Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Zmęczony i zagubiony

Problemy w związku, a praca

Polecane posty

Gość Zmęczony i zagubiony

Witam drogie Panie (bo chciałbym zasięgnąć damskich opinii). Mam problemy w związku i nie wiem czy rzeczywiście to moja wina, czy tak jak wg mnie dość spora przesada partnerki, a ja niestety zaczynam się dusić całą tą sytuacją :( Drugi raz piszę wiadomość, bo poprzednia zajmowała 4 strony w wordzie i watpię, żeby komuś chciało się ją przeczytać. Nie gniewajcie się, że tak skrótowo opisuję sytuację, ale potrafiłbym strasznie dużo napisać.... a piszę nie w celu narzekania sobie, tylko sprawdzenia czy mam dziwne podejście do życia i czy zbyt wiele oczekuję od życia i partnerki. Razem z dziewczyną mamy po 26 lat, jesteśmy ze sobą 2 lata, bardzo się kochamy i zależy nam na sobie. Średnio raz na dwa tygodnie idziemy do kina, co kilka dni idziemy na spacer, czasem ją wyciągam do restauracji, ablo przynajmniej macdonalda jeśli akurat na to ma ochotę. Widzimy się przynajmniej 5 razy w tygodniu od godzin popołudniowych, a tymczasowo mieszkamy u jej rodziców, więc spędzamy noce razem. Nasz konflikt powstał na 2 płaszczyznach: praca i kontakty towarzyskie, więc aby skrócić opiszę to następująco: [Praca]: - Po roku pracy mam szansę na awans, ale muszę pracować ponad normę. Pracowałem do tej pory różnie: od 8 do 16 lub 17, a teraz po rozmowie z szefem musiałbym pracować przynajmniej tyle samo. Czasem muszę wyjechać na kilkudniowe delegacje. Dziewczynie to przeszkadza i mówi, że jest w stanie pójść na kompromis i dwa razy w tygodniu mam kończyć 'normalnie' czyli o 16. Nie potrafi zrozumieć, że mam strasznie dużo pracy i żebym się wyrabiał i było widać efekty mojej pracy to potrzebuję znacznie więcej. - Chcę iść na podyplomówkę, bo wiem, że pomoże mi to w karierze, ale ona nei chce żebym poszedł bo i tak mamy mało czasu dla siebie, no chyba, że pójdziemy razem... - Od czasu do czasu mam kolacje służbowe, a ostatnio mimo moich początków w firmie uczestniczyłem w kolacji w składzie managerskim. Niestety w tym dniu miałem dużo pracy, więc musiałem zostać do 18, ale jako że kolacja zaczynała się o 20 to już odpuściłem przyjazd do domu. Kolacja skończyła się o 23, oni poszli potem do pubu... a ja musialem im odmówić, bo wiedziałem, że dziewczynie się to nie spodoba.... a i tak potem była wieeeelka kłótnia bo przecież wróciłem z pracy o 23.... Tu sprawy przechodzą na.... [Kontakty towarzystkie]: - od stycznia do teraz (wrzesień) byliśmy na kilkunastu spotkaniach ze znajomymi - zawsze razem (w mojej ocenie strasznie mało tych spotkań.....) - jedyne spotkania na jakich byłem bez niej to 3 kolacje służbowe, z czego jedna w takie luźnej restauracji/klubie To czego ja chcę, to wyjść ze znajomymi z pracy, nawet jeśli jej się nie chce, to chcę pójść sam - czy to takie okropne??? Jesteśmy na skraju rozstania, ale nie chcę ustąpić tych kilku rzeczy, bo i tak czuję, że neistety jestem pantoflem (w zasadzie wiem, że tak jest i źle mi z tym, ale bardzo ją kocham... :( ). Te rzeczy to pracowanie codziennie o godzinę dłużej czyli 8-17, czasem weekend (max 4 weekendy w roku), delegacje, podyplomówkę - wszystko to bo mam spore szanse na duży awans, częstsze spotkania ze znajomymi, nawet jeśli bez niej. Cała ta wypowiedź brzmi strasznie sucho, ale uwierzcie, że wtedy tekst rozrósł by się ogromnie. Jak czytam to co napisałem to dla mnie to paranoja, że mamy problem w związku, przecież prawie codziennie się widujemy!!! Jestem zmęczony jej zazdrością, ciągłymi pretensjami, ograniczaniem moich ambicji i szans rozwoju... Z tym, że ona płacząc używa bardzo trafnego argumentu, przy czym ja wyglądam jak potwór... 'przecież to czego ja chcę to tylko z Tobą być, a Ty masz tyle potrzeb'... a kiedy mimo wszystko chcę postawić twardo na swoim ona mówi, że boi się przyszłości ze mną bo nie biorę pod uwagę jej uczuć... to mówię, że otóż biorę, ale trzeba jakoś przyszłość sobie zapewnić... kupno mieszkania lub kredyt, auto, samo życie, kiedyś wesele, czasem rozrywka... Ja nie zarabiam mało, bo 3 tysiące na rękę, ale przecież to wcale nie jest dużo, a kiedy pojawia się szansa w pracy to mam z niej nie skorzystać? Wtedy słyszę argument, że chcę zbyt wiele na raz, a te pieniądze, których chcę w przyszłości mogą się nie przydać na te cele na które chcę przeznaczyć (aluzja do tego, że może nas jako związku już nie być.... Takie to złe, że mam ambicje i plany na przyszlość? :( ... że chcę się realizować zawodowo stosunkowo niewielkim kosztem... nie wiem czy ja jestem nienormalny, ale jak to wszystko czytam, to wydaje mi się, że po prostu chcę normalności w życiu.... Nie wiem już co mam myśleć :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cOOle panamera
only fools and horses work :D🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dobrze ją chociaż wygrzmocisz
od czasu do czasu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
przeczytałam tą mega długą wypowiedz więc odpiszę, otóż nic nie piszesz o pracy swojej dziewczyny, ma juz 26 lat więc przypuszczam, że gdzieś pracuje może to zazdrość, że pniesz się po szczeblach kariery? co by nie bylo, dziewczyna ma problem to świetny czas dla ciebie, na zdobycie doswiadczenia, znajomosci, pozycji w firmie, nie rozumiem jej kompletnie, mi np. imponują ambicje, oczywiscie nie wygórowane do granic możliwości, ale jezeli ktoś stawia na rozwój to druga osoba powinna rozumiec i wspierać, a nie straszyc rozstaniem moim zdaniem jej to przeszkadza, bo sama nie ma takich możliwości i nie dostała propozycji albo po prostu ma na to wyjebane i wystarczy jej jakakolwiek praca i patrzenie sobie w oczy rada może i głupia, ale i ty się teraz męczysz i ona, może postrasz ją rozstaniem, w sensie usiądz pogadaj i zrob to daj jej wtedy kilka dni, jestem pewna, ze zadzwoni z przeprosinami, jak to ona juz wszystko zrozumiala itd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×