Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość jz

historia mojej destrukcji

Polecane posty

Gość jz

2 listopada 2012 rok. Ciepły jesienny wieczór. Niczym nie różni się od innych, tak samo cichy i spokojny. Cichy i spokojnykiedyś to byłoby nie do pomyślenia. Cisza jest teraz najpiękniejszą muzyką na moją skołataną duszę. W takie wieczory kiedy słyszę za oknem krople deszczu bębniące o parapet a z głośników laptopa sączy się Myslovitz wracam wspomnieniami do chwil kiedy byłam żywym trupem. Emocjonalnym wrakiem, który by dostać choć odrobiny wytchnienia pozwalał podrzucać się na lewo i prawo jak marionetka. Byłam tą kukłą w rękach człowieka, który twierdził ,że mnie kocha. Na swój psychiczny, chory sposób ale mnie kocha. Toksyczną, destrukcyjną miłością. Ale czy to była miłość? Czy może zaborcze pragnienie udowodnienia sobie i ( a może przede wszystkim] całemu światu, że choćby wbrew sobie, wbrew wszystkim zasadom i wartościom jakimi powinien kierować się dorosły człowiek- zdobędzie mnie. Jak trofeum, które później postawi na półce obok zakurzonych bibelotów albo kopnie nogą w kąt kiedy przestanę być atrakcyjna. A przestałam być atrakcyjna jako kobieta zanim przez moje usta przeszło pierwsze szczere kocham cię. Tak, z małej litery. Bo na dużą nie zasłużył. Mowa o człowieku, który zatrząsnął moim nudnym i spokojnym życiem i zostawił w nim spustoszenie na skalę tsunami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hluuup
Nie jesteście już razem? Odeszłaś w końcu z emocjonalnego piekła?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jz
nie jestesmy- odeszlam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×