Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość pamparampam12345

Rozstanie bez wielkiego powodu,po 2 latach.POMOZCIE

Polecane posty

Gość pamparampam12345

Od tygodnia męczę się z problemem osobistym i bardzo potrzebuję ,żeby ktoś spojrzał na to z boku i powiedział mi swoje zdanie na ten temat. Rozstałam się z chłopakiem.Tydzień temu.Byliśmy ze sobą 2 lata, bardzo szczęsliwe i raczej pozbawione większych problemów.Jesteśmy młodzi,mamy po 20 lat,ale dla każdego z nas ten związek był bardzo ważny.Jeszcze niedawno padały z jego ust pytania,czy chcę w przyszłości mieć dziecko,kiedy będę gotowa na ślub,czy potrzebowałabym jeszcze jakiegoś partnera,czy on już mi wystarczy.Bo on bardzo by tego chciał. Żadne z nas nie chciało już bawić się w głupie miłostki,mieliśmy ten etap za sobą i byliśmy świadomi,że oboje traktujemy siebie poważnie.Nasze rodziny się poznały,spędzaliśmy we dwoje wakacje,ja odwiedzałam jego,on mnie.Moja matka ufała mu bezgranicznie,byla zachwycona jego dojrzałością,co jest naprawdę niesamowite,bo ciężko ją przekonać do ludzi z mojego otoczenia...od 2/3 miesięcy mieliśmy gorszy okres.Trochę się kłóciliśmy,jednak byłam pewna,że to nic wielkiego,patrząc na tego faceta wiedziałam,ze swiata poza mną nie widział...to się po prostu czuje:) Mój (już były) chłopak to człowiek,który nie lubi zwierzać się z niepowodzeń,woli udawać twardego faceta,którego nic nie boli.Wiedziałam,że ma klopot na uczelni,w domu też było nieciekawie,a on zaczął uciekać do kolegów z dzieciństwa,resztę ludzi zupelnie odrzucił.Wielu jego kumpli (z liceum,naszych wspólnych)pytało,co z nim,czemu ten facet,dotychczas dusza towarzystwa ,unika kontaktu z nimi.nie umiał mi wyjaśnić,czemu zerwał dużo ważnych dla niego kontaktów,czemu tak dużo czasu spędza w domu(głownie grając w gry z kumplami z dziecinstwa,szczerze- nie przepadalam za nimi,bo to tacy chlopcy bez ambicji.....).Mówił,że źle sypia(to też niepodobne do niego...)Martwiłam się o niego,ale nie wiedziałam jeszcze,co nas czeka.W końcu cos w nim pękło-powiedział,że ostatnio dziwnie się czuje w naszym związku.Że od jakiegoś czasu myśli o rozstaniu.Że mnie kocha,tego jest pewien,ale przez te nasze ostatnie kłótnie (no faktycznie,to był nasz najgorszy czas,ale zawsze w koncu jest kryzys,to normalne )trochę się to wszystko wypaliło,trochę mniej szczęścia czuje.Ale ,że chce ze mną być,to wie .Że przeprasza,ale ciężko mu mówić o uczuciach,o tym z czym ma problem.I dlatego tak nagle mi to wykłada na ławę.Płakał bardzo(nigdy nie widziałam,jak płacze...) i spytał,czy chcę to z nim naprawić.Ograniczyć kłótnie,zachowywać się jak dawniej.Zeby wrócił dawny spokój i szczęście.Robiłam co mogłam,ale po 2 tygodniach znów ze łzami powiedział,że czuje się wypalony,przytłoczony.Martwi się o mnie,kocha mnie wciąż,ale bardzo potrzebuje odpocząć i dlatego uważa,że lepiej się rozstać....ze jak pojawia się problem,to go ucina,nie umie sobie poradzić z wszystkim. Nie powiem,zaskoczył mnie znów.Nikt nie rozumie tej decyzji.Moja rodzina(która mu tak zaufala i go pokochała) ,jego rodzina,jego kumple.Piszą do mnie i pytają,czy już się uspokoił i ogarnął,czy wrócił.bo