Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
Gość Monaa2341

Mąż uzależniony od gier komputerowych

Polecane posty

Gość Miczko

W takiej sytuacji trzeba się wybrać na terapię, to uzależnienie jak każde inne. Terapia jest najlepszym rozwiązaniem w takim przypadku bo inaczej może być ciężko. Możecie spróbowac w ośrodku Tratwa w Wiśle - bardzo dobry ośrodek i oferują długotrwała terapie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czy ktoś chciałby pogadać
Dnia 12.09.2018 o 23:12, Gość DziwczynaTakaJakTY napisał:

Dziewczyny ja podzielę się z Wami moją historią, może komuś pomoże podjąć decyzję, żeby po prostu UCIEKAĆ, gdzie pieprz rośnie jeśli po wielu próbach zachowanie partnera się nie zmienia - bo utoniecie w bagnie razem z nim. Otóż poznałam chłopaka, miłego, grzecznego trochę zamkniętego w sobie...pracował jako informatyk, chciał zająć się tylko programowaniem w przyszłości. Na początku wszystko było jak w bajce...dość szybko ze sobą zamieszkaliśmy...ja jestem po dwóch kierunkach studiów, mam mnóstwo pasji...kocham smakować życie...cieszyć się nim. Też taki był. Dużo podróżowaliśmy, jedno drugiego wspierało i ciągnęło do przodu... A potem zaczęło się niewinnie od kilku godzinek gry po pracy...weekendowo, świątecznie... Aż jeden ekran to było za mało...z konsoli na komputer, potem na telefon...aż w końcu zaczęłam żartować, że co go widzę to w obecności ekranu...przestało go interesować cokolwiek innego... świat wirtualny pochłonął go całkowicie... wiecznie nieobecny wzrok...wiecznie zamyślony... wszystko co robił REALNEGO w życiu było byle jakie i w pośpiechu byleby tylko zasiąść do kompa... wszystko innego, co trzeba było zrobić powodowało rozdrażnienie i agresję... twierdził, że problemu nie ma najmniejszego...ale weekend na wsi u rodziny to był jak koszmar...bieganie z laptopem, telefonem byle by tylko złapać zasięg...żeby się tylko podłączyć... dodam do jego rodziny... ukrywanie się na telefonie w stodole itp. Jak teraz o tym pomyślę, to żal mi się robi mnie samej, że tak długo to znosiłam. TO JEST CHOROBA... nałóg jak każdy inny, bardzo ciężki do wyleczenia... a niszczy wszystkich dookoła...osoba staje się martwa dla świata...i tak jak wy próbowałam rozmawiać, krzyczeć...pokazywać żeby zrozumiał jak bardzo niszczy siebie, nasz związek i wszystkie relacje dookoła...stał się jak odmóżdżony pseudo człowiek... jak chodzące zwłoki...wiecznie agresywny, zły, z pretensjami do całego świata jak nie mógł zagrać... w dodatku jakość jego pracy spadła potwornie, wieczne skargi na to, że nie myśli, nie koncentruje się na niczym...nic dziwnego skoro w głowie były kolejne lvl-e i dupiate wirtualne przedmioty... ALE teraz jak to wpłynęło na mnie... TO DO wszystkich Panów, którzy w ten sposób spędzają czas i myślą, że baba jest upierdliwa i się czepia... CHCECIE tak marnować swoje życie bardzo proszę... nie wciągajcie w to kobiet i biednych dzieci... Wasz nałóg niszczy również osoby, które powinniście wspierać, kochać i szanować. Także zamiast kobiety, d***** na weekend albo pornosy i żyć z ekranem. Nałóg mojego chłopaka z ładnej, pogodnej pewnej siebie dziewczyny kochającej żyć z mnóstwem przyjaciół, rodziny zrobił samotną, smutną, zdesperowaną istotę... bezsilność, którą odczuwałam każdego dnia, marazm...czułam się jakbym utknęła w bardzo smutnym miejscu, z którego nie mogę się wydostać...wspólnie kupione mieszkanie, sprzęty itp. i fakt, że pewnie jeszcze go kochałam...nie pozwoliły mi się uwolnić z tej całej pułapki... utknęłam w tym jego nałogu również ja... bezsilność, którą odczuwałam starając się i wypruwając flaki, żeby nie marnował tak życie... a on miał na to wyj**bane... dla niego problemu nie było...nawet wtedy gdy kolacje wigilijna jadł z