Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

kloe1981

OPINIE NA TEMAT PORODU W KĘTRZYNIE

Polecane posty

jako,że niedługo czeka mnie to wydarzenie :)))) prosze Was o opinie i wasze zdanie na temat porodu w kętrzyńskim szpitalu, podejściu personelu d/s znieczulenia i ogólne spostrzeżenia. będę wdzięczna :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mnie również to czeka. Podpinam się pod pytanie. Opinie które słyszałam są nie najlepsze. Znieczulenie zzo nie ma. Zwlekaja z cesarka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No proszę:) doczekałam się "krajanek":) Ja tam rodziłam 4 lata temu, za chwilę opiszę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I oczywiście po "zobaczymy" poszłam na porodówkę, zapięli ktg i kazali ... pospać, bo poród się rozkręci. Ja mówię, że nie mam ani jednego skurczu. Na co ona uparcie, że owszem, się rozkręci. Poszła spać... wstała za pół godziny i patrzy, a tu na zapisie ktg ... ani jednego skurczu. Położyłam się na boku, bo tak mi było dobrze, no i macica się nie stawiała, za to krwawienie co jakiś czas owszem, przy lekkich skurczach było, ale te skurcze to nie były te właściwe. Rano mądra dyżurna położna kazała mi zaaplikować se czopek na sraczkę, przepraszam za bezpośredniość, ale tak było. Na godzinę przed obchodem. No i co? Ano to, że w chwili, gdy przyszedł szanowny pan ordynator w celu zdiagnozowania problemu (czyli mnie) ja siedziałam w wc mordując się z bolesnymi skurczami ... jelit. Wołają mnie oczywiście, że mam iść na badanie, a ja mądralom krzyczę, że nie ma opcji, bo przecież kazały mi se czopek zapodać, to zapodałam i efekty są szybkie. Jak już skończyło się, to poszłam, pan ordynator był niemiły, wiadomo - nie jego pacjentka. Cóż to za krwawienie ... tia ... bo krwawiło przy skurczach, które są normalne w ciązy, ale te u mnie nie wywołały porodu, bo to nie czas widać, choć ciąża donoszona, bo to był 40 tydzień. Zbadał mnie tak, że myślałam, ze zejdę, ale nic, otarłam łzy. Rzucił tylko , że jak do rana nie urodzę, to mnie wypisują. Połozyli mnie na sali naprzeciwko dyżurki z dziewczyną, która już urodziła, co fajne, to była moja koleżanka z liceum:p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Było komu się żalić, ona też nieco, choć to była pacjentka rzeczonego ordynatora. No nic. Zostawili mnie tak. Bez usg, nic, jedynie położne zaglądały i pytały. Poza tą, co w nocy mnie przyjmowała reszta położnych była bardzo miła i pomocna, empatyczna. Leżałam, albo półleżałam cały dzień, dosłownie, ruszając się tylko do wc, bo bolał mnie cały dół brzucha, a porodu ani widu, ani słychu. No i przyjechał mąż po pracy, siedzieliśmy razem i położne mnie zabrały ( nawet co dziwne on mógł iść, jednak co człowiek to inaczej) na ktg. Znowu nic. Przyszła nowa lekarka na nocną zmianę, no i w końcu zainteresowała się moim losem. Ale chyba dzięki temu, że okazałam się pacjentką jej kolegi. Tak, jestem w domu i w bezpiecznych rękach. No bo już M powiedziałam, ze jak do rana nie urodzę, to ma się nastawić że rano wiezie mnie do Olsztyna, że na własne żądanie wychodzę, bo to kpina jakaś. Tymczasem krwotok nasila się, idą skrzepy, położna bada i kręci głową, że jest coś nie tak, źle. Owszem, dziecko ma się dobrze, ale krew szła ja z kranu, więc nie do końca jest sytuacja bezpieczna, ja nie spałam już ponad dobę, zmęczona i osłabiona z utraty krwi. Ale ta lekarka, pani Emilia R. od razu zapytała, czy usg było. NIe było, więc wzięła mnie na dół, zrobiła usg. Od razu zobaczyła ... nos mojego syna i wpadła w zachwyt, ze taki fajniutki:p ale i też stwierdziła, że mały jest źle ułożony. Że co? Na ostatnim usg u mojego doka było ok. Nie jest ok - on ułożony jest twarzyczkowo. Będzie ciężko. o żesz karwa... Szukała miejsca krwotoku, ale dziecko sporą część łożyska zasłoniło, więc przygdybała, że być może łożysko zjechało i jego kawałek znalazł się przy ujściu szyjki , a że dziecko nie wstawiło się w kanał (nie miał jak przy tym ułożeniu i bez skurczy) to nie uciskało, no i krwotok się nasilał. Wróciłam na salę i się zamieszanie małe zrobiło, zaczęli biegać, papiery do podpisania, ew. zgoda na cc itp. Mnie już ryczeć się chciało z bezsilności, bo moja macica miała gdzieś wszystko i nie miała zamiaru rodzić...