Dziwny nawyk męża co do jedzenia.

Zauważyłam to wcześniej, ale nie zwracałam na to większej uwagi. Jesteśmy bardzo młodym małżeństwem. Mąż ma dziwny nawyk. Jeśli ma na coś ochotę, a ja nie, to on tego nie zje. Np bardzo lubi grzanki moczone w jajku i podsmażone na patelni, ja za nimi nie przepadam czuję się po nich "zmulona" i w ogóle... I chociaż proponuję, że mu je zrobię, on zawsze odmawia, bo "skoro ty nie chcesz to ja jadł nie będę". A przecież mu nie zabraniam, niech je skoro lubi..

Up, spotkał się ktoś z tym?

przeszkadza ci to? kazdy jest dziwny w jakis tam sposob..kazdy ma prawo zyc jak chce.

No, ogólnie nie przeszkadza... Tak tylko trochę głupio się czuję, że przeze mnie nie je tego, co lubi, bo ja tego nie lubię. A zrobić kilka kromek przecież nie kłopot.

Może nie chce, abyś traciła czas robiąc coś tylko dla niego?

Mój facet choćby był głodny niewiadomo jak.. to jak ja nie zjem z nim to on jedzenia nie ruszy :P

mój tak często robi ale mimo protestów i tak przygotowuje mu dania które lubi albo ja robie sobie a on sobie

Mój facet tak ma. nie je jak ja nie jem :P

jak widac to taka ciapa zapatrzona w ciebie, ze nawet je tylko to, co ty, zalamka:O

Mój sam sobie tego też nie zrobi, jeśli jestem w domu :) bo ja nie jem to on też. Za to teraz jestem u moich rodziców, pomagam im załatwić kilka spraw, mąż został w domu bo praca... I oczywiście co rano grzanki ;)

Mój mąz też tak miał. Domyśliłam się,że chodzi mu o to ,że nie chce mi dokładać zajęć,i zje to co ja. Teraz go pytam na co ma ochotę i mu to robię(o ile mam czas i humor oczywiście)

dziwny ten twoj facet, jakis taki niedojrzaly, jak male dziecko "jak mamunia nie bedzie to ja tez nie"

Kurde, mój ma to samo! :D Nie wiem skąd to się bierze. Jak ja nie zjem to on też nie. Nawet jak ja wychodze gdzieś i zostawie mu obiad w lodówce do odgrzania to on po powrocie z pracy kanapki sobie zrobi.

Manilka23 zrob to na kolacje - ugryz dwa razy... Kuchnia nie musi byc polem bitewnym w zwiazku a wrecz przeciwnie.

Nie ma tego problemu, gdy razem gdzieś wychodzimy. Wtedy każde zamawia coś innego i po kłopocie. Ale w domu to nie i koniec.

Obiad sobie akurat odgrzewa :D Jak coś mu się podstawi pod nos przy czytaniu gazety itp to też zje, ale pod warunkiem że to owoce albo cukierki i zrobienie tego nie wymaga dużego nakładu pracy :D U nas kuchnia nie jest polem bitewnym. Czasem on gotuje, czasem ja... Jednak przy ustalaniu co będziemy jeść, zawsze jest "jak ty nie chcesz to ja też nie, zrobimy coś innego". I się tak uprze i koniec, nawet jakby to mialo być kilka kromek chleba albo trochę zupy odlane do drugiego garnka i dodane inne przyprawy. Ręce czasem opadają, głupio się robi.