bedac w twoim wieku zwiazalam się z kimś dokladnie takim samym i nie pomogły groźby ,prośby ,rozmowy ,nic ..też sie zabijal ,płakał ,prosił ,masakra ..wytrztmalam też 2,5 roku . Tacy ludzie potrzebuja pomocy lekarza ,psychiatry czy psychologa i mówię poważnie . Jak zalezy ci na tym zwiazku niech chlopak się leczy ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ten temat
moze on ma jakies kompleksy i probuje sobie to w ten sposob zrekompensowac? albo naprawde wpojony ten chory wzór WSZYSTKO RAZEM, WSZĘDZIE RAZEM i kontrolowanie na kazdym kroku... Czy sie stawiac.. hm , skoro jest taki jak piszesz to i tak do niczego to nie doprowadzi,bedzie szantazowal samobojstwem itp pogadaj z nim powaznie,zapewnij ze bardzo go kochasz ale CIE NISZCZY takim zachowaniem, powinien zrozumiec. zagroz ze jesli miedzy wami sie nie zmieni to rzucasz go,moze przejrzy na oczy. oby nie na krótko ;) historia lubi sie powtarzac. powiedz tylko po co Ty jeszcze z nim jestes? to jest psychol ktory po slubie to juz w ogole Ci zabroni wychodzić gdziekolwiek nawet do pomieszczenia obok. To nie jest MILOSC z jego strony. On jest toksyczny i zawsze taki bedzie. Zostaw go,jesli nie chcesz skonczyc w psychiatryku.Tylko musisz to rozegrac w dobry sposob

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mirasolka
szczerze ? To ja byłam w podobnym związku. On na początku był fantastyczny. A potem czułam sie jak ubezwłasnowolniona. Potem było tak ,że on się chciał zabijać- dosłownie. zatrzymaywałam go jak szedł się położyć pod pociąg, łykał tabletki na pokaz. Potem przestał zabijać siebie... zaczął grozić ,żer jesli odejdę zabije mnie. ... raz zaczał mnie dusić i cedził wtedy przez zęby, ze jeżeli z ni nie będę to nie będę już z nikim. Odchodziłam i ze strachu wracałam , czekałam na moment aż mi sie uda odejść. Przesiadywał u mnie w domu od rana do nocy. Nie mogłam pierdnąć bez niego. przychodził czasem już po 7 rano ,szedł na obiad do domu a potem wracał i pilnował mnie do 24, a czasem nawet dłużej. Miałam już go dość. W końcu powiedziałam mamie, bratu i oni mnie wspierali kiedy sie z nim rozstałam. Wtedy nadal było piekło. Nachodził mnie w pracy, straszył , napadł mnie i zaczął ciągnąć w jakiś zuełek. Miałam szczęście ,że jechał samochód. Puscił mnie a ja uciekłam. Przesiadywał u mnie pod oknem do nocy. Byłam na policji a oni mi powiedzieli ,że dopóki mi czegoś nie zrobi to nie jest przestępstwo co on wyrabia. Wysłali jedynie do niego dzielnicowego. Jego mamusia mnie obsmarowywała po ludziach....On akurat był potworem ,typowym psychopatą. Bogu dziękuję ,że udało mi się od niego uwolnić. Tez miałam potem lęki, nie mogłam spać w nocy bo się bałam ,musiałam brać leki. W sumie do dziś mi to zostało,że cały czas się oglądam za siebie, nie lubię jak ktoś za mną idzie a w nocy jak męża nie ma podstawiam coś pod drzwi wejściowe...coś co narobi hałasu w razie czego... Radzę Ci- albo psycholog i terapia- albo uciekaj i patrz tylko na siebie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×