Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Wan

Tylko ona była tą jedyną

Polecane posty

Gość Wan

Witajcie Kobiety jak i Mężczyżni. Wątków o podobnej tematyce jest pełno ale jednak kazdy przypadek wbrew wszelakim pozorom jest zupełnie inny dlatego też chcę założyć tutaj swój wątek i zarysować mój problem. Mianowicie ten problem zaczyna się i z pozoru wygląda jak tysiące innych oscylujących w tym zbiorze. Chodzi o miłość a raczej o utracenie jej a dosadniej o kobietę, którą się kocha. Związek trwał 3 lata (to nie dużo, wiem ale jednak w przeliczeniu to 3 lata to spory odsetek życia). Ona odeszła co bardzo jest niezrozumiałe i ogormnie przygnębiające. Nie ma co pisać jak to bardzo jest zle, bo w rozwiązaniu tego problemu to nie pomoże. Aby wgłębić się w temat, spróbuję naszkicować Jej i również i mój charakter. Zacznijmy od Niej. -Jest to osoba delikatna i bardzo wrażliwa. Po rodzinnych przejściach, nieduane małżeństwo rodziców, ojciec skończył marnie, na ulicy, zniszczył całą rodzinę. Matkę jej i brata. Mama jej (miałem z nią dobry kontakt, bardzo mnie lubiła) przez to nieudane małżeństwo boryka się z powaznymi problemami psychicznymi. Młodszy od niej brat ma ogromne problemy z prawem, grozi mu więzienie (brak przykładu od ojca oraz to, że w praktyce wychowała go ulica zamiast tato). W zasadzie to ona stała się jakby głową rodziny. Jest totalnie nie ufna. W zasadzie z trójki przyjaciółek od lat, to tylko jedna znała te szczegóły z jej życia. Chociaż mimo tego mi udało się w to wgłębić bardzo szybko. Fakt musiałem totalnie na siłę wyciągać to z niej ale się otworzyła, jakoś w przeciagu niecałego pół-roku. Po tym otwarciu wszystko zaczeło się układać. Owszem było wiele problemów ale udawało się to w bardzo łagodny sposób naprawiać i prostować. Czułem, że byłem jej ogromnym wsparciem, że nie zawiodła się, że mi zaufała. Istnie dawała to odczuć. -Teraz kilka słów o mnie w odniesieniu do Niej. Ja pochodzę z goła innej rodziny, wręcz przykładnej, bez żadnych wiekszych problemów. W zasadzie miałem i mam wszystko czego potrzebował młody chłopak. Miał pełne wzorce. Jednakże duszę mam, jakby to ująć metaforycznie samotnego artysty, który poszukuje niespełnionej miłości (brzmi jak bajanie nastolatka, jednak cięzko inaczej to okreslić), melancholik dla najbliższych, ogień i wulkan, urodzony zdobywca dla otoczenia zewnętrznego, który wręcz wydawać by się mogło dązy po trupach do celu. Problem jest taki. Poniekad zaczeło się wiele psuć poprzez moją drugą część charakteru. W pewnych chwilach ona nie mogła znieść, że rozglądam się za innymi, rozgladanie to polegało na zwyczajnym podziwianiu kobiet, które mi się podobały, ot poszukiwanie piekna, co więcej zawsze się z Nią dzieliłem mymi spostrzeżeniami w sposób na w pół dowcipny, bo fakt obok zwiazku traktowaliśmy się jak kumple w większosci spraw. Nieraz doprowadzało to to śmiechu i ciekawych komentarzy z obydwu stron. Wiedziała, że to nie są podteksty erotyczne i marzenia wobec innych. Kolejną rzeczą, która chyba jest fundamentalna, to moja była... rónież jakby to ujać z "dobrego domu" ale zagubiona totalnie, po próbie samobójstwa... Zaczeła się odzywać po paru latach. I aby była jasność, to był mój pierwszy powazny związek, czasy liceum, szybko się skończył, trwał około roku. Nic poważnego. Jednak znajac choć trochę charakter pierwszej to wiedziałem, że znów może popaśc w