Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Hanka_prosi o porade

Niezaradny Mąż! Jak dalej zyc?

Polecane posty

Gość gość
Rady Tomasza - bezcenne!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość koliberka29
to zmora naszych czasów,mamusie stawiają na pierwszym miejscu dziecko nie męża ,dziecko przesłania wszystko,mąż jest złem koniecznym w uproszczeniu,nie staje się głową rodziny przywódcą opiekunem,głównym głosem w domu,a pantoflarzem który ma obok zarządcę babe,a synuś otoczony nadopiekuńczością i kontrolą wyrasta na kolejną ofiarę,i tak się to kręci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja jestem trovhe jak twoj facet ale jestem kobieta wiem mnie wolno :P Pisze troche bo sprawy urzedowe itp. zalatwiam bez problemu ale mam faceta, ktory lubi sie mna opiekowac wiec wiele rzeczy robi za mnie. Jego to nie wkurz bo uwaza, ze to urcze, faktycznie urocze to to moze byc ale tylko w przypadku kobiety :D Twoj facet to typ mojego ojca, mama wszystko za niego do dzis zalatwia, ja sie ciesze, ze w moim przypadku ie sprawdzila sie regula, ze kobiety biora sobe facetow podobych do ich ojcow :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to zmora naszych czasów,mamusie stawiają na pierwszym miejscu dziecko nie męża ............. Pisałam na poprzedniej stronie na dole jako gość. Mój mąż ma 36 lat, więc to nie zaczęło się tak niedawno... Akurat w przypadku teściowej jest inna historia - ona podkłada się każdemu jak dywanik, stawiając siebie na ostatnim miejscu. Na pierwszy zawsze mąż i synuś-jedynak, chociaż może faktycznie jak był mały to był na pierwszym miejscu, bo przez wiele lat był jedynym dzieckiem w najbliższej rodzinie. Teraz jego najbliższa rodzina skurczyła się już tylko do mamusi i tatusia. I tak go hołubią do tej pory...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hanka_prosi o porade
Witam. Tak dawno już tu nie zaglądałam. Padło pytanie co się dzieje ze mną. Tak więc związek nie przetrwał. Rozwodu jeszcze nie było, ale już razem nie mieszkamy. Spakowałam Męża i zawiozłam Go do matki. Nie dałam rady tak dłużej żyć. Miał tyle szans. Za nami miliom rozmów, jego obietnice i moja wiara w nie. Niestety - jak był niezaradny tak jest. Zakupy zrobi, rachunek zapłaci (po moim dziesiątym przypomnieniu), ale na tym koniec. W domu nie potrafi nawet naprawić odkurzacza, jest chaotyczny - ja za nim sprzątam, on bałagani. To już nie chodzi o to, bo wiadomo, że jak jest miłość to się wiele znosi, ale u nas już tej miłości nie ma (przynajmniej z mojej strony, bo on deklaruje uczucie). Tylko co jest warte to uczucie, skoro on nie wyjedzie ze mną (doszło do tego, że ja sama szukam możliwości wyjazdu i lepszej pracy, a on nie zamierza się stąd ruszyć - pomimo, że pracę ma na kilka m-cy jeszcze i to za naprawdę śmieszne pieniądze). Ja czuję się jak z dzieckiem. Nie było wakacji, bo ja nie miałam czasu ich załatwić. On ciągle jęczy, że nie ma butów, spodni, koszuli - tak jakbym ja miała myśleć ciągle za niego, że trzeba mu kupić to czy tamto (kiedyś tak było, teraz już nie). Odpowiadam, że to jego sprawa. To życie jak z dzieckiem, dalej wszystko muszę załatwiać ja. On zachowuje się jak dziecko we mgle, które nic nie potrafi. Ja myślę o opale na zimę, o remoncie domu (który już był, wszystko załatwiałam ja), o tym, że mamy wizyty u lekarza. Naprawdę chciałam żeby nam wyszło, dawałam mu szansę na wykazanie się. Rzucałam go na głęboka wodę, żeby sam zaczął "myśleć". Rozwód zapewne też załatwię ja. Jestem bardzo obciążona tym wszystkim. Po spakowaniu Go i odstawieniu do Jego matki poczułam ulgę, pomimo, że dla moich rodziców jestem najgorszym ścierwem, bo "zostawiłam Męża". To ja się z nim męczyłam, ale wg nich mąż to mąż, bez względu na to jaki by był. Gdybyśmy mieli ślub Kościelny to zapewne bym nie odeszła, ale cywilny mnie przy nim nie trzyma. Były takie plany - ślub cywilny, potem zbieranie i odkładanie pieniążków na Kościelny (ja odłożyłam na niewielkie wesele, on nie dał rady - jak zawsze zresztą, gdy pieniądze przechodziły mu przez ręce, pomimo, że ja też zarabiałam niewiele). Jego mamusia (który nigdy mnie nie znosiła) była bardzo zła na mnie, bo nie na rękę jej mieć w domu niezaradnego syna. Przykro mi, ale nie będę płacić za jej błędy wychowawcze, bo on jest taki przez nią. Muszę się rozwieść, wyjechać, po prostu zacząć żyć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hanka_prosi o porade
Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że ja mam czas dla siebie, czas na swoje pasje. Wydawało mi się, że robię to co i wcześniej. Praca, obowiązki w domu. Wcześniej nie miałam czasu na nic, teraz mam go na swoje pasje. Czytam książki, zapisałam się na siłownię, poszłam do fryzjera. Czuję się taka odciążona od jego spraw. Odpowiadam już sama za siebie, nie za nas. Nie muszę myśleć o jego sprawach, załatwiać coś za niego, tylko jestem odpowiedzialna sama za siebie. Widzę zainteresowanie mężczyzn mną, wcześniej tego nie dostrzegałam, pomimo komplementów czy uśmiechów w moją stronę, wtedy nie dostrzegałam tego co się dzieje wokół, byłam po prostu zbyt zajęta. Nie myślę o nowym związku, dlatego nie odwzajemniam zainteresowania - przecież mam męża, chociaż razem nie mieszkamy. Nie chcę na razie nikogo. Chcę nacieszyć się sobą - to brzmi egoistycznie, ale tak jest. Czuję się taka lekka w tym nieszczęściu (bo jednak nieudane małżeństwo nie jest powodem do dumy). Zaprzyjaźniłam się z koleżankami z pracy. Mam czas i pieniądze na wyjście z nimi na lampkę wina, czy ciastko. Wcześniej nie mogłam sobie na to pozwolić, bo ciągle czasu brakowało, a wszystkie pieniądze szły na dom, na jedzenie. Teraz jestem sama dla siebie. Szukam lepszej pracy i odkładam na wyjazd, pragnę wręcz wyjazdu w ustronne miejsce, chociaż na kilka dni. To zabrzmi banalnie, ale zobaczyłam jak fajnie jest być samą... Chociaż z czasem nie będzie to już takie miłe, ale w danej chwili cudowne uczucie. Jak ptak lecący na niebie, tak się czuję :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zenek 80
chcialbym miec taka zone jak wy ktore narzekacie na niezaradnego meza ze same przeglady robicie i na myjnie jezdzicie :) u nas jest odwrotnie, ja wszystkim sie musze zajmowac nawet rachunkow pilnowac (ze placic to oczywiste) zona na nic sama nie wpadnie, wszystkiego sie boi korzysta tylko z tego co ja jej zapewnie nie przeszkadza jej ze sciany trzeba pomalowac, meble zmienic nic kompletnie o auta ja dbam, naprawiam, kupuje, o dom tak samo sie martwie tez takie cieple kluchy chociaz ladnie sie ubiera, dziecko ubierze nakarmi, ugotuje i co jaks czas posprzata ale niestety nie moze byc dla mnie zadna inspiracja, zadnych pomyslow mi nie podsunie, w niczym nie doradzi zadnego wspolnego spedzenia czasu tez nie, ja wszystko organizuje mieszkanie, auta, wszystko ja sfinansowalem jesli ona za cos zaplacila to tylko po moich naleganiach oczywiscie zadnej krytki nie przyjmuje, od razu sie obraza na wszystko, bardzo latwo ja urazic nawet jakbysmy sie mieli rozstac, to co ja mam zrobic, jak ona nic nie ma? nie jestem bezduszym facetem wiec ciagne to a ona to wykorzystuje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hanka_prosi o porade
Zenku przykro mi, że także musisz się męczyć, bo bez watpienia życie w związku gdzie wszystko jest na Twojej głowie jest męczarnią. A długo jesteście małżeństwem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witam rozumiem cie w pełni u mnie sytuacja wygladała podobnie tylko tyle sie rózni ze ja mam z mężm dwójke dzieci i tu jest problem .Mój mąż oprócz pracy nic więcej nie robił rano wstawał wychodził i wracał póznym popołudniem .Ja zjamowałam się domem, dziecmi rachunkami i wszystkimi sprawami męczy mnie to do dziś.Wszystkich metod próbowałam i bez skutecznie jak problem to do mamy albo słowa ty lepiej to zrobisz , ja nie potrafie nie umiem załatwic niewiem co mam robic i tak słyszałam przez 13 lat .Dziś jestem na skraju wyczerpania psychicznego dodam jeszcze brak akceptacji tesciowej i ciągłe mówienie nam co mam robic.To wszystko jest ponad moje siły jezli masz taką możliwosc i wiesz że juz nie ma szans na naprawe tego zwwiązku to uciekaj i nie oglądaj się za siebie bo zniszczysz tylko iwyłącznie siebie a twój mąż i tak się nie zmieni, ratuj siebie zacznij oddychac zacznij zyc pełnią zycia .J jestem juz za słaba żeby uciec ale ty widze ze masz tą siłe .Z całego serca zycze c***owodzenia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
uciekaj, on się nie zmieni

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Mam identyczna sytuację tkwie w tym małżenstwie ponad 25 i dopóki dzieci były w domu żyłam i robiłam dla nich od kilku lat zostalismy sami łapie sie na tym że zaczynam go nienawidziec za to jaki jest....ciężko życ z takim człowiekiem i tylko ja to wiem bo dla reszty nie jest taki zły

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

Często tak bywa ze jeśli facet jest dobry, opiekuńczy, wierny to są to cieple kluchy bez własnego zdania, niezaradny, niemeski, bez poczucia humoru i spontaniczności, mamisynek, ogólnie dzieciak a nie mężczyzna który nie da kobiecie poczucia bezpieczeństwa. Takie mamy skrajności w tym kraju. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×