Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość 36 lat... i prze...ne :(

Jestem w pułapce...

Polecane posty

Gość 36 lat... i prze...ne :(

Witam wszystkich! Muszę to wyrzucić z siebie,bo moja sytuacja wpędziła mnie w takiego doła,że nie mogę sobie sam z tym poradzić. Otóż ładny już kawałek czasu temu w moim małżeństwie przestało się układać.Żonie,która kiedyś twierdziła że mnie kocha,nagle się znudziło... Od początku była bardzo zaborcza,jedyny kompromis jaki uznawała to taki,który "jej się będzie podobać".Gdy straciłem pracę i znalazłem drugą,nieco mniej płatną i na pewno mniej prestiżową,straciła do mnie resztki szacunku; zaczęła się o wszystko czepiać,zwłaszcza że kasy było w domu niewiele (sama wychowywała dziecko do 2-go roku życia,jakoś nie spieszyło jej się do szukania pracy).W momencie mojego zwolnienia (o którym pisalem wyżej) zaczęła się wreszcie dokształcać i po 9 miesiącach dostała pracę; wtedy zostawiła mnie po raz pierwszy.Ubłagałem ją by wróciła i po 3 miesiącach udało się... ale to już nie było to samo. Choć się starałem,gotowałem,sprzątałem,to jej stosunek do mnie był już mocno wyrachowany (seks praktycznie tylko jak coś chciała); niedługo potem zaczęła się dokształcać pełną parą (doktorat); to sprawiło,że w domu było ciężko jak diabli: mało czasu,dużo pracy (nawet w święta),większość robót domowych spadła na mnie,zwolnienie na dziecko też ja musiałem brać,bo ona się bała... Po dwóch latach od jej powrotu straciłem pracę (w wyniku zwolnień grupowych w upadającycm zakładzie),a że zaczął się kryzys,to ciężko było o nową.Wreszcie po 4 miesiącach dostałem dorywczą pracę na 2 miesiące; niestety,że względu na brak funduszy skończyła się.Żona,wiedząc że stracę tą robotę... odeszła po raz drugi; 2 miesiące później złożyła wniosek a alimenty,a jeszcze w tym samym roku pozew o rozwód i - chwilę póxniej - wniosek o unieważnienie małżeństwa kościelnego.Wpadłem w depresję:bez pracy,bez rodziny... Zasądzone alimenty,choć przewyższały cały mój przychód,nie zadowoliły jej; wystąpiła o gigantyczną podwyżkę,sama mając ładny dochód (na szczęście sąd ją pohamował).Po pierwszej rozprawie rozwodowej wyjechała na stypendium zagraniczne.Przez ten cały czas starałem się ją odzyskać,błagałem by wróciła.Bezskutecznie.Tuż przed jej wyjazdem udało mi się zdobyć dobrą pracę (choć ceną za to jest rzadkie przebywanie w domu... ale dom jest teraz samotny,więc w sumie aż tak to nie dokucza).Po powrocie żona zaczęła rozważać danie mi szansy,rzekomo ze względu na tęsknotę dziecka (tak naprawdę po czasie doszedłem do wniosku,że skłoniły ją raczej do tego moje porządne zarobki i topniejące jej dochody oraz presja ze strony teścia,by wróciła do mnie); jednak nie zamieszkała ze mną;jedynie się spotykaliśmy... i na każdym kroku przypominała,że i tak uważa że to się rozpadnie i mnie nie kocha. Na święta poinformowała,że chce rozwodu,na który mam się zgodzić.Ponieważ zlożyła wnioski do sądu i Tryb Metr. o zawieszenie spraw,to w sądzie wyznaczyli sprawę ekspresowo; żona tylko rozsierdziła sędzinę,która oddaliła sprawę!