Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Lays_Papryka

Uzależnienie od jedzenia, problem!

Polecane posty

"pijak ma gorzej bo jak rzuca alko to ma trzęsiawki. skutek uboczny.. " ­ to trzeba chyba chlać spirytus non stop, żeby tak mieć :D ­ ale nawet 1-2 piwa wypijane codziennie to też alkoholizm - jeśli zrezygnowanie z nich powoduje pogorszenie nastroju.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość takajednamałajjj
a ja jestem na dukanie, jak pisalam wczesniej obżeram sie jak mi źle to mój system odreagowania tak mam od dziecka, teraz mam poprawy egz w szkole wiec stres zajadam i te utracone kg na diecie pewnie zaraz mi wrócą.. :( ale co ja poradze nie umiem sie skupic na nauce bedac ciagle na rybie i twarogach z kurczakiem.. na przemiennie jedząc warzywka.. sory ale chwilowo zaniemoge a później znowu schudne.. tak se mówie a jutro zjem cos dobrego :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lays_Papryka
Tak, próbowałam różnych diet - ale jaki sens ma dieta, gdzie zjadałam 3 jajka, kopiec brokułów, kaszy gryczanej, surówki i dalej chodziłam głodna i na dodatek zła?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ciekawe jak to jest tak naprawdę. bo żaba nie ma chyba racji. ja sobie lubię pożreć ale jednak jakoś to kontroluję. ale jestem w stanie spokojnie wyobrazić sobie ludzi którym to przychodzi trudniej z rozmaitych powodów. gdyby to było takie proste to nie było by grubasów czy alkoholików. na pewno "chcę" ma znaczenie ale jednak nie wystarczy. są okoliczności których nie jesteśmy w stanie przezwyciężyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość takajednamałajjj
mode dieityk? cholera wie.. a ile nadwagi?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lays_Papryka
67 kg przy wzroście 170 zm to jeszcze nie tragedia, wydaje mi się, ale brzuszysko mam wstrętne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość knjhbvg
Dla mnie priorytetem nie jest schudnięcie (podświadomie pewnie tak, ale rozum mówi mi, że to złe podejście), tylko wypracowanie sobie zdrowej diety. To nie waga jest naszym problemem, zanim sobie tego nie uświadomicie, to nie pomożecie sobie... Ostatnio boję się tego, że prędzej czy później na pewno rozchoruję się przez to, że wciskam w siebie takie ilości jedzenia. Z drugiej strony depresja sprawia, że takie rzeczy nie robią na mnie zbyt dużego wrażenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"ale nawet 1-2 piwa wypijane codziennie to też alkoholizm" x przeginasz. może i w sensie klinicznym to tak ale jednak jest różnica między wypiciem dwóch piw codziennie a uchlaniem się do nieprzytomności, utratą pracy, rodziny itp z powodu alkoholu. być może da się i to i tamto nazwać "alkoholizmem" ale w takim razie alkoholizm alkoholizmowi nierówny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lays_Papryka
Mam tak samo :( seksu mogę sobie odmówić, obejrzenia fajnego filmu, jakiejś formy relaksu - ale jedzenia chipsów - nie. Raz wytrzymałam 4 dni, ale chodziłam po ścianach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość korekk
"Musi być jakieś podłoże takiej fobii przed nieznanym jedzeniem." No i ja znam to podłoże - strach przed smakiem. Jeśli będzie nie tak, zwymiotuję. Ale to, że dany smak wywołuje wymioty to już nie siedzi w głowie, tylko już tak mam- cecha fizjologiczna. Gdybym nagle zaczął tolerować wszystkie smaki, strach przed nieznanym jedzeniem odszedłby w zapomnienie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"przeginasz. może i w sensie klinicznym to tak ale jednak jest różnica między wypiciem dwóch piw codziennie a uchlaniem się do nieprzytomności, utratą pracy, rodziny itp z powodu alkoholu." ­ ja wtedy niczego nie straciłam, ale moim zdaniem już zaczęłam się mentalnie sypać. alkohol bardzo osłabia motywacją. ­ poza tym jeśli człowiek zaczyna się wkurzać, jeśli wieczorem to piwo na niego nie czeka, to moim zdaniem jest zdecydowanie sygnał alarmowy 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
problemy psychiczne nie są takie proste do rozwiązania. a to one są podłożem dla różnych patologicznych zachowań. jak ktoś żyje w dużym stresie i sobie z nim nie radzi to tak bywa. różne dziwne rzeczy wtedy zaczyna robić. ale to wcale nie znaczy że mu się "nie chce przestać żreć". takie twierdzenia są strasznie prostackie. to samo z innymi autodestrukcyjnym zachowaniami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
oh, god :o przecież piszę, że wiem, co mówię. byłam w naprawdę chujowej sytuacji i do dzisiaj poniekąd odczuwam tego skutki. ­ grunt to chcieć zmienić swoje życie. nikt nie mówił, że będzie łatwo 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 360nm
