Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość GrafomankaJAKdiabli

CO sądzicie o moim stylu?Jestem grafomanką? PrologPowieści

Polecane posty

Gość GrafomankaJAKdiabli

- Nie wiem jak to się stało. Tak, mąż popijał. Ostatnio nawet coraz częściej. Nie wiedziałam, że zabrał butelkę do łazienki... Boże, co ja teraz zrobię? Równo dwanaście miesięcy przedtem, siedziała w szpitalnym bufecie, piła kawę i zagryzała słodką bułką z serem. Gazeta z ogłoszeniami, otwarta była na mieszkaniach do wynajęcia. Za bufetem Julek płukał kubki, przekładał tacki z ciastem i raz po raz wzrokiem omiatał małą salkę, która właściwie była częścią korytarza. Gdziekolwiek na swoim terenie stanął, widział każdego przechodzącego. Zabudowa sięgała mu do pasa, a dalej zaprojektował trzy szklane okna, z których jedno odsuwało się na bok. Nie chciała patrzeć w jego stronę. Tak bardzo kogoś przypominał. Ale to było dawno i coraz bardziej zamieniało się w nieprawdę. Czasem był z żoną, która pomagała mu bez specjalnego zaangażowania. Za każdym razem wydawała się trochę dziwna. Jakby stale czegoś się obawiała. Ale czego można się bać, mając przy sobie takiego faceta, przyjemne zajęcie i jak wszyscy jakiś tam dach nad głową. Jak prawie wszyscy. Z miejsca gdzie siedziała widać było drzwi wejściowe, a gdyby odwróciła głowę, zobaczyłaby przymknięte drzwi kaplicy szpitalnej. Dwa skrzydła z dużymi szybami, które ktoś wykleił od wewnątrz kolorowymi naklejkami udającymi witraże. Nagle podskoczyła na krześle. - Coś ciekawego? Julek zareagował od razu. - Chyba tak. Musze iść. I to była rekordowa ilość słów, jaką udało mu się kiedykolwiek z niej wydobyć. Miasto stało na kilku wzgórzach. Co najmniej jak Rzym. Tyle, że to raczej była jedyna analogia. W tej części starówki było niewiele zieleni, jednak o tej porze roku, te nieliczne drzewa miały w sobie więcej życia niż niektórzy mijający je ludzie. Nie była wyjątkiem. Dom stal przy zbiegu dwóch ulic i podwórze miało dziwny kształt rombu. Trawa była wysoka i niemal dzika. W rogu, pod oknami kwitł wysoki kasztan. - Właściwie, na wstępie, powinienem zaznaczyć, że był błąd w druku. Właściciel posesji o wyglądzie starego pirata z mórz południowych, uśmiechnął się przepraszająco. - Jak to? Czuła że cały jej entuzjazm gdzieś się ulatnia. - No po prostu, zamiast tysiąc dwieście, napisali samo dwieście. To tylko jedna cyferka. Po prostu ją zjadło. Poczuła, że resztki ochoty do życia powoli ją opuszczają. Po co robiła sobie nadzieję? Jaka była głupia. Od samego szpitala do tej kamienicy, było nie więcej niż siedem minut drogi, wliczając oczekiwanie na zielone światło, jednak już zaczęła sobie wyobrażać codzienną drogę do pracy. Za rogiem firmowy sklep największej w mieście piekarni, a w nim gotowe, kanapki zaprojektowane z pełną fantazją a jednocześnie niezbyt drogie. W połowie trasy zabytkowy kościół, który najprawdopodobniej był jednym z pierwszych, znaczących budynków w mieście. Jako, że stał na wzniesieniu, szybkie dojście do niego, prawie zawsze okupione było lekką zadyszką, ale po przejściu przez ogrodzony teren, zaraz za małą metalową furtką, teren znów opadał i nogi same niosły wprost na parking przed szpitalem. Nagle to wszystko stało się nieistotne. - Ja jestem tylko salową w szpitalu, nie stać mnie na mieszkanie za całe moje pobory. Bardzo chciała gdzieś usiąść, siły opuściły ją do reszty a tu trzeba było ładnie podziękować, odwrócić się i wyjść. Tymczasem pirat z mórz południowych przyglądał się z zaciekawieniem. - Może bym i miał coś dla pani. zaczął ostrożnie. - Tak? popatrzyła pytająco. - Planuję w przyszłości wynająć małe pomieszczenie tutaj na parterze. Kiedyś, dawno mieszkał tu dozorca. Tam jest trochę gratów i nie ma wygód - Kiedy? zapytała. - Sam nie wiem, może za tydzień. Przeważnie nie chciało mi się zacząć, ale może to dobra okazja by ruszyć z miejsca uśmiechnął się Żaden problem, wezmę kilku tych