depresję, a więc czasem jej coś odpisałem. To był błąd, wiem. W końcu, zerwałem z nią całkowity kontakt, po małej ingerencji Jej ale niezbyt mogła o tym zapomnieć, ta osoba, którą kocham. Wiedząc i znając Jej charakter nieco zamknąłem się na świat. Tzn. jak na początku balowaliśmy w najlepsze i szlajaliśmy sie po knajpach to w pewnym czasie mi się to znudziło i po prostu ograniczyłem wyjścia. Zawsze razem chodzilismy. Przyczyną była również Ona, gdyż czasem miała pretensję, zę za dużo tych "zabaw". A niedawno okazało się, że Jej zle, bo mało chodzimy, co wcale nie jest prawdą, bo w miarę możliwości czasowych urywalismy nocki jak te ćmy barowe. Powiedziała, że nie może ze mną wytrzymać i ją irytuje, że ciągle płacze i jest poddenerwowoana przeze mnie, chociaż nadal stawałem na rzęsach coby spełnić jej każdą zachciankę. I odeszła. Szok i trwoga mnie ogarneła i trzyma nadal. Meritum obecnej sytuacji jest takie: Postanowiłem walczyć, bo 3 razy się rozstawaliśmy i zawsze potem było tylko lepiej. A więc pomimo tego, że totalnie chciała zerwać kontakt, to pomimo milczenia mojego przez tydzien (załosne, prawda?) odezwałem się, udało się porozmawiać w wielu telefonicznych rozmowach, urywanych z mej bądz jej strony. Rzekła, że nadal mnie kocha, bo szczere to uczucie jest ale nie może być ze mną, bo nie ma już siły na ten związek. Jej odpowiedzi w smesach na moje zawsze kończa się tym abym już dał jej spokój i urwał kontakt ale zawsze odpisuje bądz odbiera jak dłuzej do niej dzwonie. Ostatnia rozmowa staneła na tym, że ja twierdzę, że będziemy razem a ona nie, więc postanowiliśmy się założyć, ze tak będzie o to co zawsze, dużego Heńka, było to w dowcipnym charakterze, czy to normalne? Że pomimo tego, że nie chce wrócić, to i tak jestesmy w stanie pożartować nawet w całkowitym żalu i to jeszcze w taki błachy sposób, czy to coś oznacza? Aby rozwiać wątpliwości. Nie ma Ona nikogo i nie zamierza szukać, nie chce tego. Jakie kroki ku przywróceniu ładu będą właściwe? Chce poznać opinię innych. Nie szukam "dobrych rad", tylko opinie, dzięki któym bedę mógł na nowo przeanalizować wątek, co o tym sądzicie. Czy to jest stracone czy warto o to walczyć? Może dobrym krokiem będzie oświadczenie się, myślałem o tym od dłuższego czasu, chyba ona również na to czekała (moze czeka?), były ku temu pewne przejawy. Chęc dostania jakiejś biżuteri (a dokładniej pierścionka na prezent mikołajkowy. Tylko czy w ówczesnej sytuacji to dobre wyjście? Sądzę, że tak, z Tą osobą chciałbym przezyć resztę życia. Co zapewne będzie ważne, ja mam 25, zaś ona 22 lata. Młodziutcy. Ale sądzę, że z pełnymi poglądami i ustanowionym spojrzeniem na świat. Szczególnie Ona młoda ale Jej trudne dzieciństwo zapewne wystarczająco podniosło jej dojrzałość. Pozdrawiam i prosze o opinię na ten, dany temat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ebfvvvvvvvvvvvvvfsdklm
nosz koorwa za krokie, rozwin bardziej :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wan
wyczuwam tu pełną ironię ;) wiem, długie jednak i tak to pobieżny szkic sytuacji. Im więcej szczegółów tym wieksza szansa na opinię, no chyba, że trochę więcej literek zaczyna przegrzewać umysł ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pomaranczlala