komputerem...Nie miał swojego życia i nie pozwalał mi żyć moim...zazdrosny o wszystko i wszystkich, zazdrosny o pasję i hobby...a ja zdesperowana całą sytuacją przestałam walczyć o niego i sama siebie też...Utknęłam...Trwało to 7 lat...i był moment kiedy zadzwonił do mnie w czasie jak szłam na sesję fotograficzną i w tle słyszałam jakieś durne gierki a on z pretensjami dzwonił że powinnam być w domu...podcierać mu dupkę, żeby już w ogóle nie musiał wstawać od kompa...i był moment, kiedy się rozłączyłam... i zobaczyłam w telefonie swoje odbicie... i pierwszy raz od dłuższego czasu się uśmiechnęłam...zobaczyłam ładną pogodną blondynkę i iskrą w oku i z aparatem na szyi... I TAK też tylko z tym aparatem DZIADA zostawiłam... wróciłam do mamy... i o dziwo ani nie płakałam ani nie było mi przykro...czułam się jakby zdjęto z moich barków 100kg głaz... W jednej chwili nic nie było istotne ani te pieniądze, ani lata spędzone ze sobą nic... pierwszy raz poczułam, że oddycham moim a nie jego toksycznym powietrzem. Czułam się wolna i wyzwolona... Nie chciałam dziada na oczy widzieć ani żadnych swoich rzeczy...nic... Ludzie którzy nie przeżyli życia z człowiekiem uzależnionym i żyjącym w wirtualnym świecie nie mają pojęcia, że ten nałóg niszczy tak samo jak inne nałogi... Ale moja historia jest szczęśliwa... Po roku poznałam chłopaka, z którym teraz budujemy swoją przyszłość... przyjaciela i partnera na życie...razem...szanujemy siebie swoją relację i dbamy każdego dnia o to, żeby było dobrze. Relację nawet ciężko porównać do tego co było, chyba że na zasadzie niebo, piekło... NAJGORSZY JEST moment, kiedy myślimy, że tak musi być i godzimy się na sytuację...nie ważne jak ciężko wydaje się to zakończyć - ale jest to możliwe, życie jest tylko jedno nie marnujcie go na bycie z takimi gnojkami...te gry to tylko pokazują, jak bardzo zakompleksiony jest taki gość, jak bardzo boi się żyć... a my jesteśmy łatwymi ofiarami bo kochamy i zezwalamy na traktowanie się jak główno... W każdym wieku i w każdym momencie jest szansa na szczęście a takich gnojków zostawmy i niech się pogrążają w tych lvlach i innych nic nie znaczących badziewnych itemach...w końcu prawdopodobnie jak będzie już za późno sami sobie uświadomią jacy są żałośni i jak PRZEGRALI swoje życie... JAK MOŻNA marnować życie, które się ma tylko jedno na życiu w wirtualnym świecie... Wracając do historii mojego EX...spotkałam dzisiaj jego ojca... pracowaliśmy kiedyś w jednej firmie i w dodatku bardzo go lubię... powiedział, że mieszkanie wygląda jak chlew... pety porzucane w losowych miejscach...brudno...śmierdząco...itp. mówił, że się załamał po tym jak go zostawiłam...znalazłam mu to forum, żeby sobie poczytał jakie piekło na ziemi mężczyźni tacy jego syn robią kobietom...i co one muszą znosić będąc pod jednym dachem z takim nieudacznikiem, który wyżywa się na nich... bo oczywiście rodzina słysząc, że gra tylko się śmiała myśląc, że to takie tylko coś niewinne...Oczywiście po tym jak odeszłam dzwonił błagał, nagle twierdził, że ma problem, że przestanie grać...nawet powiedział, że te gry to zrobiły z niego psychola itp. ale ja wiedziałam, że NIGDY więcej! 7 lat to i tak za dużo...teraz nadrabiam...bałam się, że będzie mi ciężko, zmienić prace wrócić sztuki, modelingu, zdjęć, fotografowania itp. bałam się, że wypadłam z obiegu... do przyjaciół, których przez jego zazdrość straciłam...ALE wszystko się udało! Znalazłam miłość, prawdziwi przyjaciele zostali...chęć życia wróciła...rozwijam pasje i cieszę się z każdej minuty. PO PROSTU ZNOWU CZUJĘ ŻE JESTEM i żyję. Powodzenia wszystkim i życzę ogromnej determinacji i siły, żeby walczyć o siebie... a gnojkom pozwolić zdechnąć przy kompie z nową legendą czy innym badziewiem. Pozdrawiam

