Ubrałam się jak celebrytka i poszłam zbierać jabłka.

Chciałam sprawdzic, jak się chodzi w moich nowych czarnych botkach z ćwiekami. Założyłam do tego czarne spodnie ze skórą węża i kurtkę z futrzanym kołnierzem. Szło się wygodnie. Moja praca polegała na tym, że mama z miotłą w ręku strącała jabłka z drzew, a ja stałam na chodniku i obczajałam auta, słodko się uśmiechając i wypinając pupcię. Było słonecznie, więc się męczyłam w tym zestawieniu. Jak dochodziłam z mamą do domu, wypadły mi jabłka z torby i wysypały się na ulicę, a gdy auta ruszyły, flaki z jabłek soczyscie tryskały rozjeżdżane przez samochody. Zolzy spogladaly z aut i sie usmiechaly z satysfakcją. Speszyłam się troszku. W domu odreagowałam i ochrzanilam mojego chlopaka, ze to wszystko jego wina. Przegralam dzień :( P.S. Pierdolę to i idę spać :) Obudzę się z nowymi pomysłami