tez w to nie wierzą.Pamiętają,jak bardzo kiedyś o mnie walczył i ile dla niego znaczyłam. Spytałam przy rozstaniu(starałam się być spokojna,on płakał i mnie tulił...to aż nie pasuje do tego pewnego siebie i opanowanego faceta) czy chodzi o inną dziewczyne.Powiedział,że nie i wierzę mu,bo wiem,że ostatnio nawet nie miał żadnej gdzie poznać aż tak,żeby skończyć dla niej udany związek. Jestem skołowana,nic nie rozumiem,a wraz ze mną wszyscy nasi znajomi i rodzina.Martwię się o niego i ciężko mi uwierzyć,że to tak po prostu koniec.Jeszcze niedawno był czuły,kochany,wiem,ile radości sobie dawaliśmy,wiem ile dla niego znaczyłam-byliśmy najlepszymi przyjaciółmi,mówił,ze nigdy nikt tak o niego nie dbał,że cieszy się,ze mnie ma...jak myślicie,co się z nim stało?Jego słowa o tym,ze potrzebuje odpocząć dają mi wiarę,że wszystko przemyśli i coś zrozumie.Mam cholerny żal,że tak po prostu stchórzył przed problemem.Kocham go,ale nie prosiłam,zeby ze mną został.Zerwałam kontakt i czekam.Niech myśli i zastanawia się,czego naprawdę chce.Ale cholernie mi ciężko...jak można aż tak się zmienić w tak krótkim czasie?podświadomie czuję,że rozwalenie związku to jakaś jego ucieczka,że nie do końca tego chciał-sam fakt,że miotał się z tym 2 tygodnie i sam prosił,aby to naprawić...) (w międzyczasie opowiedziałam mu,że mój kolega z uczelni zostawił dziewczynę po 2 latach,bo nie chce jeszcze się wiązać na stałe,choć ją kocha.Ma za malo lat i chce więcej doświadczeń,niedojrzały jest jeszcze.Boję się,że go 'zainspirowałam',jakkolwiek idiotycznie to brzmi). Pomoże ktoś?Chociaż cokolwiek zrozumieć?Może ktoś miał podobną sytuację?Pamiętajcie,że jestem w rozsypce,więc poważnie proszę o wyrozumiałość...za kilka dni byłaby nasza rocznica,szykowalam mu juz prezent,a teraz leze i wyje w poduszkę..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tak se mysle.....
przeciez to jeszcze dzieciak, faceci pozniej dojrzewają. musi sie to jeszcze wyszalec. myslisz ze taki 20latek wytrzyma z jedną babą? on sie toba bawil 2 lata, ale juz mu sie znudzilas. tak samo jak tamten znudzil sie twoja kolezanką. i nie wierz w te bzdury, ze on ją kochal, bo nie kochal. bawil sie taką 2 lata, znudzila mu sie to papa, milosci to tam nie bylo, tylko pociag seks. ktory sie wypalil, dziecku potrzeba nowych wrazen, nowych babek. czego sie spodziewac po 20letnim chlopaku? przeciez wy zaczeliscie związek jak on mial 18 lat, to jeszcze gowniarz, ty naprawde myslalas, ze bedziesz jego jedyną?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pamparampam12345
nie myslalam,mialam nadzieje.nie jedyna.nie pierwsza,kolejna i najlepsza.nie generalizujmy,ze 20latki nie umieją kochac-oj umieją i to bardzo,ja to wiem z wlasnego przykladu.tyle ze rozne dylematy pojawiaja sie w glowach,kiedy sie jest tak mlodym...nie uwierze,ze nie kocha,nie da sie tyle czasu udawac uczuc-chodzi o to,co teraz,co robic,jak reagowac....czy jest szansa,ze zmadrzeje?ze przemysli?nie prosze o naiwne odpowiedzi,jedynie o wlasne ,poparte doswiadczeniem przyklady i przemyslenia.jak sobie radzic,kiedy serce pęka ,cholera:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×