"to był mój pierwszy powazny związek,(...) Nic poważnego. " Brawo. "W końcu, zerwałem z nią całkowity kontakt, po małej ingerencji Jej ale niezbyt mogła o tym zapomnieć, ta osoba, którą kocham. " To jest mało zrozumiałe. Komentowanie innych kobiet rzeczywiście może być irytujące. To, że teraz przestaniesz to robić, o ile się na to zdobędziesz, nie zmieni faktu, że ona już wie, że masz na to ochotę. Jednak tym, co najbardziej niepokoi jest ten Twój opis jej rodziny, a raczej: "Fakt musiałem totalnie na siłę wyciągać to z niej ale się otworzyła, jakoś w przeciagu niecałego pół-roku. " "Czułem, że byłem jej ogromnym wsparciem, że nie zawiodła się, że mi zaufała" Niby czemu musiałeś to z niej wyciągać? Byłam kiedyś napastowana przez kobietę, która starała się wyciągnąć wszystkie brudy z mojego życia, bo "ona chce mi pomóc". Nawet jeżeli na początku się niby myśli, że fajnie się pozbyć tego ciężaru, to z czasem przychodzi złość o to, że ktoś Cię do tych zwierzeń ZMUSZAŁ. Jest to okazanie braku szacunku dla cudzych uczuć i decyzji nie dzielenia się z drugą osobą tymi faktami w ogóle albo w danej konkretnej chwili. Ona nie ma obowiązku zwierzać Ci się z takich rzeczy. Ty nie masz prawa tego od niej żądać. Teraz wszędzie, gdzie o niej piszesz, patrzysz na nią przez pryzmat tego trudnego dzieciństwa. Nie, jak na normalną kobietę, właśnie m. in. koleżankę, tylko na nieszczęśliwą ofiarę losu, wokół której Ty będziesz latał i jej dogadzał.... ze współczucia i chęci wynagrodzenia dawnych krzywd. Gdzieś ostatnio czytałam, że każda miłość ma w sobie coś z litości. I tu się to sprawdza. Ja rozumiem, że fajnie być tym dobrym, który wyciąga kogoś z dołka, który pozwala zapomnieć o "tragedii", ale stanie po drugiej stronie jest upokarzające. Mówi się "dobra przyjaciółka współczuje drugiej, gdy tę spotka nieszczęście bądź upokorzenie. Wspaniała przyjaciółka udaje, że nic się nie stało.". Ty zachowałeś się karygodnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość emigrant_emigrant_
Nie ma to jak "szczerość" i przedstawianie siebie w samych superlatywach. Jesteś Ideałem i nie sposób znaleźć tu powód dla którego ona już z tobą nie chce być. Jesteś istne Cudeńko, cacuszko :) Gdybyś miał problem ze zrozumieniem mojej odpowiedzi to była ona napisana IRONICZNIE.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wan
@Pomaranczlala Hmmm. Tak, masz niewątpliwie rację ogólnie, zaraz spróbuję się do tego odnieść aby nie zaszło jakieś, niepotrzebne nieporuzmienie. Co do pierwszego cytatu. Kiepsko to zostało ujęte przez mnie, zabrakło przemyślenia nad sensem zdania. Był to pierwszy "poważny" związek, cudzysłowie jest tutaj na miejscu. Teraz chyba jaśniej zostało to wykreowane. Co do następnego: moja dziewczyna do niej sama napisała aby się tamta odwaliła kolokwialnie rzecz ujmując. Mi było cięzko jej tak dosadnie to napisać, po prostu ją zlewałem i milczałem. Co do reszty posta. Znowu błędne okreslenie z mej strony, ze na siłę z niej to wyciągałem. NIe łamałem jej kołem, nie groziłem, ze odejdę, nic z tych rzeczy. Po prostu słuchałem co ma do powiedzenia. Często płakała, nie wiedziałem z jakiego powodu więc prosiłem aby go podała. Mówiła, że i tak zawsze będzie zle, że nic tu nie ma sensu. Nie wiedziałem czemu, a wiadomym jest, że trzeba znać chociaż problem bez nawet szczegółów coby można było normalnie funkcjonować. Jak już powiedziała w czym tkwi problem, to od razu, bez namawiania jej poszły całe te szczegóły. Dlatego nie zmuszłem jej do TYCH zwierzeń, tylko do powiedzenia w czym tkwi problem potem poszło