Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

migotkaa80

święta z rodziną mojego męża...

Polecane posty

Nadchodzą święta i znowu będzie to samo... pierwszy i drugi dzień świąt: Nie lubię rodziny męża, ani jego rodziców ani rodzeństwa. Nie jest to uprzedzenie z mojej strony, po prostu są to ludzie z którymi nie da się dogadać i automatycznie gdy ma się tam spędzić 1/3 świąt humor pada i jest po wszystkim. Są bardzo egoistyczni, zapatrzeni w siebie, zero otwarcia, luzu po prostu czuję się jak u obcych. Ale ja to ja, przemęczyłabym się i po kłopocie, dla męża, gorzej z naszą córeczką. Ona wprost nienawidzi tam jeździć, mieszkamy ok 100 km od jego rodziców, więc jeździmy rzadko. Zawsze płacze przed wyjazdem. Uwielbia święta, ale nie tam... jej podejście nie jest przypadkowe. Z dziadkami - zero kontaktu, nigdy nie dostała od nich prezentu, nie rozmawiają z nią, olewają centralnie. Ciotki to samo, a kuzyni są od niej starsi i uważają ją za gówniarę, nawet się do niej nie odezwą. Wtedy całą uwagę poświęcam jej ja, żeby nie czuła się odrzucona, a rodzina sie o to czepia, że się tak dzieckiem przejmuję, że niby powinno się sobą zająć. Małej (ma 7 lat) jest przykro, ze nie ma nawet z kim porozmawiac. Mąż nie widzi problemu, mówi, ze to ona powinna się "starać" o kontakt. Ale jak? ze starszymi od siebie? nie jest na tyle śmiała, ale nawet jak próbuje zwrócić na siebie uwagę to oni i tak ją ignorują. Mi też jest przykro, tam nie ma za grosz atmosfery świątecznej, sama nie mam dużej rodziny, jestem jedynaczką a od rodziny męża nie ma sie czego spodziewać, echh... naprawdę, odechciewa mi sie kolejnych takich "świąt" w towarzystwie buców, milczenie albo gadanie na siłę i odliczanie do końca, koszmar... no, ale co, przecież nie mogę odmówić mężowi spędzenia świąt u jego rodziców. Tylko dziecka mi szkoda... (dodałam też na ogólnym, pomyliłam się, przepraszam, to tutaj miało być, bo dotyczy mojego dziecka...)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pot
po co tam jedziesz. Zrób swięta u siebie z mężem i dzieckiem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To nie o to chodzi, oczywiście, Wigilia jest u nas, jesteśmy w piątkę, nasza trójką + moi rodzice i uważam, ze jest bardzo fajnie, córka jest szczęśliwa, chociaż myślę, ze chciałabym przeżyć święta w większym gronie, ale no nie ma takiej możliwości. Chciałabym zostać w domu i może spotkac się ze znajomymi, ale mój mąż mówi, ze tak rzadko tam jeździmy, że na święta powinniśmy (zostajemy na dwa dni bo to jednak kawałek a teraz szybko ciemno i się nie opłaca). Próbowałam mu to wyperswadować jakoś delikatnie, ale on się nie ugina - chce pojechac do rodziców na swięta i koniec, nie będę sie z nim przecież o to kłóciła. Czekają nas więc kolejne "miłe" święta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Też nie lubię rodziny mojego mężczyzny, ale da się wytrzymać. Po prostu rozplanowujemy to tak, że jedziemy tam na dwie godziny, odbębniamy swoje i jedziemy do mojej rodziny (którą mój facet bardzo lubi, więc nie ma skwaszonego humoru). Nie możesz jakoś skrócić tego czasu u nich?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość chyba włożył
ja mam inny charakter i napisze co ja bym zrobiła: wysłałąbym męża samego, nie pojechałabym, świeta s apo to by odpocząć lub spędzić ja z kimś miłym

