Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość żona w rozterce

poradźcie zgodzic sie czy nie?

Polecane posty

Gość żona w rozterce

Ja i moj maz pracujemy i mamy mieszkanie ( juz bez kredytu) w jednym miescie. Mąż zarabia obecnie 3500 zł netto .Ja nie moglam znalesc pracy zgodnie z moim wykształceniem i pracuje na produkcji w tym samym zakładzie.Mąż ma wysokie stanowisko, ale zarobki kiepskie. Tu mamy znajomych, przyjaciół i mieszkanie. Mąż dostał prace w miescie, w ktorym studiowałam. Nie lubie go. Nie mamy tam znajomych oprócz 2 moich koleżanek ze studiów. |Propozycja jest do przemyślenia bo oferowane zarobki to 7000 netto. Boję sie, że w tym miescie ja nie znajde pracy. Nie chce też opuszczać moich przyjaciół :-( tu mamy juz ustabilizowane życie. Ale mąż chce " się rozwijać" jest optymistą, mówi że w końcu coś znajdę itp. Na moim miejscu zgodziłybyscie sie przenieść?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mammamaaamamma
a daleko stad?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wazne pytanie - ile bedziecie na plusie po przeprowadzce. bo to ze zarobi 2 razy wiecej nic nie znaczy. doliczcie wynajem mieszkania, mozliwe roznice w kosztach zywnosci, starte Twojej pracy i wtedy zobaczcie czy jest o co sie bic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
koszt żywnosci jest tańszy , bo to mniejsze miasto tak samo mieszkanie można by było sprzedać i kupic o podobnym metrażu. Przez to jednak, że jest mniejsze i tam studiowałam to wiem jak jest z pracą.Boję sie ze nie dotane pracy, juz nie mówiąć o moim doświadczeniu ....Ale tu mam pracę 1700 netto plus nadgodziny jesli są , plus 13 plus opieka medytczna itp. Tam nie ma takich dużych zakładów. Mogłabym pracy poszukać w sklepie. A zarobki będą niższe.... Mimo, że ja nie będę pracować to i tak wyjdziemy na plus. To główny agrument mojego męża. Ja boję się, że będziemy tam samotni. Nie chce zostawiać przyjaciół :-( i teraz niczego nam nie brakuje, możemy zawsze coś odłożyc...Boję się trochę...tak zmienić wszystko... zaczerniłam nik.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mammamaaamamma
ciezko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość vin80
daj się mężowi rozwijać samolubna babo!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie jestem samolubna, ale decyzje o przeprowadzce podejmujemy razem to też moje życie.Ja nie miałam tyle szczescia co mąż. Ale juz raz po studiach przeprowadziłam sie dla niego właśnie żeby mógł się rozwijać .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jako osoba, ktora juz 2 razy rzucala wszystko i wyjezdzala powiem tak. Latwo na pewno nie bedzie. Ciezko jest tak zostawic wszystko i wyjechac. Tesknota za poprzednim zyciem jest na prawde duza, czasem przygnebiajaca i przytlaczajaca.....u Was o tyle dobrze ze odleglosc 200 km to nie jakos skrajnie duzo. Spokojnie pozwala ona na przejazdzke np w jakas sobote do znajomych. Nie jest to jakas przeszkoda nie do pokonania. Ale po moim zyciu widze jedno. Jesli mialabym mozliwosc, perspektywy pozostania tam gdzie mieszkalam. Jesli starczaloby spokojnie na zycie i mozna by cos odlozyc to nie wyjezdzalabym. Jeszczce kilka lat temu mowilabym zupelnie inaczej. Ale teraz? Nie. A co do rozwoju meza. No coz, a jaki Ciebie czeka tam rozwoj? Co ta przeprowadzka przyniesie dla Ciebie? Dlaczego tylko jedna strona ma sie rozwijac a druga wrecz przeciwnie? Jesli jestes pewna ze nie znajdziesz tam pracy, to nie zgadzaj sie tak latwo. Ja wyjechalam, dla meza, dla jego rozwoju, ale...tu jest podstawowa roznica ten wyjazd byl szansa tez dla mnie! Daje mi bardzo wiele jesli chodzi o moj wlasny rozwoj. Jest ciezko, ale wlasnie ta swiadomsc ze cos zmieniam dodaje energii i skrzydel do dzialania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
O sobie niestety nic Ci nie powiem w tej sprawie ale moja bratowa dla męża przeniosła się prawie 800 km:)Zostawiła całą swoją rodzinę, przyjaciół i rozkręcony biznes...tutaj wylądowała w domku na wsi....z dwójką dzieci....ale pracę w końcu znalazła i nie żałuje takiej zmiany....a tyle km to dopiero jazda....w obcy teren...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no tak kasa większa, ale precież w życiu nie liczą się tylko pieniądze.Tu czuję sie ustatkowana.Mamy wszystko czego mi potrzeba.Żyjemy skromnie fakt, ale zanim znalazłam pracę żyliśmy z pensji męża .Wychowywałam naszego synka i tez starczało. Mój mąż ma jedno marzenie : dom. Myśli, że tyle zarabiając i sprzedając mieszkanie będzie nas na to stać. Nie chce mu odbierać marzeń. Ale ja nie chce wyjeżdzać. Lubię być niezależna. Mąż nigdy mi nic nie wytykał, zawsze to były nasze wspólne pieniądze.Mimo to, to nie to samo...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Byłam w czasie studiów za granicą, w Anglii dokładnie.Mieszkaliśmy u kuzynki.Ona nadal tam mieszka.Ja po studiach gdy nie mogłam znaleść pracy też chciałam rzucić wszystko i wyjechać.Mąż nigdy nie chciał. Kiedy opisałaś swoją sytuacje to jakbym słyszała swoją kuzynkę u której mieszkałam .Też tęskni strasznie :-) Ale to nie to samo , bo ja nawet za granicę chętniej bym wyjechała. Tam mam kuzynkę i poznałam jej przyjaciól, a w tym mieście nikogo bliskiego.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość le o co dramat?
200 km to nie tak daleko,przesadzasz chyba,mąz bedzie miał podwójną pensję,to cie nie przekonuje? a przyjaciol mozesz odwiedzac i znależc nowych,to chyba szansa dla was

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tak mąż będzie zarabiał dużo więcej, ale co ze mną? a jesli nic nie znajdę? bede kurą domową? Sama nie wiem może za bardzo jestem przywiązana do przyjaciól.Mamy tu takich z którymi spotykamy sie 2 lub 3 razy w tygodniu, zawsze moge liczyć na ich pomoc, nawet przy dziecku.Szkoda mi ich zostawić.Wiecie jak to jest ma sie swoje życie, obowiązki, dzieci.Nie jest tak łatwo spotkać się na weekend i przejechać z dzieckiem 200 km. To nie będą częste spotkania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bez paniki drogie mamy
na pewno znajdziesz prace autorko a przyjacile to rzecz nabyta

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czyli większość jednak zostawiła by wszystko i zaryzykowała...Mój mąż ma jednak rację :-) dziwne uczucie, myślałam, że poprzecie jednak mnie :-) napewno zastanowię się nad tym...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przyjaciele to nie jest rzecz nabyta.To najważniejsza wartość po miłości. Nie łatwo jest znaleść przyjaciół tak lojalnych i oddanych jak my mamy. Znajomych napewno znajdziemy, bo jesteśmy kontaktowi ale z przyjaciólmi będzie gorzej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kanapka z serem
a ja uważam, że nie tylko pieniądze są ważne.Za wyższym stanowiskiem idzie też czas spędzony w pracy. Jeżeli ty lubisz swoją pracę i mąż też, macie czas dla siebie i dziecka. Macie mieszkanie i możecie spokojnie żyć i coś odłożyć, a do tego macie fajnych przyjaciół. Po tym co opisujesz widac ze jestes szczesliwa, masz szczesliwa rodzine i dobra sytuacje finansową. Pieniadze nie są najważniejsze. Ja bym została ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość opowiem Ci, jak było u mnie
Po ślubie mąż przeprowadził się do mojego rodzinnego miasta - mieliśmy własne niewielkie mieszkanie i pracę - ja w swoim rodzinnym mieście, a mąż dojeżdżał do pracy niedaleko swojego rodzinnego miasta (100 km). Po 3 latach małżeństwa doczekaliśmy się wreszcie dnia, w którym okazało się, że będziemy rodzicami. I to był impuls do tego, żeby coś zmienić w naszym życiu. Mieszkanie było naprawdę małe, za małe na nas troje, ja zarabiałam połowę tego, co mój mąż, no i do tego dojazdy męża do pracy. Przeanalizowaliśmy wszystkie warianty i uznaliśmy, że zamiast kupować większe mieszkanie w moim mieście, wybudujemy się w jego rodzinnym mieście (miał działkę od rodziców). Nie było mi łatwo się na to zdecydować, bo dla mnie oznaczało to po porodzie, że zostaję na bezpłatnym wychowawczym, mamy 1 wypłatę, kredyt do spłacania, jestem wyrwana ze swojego środowiska - od pracy, przyjaciół, rodziny, własnego kąta (bo zamieszkaliśmy na 2 lata w 1 pokoju u teściów). Ale podjęłam tę decyzję i dziś z perspektywy 6 lat mieszkania w nowym mieście nie żałuję. Te dwa lata, gdy mieszkaliśmy u teściów, było mi bardzo ciężko. Cały dzień spędzałam z niemowlakiem, teściową i drugim niemowlakiem, którym ona się opiekowała. Mąż pracował do 17:00, potem leciał na budowę i wracał, jak spałyśmy. Mieliśmy dla siebie tylko niedzielę, ale w zasadzie nie było mowy o tym, żeby pobyć razem, bo w domu teściów wszyscy spędzają czas razem i nawet, jak byśmy się zamknęli w swoim pokoju, to zaraz wszyscy się do nas zwalali. Chodziłam na długie spacery z dzieckiem i patrzyłam na wschód - tam jest mój dom. Strasznie tęskniłam. Po dwóch latach w grudniu dwa tygodnie przed świętami wreszcie nadszedł czas przeprowadzki do własnego domu. A że to był kryzys 2008 roku, to tydzień po przeprowadzce mąż, tak jak 60 innych osób w jego firmie, przyniósł prezent świąteczny w postaci wypowiedzenia. Frank szalał, rata poszła w górę, my bez pracy, zima, trzeba kupić opał... Koszmar. Depresja. I znowu impuls do działania. W kwietniu oboje mieliśmy już pracę, oboje w zawodzie. Dziecko na 4 miesiące zostało pod opieką babci, potem poszło do przedszkola. Dziś mąż pracuje w swojej dawnej firmie (jak się kryzys uspokoił, to do niego zadzwonili i wrócił), ja mam lepiej płatną pracę, wiosną tego roku sprzedaliśmy mieszkanie w moim mieście i to jest nasze zabezpieczenie na czarną godzinę. Mamy własny dom, jesteśmy szczęśliwi, mamy znajomych, ale przyjaciół niestety nie. Musisz wziąć pod uwagę, czy Ty dasz radę wszystko zmienić, nikt tej decyzji za Ciebie nie podejmie, bo może być w życiu bardzo różnie. Powodzenia Ci życzę i dobrych decyzji, jakie by one nie były.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×