jak rwący potok, bez żadnych przystanków. Co do wynagrodzenia za dawne krzywdy. No tak, sporo racji ale bądz co bądz nigdy na nią w taki sposób nie patrzyłem jak na ofiarę losu bo doskonale potrafi sama o siebie zadbać. Ja ją wielbiłem jak królewnę swoją cokolwiek by to oznaczało i wyrażało. I co do ostatniej częsci, stałem obok tego w sposób, że naprawdę lubiałem chodzić do niej gdy była taka potrzeba (mieszkaliśmy razem prawie cały związek). I rzeczywiście starałem się tego nie zauważać albo nie dać jej poczuć tego, że włąsnie na nia patrzę poprzez właśnie taki a nie inny pryzmat. Może robiłem to nieudolnie, skoro na to zwróciłaś/eś uwagę, bo coś na pewno musi być na rzeczy. I takie spostrzeżenie, chyba sporo osób ma problemy z jakimś, niedługim ciągiem wyrazów :) abstrahując od tematu ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wan
*abstrahując

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość róznicie sie inne światy
inny światopoglad to NIE WYPALI

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wan
przeszło mi to przez myśl również jednak doskonale się dogadywaliśmy w sprawach ujmując to przyziemnych. Podobna wizja przyszłości. W zasadzie doś podobna kreacja terazniejszości. Ale jednak, dlaczego tak pomyślałaś/eś? Rozwiń proszę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pomaranczlala
" Po prostu słuchałem co ma do powiedzenia." Jakbyś " po prostu słuchał", to tak byś tego teraz nie określał. Tłumaczysz się sam przed sobą. "Dlatego nie zmuszłem jej do TYCH zwierzeń, tylko do powiedzenia w czym tkwi problem potem poszło jak rwący potok, bez żadnych przystanków." A potem mogła tego żałować, bo to było pod wpływem emocji. Ty byłeś katalizatorem tego potoku i Ciebie pewnie za to obwinia. " No tak, sporo racji ale bądz co bądz nigdy na nią w taki sposób nie patrzyłem jak na ofiarę losu bo doskonale potrafi sama o siebie zadbać." Z Twojego opisu wynika coś innego. I z opisu sytuacji i niej samej. Wczęsniej nie napisałeś, że potrafi doskonale o siebie zadbać, tylko że jest "delikatna, wrażliwa i po rodzinnych przejściach". To o czymś świadczy. To jest dla Ciebie w niej najważniejsze i przez pryzmat tego ją postrzegasz. Nie chciałabym takiego faceta. "naprawdę lubiałem chodzić do niej gdy była taka potrzeba" No właśnie była taka potrzeba. Bo lubisz poczucie tego, że ona Cię "potrzebuje". To nie chodzi o to, że się starasz nie zauważać, tylko o to, że powinieneś uważać, że to mało istotne. Dla Ciebie to jest bardzo ważne, skoro na pierwszym miejscu w jej opisie podajesz cechy właśnie ofiary losu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wan
Chodzić do niej, do domu rodzinnego, bo mieszkalismy razem, więc do niej samej chodzić nie musiałem, bo po prostu była :) Hmm, dlatego to tak podkresliłem, bo ona zaczeła twierdzić, że jest nie dla mnie, że pomimo wszystkiemu i tak nie zaufa żadnemu facetowi, że ja jestem ze świata A ona B, dlatego tak to nakresliłem. Widzisz, starałem się to przedstawić najkrócej jak można, a wyszło ponoć długie a jak widać nadal jest zbyt krótkie. I ciut na opak przedstawione. Zapewne sporo tutaj rozświetliłaś (jak mniemam?) i dzięki Ci za to, daje to nieco do myślenia. Jednak, spytam jak dziecko we mgle, cóz dalej czynić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prosiaczek_z_obory
drugą

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ratujcie się.
