Traktowanie kobiet w ciąży

Musze, po prostu muszę to napisać. Jestem taka wściekła, że aaaaaaa. Słuchajcie, jestem w 35 tygodniu ciąży i dopadło mnie przeziębienie. Postanowiłam pójść na rejon do lekarza się przebadać. oczywiście dodzwonić się rano nie można, więc wstałam i poszłam się zapisać. numerek 13. ok. lekarz przyjmuje od 8 to jak przyjdę na 9.30 będzie w sam raz. idę. wchodzę do poczekalni, a tam.... multum ludzi, oczywiście po 50. kichają, churchlają, śmieją się, żartują... standardowo. wszystkie krzesełka zajęte. wszyscy ludzie głowy w bok, no bo jak to? jeszcze przypadkiem będę chciała, zeby mi ktoś miejsce odstąpił!!!! no nic, myślę. Głęboki wdech i grzecznie pytam: który numerek wszedł do pani doktor. Na to pani mówi do mnie tak: 5 a co??? Myśli pani, ze jak jest pani w ciązy to może pani wejść pierwsza???? ja mam 10 i czekam tu od 8 rano i nie zamierzam nikogo wpuszczać.... no ok, gratuluję dostatniego wolnego czasu i strasznej schizofrenii. To, że jestem w ciązy oczywiście nie oznacza, że należy mnie traktować jak świętą krowę, ale kurde, trochę przyzwoitości chyba nie zaszkodzi. Aż strach pomyśleć, ze ta kobieta sama może być matą... No nic, taki kraj i ludziska. ale przynajmniej sie wygadałam :-)

takie akcje. Do gin chodze prywatnie,a do ogolnego nie ma kolejek bo wszystko na godziny,ale mam takie akcje w autobusie jak czasem jadę. Siedza 50tki na przystanku,one i ich siatki. Podjeżdza neoplana,one sprintem-walka o miejsce,ja wchodze,łapie sie drazka i widze ze nagle widok za oknem interesujacy bardzo. Stoje sobie tak,szarpie mna a one biedne wciaz unikaja mojego spojrzenia;-) Śmieszy mnie bo i tak nie siadam bo krzyże mnie bola i mam problem potem ze wstaniem z siedzenia.