Żona zapowiedziała że tego pożałuję i faktycznie... Miałem cień nadziei że jej przejdzie,ale... gnoiła mnie jeszcze bardziej niż wcześniej,traktowała jak g...,jednocześnie starając się wyciągnać jak najwięcej pieniędzy (mając nadzieję na pojednanie dawałem jej znacznie więcej niż wynosiły zasądzone alimenty). Po kolejnym kwartale zrobiła coś,co zabiło we mnie resztki uczucia; wtedy zrozumiałem,że chce ze mnie wytoczyć resztki krwi,a jak nie zejdę jej z drogi,to zgniecie mnie bez mrugnięcia jak robaka i nie cofnie się przed niczym... Wtedy dopiero jakoś się otrząsnąłem,wziąłem za siebie (także pod względem fizycznym)... i powiedziałem jej,że zgodzę się na rozwód.Tylko że nagle,jak tylko zobaczyła że wyglądam już całkiem całkiem,to ubzdurała sobie że muszę kogoś mieć i już nie chce rozwodu bez orzekania o winie: ma być z mojej winy!Teraz wiem,że tkwię w pułapce,w którą się wpakowałem chcac ją nadaremnie odzyskać.Mam prawie 36 lat,zanim dostaniemy rozwód (jeśli się nie porozumiemy),to będę mieć pewnie spokojnie 37... a chciałbym jeszcze sobie ułożyć zycie z jakąś miłą,niebrzydką kobietą,która pomogłaby mi się pozbierać po tej masakrze.Żona nigdy nie chciała nawet mediacji,przeciągnie tylko po to by mi dopiec lub licząc,że wyciagnie jak najwięcej kasy (a najlepiej tyle,by uniemożliwić mi ułożenie sobie życia na nowo,bo moja praca nie ułatwia znalezienia sobie kogoś i na pewno nieco w zabiegi poznawcze będę musiał zainwestować). Dziecko kocham i łożę na jego utrzymanie duże kwoty,ale zachłanność żony nie zna granic. I co z tego,że szczupły,nieźle zarabiający i uważany przez kobiety za przystojnego? Jestem w czarnej... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Heid
Zapomniałeś dodać, że jesteś ciemięga;) Popatrz na to z dystansu...W dużej mierze sam jesteś sobie winien. Twoja żona to harpia, fakt. Ale to TY pozwalasz jej wodzić się za nos. Nie jesteś bezbronny w sądzie. Przygotuj się do sprawy. Jeśli trzeba, zatrudnij adwokata.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jest takie powiedzenie :".....po to są barany aby je strzyc ..." albo jesteś baranem albo bacą , role ukształtowują się już na początku i tak przeważnie pozostaje . Ktoś tu gdzieś napisał już, że przegrywa ten kto pierwszy powie kocham Cię - i to jest święta prawda. Im bardziej się pochylasz tym więcej Ona jeździ po Tobie i już ....a rozwód kościelny ???? - daj spokój , bez szans !!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 36 lat... i prze...ne :(
Heid,to ze muszę zatrudnić,to już wiem po pierwszej sprawie o alimenty,podczas której sędzina była nadzwyczaj przychylnie nastawiona do żony,a wręcz przeciwnie do mnie... czego efektem były alimenty przewyższające mój zasiłek. A że jej się za bardzo dawałem... Miłość jest ślepa i wiele jest w stanie znieść. Gdybym wtedy się zgodził,to dziś pewnie byłbym wolny :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 36 lat... i prze...ne :(
Monique43, tak jestem baranem i nawet osoby z jej rodziny (!) mi to mówiły (że powinienem z nią bardziej stanowczo grać). Sprawy w Trybunale nawet nie starala się chyba wznowić... choć samo jej błyskawiczne założenie każe mi sądzić,że mogła kogoś już mieć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kfkfk
Sam sobie jesteś winien, fakt. Z tego, co opisujesz, wynika, ze zachowujesz się jak dupa wołowa, nie masz sam do siebie szacunku, dajesz się poniżasz, skomlesz, błagasz, łykasz wszystko jak pelikan, to nie dziw się, że żonka jeździ po tobie i ostatnią krew wysysa. Traktuje się jak barana, czysto instrumentalnie, lekceważy, poniża itd. A ty się na wszystko godzisz i jeszcze masz nadzieję, że będziecie żyć długo i szczęśliwie. Na co ty liczysz, gościu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Heid
Co znaczy zgłupieć z miłości, dobrze wiem. Współczuję Ci, bo na tym wszystkim ucierpi Twoja relacja z dzieckiem. Radziłabym Ci zacząć pogrywać z nią tak, jak ona z Tobą pogrywa. Czyli bezwzględnie. Zobaczysz, kiedy dotrze do niej, że nie może już Tobą pomiatać, nabierze do Ciebie szacunku. Oczywiście, że znienawidzi Cię jeszcze bardziej, ale jakie to ma znaczenie? Przecież i tak traktuje Cię jak śmiecia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
