Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość mało-warta-ja

Tracę chęć do życia, tracę chęci do wszystkiego. Jestem beznadziejna...

Polecane posty

Gość mało-warta-ja

Czuję pustkę. Czuję żal. Czuję niechęć. Czuję bezsilność. Czuję bezradność. Czuję gniew. Czuję smutek. Te wszystkie okropone uczucia są we mnie. Wszystkie na raz! Nie chcę się tak czuć. Nie chcę tak żyć. Czuję, że się zartracam... Nie radzę sobie sama ze sobą...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
moze przeanalizuj co moze byc powodem takiego stanu rzeczy.Bo cos musi byc.Wtedy bedzie latwiej o ile bedziesz miala ewidentny powod tego . Pomysl , co usunac, poprawic , by polepszyc swoj standart zycia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mało-warta-ja
Jestem beznadziejna... Zrobiłam coś czego nie powinnam. Pozwoliłam na znajomość, na uczucie, na które nie powinnam pozwolić. A kiedy ze zdrowego rozsądku musiałam wszystko zakończyć, to pojawiły się te wszystkie odczucia... I nie potrafię przez to wszystko przejść. Czas. Czas pomaga. Ale ile tego czasu jeszcze musi upłynąc?! Nie wytrzymam tego dłużej! Te emocje mnie zabijają!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
przypomniala mi sie tworczosc isabel marcinkiewicza

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
normalny czlowiek , ze zdrowa psyche powinien uporac sie w 6 miesiecy od rozstania , do 1 roku GORA. Ile czasu uplynelo u Ciebie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mało-warta-ja
Musiałam to zakończyć. To do niczego nie prowadziło. Chwilowa przyjemność. Tylko dlaczego teraz czuję się tak okropnie?! :( jestem beznadziejna. Dzis sa moje urodziny. Najgorsze w zyciu.... :( Wolałabym się nie urodzić, niż teraz tak się czuć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
eleene - nie generalizuj proszę. Nie ma czegoś takiego jak "normalny człowiek". Każdy ma indywidualne preferencje i predyspozycje, każdy jest inny i nie jest powiedziane, że człowiek który rok od rozstania cierpi z powodu braku takiej osoby nie jest normalny...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
koleżanko, powiem Ci jedno. Masz krzyż moralny nieco ugięty ale go udźwignij. Albo brnij w to dalej, albo przecierp. Chyba tylko czas jest teraz Twoim sprzymierzeńcem - powodzenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Masz krzyż moralny nieco ugięty ale go udźwignij." - nastepna artystka :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ok -moze byc- szanuje, ze masz inne zdanie .Ale ja twierdze, ze nie jest NORMALNOSCIA przezywanie rozstania przez kilka lat .Bo wtedy nalezy udac sie do psychiatry . Takie jest moje zdanie i go nie zamierzam zmienic na ta chwile .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
eleene nie chcę, abyś zmieniała swoje zdanie ale byś trochę szerzej na to spojrzała bo wydaje mi się Twoje odniesienie do tej kwestii nieco wąskotorowe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taki jeden face 28
spróbuj przejść wewnętrzne oczyszczenie , katharzis i narodzić się na nowo....ja to zrobiłem tak ,że w momencie maksymalnego doła świadomie zacząłem myśleć " co mi taki stan daje ? " W zasadzie masz dwa wyjścia ,albo będziesz te emocje w sobie pielęgnować i potęgować i one będą Ciebie niszczyć ,albo będziesz starała się zaakceptować obecną sytuację taką jaką jest wyciszając emocje i wyciągając wnioski na przyszłość ,a w przeszłość się nie angażować. Serio się da tylko potrzeba wysiłku i wytrwałości tak jak przy odchudzaniu np.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czizas, widzę, że masz zero polotu" - jesli to ma byc polot to jego brak mi odpowiada :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
rozumiem , ze chcesz mi poszerzyc horyzonty myslowe w tej sprawie .Wyglada jakbym byla uparciuchem , ale nadal twierdze, ze jesli przedluza sie to w czasie mocno, nalezy szukac pomocy lekarskiej, bo zycie w takim marazmie duszy jest straszne .Nie chce sie pracowac, miec kontaktow z przyjaciolmi , rodzina, traci sie wtedy wiele z zycia , ktorego niestety nie mamy szansy powtorzyc. Trzeba sobie pomoc , byc moze farmakologia , psychoterapia . I to z czystej zyczliwosci od autorki , ludzi , do siebie to napisalam .I w to swiecie wierze.Nie sadze, by czlowiek , ktory nie zasluguje na bycie naszym partnerem , wart byl tak dlugiego rozpaczania i wykluczenia sie z radosci zycia . Pozdrawiam moj adwersarzu i jeszcze raz : szanuje twoj punkt widzenia .Uszanuj prosze moj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fizjamisia
ellene w jakim kraju mieszkasz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czizas - bo najważniejsze to we własnych oczach być kimś :) ale nie zaśmiecajmy wątku autorce naszym przekomarzaniem się. Jak chcesz, załóż nowy temat ::P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
fizjamisia -widze , ze depczesz mi po pietach z pytaniem . Odpowiem : mieszkam w De , bo moj maz jest Niemcem .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fizjamisia
tak z ciekawosci tylko zapytalam spoko i bez nerw

