Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość PI_osemka

Po przeprowadzce moje zycie stanelo w miejscu

Polecane posty

Gość PI_osemka

Moze po krotce, choc to bedzie trudne... Na studia wyjechalam do wiekszego niz moje rodzinne miasta. Oddalone 300 km. Skonczylam tam studia i zaczelam prace. Mialam chlopaka, z ktorym wiazalam wieksze nadzieje. Jednak nasz zwiazek sie rozpadl. Zwolnili mnie z pracy i po roku walki na tamtejszym rynku pracy po prostu musialam spakowac manatki i przeniesc sie do rodzinnego domu, bo nie bylo mnie stac na utrzymanie wynajmowanej kawalerki. Pomsyalam, ze to dobrze, ze czas zaczac zyc na nowo, rozpoczac nowy rozdzial zycia. Po przyjezdzie, bardzo sie nawet cieszylam, choc bylam przygnebiona... ale cieszylam sie przede wszystkim, ze znowu bede mogla z mama i z moja kochana ciocia chodzic do kina, na zakupy... tego mi brakowalo. Po mies. po przeprowadzce moja ciocia nagle odeszla.... po prostu jakby ktos zdmuchnal swiece... miala tetniaka w mozgu, o ktorym nie wiedziala... to byly sekundy. I nie ma jej. Nie chce zrzucac wszystkich moich niepowodzen na jej smierc, bo to nie byloby sprawiedliwe wobec niej.... ale pograzylam sie.... jedyna na co sie zmusilam to zrobilam prawo jazdy, zawsze ciocia powtarzalam, ze powinnam je miec i ja w koncu tez poczulam taka potrzebe. Od tamtego czasu nic sie u mnie nie zmienilo. Pare dni temu skonczylam 32 lata, a ja stoje w miejscu... Mieszkam z rodzicami juz prawie 2 lata. Tutaj mam tylko 1 kolezanke z podstawowki - do liceum chodzilam do jeszcze innego miasta i z tamtymi ludzmi to juz nie m am kontaktu, a najlepsza kolezanka z lawkmieszka daaaleko. to wlasciwie w miescie, w ktorym studiowalam "wypracowalam" sobie kilku, ale bardzo dobrych przyjaciol. Teraz mamy kontakt smsowy, mailowy, ale tez coraz rzadszy. Wszyscy oni sa w zwiazkach partnerskich/malzenskich, maja dzieci i ja to rozumiem, ze malo maja czasu. Do tego cierpie na lęki zwiazane z praca - samo pojscie do prady mnie nie przeraza, ale w sumie juz kiedys mialam o tym topic. Grunt, ze teraz nie wiem jak pojsc dalej.... Nawet nie chce mi sie rozmawiac z ludzmi przez telefon - nawet jak dzwoni moja kolezanka to nie odbieram. Po co. Co powiem? Ze dalej siedze w domu na d.. i nic nie robie? Ten lęk zwiazany z praca jest tak silny, ze tylko ratuja mnie zlecenia w domu, ale i tych niewiele teraz mam.....Wiem, ze narzekam, ale siedze w jakiejs matni, z ktorej ciezko mi sie jest uwolnic... Jestem DDA i niestety ojciec mieszka z nami, choc to taki typ, ktory wychodzi, wraca pijany i kladzie sie spac i tak moze robic nawet przez 2 tygodnie. Ojciec nigdy sie nie awanturowal, nie bil mnie i mamy... to moja mama jest dla mnie mama, a tata byla moja ciocia...;) ojciec nigdy sie mna specjalnie nie interesowal. to taki czlowiek beton - jedyne co robie to namawiam mame na rozwod, bo nie mozna tak zyc do konca zycia..... W sumie nie wiem po co to p isze... moze zeby sie wygadac.. nie oczekuje tu jakis porad.... ale moze ktos ma podobny problem? Chcialabym miec swoja rodzine, dzieci.... Przepraszam, chyba zbyt chaotycznie pisze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poważna odpowiedź for you
Poszukaj pracy w większym mieście na pracuj.pl Popytaj tych znajomych których miałaś czy jakiejś by ci gdzieś nie mieli pomóc załatwić. W większym mieście gdzieś wyjdziesz zabawisz się , a pracując w przyzwoitej pracy wrócisz do gry. Nie siedź w domu ze starymi to droga do nikąd. Wyprowadź się do koleżanki albo jakiegoś faceta poznaj i do niego. Tylko nie byle kretyna aby był. Znasz język to poszukaj pracy również za granicą. Tylko nie jako prostytutka. Szukaj na monster.co.uk lub monster.ie albo fas.ie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość PI_osemka
Do kolezanki sie nie wyprowadze, bo ona sama mieszka z rodzicami :) Co do pracy, to sek w tym, ze sa oferty w moim zawodzie, ale jak pisalam wczesniej... moje lęki nie pozwalają mi na zdobycie tego stanowiska.... panicznie boję się iść do pracy i przezywac te same znowu leki... jak pracuje w domu - te leki znikaja.... Po krotce - moje lęki zaczynaja sie juz w sb po poludniu - zamartwiam sie obsesyjnie czy dam rade, czy podolam. Wieczor niedzielny to dla mnie koszmar... pije wtedy pol butelki neospasminy, budze sie 3, 4 x w ciagu nocy. Nigdy nie zaspalam do pracy, bo zawsze budze sie pol godziny przed budzikiem... Chodzilam do psychologa. To jest zwiazane pewnie z brakiiem pewnosci w siebie, byc moze ojciec alkoholik to spowodowal? Chociaz nie wiem jak, mzoe w ten sposob, gdy sie upijal, to ja balam sie zapprosic do siebie kogolowiek, bo sie wstydzilam ojca pijanego.... No i teraz to wszystko po latach wylazlo wlasnie w postaci tych lękow. Przeszczesliwa jestem w piatki, wrecz wstaje ze spiewem na ustach, bo przz caly tydzien poradzilam sobie z zadaniami w pracy i czeka mnie weekend. JEdnak od soboty zaczyna sie koszmar.... Mimo tego, ze wiem, ze dam sobie rade - to ten system sie nie utrwala i dalej sie zameczam. Nie chodzi tu o kontakty z ludzmi. Ale moja praca jest tworcza, zalezy od weny, a waidomo, ze nie zawsze ona sie pojaawia.. wtedy trzeba i tak cos zrobic. Cos z niczego. Boje sie, ze wlasnie temu nie podolam.... W domu jak mam zlecenia to dokladnie wiem, co bede robic danego dnia i niczego sie nie obawiam, a w pracy to ruletka...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość natasha g
a czego tak konkretnie sie boisz? nikt cie w tej pracy nie zje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czy to jest
praca zwiazana z reklama , markietingiem ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uciekaj z domu gdziekolwiek
nie podźwigniesz się sama w tym miejscu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×