nie wiem co on sobie wyobraza,krzyczy na mnie i ja mam na to pozwalac?

poszlo oto,ze powiedzialam,ze bede musiala pojsc do drugiego pokoju bo przychodzi jego kolega a ja nie czuje sie komfortowo. Wlasciwie nie mam o czym z nim gadac,wiec wolalabym sie swoimi sprawami zajac niz siedziec i sluchac bzdur.siedzi np od 23.30 do jakiejs 2 w nocy. a on na mnie sie drze,że jestem "bardzo biedna" bo nie bede mogla sie polozyc na lozku!ze ten kolega jest b.sympatyczny i super fajny(siedza i pala sobie trawke...super) a ja nie umiem sie zachowac w towarzystwie!i dodaje, ze moge isc na dol siedziec z jego matka(alkoholiczka). wlasciwie nie wiem co tu robie. ja nie wiem czy takie cos jest normalne?