Korekk Jak dla mnie nie jesteś dziwolągiem, sama też mam odruch wymiotny na myśl o jedzeniu, m.in. którego typ wymieniłeś. (aż boję się napisać :D) Aż mnie odrzuca na widok/zapach/myśl. Jednak nie boję się spróbować czegoś nowego, może też powinieneś się przełamać? Btw. korek kojarzy mi się z koreczkami, które są jedna z najobrzydliwszych przystawek. :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"wiesz co mówisz" bo miałaś jakieś tam problemy? a może inni mają większe albo bardziej je przeżywają, albo trudniej im sobie z nimi poradzić itd itd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pytanie podstawowoe: leczysz depresję???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość korekk
No tak, tylko, że to jest silniejsze ode mnie. Owszem, nieznane ciasto to ja bez strachu spróbuję, ale takie flaki (których nigdy nie jadłem) odpadają... Po prostu mam świadomość, że jak smak będzie nie taki, to nastąpi katastrofa. W domu to pal licho, ale publicznie :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Po prostu mam świadomość, że jak smak będzie nie taki, to nastąpi katastrofa." x takich rzeczy to ja nie mogę skumać w ogóle. to chyba wina rodziców jest bo przecież głód jest czyms zupełnie normalnym i każdy normalny człowiek musi go odczuwać i chcieć jeść.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
""wiesz co mówisz" bo miałaś jakieś tam problemy? a może inni mają większe albo bardziej je przeżywają, albo trudniej im sobie z nimi poradzić itd itd." ­ nie jakieś tam, tylko poważne. ale nie zamierzam się licytować i opisywać największego bagna z mojego życia na kafe :o🖐️ ­ no ale kto chce, niech się użala i chodzi po psychologach z "depresją".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zuzanna Amelia & 18
Zelek - Przeciez juz pisalas , ze mialas fobie spoleczna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
korekk - szamaj aviomarin :D ­ ja miewam w mdłości w sytuacji niewyspania i silnego stresu. wtedy nieodpowiedni zapach wywołuje mnie mnie ...no właśnie, nie wymioty, bo nie jestem w stanie nic zjeść. no ale męczy to strasznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 360nm
korekk Katastrofa w sensie napad lęku, coś w tym stylu, czy zwyczajne porzyganie się ? Flaki to ekstremum, spróbuj czegoś lżejszego, żeby organizm nie przeszedł szoku. Mięsa nie tykam, zawsze aż gardło mi się zaciskało, jedynie kiedyś odważyłam się spróbować szynki parmeńskiej, prosciutto, nie żałuję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość knjhbvg
@korekk Jak dla mnie to Ty naprawdę kwalifikujesz się do leczenia. Sam tego nie widzisz, ale strasznie wyolbrzymiasz te problemy, widać, że powstrzymuje Cię to od cieszenia się życiem. Wizyta u psychologa na pewno Ci nie zaszkodzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Zelek - Przeciez juz pisalas , ze mialas fobie spoleczna." ­ chyba mnie z kimś mylisz. nigdy w życiu nie miałam żadnych "fobii". ­ a już tym bardziej społecznej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość korekk
Katastrofa w sensie pawia. Szynki to ja akurat jem, wszystko co ma delikatny smak mogę jeść. W domu to ja sobie mogę próbować wszystkiego, tylko, że to nic nie da w obcym miejscu - ktoś mi poda jakieś mięso z jakimś sosem i klops. Problemów nie wyolbrzymiam. Jest tak jak piszę. Bez obrazy - ale to właśnie Ty, pewnie nieświadomie, zachowujesz się w sposób, który jest dla mnie dołujący, bo pokazuje jak bardzo ludzie nie są w stanie wyobrazić sobie mojej sytuacji. "No już nie przesadzaj, to przecież takie pyszne danie, spróbuj, na pewno ci zasmakuje"...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja nie kumam takich rzeczy bo czytałem np taką książkę "pięć lat kacetu" albo "króla szczurów". to o obozach było. no i tam jak to w obozach - głód i śmierć. i jakoś nie było nikogo kto by wybrzydzał na jedzenie. jedli wszystko: zlewki dla świń, ogryzki, zgniłki, robale, kości, zielsko, ziarno wyłuskane ze znalezionych kłosów, surowe kartofle itd itd. i nikt nie wybrzydzał x dlatego nie bardzo chce mi się wierzyć w to co wypisują ludzie tacy jak korekk. ciekawe czy jakby trafił do takiego miejsca jak "changi" albo oświęcim to też by tak na flaki wybrzydzał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja to zjem wszystko. najwyżej się skrzywię, albo potajemnie wypluję :P ­ ale trzeba próbować nowych smaków. ­ mnie z książek obozowych najbardziej poruszyły "dymy nad birkenau". ale nie ma co porównywać takiej sytuacji z tą specyficzną dolegliwością, jaką ma korek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Flaki to ekstremum" x "Blachang był miejscowym przysmakiem, zresztą łatwym do przyrządzenia. O określonej porze roku szło się na brzeg morza i łowiło siatką roje maleńkich morskich żyjątek, unoszących się w płytkiej przybrzeżnej wodzie. Następnie zakopywało się je w jamie wymoszczonej wodorostami, przykrywało nimi również z wierzchu i zostawiało na dwa miesiące. W ciągu tego czasu żyjątka rozkładały się, tworząc cuchnącą maź. Fetor po odgrzebaniu jamy był tak silny, że urywał głowę i na tydzień odbierał węch. Maź wybierało się z dołu powstrzymując oddech, a potem smażyło na patelni. Trzeba było przy tym uważać, żeby stać od nawietrznej, bo inaczej człowiek mógł się udusić." fragment wspomnianego wcześniej "króla szczurów". :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×