Z tego co piszesz, to ona jest DDD - Dorosłym Dzieckiem z rodziny Dysfunkcyjnej lub może też DDA ---II--- Alkoholika. Też jestem z podobnej rodziny, ojciec zniszczył siebie, mamę, brata i mnie. Rodzice już nie żyją, a ja jeszcze nie mam 30 lat. Otóż, chodzi o to, że takie osoby mają pewne cechy wspólne, które w domu rodzinnym pomagały przetrwać, a w związku i dorosłym życiu mogą wielce przeszkadzać. v Tego, czego uczą się w domu to: "NIE CZUJ, NIE MÓW, NIE UFAJ." Strach przed bliskością, małżeństwem, dzieckiem, impulsywność, postawa UNIKAJĄCA, to są jedne z problemów wynikających z takiego dzieciństwa - czyli w sumie niedojrzałość mimo dojrzałego wieku. Myślę, że powinna poczytać o DDA/ DDD i poszukać grupy wsparcia dla takich osób w swoim mieście. Potem koniecznie terapia, bez tego bardzo ciężko zbudować stabilny związek bez powielania zachowań z domu. v Ja jestem podobna do Twojej "dziewczyny" z charakteru. Leczę się na depresję i nerwicę, przeszłam kilka terapii i zaczęłam widzieć postępy po jakimś roku, to niestety trochę trwa, bo człowiek od razu się nie zmienia. Ale naprawdę warto, ja się zmieniam i mój chłopak także (też jest z takiej rodziny jak ja i chodzi na terapię, on ma problem z gniewem i impulsywnością). Mamy podwójnie trudno z powodu tych traum i zranień, ale pracujemy nad sobą i to nas też umacnia. Grunt to ROZMOWA BEZ STRACHU PRZED ODRZUCENIEM.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ratujcie się.
O cechach DDA możesz poczytać sobie tu: v http://www.alwernia.bydgoszcz.pl/index.php/artykuy/artykuy/32-cechy-charakterystyczne-dla-osob-z-syndromem-dda- v ale jest trochę książek na ten temat, np. Janet Voititz - "Dorosłe Dzieci Alkoholików" i Janet Voititz - "Lęk przed bliskością" - czyli podświadomie ktoś może psuć swoje relacje, bo przecież "zawsze" wszyscy go zostawiali -powielanie schematu, że nie może się udać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ratujcie się.
