Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

necia1000

Opowiem Wam bajkę

Polecane posty

Dawno temu, za czasów dzieciństwa, przydarzyła mi się pewna historia, którą chcę się z Wami podzielić. Otóż, mieszkałam w domu, gdzie z tyłu było duże pole uprawne. Kiedyś właśnie, popołudniem chodzę sobie w ziemniakach, szukam stonek, a tu tak z metr ode mnie po ziemi między krzakami uciekło małe coś w prawo. No to dawaj, gonię to małe coś. Adrenalina i ciekawość w jednym. Patrzę, a tu mały wróbel. "Uciekał nogami", bo jeszcze nie umiał latać. Jaaki fajny! No to biorę go z tych ziemniaków na ręce, przytulam. No ale ileż można? I tak myślę, pasowałoby go oddać wróbelmamie, bo z powrotem do ziemniaków jakoś tak mało szlachetnie. Ale że nigdzie jego domu nie znalazłam, postanowiłam podejść do sprawy nieco edukacyjnie i udzielić mu lekcji latania. Puszczałam go tak na początek z wysokości pół metra. coś tam zatrzepotał tymi skrzydełkami, jakoś sfinalizował wróblim telemarkiem, okej. udało się. Po paru powtórzeniach trzeba było podwyższyć poprzeczkę. No to już metr. Też spoko. Lądować potrafił, ale latać jeszcze nie. Jako, że sama wysoka nie byłam, brakło mi wysokości do dodawania. Od czego jest drabina? A że drabina stała elegancko oparta o dom, no to tylko korzystać. Tak w końcu po wielu udanych próbach i podnoszeniach poprzeczki coraz wyżej i wyżej, znalazłam się z wróblem na jakiś trzech metrach wysokości. A spróbuję, czemu nie? Przecież jest tak fajnie. Lądowisko było idealne: pod nami przy domu trochę metrów kwadratowych trawy pod cieniem starej jabłonki. No to siup, puściłam tego wróbla. Rozłożył skrzydełka w powietrzu i cudnie wylądował na ziemi. Rewelacja. No to ja, uradowana, schodzę do niego, gdy nagle z jabłonki zlatuje sroka i pikuje mi do wróbla. Sroka dopadła wróbla, dziabła mu skrzydełko i widząc mnie, uciekła. Koniec końców, wróbelek już nie mógł więcej podnieść się do lotu. Obrażenia były na tyle poważne, że zdechł mi na rękach ;

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przeczytałem z zapartym tchem
Niesamowita historia, masz jeszcze jakieś w zanadrzu? :classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×