skąd ja to znam, echh...:) przegrałeś już przy pierwszym poniżeniu , potem to już sprawdzanie twojej wytrzymałości :))) albo Ty zaczniesz siebie szanować albo.......pozostaniesz tylko ścierką dla niej . wierz mi, wiem co mówię :))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 36 lat... i prze...ne :(
@Kfkfk: na co liczę?Że się od niej uwolnię i zdołam sobie ułozyć życie.Na pewno już nie liczę,że Z NIĄ będę żyć długo i szczęśliwie! @Heid,co do relacji z dzieckiem,to na razie ona potrzebuje mojej opieki nad dzieckiem,więc nie ogranicza mi kontaktu; ale już to zapowiada,zwłaszcza jak nie zaspokoję jej zachłanności.A im więcej będzie nierozstrzygniętych spraw,tym dłużej to pewnie potrwa.Zresztą jestem ciekaw,ile to wszystko trwa,jeśli nie ma problemu podziału majątku? A bardziej już mnie nie znienawidzi,bo jej nienawiść JUŻ osiągnęła apogeum. Zaś kiedy próbuję odpłacać jej pieknym za nadobne,to pogróżkom nie ma końca; sęk w tym,że przy naszych sądach te pogróżki mogą nie być czcze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Myślę,że to wcale nie wygląda tak źle jak ci się wydaje.Po pierwsze nie może Sąd orzec wyroku o winie jeśli nie będzie dowodów na podstawie których otrzymacie wyrok o orzeczeniu Twojej winy,może cię zastrasza a Ty jestes na takim etapie swojego zycia,ze się pogubiłeś.Powoli postaraj się dojśc z żoną do porozumienia Ty też masz haka na nią bo skoro Twoja kariera zawodowa nie przebiegała jakoś wyjątkowo wspaniale ona powinna cię wspierac nie zostawiac i wracac i tak w kółko,wszystko można wykorzystac przynajmniej do rozmowy z żoną.Po drugie weź ją olej trochę czasami ludziom coś się w głowę robi a na to nikt nie ma wpływu.Krótka decyzja albo w jedną albo w drugą stronę zdobądź się na odwagę i postaw się trochę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 36 lat... i prze...ne :(
Monique43.teraz ja mogę spytać skąd ja to znam,bo tekst o ścierce (albo zadziwiająco podobny) słyszałem już z jej ust... Tylko że (jak już pisałem) przy naszych sądach... Na wszystkich sprawach w SO (apelacyjna o alimenty i dwie rozwodowe) miałem szczęście do rozsądnych sędziów,ale w SR... trafiłem na tak tendencyjną sędzinę,że teraz niczego nie jestem pewny :( Więc z jej pogróżek (że wyciagnie 1500 alimentów,a może i na siebie,a o widzenia z dzieckiem będę musiał w sądzie walczyć) cięzko mi się smiać...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jak będzie miała wyrok z orzeczeniem o twojej winie to ma prawo do alimentów na siebie ale tylko wtedy jeśli udokumentuje,że jej sytuacja materialna znacznie sie pogorszyła po rozwodzie i chyba o to jej chodzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dasz radę - jeśli ona pracuje to alimenty na nią jej się nie należą !!! mój ex pewnie do dzisiaj zadaje sobie pytanie jak takkie ścierwo , siedzące cicho mogło się rozwieść z nim , takim super gościem i wierz mi zawsze w momencie mojego postawienia się , lepszego ubrania, uśmiechu na twarzy był zdezorientowany bo....przecież on nie dał mi na to pozwolenia a tylko jaśnie pan mógł decydować o moim być albo nie być - po rozwodzie zapadł się jak kamień w wodę mimo, że jest tzw. szychą i miał mnie zetrzeć na proch , pod płotem miałam umrzeć z dziećmi bez niego - to takie typy psów ogrodnika :)) Powodzenia , tylko nie pokazuj słabości przed nią bo cię zje na przystawkę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 36 lat... i prze...ne :(