Jak będziesz mógł, to napisz czy coś się zgadza...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wan
Póki co dzięki za napisanie. Poczytam w pózniejszym, wolnym czasie. Ale naprawdę sporo tu prawdy w tym poście gdyż sama mi to mówiła o DDA i uprzedzała, że mogą być problemy, bo były na początku ale znikneły i ich nie było do ostatniego czasu. Sądziłem, że odnalazła swój spokój, po prostu przestałem o tym myśleć już, że tutaj może leżeć wina -> to też jeszcze nawiązując do Pomaranczlala, że tak na nią nie patrzyłem ale jak widać sytuacja jest dużo bardziej skomplikowana. Tak, strach przed odrzuceniem, ogromny u niej jest :( Na pewno wgłębię się na nowo w temat. Dzięki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wan
Czy to byloby zbyt duzo jakbym poprosił Cię o jakiś kontakt mailowy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Przed poludniem
Papierowe roze nie pachna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wan
pobieżnie poczytałem, nakierowany na rozdział z jednego forum wpadł taki tekst J.Woititzt "Lęk przed bliskością": "Osoba, na której ci zależy może wycofać się z waszego związku, używając argumentu „Chcę mieć spokój. To może nie mieć sensu. Uzasadnienie wygląda mniej więcej tak: „Moje całe życie było pasmem emocjonalnych kryzysów Jestem tym zmęczona. Nie chcę tego. Nie chcę już niczego czuć. Uczucia mnie niszczą. Jeśli będziemy razem, znów mnie dopadną, będę musiała przeżywać wzloty i upadki. Właśnie teraz moje życie jest uporządkowane i nie chcę ryzykować, przeciągając strunę. Związek z tobą nie pozwoli mi utrzymać bezpiecznego kursu, Zacznie mi zależeć, a potem będę się martwić. Zacznę czuć najróżniejsze rzeczy Nie chcę tego teraz! Chcę mieć spokój. Taka postawa będzie krótkotrwała. Jest to złudzenie, któremu ulega wiele dzieci alkoholików, kiedy pragną osiągnąć równowagę. Postawa będzie krótkotrwała nie tylko dlatego, że są one aktywnymi, pełnymi energii ludźmi, ale głównie z braku układu odniesienia." v Pierwsza częśc zdania doskonale obrazuje sytuację. Co więcej cały praktycznie cały rozdział z wyższej pozycji pt. "kochasz dziecko alkoholika" doskonale odnosi się do naszego związku. Druga częśc również, bo nie pierwszy raz przez to przechodziliśmy i wspólnie udawało się powracać do normy. Jednak wgłebiając się ta norma dla Niej nie musiała być tym co dla mnie, mogła to widzieć zgoła odmniennie. Ja na pewno się nie poddam bo tyle co Jej zawdzięczam i tyle co od niej jeszcze pragnę i chce jej dać na pewno warte jest wielu wyrzeczeń i pracy nad nami. Im więcej o tym czytam, tym myśli mi się rozjaśniają. Naprawdę dzięki za dobry trop.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość KimB
Przeczytałam Twój wpis, do końca, ojej;) Nie trzeba aż tak kręcić, by powiedzieć, że jeszcze raz chcesz spróbować. W 4 zdaniach można krótko i na temat. Po pierwsze życzę Ci powodzenia! Walczyć zawsze warto nawet jeśli miałaby to być tylko 4 próba. Z takim facetem jak Ty nie mogłabym być, ale nie o mnie chodzi. To jasne, tylko o Twoją ukochaną. Sorry, ale jesteś arogantem i wielkim zarozumialcem. Nie wydaję mi się, że Twoja wybranka jest krucha i słabiutka co sugerujesz. Wnioskuję, że ty masz przerośnięte ego. Sorry jeszcze raz, ale pytasz na forum to i odpowiadam. Przezentujesz zbyt dużo arogancji, zadzierasz nosa. Nie chodzi o Nią, chodzi wyłącznie, żeby Tobie było dobrze. Walcz jednak! Kim

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wan