Słuchajcie mam taki sam problem podejmuję decyzję o rozstaniu (już od .lat) mamy dziecko. chętnie bym skorzystała z rozmowy, popisania maili czy rozmowy telefonicznej kogoś kto przeszedł już tą drogę. pomożecie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ddd

Halo jest tu jeszcze ktoś? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kentia

Często zaczyna się od gier komputerowych, później dochodzą kasyna, zakłady a więc gra o naprawdę spore pieniądze. Niestety doskonale wiem jak trudne jest życie z osobą uzależnioną. Na szczęście mój partner postanowił skorzystać z pomocy, której udzieliła mu Klinika Kuźnia, a właściwie jej pracownicy. Najważniejsze jednak jest to, że widzę, jak bardzo odżył 🙂

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anka

Hej, pisałam tutaj w zeszłym roku w marcu o moim uzależnionym od gry w czołgi mężu. Niestety sytuacja się nie poprawiła a pogorszyła, przegrałam walkę o małżeństwo z grą. Na poniedziałek jestem umówiona z prawnikiem i składam pozew o rozwód. Czy komuś się udało odzyskać swoją rodzinę ? Ja już nie mam sił walczyć z tym uzależnieniem , muszę się z tego wyzwolić i dzieci też 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosia

Uzależnienie mojego męża trwa już półtora roku. Przychodzi z pracy, siada na kanapie i gra do wieczora, rano ledwo otworzy oczy też. Na początku grał tylko na komputerze, teraz gra też na telefonie na dwóch kontach, jedno pomaga drugiemu. Złości bo próbuje w to wkręcić dzieci, aby mu siedziały, klikały i zdobywały punkty, jak odmawiają to się złości. Brak jakiejkolwiek chęci z jego strony do pracy w domu, najchętniej wszelkie obowiązki scedowałby na mnie, a ja już nie daję sobie rady. Czuję się samotna i coraz częściej myślę o rozwiązaniu tej chorej sytuacji, choćby ze względu na dzieci. Może też miałabym szansę ułożyć sobie życie na nowo i znaleźć normalnego, odpowiedzialnego faceta.

Jeżeli masz podobny problem i chciałabyś poklikać to się odezwij.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Mam taki sam problem , od 20 lat - ale wiem, że wszystko zakończy się tu jak większość czyli rozwodem, nie mam nadziei i nie chce juz jej mieć. Mąż absolutnie nie dopuszcza myśli o uzależnieniu - twierdzi, że może w każdej chwili przestać, ta karuzela trwa już 20 lat. Tak przestaje na chwilę, potem znów jest to samo. Jednak nigdy nie byłam tak pewna jak w tej chwili, że to koniec, że rozwód to jedyna szansa na zmianę życia. Mam dopiero 40 lat. I ogromną szansę na to, że jeszcze przeżyje życie pełną piersią. Pozostając u jego boku będzie równoznaczne z podjęciem decyzji o przegranej w życiu. Pomaga mi w tym przekonaniu moja terapeutka, która mówi wprost , to co dokładnie padło już na tym forum, że jest to choroba , która prowadzi do śmierci, sam się nie uleczy- o leczeniu nie ma mowy bo niby co tu leczyć? Jaka terapia? Jak problemu nie ma.  
 Padło tu u jednej z Pań jedno stwierdzenie, które uważam , że także dotyczy mnie : a mianowicie , że nie zamierzam ani pomóc wyjść z tego, ani trwać ani dawać kolejne szanse , nie chcę mam dość, przyszedł czas na mnie- teraz ja się liczę. Poprzez ciągły stres, kłótnie zapłaciłam zdrowiem, jestem na etapie dochodzenia do siebie.  On jest gorszy niż koronawirus, wykończył mnie totalnie. Dlaczego mój mąż ma decydować o tym kiedy jestem szczęśliwa a kiedy będę płakać? Sama chcę o tym decydować. Niestety tak wygląda moje życie teraz. Gra we wspólnej sypialni. To ja rano wstaję do pracy, On ma działalność i jeśli chce to wstanie jeśli nie to żyjemy z tego co ja zarobię. Nie ma poczucia obowiązku, zakupów, jak jest w matni gier to nic Go nie interesuje, przypali nawet ziemniaki które ja obiorę dzień wcześniej, żeby tylko miał wstawić i usmażyć już zrobione kotlety. Dziewczyny nie warto ufać, wierzyć , że to koniec , że to Ty jesteś ta najważniejsza. Jeśli nie weźmiecie sterów w swoje ręce to zostaniecie w tym gównie do końca życia. Rozwód to jedyna szansa dla Was.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×