czasowych panów z rynku i w mig uporają się z tym całym bałaganem. Mogę pani to pokazać. W małym, ale wysokim pomieszczeniu było jedno okno wychodzące na podwórze. Typowa graciarnia a w niej mnóstwo starych i niepotrzebnych nikomu przedmiotów, przykrytych wiekowym kurzem. Jakieś meble, części od samochodu i nawet przyblakłe lustro w stylowej ramie. W ścianie jeden, zabytkowy kurek od kranu. - Nawet woda tutaj jest, ale tylko zimna. wskazał kran. - Nie szkodzi. odpowiedziała. - A tam jest toaleta. To znaczy była jeszcze czynna dwadzieścia parę lat temu. Dopiero w tej chwili zobaczyła jeszcze jedne drzwi, częściowo zakryte przez oparte o ścianę deski. Wydawało się jej, że gospodarz oczekuje od niej jakiejkolwiek oceny sytuacji. - Tu jest pięknie. zauważyła. - Tu może być pięknie. Poprawiła, bo obawiała się, że źle zrozumie. Kiedy mogę pytać? Kawa tym razem smakowała jakoś inaczej, a bułka tego dnia była tylko drożdżową parką bez dodatków, jeżeli nie liczyć kilku ziarenek maku na zarumienionych wierzchach. Nie patrzyła na Julka, ale dokładnie wiedziała gdzie w danej chwili stoi. Ciekawe czy w jakikolwiek sposób wyczuwał jej nocna obecność na terenie tej małej zagrody? Okazało się, że nie ma lepszego i spokojniejszego miejsca do spania. Składzik z bielizną nie zawsze taki bywał. Niektórzy wiedzieli, że szpital jest nie tylko jej miejscem pracy a jednocześnie starała się, aby tych zorientowanych było jak najmniej. Wózek z pościelą do spania wsunięty w półmrok korytarza zupełnie nie zwracał niczyjej uwagi. Zwłaszcza w porze nocnej, gdzie główne drzwi były zamknięte a karetki i tak zwykle podjeżdżały do tylniego wyjścia, zgodnie zresztą z jego faktycznym przeznaczeniem. Rano można było w ciągu kilku chwil zebrać całe posłanie, załadować na wózek i udawać, że podąża się do magazynu pościeli. Jaki sprytny plan. Jednak nie jej własny, bo klucze do Julkowego królestwa dostała od dozorcy. Niektórzy jednak byli życzliwi. Tym razem nie miała gazety. Cały czas myślała o piracie z mórz południowych. Ciekawe, czy doprowadzi te norę do porządku. Właściwie wystarczyło wynieść te wszystkie graty. Albo zrobić trochę miejsca do spania. Ona już by umyła okno i zwiesiła jakakolwiek firankę z lumpeksu. Nie jest zbytnio wymagająca. Potrzebuje tylko spokoju, przedmiotów postawionych na swoim miejscu i żeby nikt jej nie przeszkadzał. Uwielbiała ciszę. Wtedy układała swoje myśli w równolegle frazy. Jednak najchętniej słuchała jak cichutko trzeszczą tryby wszechświata. Czasem był to niepokojący, szybki stukot a innym razem wydawało się jej że ledwie słyszy muzykę z umierającego instrumentu, którego nikt na świecie jeszcze nie wymyślił. Tutaj, w tym szpitalnym bufecie nie można było się wyciszyć. Chociażby nie wiedzieć jak się starała, do jej zmysłów zawsze dotarło jakieś wrażenie dysonansu. Tak stało się również w tej chwili. Krzesło naprzeciwko nerwowo szurnęło i jej własny mąż klapnął na nie z niebezpiecznym impetem. - Domyślałem się, że cię tutaj zastanę. warknął na powitanie. Co ty do cholery wyprawiasz? - Nic. pisać dalej czy dać sobie spokój...? :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość GrafomankaJAKdiabli
ale raczej chodzi mi o to, czy komuś pokazywać....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Marla Singer
Zbyt dużo opisów, porównań, to pierwsze co razi i co należy zmienić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jedyny sposób, żeby ładnie pisać, to baardzo dużo czytać. :) Inna sprawa: uważam, że przede wszystkim lepiej to robić dla siebie, nie dla innych. Trzeba podchodzić do tego z takim samym zamiłowaniem jak dzieci grające w piłkę. Ci, co grają w piłkę dla przyjemności, widza, ze nigdy nie dorównają najlepszym, a mimo to potrafią czerpać z tego dużą radość i zadowolenie. Z pisaniem powinno być podobnie. Nie powinniśmy nastawiać się na sukcesy i oklaski.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×