Dzięki, owszem rację masz. A czy w ostateczności nie jest to cechą zupełnie ludzką aby czynić sobie dobrze? Czy Ty do tego nie dążysz? Nie szukasz swej eudajmonii? A co okresla tą arogancję i zadzieranie nosa? (owszem, twierdzę, że często tak jest) jednak chciałbym wejść w jakąś polemikę, jakieś argumenty z Twej strony :) Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tylko spokojU chce
Wiesz czym sie roznisz od mojego meza tym ze moj maz nie doszukiwal sie niczego z jakiego domu pochodze itd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wan
Aby była jasność, wszystko mi jedno z jakiego Ona jest domu, w koncu to kocham ją, nie jej dom. Ale skoro ona naprawde ma ten problem to się chyba nie obejdzie bez wiedzy z jakiego domu pochodzi, przecież i tak wiem więc w co tutaj jest już do doszukiwania? Przecież to nie jest jej wina, że w sposób dośc skrzywiony może mieć zaprojektowane postrzeganie rzeczywistości w pewnych sprawach. No cóz, nie wiem sam ale raz wspomniała o DDA, zrozumiałem, zamilkłem coby nie wchodzić w temat gdyż sądziłem, ze może ją to ranić. To był bład, od razu trzeba było wziąc się do roboty i zważać właśnie na to jak widzę i czytam publikacje na ten temat bądz osóby, które w wielu miejscach w sieci się wypowiadają i przyznają, że mają tą dolegliwość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Elite model look
A to posiedziala ci osobiscie czy przez osoby trzecie sie dowiedziales A nieidziesz dobra droga? Nie wyrwales sie ze szponow przeznaczenia?!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wan
Sama mi powiedziała. Już napisałem w jakich to było okolicznościach. Na samym początku związku, po jakiś 3-4 miesiacach, kiedy na pozór wszystko było piekne, ona chciała uciekać, jednak była. Płakała. Miała koszmary. Doszukiwałem się jakiejś przyczyny, myślałem, że problem tkwi we mnie, że po prostu nie pasuje do niej, zapewniała, że wręcz przeciwnie, że chce abyśmy byli razem. Problem trwała nadal i w końcu pewnej nocy powiedziała o co chodzi, dlaczego tak. Wtedy troszkę o tym poczytałem, uspokoiło się. I wróciło z jakąs siłą huraganu. v Troszkę nie mogę znaleść sensu w zdaniu: "A nieidziesz dobra droga? Nie wyrwales sie ze szponow przeznaczenia?!"...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ratujcie się...
Chodziło Ci o mój e-mail? cassiopeja09@gmail.com

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Spotkania grupy wsparcia Radom, Poradnia Leczenia Uzależnień, wejście od ul. Narutowicza, dawna ginekologia, zapraszam w każdy piątek w godz. 17-19 Jeśli identyfikujesz się z poniższym problemem, przyjdź, to odmieni Twoje życie. SYNDROM DDA/DDD: Zespół utrwalonych osobowościowych schematów funkcjonowania psychospołecznego powstałych w dzieciństwie w rodzinie alkoholowej/dysfunkcyjnej, które utrudniają osobie adekwatny, bezpośredni kontakt z teraźniejszością i powodują psychologiczne zamknięcie się w traumatycznej przeszłośc****owoduje to przeżywanie i interpretowanie aktualnych wydarzeń i relacji przez pryzmat bolesnych doświadczeń z dzieciństwa. Zniekształcenia te nie są przez DDA uświadamiane. Schematy te są destrukcyjne i powodują wiele zaburzeń pacjenta w kontakcie z samym sobą oraz z innymi osobami, szczególnie z tymi, z którymi pacjent jest w bliskich związkach. (Zofia Sobolewska-Mellibruda) PRZYCZYNY SYNDROMU DDA/DDD: •duża ilość traumatycznych doświadczeń, •chaos i nieprzewidywalność zdarzeń i zachowań dorosłych, •stałe napięcie, życie w przewlekłym stresie, •dominacja cierpienia, •niezaspokojenie potrzeb i zaniedbania rozwojowe, •brak oparcia, odrzucenie, opuszczenie, •zagrożenie i przemoc domowa, •nadużycia seksualne, •brak spójnych norm i wartości, •ogrom wstydu, •niepełny przebieg procesu rozwoju więzi, •brak granic, •lekceważenie i ośmieszanie w wychowaniu, •życie w tabu, zaprzeczaniu i iluzji, •izolacja i brak bliskości, •niemożność dotarcia dziecka do prawdziwej osobowości rodziców, kiedy zadaje im pytania na temat swojej egzystencji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
