Zycie lekko nie po mysli

Musze sie dzisiaj wypisac, moze humor mi sie troszke chociaz przed Swietami poprawi. Nie mam ochoty na Swieta tak szczarze mowiac. Na koncie debet, wyplata dopiero 28ego a wydatkow cala masa. Byly chlopak nie odpuszcza i ciagle probuje mi mieszac w glowie (taki niby sympatyczny, a ciagle chyba liczy na jakis seks bez zobowiazan czy co...dupek). W miedzyczasie dochodze do wniosku ze nie spotkalam mezczyzny odpowiedniego dla mnie. Mam 26 lat i Bogu dzieki mieszkam w duzym miescie albo rodzina calkiem na straty by mnie spisala. Nie widze rodziny w te Swieta - spedzam z przyjaciolmi. Praca ktora tak na prawde bardzo lubie chwilowo przestala mi dawac satysfakcje. Nawet koledzy i kolezanki z pracy i poza pracy stracili nieco na blasku. Bez powodu wiekszosc wydaje mi sie irytujaca, mimo ze zwykle bardzo mi z nimi dobrze. I co ja mam ze soba zrobic? Wyjsc na randke z jakims facetem dla poprawy humoru? Kupic sobie jakas droga blyskotke ktora pocieszy mnie na 5 minut? Wypic butelke wina z serdeczna przyjaciolka i pogadac o glupotach? Na nic nie mam ochoty ostatnio. A na Swieta to juz zupelnie, tylko gotowanie, prezenty i ciagla bieganina. A gdzie tu czas na refleksje i budowanie wiezi z rodzina i przyjaciolmi? Grudzien wydaje sie paskudnym miesiacem.