Ornella73,pewnie są luki... Nawet dobrze mi zycząca osoba z jej rodziny mówi,że przy tych "dowodach" (wtedy składała o rozwód z mojej winy) to ona za choinkę takiego orzeczenia nie dostanie (i pewnie skończy się na obupólnej winie),ale ona ma jakieś przyjaciółki i bardzo źle nastawioną do mnie kuzynkę,ja natomiast nie mam przyjaciół (jestem typem samotnika,do tego introwertykiem),a najbliższej rodzinie chciałbym tego oszczędzić...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Heid
Nagrywaj ją. Prowokuj do pisania pogróżek i zniewag:) Ale sam musisz być ostrożny, ona może robic to samo. I zastanów się, czy warto tak się niecierpliwić z tym rozwodem? Długo czekałeś, nic się nie stanie, jeśli poczekasz jeszcze trochę. Relax...To jej niedługo obwiśnie dupa i cycki. A z takim charakterem też niełatwo będzie jej kogoś omamić. To ona przegra, zobaczysz. To, że odkryłeś niedawno, że możesz żyć bez niej i nawet tego chcesz, nie znaczy, że teraz musisz gorączkowo nadrabiać stracony czas. Ty nic nie musisz, dociera do Ciebie? Ona chce rozwodu? No to niech składa papiery. Ty właśnie zmieniłeś zdanie, nie wyobrażasz sobie życia bez niej:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
udowodnienie winy jednej stronie to droga przez mękę bez baaaaardzo solidnych dowodów typu niebieska linia, interencje policyjne, alkohol etc lub ciąża kochanki inaczej niech zapomni - zresztą uważam że prawda zawsze się sama obroni :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 36 lat... i prze...ne :(
Monique43,niestety: kończy doktorat.Oczywiście jak jeszcze razem mieszkaliśmy,to ja musiałem jej podac obiad pod nos i wysuwać z pokoju,bo "pan profesor akurat dzwoni"; ja musiałem brać zwolnienie na dziecko.I ona liczy,że sędzina doceni "ambitną kobietę i pokaże mi jakim jestem zerem,że będę TAKI malutki" Dodatkowo ona liczy,że ja i moja rodzina będziemy zajmować się dzieckiem,kiedy tylko jej wyjdzie konieczność bycia dłużej na uczelni (nie ma,że ona poprosi o jakieś ułatwienia ze wzgledu na dziecko); swojej rodziny nie poprosi.A i tak obiecuje,że jak się obroni i dostanie dobrą pracę,to dopiero wtedy mi pokaże (między wierszami: z dobrym adwokatem). Ornella73: ale my w sumie od 2 lat mieszkamy osobno,a konta osobne mamy jeszcze dłużej!I to raczej ja ponoszę lwią część utrzymania dziecka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Heid
Monique, niestety polskie sądy faworyzują matki. Autor powinien solidnie się przygotować. Bo choć "prawda sama się obroni" brzmi pięknie, to jest to tylko frazes.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 36 lat... i prze...ne :(
@Heid,ona jest zbyt uważna i chyba ciągle zakłada,że mogę ją nagrywać. A poprzednia sprawa się rypnęła m.in. przez mój konsekwentny (ale i szczery,a nie wyrachowany) brak zgody na rozwód. I to nie jest tak,że nic nie muszę: jej cycki obwisną,ale ja też nie młodnieję... i coraz starsze kobiety są ode mnie młodsze.A jeszcze chciałbym trochę zakosztować pewnych życiowych przyjemności,bo pewnie domyślasz się,przez jaki czas miałem ich mało,a przez jaki w ogóle...Dostałem w kość,byłem wierny żonie absolutnie,więc dlaczego mam się dalej umartwiać? @Monique43,niczego z Twojej listy tam nie będzie: wierny byłem w 100%( to jej zdarzyło się jechac mnie sprawdzać),piłem góra 1 piwo tygodniowo,policja u nas nie gościła... no,może poza jednym razem gdy byliśmy świadkami włamu,ale to przed ślubem; niebieskiej linii też nie było).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Heid
