Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gjknmchdbvhgf

szczere rozmowy nic nie wnoszą

Polecane posty

Gość gjknmchdbvhgf

czy tez tak macie, ze szczere, powazne proby rozwiazania konfliktow powoduja nawarstwianie kwasu? jakiekolwiek proby rozmowy z moim facetem o jego zalach, o tym, czego potrzebuje itd doprowadzaja do tego, ze zaczyna mi wypominac jakies nasze konflikty ktore byly pare miesiecy temu, robi sie nieprzyjemny, w ogole nie przyjmuje, co ja do niego mowie i ogolnie robi sie nieciekawie. zastanawiam sie, czy zwiazek, w ktorym nie mozna szczerze i spokojnie pogadac o tym, co nas boli, czego chcemy itd ma jakis sens.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gjknmchdbvhgf
skad taki wniosek?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dabtta
Facet ucieka przed szczerą rozmową wywlekając sprawy z przeszłości. Być może jest to jego obrona przed wysłuchiwaniem żalów pod własnym adresem. A może chce mieć święty spokój - jest mu dobrze i uważa, ze rozmowy nie sa potrzebne?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Żeby rozmowy coś wnosiły obie strony muszą z czegoś rezygnować. Tym właśnie jest kompromis rezygnacją z części swoich roszczeń, bądź wzięcia na siebie dodatkowych zobowiązań celem zachowania relacji. Przy czym druga strona powinna uczynić tak samo. ­ Z czego Ty jesteś gotowa zrezygnować, lub co zobowiązałaś się robić. ­ Jeśli tylko mówisz, że czegoś chcesz to taką rozmowa możesz się podetrzeć... ­

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
moze odbiera taka rozmowe nie jako szczera i oczyszczajaca- a czepialska ? Rozmawiac trzeba umiec , trzeba prowadzic odpowiednim tonem i argumenty wytaczane musza byc logicznie przemyslane .Trzeba miec w zanadrzu kontrargumenty, bo moze wlasnie przeksztalcic sie taka rozmowa w odbijanie pileczki i czepialstwo. Tylko osoba mogaca przyjac krytyke , znajaca swoja wartosc , pewna siebie jest w stanie wziac udzial w takiej rozmowie .Wedlug mnie to mistrzostwo takie rozmowy , by nie urazic drugiej strony a uzyskac swoj cel w kulturalnym , satysfakcjonujacym nas dialogu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gjknmchdbvhgf
ja zaczynam te rozmowy pytajac sie, czego on potrzebuje, dopytujac, czego mu brakuje, co go boli itd. na co dzien barzo wyraznie manifestuje swoje niezadowolenie z naszego zwiazku, wiec chce ZROZUMIEC. on nie widzi jednak tych pozytywnych intencji i reaguje po prostu fochem. wczoraj np przez dobra godzine ja bylam spokojna, nie reagowalam na prowokacje itd, a on zaczal unosic glos itd i wywlekac jakies malo istotne klotnie sprzed prawie roku. tak to wyglada prawie zawsze. nie wiem, co zrobic, jak sie zachowac. proby wyjasnienia mu, ze nie zaczynam rozowy, by sie klocic, ze chce go po prostu zrozumiec itd zupelnie nie dzialaja. jestem zalamana. jakies rady???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
co tu radzic wiecej.On nie chce rozmawiac, a do dialogu potrzebne sa 2 osoby. Moze ma dosc i chce zakonczyc ten zwiazek , a nie stac go na taka informacje.Probuje byc moze w atmosferze zrzucenia na Ciebie winy odejsc. Albo jest psychopata , co wszystko musi byc tak jak on sobie wyobraza i racja zawsze po jego stronie.Skoro nie umiesz wejsc we wlasciwe relacje z nim -moze jestes nie ta dla niego. Sama najlepiej umiesz wydedukowac a prznajmniej powinnas.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gjknmchdbvhgf
bardzo mnie to boli. jesli bron boze nie rozmawiamy "powaznie" raczej sie rozumiemy - mamy podobne wartosci, zapatrywanie na zycie itd. jednak nie wiem dlaczego wszystkie brudy musza zostac zamiecione pod dywan... pogadanie o problemie nie wchodzi najwyrazniej w gre. nie wyobrazam sobie zycia z kims, z kim nie moza w pewnym momencie sobie nawzajem odpuscic, wyjasnic i isc dalej z czystym kontem. a moze przesadzam?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja Cię rozumiem...
bo sama byłam w takim związku. Nie raz było tak, że próbowałam z nim o czymś porozmawiać, wyjaśnić, zrozumieć, a on traktował to jak atak na siebie i oczywiście sam atakował. Po prostu nie dało się rozmawiać. Niestety, nie chcę Cię martwić, ale to nie wróży nic dobrego. Szczególnie, jeżeli on z góry zakłada, że masz złe intencje. Ja chyba właśnie przez to zakończyłam mój związek, chociaż długo chciałam się łudzić, że będzie dobrze, że się dogadamy. Oczywiście były też dobre momenty, był czas, kiedy świetnie się dogadywaliśmy, był świetny seks.. ale takie kłótnie wszystko niszczą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gjknmchdbvhgf
eh... ja juz po prostu unikam tych rozmow. z drugiej strony zawsze moim atutem bylo to, ze ze mna dobrze sie gada. moi przyjaciele namietnie mi sie zwierzaja, czesto nawet obcy ludzie. potrafie wejsc w skore drugiego czlowieka. tak troche patrze na swiat... nie staram sie go mierzyc swoja miara, a zrozumiec, ze kazdy postrzega rzeczywistosc inaczej. z nim jednak nie potrafie tego zrobic. staram sie w ten sposob, w tamten, naprawde sie kurde wysilam i efekt zawsze jest taki sam - wypominanie rzeczy z przeszlosci w atmosferze pretensji i zalu do mnie. a niby chce ze mna byc, niby chce pracowac... ja sie pytam jednak jak, bez zadnej rozmowy, bez "odpuszczenia win"? nie mam juz pomyslu... czy to sytuacja patowa?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
@ gjknmchdbvhgf ­ Cóz, czasami facet uważa, że nie ma o czym rozmawiać. Może ci coś kiedyś Ci zaproponował, co gwałtownie odrzuciłaś i teraz nie widzi sensu w negocjacjach. ­ Przykład: jeśli kobieta nie zgadza się na jakiś rodzaj seksu z facetem, czy truje mu dupę o jego hobby to on raczej chęci na dyskusje czy co tam mieć nie będzie. ­ Nie twierdzę, że nie ma niedojrzałych facetów. Za to twierdzę, że jeśli kobieta na siłę się takiego trzyma to sama ma coś z deklem. ­