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Około 20 (czyli prawie druga doba po przyjęciu do szpitala) zapytały mnie, czy zgadzam się na oxy ... jakbym się nie zgodziła, to co? pewnie bym czekała do rana ... mogło się wydarzyć wszystko, bałam się o dziecko, więc powiedziałam, róbcie coś. Podały kroplówkę i po pół godziny zaczęły się skurcze. Potem kazały mi usiąść, bo tu ktg, tu kroplówka, leżenie nie sprzyja wstawianiu główki, więc siedź. Masakra, ja z bolącym kręgosłupem (miałam problemy z nim i się nasiliły), zmęczona jak cholera musiałam blisko 2,5 godziny siedzieć ze złączonymi stopami (jakby po turecku). W którymś momencie powiedziałam dość, muszę odpocząć i się połozyłam, weszła położna i mówi, co - jednak leżysz? nosz kuźwa, mam prawo być zmęczona i chwilę odpocząć. Zbadała mnie, pytam "ile", no takie 7 cm ... ja już miałam dość, a tu w perspektywie ok. 2 godzin - 23.30 :-o pytała, czy sikałam, ja jej, że nie, podstawiła basen ... że ja mam tu sikać, jak? ano tak ... puściła wodę z kranu:p:p:p szum wody pomógł, wcześniej przebijały mi pęcherz, masowały szyjkę (masssakra), chlupnęla reszta wód. W końcu kazała zejść, ciężo było z tą kroplówką i mega skurczami, ale siadłam na piłkę, a ona lała wodę do wanny. Po kwadransie na piłce zaprowadziła mnie do wanny, dała prysznic i kazała lać sobie po brzuchu, odprężyć się. I nagle zmieniły się skurcze. Normalnie myślałam, ze na skrzydłach wylecę, bo już miałam dość i chciałam przeć. Szybko zaczęły szykować łóżko, ekipa się zleciała, no i po 3 partym młody wyskoczył. Połozna uprzedzała o nacięciu, że mimo, iż pierwszym razem nie byłam nacięta (Olsztyn - ochrona krocza) to musiała, bo dziecko źle ułożone, więc większa dziura była potrzebna:p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ok, podsumowując: - jak dobrze trafisz, to położne w większości są spoko, przyjazne, pomocne - lekarze, zależy u którego ciążę prowadzisz, jak nie u "ichnego", to możesz być potraktowana jak ja , czyli "chłodno" - znieczulenie, może jak "swój" doktorek, to i dadzą, szczególnie ordynatora pacjentki mają przywileje, ale z tego co wiem, musi poród długo trwać, zanim się zlitują - jakaś nospa w tyłek i owszem, ale guzik to daje przy bólach - sale mało intymne, po kilka kobiet plus dzieci i odwiedzający, zapach żarcia i ograniczone możliwości wentylacji - porodówka w centrum, czyli jak stękasz głośniej, cały oddział cię słyszy... generalnie jakbym miała doradzać, to powiedziałabym, kombinuj z rodzeniem gdzieś indziej, bo przy braku szczęścia trafisz jak i ja. DLa porównania Olsztyn: - sale góra 2 osobowe, ja miałam jedynkę (miałam przywileje, a co, hehe, żartuję, ale fakt, prowadziłam z czystego przypadku ciążę u z-cy ordynatora, a druga sprawa, dłuuuuugo tam leżałam przed porodem) - trakt porodowy jest w oddzielnej części, szpital jest w kształcie litery T i trakt jest w tej "nóżce", po prawej patologia i bliżej położnictwo, po lewej ginekologia. ale jest intymnie. porodówki z tv, łazienkami, ostatnia z wanną;p tam rodziłam ale nie zdążyłam skorzystać; - mi zzo nie odmówiono, a że nie dostałam, to inna sprawa (za szybko rodziłam, nie zdążyli:p) - nie nacięli Ogólnie mi Olsztyn baaardzo się podobał i jakbym miała znowu rodzić, to tylko tam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ccccc