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mało-warta-ja
Na ten stan, ktory teraz mam złożyło się wiele czynników. Czasem się zastanawiam czy jest mi potrzebny psycholog / psychiatra. Jestem obiążona genetycznie depresją - babcia przechodziła, mama i siostra. Jestem tego świadoma. Więc zastanawiam się nad pomocą fachowca. Napisałam tutaj, zeby wyrzucić z siebie to co czuję. Moje emocje znacie. Momentami czuję się tak źle, że nie chcę żyć. Potem przychodzi fala spokoju, takiego racjonalnego podejścia do życia i nawet pojawia się trochę radności. Ale potem to mija i znów jest dno, dno, totalne dno. Nie wiem czy to we mnie wczesniej siedziało i to "rozstanie" tylko uruchomiło we mnie ten zapalnik. Nie wiem. Ale wydaje mi się, że to co teraz mnie spotyka, to nie jest wynik jednorazowego działania, jednej sprawy/osoby. Fatk jest taki, że jak mówię o tym, wyrzucam to z siebie to jest na chwilę lepiej. Nazywanie tych emocji przynosi ulgę. Poddanie się temu też pomaga. Kiedy zaczynam walczyć i przeciwstawiać się temu co czuję, to jest gorzej. Czy jest tu ktoś, kto rozumie mój stan?????????????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tak .Rozumiem.Przeciwstawianie sie temu -wymaga wysilku i pracy nad soba .A to jest meczace, czesto bolesne, bo dotyka bolacych , wrazliwych zakamarkow duszy .To jest penetracja w siebie .A to doluje . Musisz znalezc srodek , by pomoc sobie , nie za bardzo wdrapujac sie w czule miejsca.Zycze uzyskania takiego srodka .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mało-warta-ja
Tak jak przed chwila było w miare ok. Tak teraz jest masakra.... Nie radzę sobie. Nie chce mi się żyć. Próbuję się z tym uporać, ale nie mogę. Czuję się okropnie. Podle. Stasznie. Co mam robić?!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no i jak tam isabel? dalej tracisz czy mozna juz koncowe odliczanie rozpoczac?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ubrac sie i isc do lekarza.Abo lekarza rodzinnego , albo lekarza psychiatre.Wziac leki i pomoc sobie tu i teraz . kafeteria to za malo, bysmy pomogli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mało-warta-ja
Plus tej calej sytuacji jest taki, że chyba jestem świadoma tego co się dzieje. kafe to też pomoc. Może faktycznie za mało. Rodzina pomaga, ale też może to za mało. Potrzebuję specjalisty. Bo inaczej sie wykończe. Już teraz się wykańczam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kafeteria to za malo, bysmy pomogli." - eee tam, jeszcze sie wrozke dolozy i bedzie git

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×