Chodzi mi tylko o to, żebyś nie okazywał, jak bardzo Ci na tym rozwodzie zależy. Czy po rozwodzie dziecko ma zostać z Tobą?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 36 lat... i prze...ne :(
Heid: nie,dziecko mieszka od jej wyprowadzki z nią; ze mną spędza prawie wszystkie weekendy.A z rozwodem jakby przestało jej się tak spieszyć,chyba liczy że ja się złamię... a mnie to faktycznie wykańcza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Heid
Myślisz, że kogoś ma? Jeśli tak, to dobrze by było to udokumentować;) Musisz załatwić ją jej własną bronią. Zauważyła, że zależy Ci na rozwodzie, więc chce na tym coś ugrać, niech będzie rozwód z Twojej winy. Nie daj się! Jeśli masz poczekać, poczekaj, ale nie zgadzaj się na jej warunki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ona nie chce się rozwieść i myśle, że będzie go utrudniała gdybyś raptem Ty zechciał go mieć :) taka jest prawda - bo wtedy na kim ćwiczyłaby te swoje hitlerowskie metody ????? Zacznij myśleć o sobie i swoim szczęściu a ją olej a jak już bedziesz silniejszy to sam wystąp o rozwód lub na niego naciskaj i ...uwolnij się bo to jest uzaleźnienie od toksycznej i chorej miłości , jak możesz to poczytaj sobie następującą książke:Eugenia Herzyk "Nałogowa miłość - czym jest i jak się z niej wyzwolić" to naprawdę o takich osobach jam my :)) warto

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość chyba raczej nie
wierzę że są takie ciamajdy na świecie. Naprawdę są?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Prze to,ze jesteś introwertykiem ciężko jest uwieżyc tobie w samego siebie,mój były mąż wyciskał ze mnie życie w okresie rozwodowym,chciał mnie zamknąc w wariatkowie i myslał,że z głodu umrę bez niego,zaparłam się resztkami sił,rozwiodłam się z orzeczeniem o jego winie ale dogadaliśmy się ponieważ jemu urodziło się dziecko więc miałam dowód w ten sposób uniknęliśmy kłótni i szarpania sie po sądach ale nigdy nie wykarzystałam tego orzeczenia o jego winie,miałam go po prostu dośc.Ważne jest jednak wsparcie najbliższej rodziny przyjaciół kogoś kto cię wysłucha może nie pomoże namacalnie ale wysłucha.Musisz się jakoś wziąc w garśc nabrac sił i do dzieła i utrzec noska trochę tej kobitce bo szkoda zdrowia a na koniec pozwolic odejsc tej miłości bo ona cię zabija nie wzmacnia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
życie po rozwodzie nie jest złe to coś nowego gdzie trzeba od nowa powrócic do planowania przyszłości,mnie tak jak wszystkim którzy przeszli piekło się udało,wychowałam dzieci,mam dom,pracę za granicą i na nic nie narzekam...i tobie tego życzę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 36 lat... i prze...ne :(
Monique43: ale sęk w tym,że uwolniłem się od tego uczucia!Ona miała taką naturę,że nawet we wczesnych okresach związku (a zwłaszcza małżeństwa) kłóciła się z natężeniem godnym stanu rozwodowego (tylko że wtedy jeszcze po wszystkim przepraszała mnie,nieraz ze łzami w oczach); dlatego przez długi okres nie wiedziałem,ile w jej zachowaniu faktycznej chęci dokopania mi,a ile blefu (zwłaszcza,że nawet część świadków wybrała - chcący lub niechcący - takich,że by mnie raczej nie ukrzywdzili). Ale od jakiegoś czasu mam pewność,że jeśli uzna że potrzebne jej jej wykonczenie mnie (to znaczy nie w sensie zgładzenia),to zrobi to na pewno. I rozwieść się to ona chce,tylko że Heid dobrze wyczuł jej intencje: chce ugrać jak najwięcej dla siebie,a niestety wzięcie na siebie winy pozwoli jej upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu,a nawet trzy: wyjsć z tego z czystymi rączkami,przerzucić na mnie wszystkie (niemałe!) koszty sprawy oraz mieć możliwość storpedowania moich ewentualnych planów ułożenia sobie życia (bo jak ktoś jest ciągle w drodze,to ciężko złapać kobietę i trzeba niemało zainwestować w jej zachęcenie do związku). @Ornella73: tylko że ja nawet nie mam szans jej złapać,bo brak mi czasu na śledzenie jej.I ona wie,że jestem introwertykiem,że muszę dusić ten żal i samotność w sobie,że nie mam się komu wygadać.Uwierz,to boli znacznie bardziej niż wtedy gdy ma się jakichś przyjaciół (przyjaciółki). Po prostu ona liczy,że skończę "samotny,zgorzkniały i rozpamietujący po kres moich dni,jaką miałem wspaniałą,piękną żonę i jak ją straciłem,bo nie umiałem o nią należycie dbać".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 36 lat... i prze...ne :(
Monique43: ale sęk w tym,że uwolniłem się od tego uczucia!Ona miała taką naturę,że nawet we wczesnych okresach związku (a zwłaszcza małżeństwa) kłóciła się z natężeniem godnym stanu rozwodowego (tylko że wtedy jeszcze po wszystkim przepraszała mnie,nieraz ze łzami w oczach); dlatego przez długi okres nie wiedziałem,ile w jej zachowaniu faktycznej chęci dokopania mi,a ile blefu (zwłaszcza,że nawet część świadków wybrała - chcący lub niechcący - takich,że by mnie raczej nie ukrzywdzili). Ale od jakiegoś czasu mam pewność,że jeśli uzna że potrzebne jej jej wykonczenie mnie (to znaczy nie w sensie zgładzenia),to zrobi to na pewno. I rozwieść się to ona chce,tylko że Heid dobrze wyczuł jej intencje: chce ugrać jak najwięcej dla siebie,a niestety wzięcie na siebie winy pozwoli jej upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu,a nawet trzy: wyjsć z tego z czystymi rączkami,przerzucić na mnie wszystkie (niemałe!) koszty sprawy oraz mieć możliwość storpedowania moich ewentualnych planów ułożenia sobie życia (bo jak ktoś jest ciągle w drodze,to ciężko złapać kobietę i trzeba niemało zainwestować w jej zachęcenie do związku). @Ornella73: tylko że ja nawet nie mam szans jej złapać,bo brak mi czasu na śledzenie jej.I ona wie,że jestem introwertykiem,że muszę dusić ten żal i samotność w sobie,że nie mam się komu wygadać.Uwierz,to boli znacznie bardziej niż wtedy gdy ma się jakichś przyjaciół (przyjaciółki). Po prostu ona liczy,że skończę "samotny,zgorzkniały i rozpamietujący po kres moich dni,jaką miałem wspaniałą,piękną żonę i jak ją straciłem,bo nie umiałem o nią należycie dbać".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość A mi się udało....
Witaj, bardzo Ci współczuję. Półtora roku temu przechodziłam podobną sytuację. Przez pół roku płaciłam ile chciał dla świetego spokoju, też nie miałam do kogo się zwrócić, rodzina mnie popierała, ale nie miałam przyjaciół bliskich, którzy wsparli by mnie. Dużo pisać. Ale do brzegu.... Zatrudniłam adwokata, obawiałam się wszystkiego, dziwnych zarzutów, chociaz brak jakichkolwiek dowodów, bo i czego, miałam obawy. Pomogło, adwokat poprowadził sprawę, ja zerwałam z nim kontakt maxymalnie jak sie dało (tylko ze względu na synka miałam). Sprawa skończyła się szybko, adwokat uzył argumentów, których nikt nie podważył. Rozwód bez orzekania odbył sie szybko i bez sensacji, pomimo zapowiedzi byłego. Jeżeli jestes taki jak piszesz, zatrudnij adwokata, w sądzie wszystko zależy od sędziego, a tutaj niestety adwokat sie przydaję, wie najlepiej kto, co lubi. Umieją to rozegrać. Pozdrawiam, trzymaj się!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×