Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość kropkaaaaaaaa

Który język łatwiejszy - niemiecki czy angielski ?

Polecane posty

Gość kropkaaaaaaaa

i jak dużo czau potrzeba żeby się nauczyć płynnie mówić po niemiecku ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość misio3232323
angielski. a na nauczenie się płynnie mówić po niemiecku myślę, że wystarczą ci z 4 lata.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BetAtHOOOOOME
wIDZE KOLEJNY GENIUSZ, TEN CO MÓWI O 4 LATACH A nie wpadłes na to że to zalezy od predyspozycji człowieka?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość vbgftyh
niestety -predyspozycja przeciętnego ludzia kafeteryjnego to nawet wiecej niż 4 lata

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niemiecki logiczniejszy. Angielski latwiejszy o tyle, ze w moim odczuciu (i z doswiadczenia) bledy mniej przeszkadzaja w zrozumieniu, co mowiacy ma na mysli. Ile czasu na nauczenie sie niemieckiego? Zalezy co przez to rozumiesz. Ja raczej mam predyspozycje jezykowe i dosc szybko sie ich ucze. Dosc swobodnie bylam w stanie sie w tym jezyku dogadac po nauce w gimnazjum (czyli po ok. 3 latach). Nauke kontynuowalam w liceum i potem podczas 3-letniego lektoratu na studiach. Teraz mieszkam w Niemczech (3. rok). Moj niemiecki jest po tym czasie na tyle swobodny, ze jestem w stanie pisac w tym jezyku doktorat, ale nie jest jednoczesnie wolny od bledow. Jednoczesnie nie bylo dla mnie problemem zdanie z wysoka nota niemieckiego egzaminu panstwowego z laciny. Wiec zalezy. Mnie - jak powiedzialam - do swobodnego komunikowania wystarczyly ok. 3 lata, ale poslugujac sie jezykiem od ponad dekady nadal nie jestem w 100% bezbledna i mam lekki akcent.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość frtgghghgh
ESH - wiesz malo ktory Polak zna polski na poziomie c1, c2, byki robią w podstawowych wyrazach, a co dopiero nauczyc sie jezyka obcego? nawet filolodzy po germanistyce czy anglistyce piszą: "na prawdę", "poprostu", "napewno", i co? Oni znają język polski? :O a nawet raz widzialam na stronie jednego z biur tlumaczen: "bierzące tłumaczenia" :O Ale mniemanie o sobie mają, że ho ho...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kik9oklo0
zadnego z tych jezykow nie nauczysz sie plynnie nie wyjezdzajac za granice - zapomnij o tym. Nawet ludzie po filologiach nie mowia plynnie, Czynna znajomosc jezyka to nie to samo co bierna. Jednak szybciej zaczniesz sie komunikowac po angielsku, zdecydowanie. Wiele slowek i wyrazen juz znasz z filmow, odpada uczenie sie rodzajnikow, wszelkie odmiany, tak ze zdecydowanie latwiej jest opanowac podstawy angielskiego niz niemieckiego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ap888
Moim zdaniem każdy język jest trudny i powinno się uczyć tego, do którego ma się serce. Choć w dzisiejszych czasach łatwo jest się doskonalić na co dzień w angielskim, bo jesteśmy tym językiem bombardowani na każdym kroku. Z niemieckim tak nie jest, ale nikt Ci nie broni oglądać niemieckich filmów, słuchać niemieckiej muzyki itd. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
frtgghghgh - mowie z perspektywy osoby znajacej teoretycznie obydwa te jezyki biegle. Niezaleznie od tego, w jakim jezyku sie wypowiadam, nie znosze niechlujstwa jezykowego, a to, ze mieszkam za granica i po polsku rozmawiam tylko z Malzonem i jedna przyjaciolka, nie jest dla mnie usprawiedliwieniem, ze zdarza mi sie jakas luka leksykalna w tematach, na ktore zazwyczaj rozmawiam po niemiecku (typu tematyka doktoratu) - tym bardziej jest mi wtedy wstyd. Nie znosze tez takiego gadania, ze ktos "chce sie nauczyc jezyka" i niewiele podejmuje w tym kierunku konkretnych dzialan. Ja co prawda chodzilam na kursy, ale robilam sporo dodatkowo - czytalam w danym jezyku, ogladalam telewizje itp. Do CPE z angielskiego podeszlam juz bez kursu przygotowawczego, po samodzielnym zapoznaniu sie z trescia stosownego podrecznika. W niemieckim, zanim wyjechalam z Polski i na poczatku pobytu tutaj, bardzo pomogl mi program "Kesslers Knigge" - zasmiewalam sie jak wariatka z pomyslow Kesslera na "10 rzeczy, ktorych nie powinno sie robic, kiedy...", a jednoczesnie osluchiwalam sie z jezykiem w takiej formie, w jakiej uzywa go mowiacy szybko rodowity Niemiec. Dodatkowo solidnego "kopa gramatycznego" dostalam chodzac na obowiazkowy kurs laciny, bo musialam nadgonic gramatyke niemiecka, zeby byc w stanie tlumaczyc lacinskie zdania. Od czasu do czasu robimy sobie z Malzonem "dni cudzoziemca". Czasem rozmawiamy po niemiecku (on tez uczy sie jezyka, wiec ja mu pomagam i sama sie kontroluje), a on - zapalony anglofil - zmusza mnie do mowienia po angielsku, zeby z kolei moja angielszczyzna nie "zardzewiala". Anglojezyczne filmy ogladamy bez lektora - "na sucho", ewentualnie z angielskimi napisami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość frtgghghgh