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a warto az tak sie poswiecac dla tego Pana? Co takiego on ma , ze meczysz tak ten zwiazek, jak zucie starej zelowki?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
z moim byłym też było nieźle - rozmawialiśmy, miałam wrażenie, że doszliśmy do konsensusu, a przy następnej akcji znowu wypominał mi to samo. i tak w kółko. ja myślałam, że to już dawno przegadane i nie ma co do tego wracać, a ten dalej to samo. miałam wrażenie, że rozmawiałam ze ścianą, która mi przytakiwała, ale w ogóle do niej nie docierało. już po rozstaniu też z nim rozmawiałam i wyszło na to, że w zasadzie te rozmowy można było sobie potłuc o kant, bo poruszył wszystkie sprawy, które sobie wcześniej wyjaśniliśmy - przynajmniej ja tak uważałam. makabra.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
gjknmchdbvhgf uważam że na siłę chcesz go zmienić chcesz na siłę by zachowywał sie i działał tak jak ty to widzisz... My faceci nie jesteśmy skorzy to gadania z taką dużą częstotliwością jak wy kobiety

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gjknmchdbvhgf
ten pan na co dzien jest naprawde inteligentnym, blyskotliwym czlowiekiem. jest tez bardzo zabawny, bardzo czuly i cieply. jeszcze z 2 miesiace temu myslalam, ze spedze z nim zycie, ale teraz zastanawiam sie, czy przetrwam nastepny dzien. wczoraj mielismy naprawde okropna rozmowe i udaje, ze wszystko jest ok. skonczyla sie oczywiscie jak zawsze - nie mialam juz sily i przestalam sie pytac, przestalam sie zastanawiac, jednym slowem sie poddalam. ta rozmowa byla zupelnie niepotrzebna - ja nie zrozumialam nic wiecej oprocz tego, ze on wciaz ma do mnie zal o sytuacje ktore pojawialy sie prawie rok temu, on w ogole nic a nic nie zrozumial (z reszta jak mozna cos zrozumiec, jak sie drugiej strony zupelnie nie slucha?) teraz udaje, ze wszystko ok, planujemy co zrobimy w weekend itd. w glebi serca chce mi sie wyc, jestem sfrustrowana, jestem zla i mam ochote rzucic to wszystko w cholere. oczywiscie tych emocji tez pokazac nie moge, bo skonczy sie nastepnym fochem. czuje sie nieszczesliwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
@ gjknmchdbvhgf ­ o jednak wiesz o co chodzi. ­ Jeśli z jakichs powodów uważa, że to co zrobiłaś rok temu wskazuje na to, że nie może na ciebie liczyć to może mieć żal. Może ciągnie ten związek na zasadzie "może coś wyjdzie". ­