OBJAWY SYNDROMU DDA/DDD: •krzywda emocjonalna wynikająca z odrzucenia przez rodziców (rodzice byli albo zajęc***iciem alkoholu, albo skupieni na piciu partnera, partnerki) •obarczenie przez rodziców konsekwencjami ich choroby uzależnienia i/lub współuzależnienia. •zakotwiczenie emocjonalne w relacji z rodzicami w roli dziecka. •zależność, trudność w separacji, •problemy w kontakcie ze swoimi uczuciami i potrzebami •niejasność uczuć i potrzeb, nieadekwatny obraz siebie, niska samoocena i poczucie własnej wartości •brak świadomości i umiejętności obrony własnych i respektowania cudzych granic; •chaos pojęciowy zrównujący w sferze przekonań strach z szacunkiem, powodujący trudności w budowaniu relacji z autorytetami; •wypieranie poczucia krzywdy doznanego w dzieciństwie; •trudność w budowaniu relacji z innymi (w tym z osobami płc**przeciwnej), •brak jasnych wzorców dotyczących ról związanych z płcią; •lęk przed bliskością •wrogość w relacjach, •nadodpowiedzialność i nadkontrola, •nieufność i wzmożona kontrola •potrzeba akceptacji za wszelką cenę •lęk przed odrzuceniem skojarzony z doświadczeniami z relacji z rodzicami; •podwyższony poziom lęku, •zwątpienie w siebie, niskie poczucie własnej wartości, •poczucie winy, wstydu i strachu, •zamknięcie w sobie, skrytość, •pesymizm, •samotność, izolacja, •brak równowagi, drażliwość, histeryczność, huśtawki emocjonalne, zalegające uczucia złości, lęku, wstydu, smutku poczucia winy i krzywdy, chroniczne napięcie, •potrzeba mocnych wrażeń, zachowania ryzykowne (sięganie po substancje zmieniające świadomość, agresja, autoagresja itp. •czarno-białe spostrzeganie świata •perfekcjonizm, skłonność do kompulsywnych zachowań, somatyzacje, impulsywne zachowania, zachowania seksualne •trudności z określaniem celów życiowych utrata sensu życia, utrata energii •depresje, zaburzenia jedzenia, snu, mowy Dorosłe Dzieci... •zgadują co jest normalne; •mają trudności z przeprowadzeniem swoich zamiarów od początku do końca; •kłamią, gdy równie dobrze mogłyby powiedzieć prawdę; •osądzają siebie bezlitośnie; •mają kłopoty z przeżywaniem radości i z zabawą; •traktują siebie bardzo poważnie; •mają trudności z nawiązywaniem bliskich kontaktów; •przesadnie reagują na zmiany, na które nie mają wpływu; •bezustannie poszukują potwierdzenia i uznania; •myślą, że różnią się od wszystkich innych; •są albo nadmiernie odpowiedzialne albo całkowicie nieodpowiedzialne; •są niezwykle lojalne, nawet w obliczu dowodów, że druga strona na to nie zasługuje; •ulegają impulsom; •czują się winne stając w obronie własnych potrzeb i często ustępują innym; •czują strach przed ludźmi, a zwłaszcza przed wszelkiego rodzaju władzą i zwierzchnikami; •czują strach przed cudzym gniewem i awanturami; •lubią zachowywać się jak ofiary; •bardzo boją się porzucenia i utraty; •obawiają się ukazywania swoich uczuć; •łatwo popadają w uzależnienia albo znajdują uzależnionych partnerów; •są impulsywne - mają tendencję do zamykania się w raz obranym kierunku działania bez poważnego rozpatrzenia innych możliwośc****stępowania i prawdopodobnych konsekwencji podjętych działań, ta impulsywność prowadzi DDA do zamieszania, nienawiści do samych siebie i utraty kontroli nad otoczeniem; w dodatku potem zużywają przesadną ilość energii na oczyszczenie sytuacji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×