esh to ile Ty znasz tych językow? zazdroszcze ci, tez bym chciala znac jakis jezyk obcy ale nie mam motywacji do nauki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie jestem jakas nie wiadomo jaka poliglotka. Angielski, niemiecki, baaaardzo podstawowy rosyjski. Bierna znajomosc laciny, ale to jest mi zwyczajnie potrzebne w pracy - jestem historykiem prawa, wiec musze byc w stanie przeczytac np. rekopismienne sredniowieczne ksiegi sadowe. Ja z kolei cholernie zazdrosze osobom wladajacym jezykiem francuskim, ale jakos nigdy mi nie bylo po drodze, zeby sie go nauczyc, a teraz, na ostatnim roku doktoratu, z goniacymi terminami i batem na plecach, na pewno nie wygospodaruje na to czasu. A robic czegokolwiek po lebkach nie lubie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość frtgghghgh
ja z kolei zazdroszczę osobom znającym chinski albo japonski, to naprawde trzeba mieć mózg, żeby zapamietac te wszystkie znaczki i nauczyc sie slow, jakie powstają z tych smiesznych znaczkow. francuskiego tez bym chciala sie nauczyc. w ogole to mysle, ze to musi byc fajne uczucie moc czytac dziela swiatowej literatury w językach w jakich zostaly napisane. z kolei nie lubie jezyka arabskiego, jak widzę te male wąskie znaczki, to aż oczy mnie bolą, do tego języka to chyba trzeba miec sokoli wzrok, takie male te literki, podziwiam ludzi co potrafią rozroznic te literki. a tobie zazdroszcze, pewnie masz fajną pracę i duzo zarabiasz, niektorzy to mają szczescie, a innym pozostaje klepac biede w Polandii :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lena moss
frtgghghgh, wybacz, ale jesli ktos klepie biede w "polandii" to tylko na wlasne zyczenie. Nie znam nikogo, kto bylby pracowity, ambitny i jednoczesnie klepalby biede. Biede klepia zazwyczaj "narzekacze", ktorzy za wszystkie niepowodzenia obwiniaja swoj kraj i zamiast dzialac, to wiecznie uzalaja sie nad soba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czy dobrze zarabiam - na razie dostaje stypendium doktoranckie, ktore moze nie powala, ale przy rozsadnym gospodarowaniu kasa pozwala zyc bez paniki, czy starczy do pierwszego, a nawet odlozyc male oszczednosci. Tez nie jestem calkiem wolna od stresu. Pracownik naukowy to w Niemczech zawod bardzo "mobilny" i ciezko zagrzac miejsca na jednej uczelni dluzej niz przez kilka lat. Poki czlowiek jeszcze sie doksztalca (pisze doktorat, potem przy odrobinie szczescia habilitacje), krazy po roznych uniwersytetach niejako od stypendium do stypendium. To jest fajne, bo zawiera sie wiele znajomosci i ksztaltuje pozycje w srodowisku (jakby nie bylo miedzynarodowym - ja oprocz Polski i Niemiec nawiazalam kontakty z uniwersytetami w Czechach i USA i nadal mam korespondencyjny kontakt z tamtejszymi znajomymi z branzy), ale trudno to nazwac spokojna egzystencja. Jeden z "naszych" profesorow dostal zostal kilka miesiecy temu powolany na inny uniwersytet i przyjal te nominacje. Mowil, ze z jednej strony sie cieszy, z drugiej o przeprowadzce calej swojej rodziny w skladzie: on, zona i czworka dzieci w roznym wieku mysli z lekkim przerazeniem, bo po kilku latach w miare stabilnego zycia i obrastania 6-osobowej rodziny w graty to jednak spore przedsiewziecie :P Jezyki azjatyckie sa dla wzrokowcow, niestety :P Z kolei Azjaci maja przerabane uczac sie jezykow europejskich, inny alfabet, inna wymowa, wszystko inaczej. I te cholerne europejskie idiomy... Od kilku miesiecy mamy w kolegium doktoranckim Chinczyka - jest moim kolega z biura, przesympatyczny facet. Z mowieniem po niemiecku ma spore problemy (ale idzie mu coraz lepiej), za to po angielsku wymiata. Niedawno siedzielismy w biurze ja, on i jeszcze jedna kolezanka (Niemka). Kolega Chinczyk wykonywal jakis wazny telefon. W pewnym momencie slyszymy, jak pyta rozmowce: "Czy mowi pan po chinsku?" Ja i kolezanka w nerwowy, niepowstrzymany chichot - w jezyku niemieckim "mowic po chinsku" oznacza w przenosni dokladnie to samo co w polskim. Czyzby jego rozmowca byl niezrozumialy? Nie - po chwili zaczal rozmawiac z profesorem... wlasnie w jezyku chinskim, fundujac nam opad szczeki :) Na szczescie ma do siebie dystans i po wyjasnieniu mu przyczyn naszego naglego wybuchu wesolosci smial sie razem z nami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Darmowe i płatne kursy masz na https://facebook.com/niemieckizpasja z niemieckiego. Płatny jest świetny. Byłam i cała grupa przedłużyła na kolejny okres. Później jeszcze na jeden i tak się ciągnie. Nie jest kurs mocno obciążający, a odrabianie pracy domowej jest absolutnie obowiązkowe. Kursantów się rozlicza. Tomek świetnie prowadzi lekcje. Gramatykę wprowadza, ale delikatnie. Wie, z czym ludzie maja największe problemy. Na jego e – bookach oparłam praktycznie całą naukę na poziomie początkującym i to się opłaciło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×