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gjknmchdbvhgf
ale jesli on ma do mnie pretensje, ma do mnie zal, ktory wrecz holubi, to jak mam z nim nie rozmawiac? co mam z tym zalem, z tymi negatywnymi emocjami, ktore sie w nim ciagle tla zrobic? nie wazne, jak sie zachowam on reaguje irytacja, jest na mnie non stop podkurwiony i tlumaczy to wlasnie przeszloscia. ale kurde nie chce o tym gadac, nie chce nad tym pracowac, mamy sobie tak po prostu zyc bez zadnych powaznych rozmow... tylko w atmosferze delikatnej pretensji do mojej osoby. kurde, nie wyobrazam sobie tego, to nie moj swiat. nie potrafie tak budowac zwiazku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gjknmchdbvhgf
tak, uwaza, ze nie mozna na mnie liczyc, bo rok temu pare razy w klotni podobno wykazalam brak szacunku i akceptacji do tego, co czuje. ja tego w ogole nie pamietam, wiec nie wiem, do czego on sie odwoluje. pamietam tylko ze rok temu byl wiecznie zdolowany, non stop plakal itd. jako ze byl to sam poczatek naszej znajomosci rzeczywiscie moglam kilka razy wykazac zniecierpliwienie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
gjknmchdbvhgf za dużo myslisz i za dużo sie zastanawiasz (coś jak w stopce Kalibana) a za mało działasz :) i za mało żyjesz chwilą

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cóż, pewnie tak się zachowują osoby zdradzone, ktore próbują jeszcze wszystko "skleić do kupy". ­ Twój błąd to to, że o tym gadasz. Jak każda baba. Pla pla pla pla pla pla. Jak się kiedyś okazało, że na babę nie mogę liczyć bo słowa sobie a czyny sobie, ale dla innych jej zalet związek był kontynuowanym to gotowało się we mnie za każdym razem, jak zaczynała gadać o tym jak to mogę jej zaufać czy liczyć na nią jak np. stracę pracę. Gadania mi nie było trzeba tylko dowodu. Una-kurwa-ocznionego, że faktycznie może mnie odciążyć, gdy tego potrzebuję. ­ Może to jest rada. Przestań "rozmawiać". Zacznij działać. ­

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gjknmchdbvhgf
jak mam o tym nie gadac jesli on nawet jak rozmawiamy na zupelnie obojetny temat potrafi sie na mnie irytowac i wina za to obarcza przeszlosc? mam udawac, ze tego nie widze?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość obóć siem polsko
Można by długo gadać o facecie, który nie może odpierać zarzutów. Pogadajmy więc o tobie, autorko. "zawsze moim atutem bylo to, ze ze mna dobrze sie gada. moi przyjaciele namietnie mi sie zwierzaja, czesto nawet obcy ludzie. potrafie wejsc w skore drugiego czlowieka" - wydaje mi się, że potrafisz wejść z boku, ale będąc częścią tzw drugiego człowieka już niekoniecznie. Z nim nie potrafisz, chociaż ceni ci się, że się starasz. A może do "siebie" trzeba jednak podchodzić niestandardowo? Tak bardziej realistycznie, a mniej poradnikowo. "wypominanie rzeczy z przeszlosci w atmosferze pretensji i zalu do mnie" - nie wiem czemu ale mam takie wrażenie, graniczące z pewnością, że w tych sprawach nie ma między wami dialogu. Ty chcesz załatwić te sprawy chrześcijańskim odpuszczeniem win. I tu tkwi twój PODSTAWOWY BŁĄD. Ty nie podejmujesz DIALOGU. Domyślam się, że unikasz wymiany ciosów, ale unikasz (nawet przyjmując na siebie winę) POWAŻNEJ ROZMOWY. Jak ona powinna wyglądać? Zaczynać się powinna powiedzmy np tak: - OK, masz rację; przyznaję, że..........(tu krótka i treściwa "spowiedź"......), ale ty mi powiedz jak to KONKRETNIE przekłada się na to co jest dzisiaj i jak będzie jutro? Pytasz czy sytuacja jest patowa? Moim zdaniem TAK; odniosłem wrażenie, że on nie jest w stanie się z tego wyplątać. Czy to oznacza beznadzieję? Moim zdaniem NIE; odniosłem wrażenie, że ty możesz wyplątać was. Musisz jednak wobec niego przyjąć postawę tak empatyczną jaką bez trudu przyjmujesz wobec "obcych".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
- Rebe, rebe. A moja Salcie, to ona do mnie cały dzień rozmawia. - A oczy ona do ciebie rozmawia Mosze? - A tego to już ona mnie nie powie. ­ Kurna, jak się zacznie wkurzać to powiedz prosto: Sluchaj, w tę albo nazad (bo gaz ucieka). Albo przestaniesz pierdoloć farmazony i wspominać minione dajac mi tym samym szansę na udowodnienie, że się poprawiłam, albo się rozstajemy, bo już mam dość twoich melodramatycznych rejtanowskich zagrań. ­ Jak się ktoś kręci dookoła i jego intencje są nie jasne najlepiej od raz sprzedać mu strzała między oczy. Proste działania bez ogródek zadziwiająco często klaryfikują sytuację i oszczędzają czasu a nerwów. ­