Witam. Postanowiłam odpowiedzieć na ten wątek bo sama przed swoim porodem szukałam opinii na temat porodu w kętrzyńskim szpitalu i szczerze mówiąc nic konkretnego nie znalazłam. Jako że jestem już po tym zdarzeniu i rodziłam w Kętrzynie wypowiem się na ten temat - może jeszcze komuś pomogę podjąć decyzję gdzie rodzić. Rodziłam w grudniu 2013 roku i nie mogę powiedzieć nic złego na temat pomocy przy samym porodzie jak i opieki po nim. Wiadomo, że wszystko zależy od ludzi i ich podejścia do drugiego człowieka, jeżeli tego nie ma to nawet w najnowocześniejszym szpitalu może nam być źle. Podczas mojego trzydniowego pobytu na oddziale położniczym nie trafiłam na niemiłą obsługę, przedmiotowe traktowanie, itp. Wszystkie położne uśmiechnięte, co chwila przychodziły do sali i dopytywały się czy czegoś nie potrzebuję, jak się czuję, itp. - opieka z ich strony była bez zarzutu. Również sam poród wspominam dobrze, sala porodowa wyposażona we wszystko co powinno na takiej sali być ( szpital wiekowy, ale w sprzęt medyczny dobrze wyposażony ), jest wanna do porodu w wodzie, duże piłki, worki sako. Niestety szpital nie oferuje znieczulenia zzo - metodami łagodzenia bólu jest tlen, gaz rozweselający, masaże, poród w wodzie. Sale poporodowe rzeczywiście wieloosobowe: 2- -osobowe, 4-osobowe i nawet 6-osobowe. W czasie gdy ja rodziłam nie było żadnego obłożenia i byłam sama na sali 4-osobowej i nawet jak przyszła kolejna rodząca to nie dali jej łóżka w "mojej" sali tylko położyli w sali 6-osobowej - czyli starają się zapewnić każdej pacjentce maximum spokoju. Fakt, że sale nie najnowsze, łóżka i całe wyposażenie wiekowe, ale czyste, sprzątane dwa razy dziennie. Jedyne zastrzeżenie mam do łazienki, w której było zimno, ciepła woda była tylko "lekko" ciepła, no i ogólnie stan ten łazienki nie zasługuje na pozytywną opinię. Przed porodem można odwiedzić ten oddział, położna oprowadzi, pokaże i opowie jak mniej więcej wygląda cała procedura przyjęcia, porodu, pobytu w szpitalu - ja skorzystałam z takiej możliwości i mniej więcej wiedziałam już co mnie może spotkać i czego mogę oczekiwać. Wiem, że decyzja o tym gdzie rodzić nie jest łatwa - zwłaszcza jak się słyszy sprzeczne opinie - ale jak już traficie do Kętrzyna to zajmą się Wami należycie, uprzedzam jedynie, że jeżeli oczekujecie nowych i błyszczących sal to możecie się rozczarować bo ten oddział jeszcze nie doczekał się remontu ( a przydałby się, oj przydał ).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Rodziłam w Kętrzynie dokładnie 5 lat temu, teraz spodziewam się drugiego dziecka i jak wspomnę poród i opiekę po to mam traumę. Położne zero zainteresowania, wszystkie obowiązki z przymusu, w niczym mi nie pomogły, nie nauczyły bądź poinstuowały jak mam karmić piersią! Poród miałam ciężki, od długotrwałego parcia dostałam krwotoku, nie urodziłam całego łożyska a podczas porodu wycieńczona słyszałam żebym nie była egoistką i żebym parła. Strasznie bałam się o dziecko, dzięki Bogu był ze mną Mąż, który bardzo dużo mi pomógł trzymając mi głowę, bo w tej wymuszonej pozycji leżącej weź i czuj się komfortowo. Sale straszne, po 4 kobiety na sali i oczywiście całe pielgrzymki odwiedzających. Łóżka wyrobione, że ciężko było się z niego wygramolić. Zero wsparcia psychicznego. Tylko tyle, że przeżyliśmy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nigdy w życiu porodu w Kętrzynie. To rzeź nie szpital. Brak kompetentnego personelu. Położne w nosie mają, tylko czekają żeby sobie pospać. lekarze z kolei czekają do końca z cesarką, kończy się tym, że dziecko ląduje na OIOM-ie w Olsztynie, bo za późno. Masakra. Nigdy w życiu w Kętrzynie, bo wykończą i kobietę i dziecko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nigdy w życiu porodu w Kętrzynie. To był mój pierwszy poród i mam traumę. Wykończyliby mnie i moje Dziecko. Synek walczył tydzień na OIOMie w Olsztynie po porodzie w Kętrzynie. Masakra.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×