Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Cień Nicości

Strach, nienawiść, pustka, beznadzieja, ...

Polecane posty

Gość Cień Nicości

Cześć jestem tu nowy. Napiszę coś, możecie się naśmiewać jeśli chcecie w końcu piszę na własne ryzyko tutaj, a trochę was czytałem przez ostatnie kilka miesięcy. Zawsze byłem taki nieśmiały do dziewczyn, z kolegami się dogadywałem, miałem zgraną paczkę kumpli i takich z poza paczki na piłkę (było ich ponad 20) innymi słowy żyć nie umierać. W miarę dorastania kumpli było coraz mniej, aż został tylko mój przyjaciel. Zawsze czułem się gorszy od innych, ale nie dawałem po sobie tego poznać. Ogólnie to ja skrywam swoje emocje (po prostu ich nie pokazuje), w sumie jestem taki trochę skryty/tajemniczy (jak zwał tak zwał), ale idzie ze mną rozmawiać normalnie, nie mam fobii społecznej. Ostatnie 3 lata zaczęło się apogeum tego wszystkiego. Więc tak, 3 lata temu zmarł mój ojciec (byłem zżyty z nim) i od tego momentu zaczęło mi się walić życie, a raczej moje samopoczucie na co dzień. Po śmierci ojca 2 dni później moja mama miała zawał, na szczęście wróciła do zdrowia jako takiego (ma problemy ze zdrowiem raz większe raz mniejsze). Kilka miesięcy po śmierci mojego ojca mój jedyny przyjaciel przeprowadził się do Holandii z rodzicami. Rok po śmierci mojego ojca wyszedłem z domu z namysłem czy nie popełnić samobójstwa. Poszedłem w pewne miejsce gdzie nikogo nie miało być i usiadłem się na ławce (wtedy byłem załamany jak nigdy w życiu, coś we mnie pękło), rozmyślałem czy to zrobić "teraz", ale na moje szczęście/nieszczęście stała tam dziewczyna z psem (była na spacerze),to jeden z głównych powód, że tego wtedy nie zrobiłem (nie chciałem świadków). Po wydarzeniu z "planem odebrania sobie życia" kilka miesięcy później przypadkowo zatrułem się jedzeniem lub przeżyłem jakiś atak, był on poważny czułem się tak jak bym miał wtedy umrzeć (wymiotowałem, czułem dreszcze, było mi tak zimno od wewnątrz jak bym wyszedł na mróz -20 stopni celsjusza, ciężko mi się oddychało, serce mi szybko biło, kręciło mi się w głowie "nie piłem alkoholu jak by ktoś był tego ciekawy"), nie było nikogo w domu na szczęście, przewróciłem się w przedpokoju i przez pewien czas nie mogłem się ruszyć, czułem się taki słaby. Wtedy sobie pomyślałem, że umieram i co lepsze uśmiechnąłem się sam do siebie i powiedziałem sobie "jutro będziesz się z tego śmiał" jakimś cudem wstałem sam i poszedłem do jednego ze sąsiadów, zapukałem by zadzwonili po karetkę po czym się znowu przewróciłem, nabrałem trochę siły (przeszło mi, ale i tak się źle czułem) i po wstaniu powiedziałem sąsiadom że się zatrułem i by nie dzwonili po karetkę. Jakoś wróciłem do domu i się położyłem w łóżku po tym jak posprzątałem jakoś przedpokój (ledwo to zrobiłem). Na drugi dzień był wszystko ok, ale byłem trochę osłabiony. Później co jakiś czas spotykałem się z dwoma kolegami poznanymi w szkole, pomyślałem, że odżyje i coś się wreszcie zacznie dziać w moim życiu po tych wydarzeniach, ale rok po egzaminach wszystko się urwało (mieli powody, nie oceniam). Wydarzyło się jeszcze kilka, rzeczy które zaczęły mnie dobijać tylko, ale nie chce się na ten temat rozwodzić bo to by było użalanie (jeśli już to nie jest użalanie z mojej strony). Czasem, żałuje, że wtedy nie umarłem i coraz częściej tak myślę. Co do tytułu na dzień dzisiejszy czuje strach, nienawiść do samego siebie, pustkę i beznadzieje na lepsze "jutro". Napisałem to wszystko tutaj, ponieważ nie chce tego mówić nikomu kogo znam, nie chce by się ktoś o tym z rodziny, kumpli dowiedział. Na dzień dzisiejszy czuje się beznadziejnie i to całkiem, ale jakoś udaje, że jest super. Sądzę, że wyczerpałem swój limit szczęśliwego w życiu dawno temu. Jestem na etapie tracenia zainteresowania wszystkim co mnie jeszcze kilka lat temu cieszyło, teraz cieszy mnie tylko Grand Prix Formuły 1 w TV i nic po za tym. Wyjechałem z monologiem. Dlaczego to napisałem? W sumie sam nie wiem, z reguły tylko przeglądam fora w necie, a się nie wypowiadam na nich. Czego oczekuje od was po tym co napisałem? Niczego, bo sam muszę sobie z tym poradzić niezależnie w którą to stronę mnie to zaprowadzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ftgyhujisderftyu
możesz to streścić albo chociaż porobić jakieś akapity... strasznie ciężko się to czyta...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ujqgweajhdiuy89oi239892
smutna historia.ale nie jesteś sam w tym odosobnieniu.ja równiez czuje sie samotna i zagubiona.przerasta mnie aktualna sytacja życiowa.ale nie chce mi sie jej opisywać.codziennie rano jak wstaje powtarzam sobie,że musze sie wziąśc w garsc.codziennie jest to samo.nie umiem i nie potrafię.złotego środka jeszcze nie mam aby to zmienic,pewnie nawet nie ma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Cień Nicości
Ja sobie nic nie powtarzam po prostu robię wszystko jak automat bez nadziei.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×