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja Cię rozumiem...
Kaliban, to po co nadal byłeś z kobietą, do której na samym początku straciłeś zaufanie? To nie było fair. Ja też na początku relacji nie daję z siebie absolutnie wszystkiego, bo muszę najpierw lepiej poznać drugą osobę, nabrać zaufania, przekonać się, że warto. Niestety, ale po moich doświadczeniach mogę powiedzieć jedno: nie z każdym da się wyjaśnić i zakończyć konflikty. Też próbowałam na różne sposoby. Nawet raz pamiętam taką sytuację, że próbowałam zacząć z nim rozmowę o czymś, co mnie boli, najdelikatniej, jak się da. Chciałam, żeby mnie zrozumiał, a on.. zaczął mnie atakować. Zreflektował się, kiedy mu o tym powiedziałam i niby potem przez jakiś czas było między nami dobrze... do następnego razu. Nie szukaj winy w sobie. Możesz próbować z nim rozmawiać, ale jak nie dociera, to pokaż mu, że nie może tak Cię traktować. Może powinnaś zadziałać odwrotnie? Może jak znów będzie miał do Ciebie o coś pretensje (np. o przeszłość), to po prostu mu powiedz, że to jest przeszłość i albo przestanie o tym mówić, albo Ty wracasz do domu (bez niego - o ile nie mieszkacie razem).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja Cię rozumiem...
Może powiem Ci coś jeszcze. Od tamtego związku, o którym piszę, minął ponad rok. Teraz jestem z kimś, z kim w ogóle tego typu problemy nie istnieją. Możemy rozmawiać o wszystkim, wszystko wyjaśnić, oboje najpierw zakładamy, że druga strona miała dobre intencje, tylko może popełniła błąd. Wtedy jest o wiele łatwiej. My się po prostu nie kłócimy, co nie znaczy, że we wszystkim mamy identyczne zdanie. Po prostu umiemy sobie wszystko wyjaśnić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
@ a ja Cię rozumiem... ­ Po pewnym czasie człowiek rozumie, że zaufanie jako takie to głupota. Nie ma ludzi idealnych, nie ma partnerów idealnych. Można zmienić kobietę, czy mężczyznę ale to nic nie zmienia. Serio. ­ Teraz mi wystarcza, że wiem jak się człowiek w danej sytuacji zachowa. Wiedza kiedy ktoś nawali również jest cenna. Wystarczy to by układać plany, które da się realizować stosunkowo gładko. ­ Na starość staję się pragmatykiem do szpiku kości. ­

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja Cię rozumiem...
a ja się przekonałam, że jednak to coś zmienia, jak się wybierze "właściwą" osobę. Tzn. z każdym mogą być jakieś problemy, ale jednak z niektórymi ma się po prostu więcej wspólnego, a przez to mniej konfliktów... tylko żeby było jasne, też już jestem za stara, żeby wierzyć w połówki pomarańczy i inne bajki. Po prostu widzę, że z pewnymi osobami ma się podobne wartości i cele w życiu, a z innymi nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×