Gość żółtykoc Napisano Styczeń 6, 2013 Jestem maturzystką. Rok temu doszłam do wniosku, że podkochuję się w koledze z klasy. To trwa do dzisiaj, w międzyczasie przerodziło się w wielkie zakochanie jakiego nigdy nie przeżyłam i trwa do dziś. Kocham go. Próbowaliśmy, tzn ja namówić go na stały związek, lecz on się nie godził i oprócz pocałunków i propozycji związku bez zobowiązań i odrzucenia jej przeze mnie nic się więcej nie dzieje. Mimo, ze rozstawaliśmy się na dwa miesiące - w trakcie wakacji, przerw nigdy mi nie przechodziło. W sylwester obiecałam sobie, że koniec bo się wykończę ( rok temu wymiotowałam, płakalam każdą noc i cierpiałam każdego dnia widząc go albo siedząc z nim gdziekolwiek). Gdy jednak zobaczyliśmy się po świętach wszystko trwa nadal a ja ? wymiotuję, chudnę i niknę w oczach, staję się psychicznym i fizycznym śmieciem, wypalam coraz więcej papierosów i płaczę po kątach każdego dnia albo gryzę poduszkę. Ostatnio spytal mnie poważnie, dlaczego my nie jesteśmy razem i czy będziemy kiedykolwiek, odpowiedziałam, że nie wiem i teraz kompletnie mnie zlewa i wzajemnie, nie piszemy nie odzywamy się do siebie. Gdyby był tylko odrobinę dojrzalszy i nie zachowywał się jak 15latek i gdyby moje roczne cierpienia się skończyły... Co ja mam robić? Mam już dość plakania, wymiotowania, wiecznych bolow głowy, codziennych snów z nim w roli głównej. Chcę się pożegnać albo poznać go na nowo... Nie mogę skupić się na maturze, nic mi nie wychodzi, jest szaro i beznadziejnie. Jem ze łzami w oczach wiedząc, że zaraz to zwrócę . Czasami dochodziło do tego, że byłam w takim strachu, iż musiałam uciekać na jakies osiedle by zwymiotować przy koszach na śmieci... Blagam Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach