Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Dany 28

Czy zdrada może być wyjściem?

Polecane posty

Gość Dany 28

Witam! Na wstępie chciałem Was prosić drogie Panie o nie ocenianie mnie z góry jako męskiej świni. Zamieszczam ten post bo chcę poznać kobiecy punkt widzenia na mój problem, więc bardzo proszę tylko o przemyślane i poważne odpowiedzi. Właściwie nie wiem od czego zacząć więc najlepiej opisze wszystko od samego początku. Z Zosią jesteśmy razem od czterech lat. Przez pewien czas była dla mnie ucieleśnieniem moich marzeń o kobiecie idealnej- czuła, kochająca... jednym słowem cudo! Ale mniej więcej od dwóch lat wszystko zaczęło się zmieniać, nasze relacje odwróciły się o 180 stopni. Gdzieś zniknęła namiętność, przestaliśmy się rozumieć, seks (jeżeli już do niego dochodzi, nie częściej niż 3 razy w miesiącu) przypomina odrabianie pańszczyzny. Apogeum zmian nastąpiło kiedy sytuacja zmusiła nas do przeprowadzki do jej rodziny. Matka Zosi nigdy mnie nie akceptowała, w jej opini nigdy nie byłem odpowiednim partnerem dla jej córki- bez majątku, z patologicznej rodziny itd. Stąd właśnie wzięła się nasza wzajemna niechęć, staram się aby nie dochodziło między nami do sprzeczek, ale nasze relacje ograniczone są do niezbędnego minimum. No ale przechodząc do sedna sprawy- obecnie życie moje i Zosi wygląda mniej więcej tak, że ona cały wolny czas spędza ze swoją rodziną. Praktycznie już ze sobą nie rozmawiamy, w naszym pokoju tylko śpi, nie dba o to żebyśmy mieli trochę czasu dla siebie a sex.... to już w zasadzie tylko miłe wspomnienie. Samotność w związku- czy coś trudniejszego może się przytrafić osobie która kocha? Ja dla niej zostawiłem wszystko- przyjaciół, swoje rodzinne miasto... Od bardzo dawna staram się z nią o tym rozmawiać, ustalić gdzie popełniliśmy błąd, co sprawiło że jest jak jest. Niestety każda rozmowa kończy się kłótnią a na moją propozycję pójścia na terapie dla par zareagowała złością. Ja wiem, że wina zawsze leży gdzieś po środku i w jej mniemaniu swoje za uszami mam. Ale ja robię wszystko żeby było jak dawniej, z tym że do tanga trzeba dwojga. Odnośnie tematu tego wpisu- cała ta sytuacja sprawiła, że zacząłem się zastanawiać nad swoimi uczuciami, nad tym czy ja nadal ją kocham? Mogę odpowiedzieć, że tak ale kiedy sam siebie zapytam za co, to odpowiedź nie jest już taka oczywista. Nie wiem czy to miłość czy przyzwyczajenie, ale nie potrafie odejść. Ktoś kiedyś mi powiedzał "skocz w bok, wtedy wszystko stanie się dla Ciebie jasne. Albo sumienie nie da Ci żyć a to będzie oznaczało, że wciąż kochasz i warto nadal walczyć, albo pozostaniesz obojętny a wtedy po prostu odejdź". Mam w głowie taki kołowrotek, że z poczucia totalnej bezsilności jestem skłonny skożystać z tej rady. Proszę napiszcie czy to w Waszej opinii ma sens? Z góry przepraszam jeżeli piszę bez ładu i składu, ale przez ten cały uczuciowy młyn nie jestem w stanie zebrać myśli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość .wredna jędza
Nie, to nie jest wyjście. Jeśli jest Ci z nią źle, a ona ma to w dupie - odejdź. Jeśli chcesz sprawdzić, czy w ogóle przestraszy się - wyprowadź się. Jeśli chcesz dalej tak być traktowany - zostać. Zdrada to nie rozwiązanie, to po prostu seks z inną osobą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×