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Postaram się w tym roku skrócić do jednego dnia, żebyśmy wcześnie wyjechali a potem trudno, będziemy najwyżej po ciemku jechali. Żeby chociaż jeden dzień stracić a nie dwa od razu. Szkoda mi mojej córki, ze ma taki zerowy kontakt z dziadkami, ze są do niej uprzedzeni i całą rodzina ogólnie traktuje ją jak kogoś obcego. I ten czas świąteczny mi o tym przypomina. Jak ubierałyśmy wczoraj choinkę to mała czekała aż mąż wyjdzie po zakupy i się mnie zapytała czy w tym roku znowu musimy jechać TAM, bo do dziadków nie powie, co to dla niej za dziadkowie? Nie normalne to jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
chyba włożył: ja już kombinuję na wszystkie sposoby, i tak też próbowałam zrobić, powiedziałam, żeby w tym roku pojechał sam, a on niby się nie obraził, ale jest bardzo zasadniczy i twierdzi, ze będzie to źle wyglądało, że on sam przyjedzie skoro ma żonę i dziecko. Tylko, ze my tam jesteśmy traktowane jak obce, więc co to za różnica?. Poza tym nie mam siły z nim o tym dyskutować, ogólnie się nie kłócimy, jesteśmy bardzo zgodni a tutaj taka sytuacja... i zawsze na święta, no nie fajnie. Jeszcze zeby mnie tam tak traktowali to trudno, ja to obca faktycznie, synowa, ale żeby dziecku nie sprawić radości i się nim nie zainteresować?.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No ale ewidentnie problemem jest twoja komunikacja z mężem. Powiedz mu to co tu piszesz. Jak kocha to znajdziecie kompromis. Nawet jak napisze: to nie jedz. I tak pojedziesz i będziesz narudziła. Bez sensu niszczysz sobie i córce radość życia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No to może postaw na swoim i już. Powiedz, że święta to czas radości - a Ty radosna tam się nie czujesz. Mała też już nie jest niemowlęciem, może czegoś nie lubić i ma prawo nie chcieć tam jechać. Jeśli aż tak źle tam wam jest, to może warto ograniczyć się do telefonu z życzeniami z Twojej i córki strony.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do autorki.
Jestes jedynaczka, masz jedna corke? nie myslalas, by jej zapewnic lepszy los i nie skazywac na jedynactwo, by za pare lat nie miala takoch dylematow i problemow jak ty???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tylko, ze ja mąż tam pojedzie (a on z pewnością na dwa dni świąt) to znaczy, że spędzimy święta z córką same, a to też nie jest dobre. Jeszcze spróbuję z nim porozmawiać, nie chcę zaogniać sytuacji no ale niestety - chyba inaczej się nie da. On jest dobrym człowiekiem, ale nie dostrzega tego jaka jest jego rodzina, idealizuje ją. Nawet dzwonić tam nie mam śmiałości, na ogół jestem otwarta wobec ludzi, potrafię swobodnie rozmawiać, ale do tego jak jest tam nadal nie potrafię się przyzwyczaić, a mam z nimi do czynienia prawie 10 lat... aż dziw, ze mój mąż jest normalny skoro wychowywał sie w takiej rodzinie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do autorki.
Ja do swoich tesciow nie jezdze. I uklad jest taki, ze wigilia jest z moimi rodzicami, a w pierwszy dzien swiat maz pakuje trojke naszych dzieciakow i jedzie do swoich rodzicow. A ja albo ide do swoich, albo siedze sama. Nieźle co???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do autorki. - mylisz się, chcielibyśmy mieć drugie dziecko, ale nie jest to zupełnie zależne od nas, niestety. Ale mam nadzieję, że niedługo nam się uda... Poza tym tu nie chodzi tylko o to, że córka "nie am sie z kim bawić" bo ma, mamy znajomych itp. chodzi o to jaki rodzina męża ma do niej stosunek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do autorki. - dobrze masz :D. Zazdroszczę, bo ty wysyłasz swoje dzieciaki do rodziny, a mi to nawet by nie przeszkadzało gdybym miała tam jechać, jakby małą traktowali normalnie w tamtej rodzinie. O to, ze nie mamy drugiego dziecka też poniekąd chodzi, jak już się o coś spytają to do męża "dlaczego jego córka jest jedynaczką, powinna być minimum dwójka dzieci" i wtedy mi też jest głupio, nie wiem co odpowiadać tym bardziej, ze oboje byśmy chcieli. Tak więc interesować sie NAMI to nie, ale komentarze głupie zawsze rzucają. Naprawdę chory układ... a mój mąż łyka to wszystko jak leci, uważa, że trzeba zaakceptować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Up up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×