Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Rozgwiazda z morza czarnego

Sala obok

Polecane posty

Gość Rozgwiazda z morza czarnego

Mijają już miesiące......a długo będę pamiętać ten obraz ze szpitala. Sala położnych które zajmują się noworodkami, gdzie odwoziłam moją nowonarodzoną córeczkę na pierwszą noc jej życia. Parkuję ją w szeregu pozostałych kilku maluchów, narodzonych tego dnia. Niektore śpią, inne głośno prezentuja moc swoich płuc. Mówię dobranoc mojej malutkiej córeczce i zmęczona i obolała wracam powoli w stronę mojej sali. Na przeciwko sali z noworodkami inna sala. Otworzone drzwi. Intensywna terapia dla noworodków. Trzy inkubatory. Przyciemnione światło. Walka o życie. Ktoś skulony siedzi obok jednego z nich i patrzy na małe stworzonko wśród rurek i kabli. Do dzisiaj to pamiętam. Nie potrafię narzekać na zmęczenie, płacz, powtarzalność dnia z moją córcią. Byłoby mi wstyd powiedzieć że jest mi ciężko, bo nie jestem wyspana, albo bolą mnie plecy, albo czuję się zagubiona. W zamian za to tulę córeczkę i dziękuję Bogu za zdrowe dziecko, którym mam nadzieję będzie zawsze do ostatniego dnia mojego i swojego życia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość brygida85
To piękne, co napisałaś, wzruszyłam się tym. Będę o tym pamiętać, gdy moje maleństwo będzie dawało mi w kość nocami. Dziękuję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wiem co to znaczy...
pięknie to opisałaś, aż się popłakałam bo ja wiem co ta osoba tam czuła...wiem co znaczy siedzieć przy szpitalnym łóżku i modlić się o życie swojego nowo narodzonego dziecka...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ano własnie... w tym pędzie życia zapominamy, że to zdrowie jest najważniejsze i narzekamy na takie błachostki jak niewyspanie itp

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mój synek urodził się z wrodzonym zapaleniem pluc. pourodzeniu był na normalnej sali noworodkowej, ale kiedy tylko potwierdzili chorobe zostal przeniesiony na patologię. byłam w szpitalu 9 dni. codziennie oglądałam te maleństwa w pajęczynie kabli. podczas mojego pobytu orodził się wcześniak 600g. całą dobe byl przy nim lekarz, dziękowałam wtedy Bogu, ze mój miał TYLKO zapalenie płuc...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rr23r2
Miałam ochotę ponarzekać ale odechciało mi się po lekturze. Czasem coś strasznego przypomina nam jak trzeba doceniać co się ma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kurka bez pazurka
Mój pierwszy syn urodził się jako wcześniak. Nie był skrajnym wcześniakiem ale swoje problemy miał. Kiedy wszystkie dziewczyny miały swoje dzieci obok siebie, ja nie mogłam mojego wziąć nawet na ręce. Jak ja im wtedy zazdrościłam możliwości ukojenia rozkrzyczanego noworodka, tych problemów z karmieniem i zmartwień pokroju "sucha skóra na nóżkach":) Myślałam- "Jakież głupie jesteście, na co narzekacie? Cieszcie się, że macie szanse przytulić maluchy". Rok temu rodziłam drugi raz. Córa od razu byłą przy mnie. Pierwszą noc zarwała- zresztą tak samo jak dziecko sąsiadki. Popsioczyłyśmy trochę z tego powodu, pomarudziłyśmy. Ale w pewnym momencie spojrzałam na trzecią dziewczynę na sali. Jej dziecko- tak jak kiedyś moje- urodziło się z problemami, było na patologii noworodka. Zamknęłam dziub. Pomyślałam sobie, jak ja się wtedy czułam i znów doceniłam, że tym razem jest o niebo lepiej. Niestety szybko zapominamy o złym. Trzeba czasem silnego bodźca, aby uświadomić sobie, że tak naprawdę jesteśmy szczęściarzami

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×