Jestem po randce, facet zabrał mnie do kina i kazał zapłacić za bilet

Rozmawialismy juz 3 miesiące, postanowilismy sie spotkac. Tzn on nalegal, wczoraj spotkanie...juz ciemno sie robilo, bylo zimno, spacerowalismy troche po miescie, on bardzo malo mowil, byl zupelnie inny niz przez neta, usiedlsmy na przystanku ,usmiecham sie do niego z pyaniem : To co robimy? idziemy gdzies? on ze moze do kina pojdziemy? Pomyslalam , ze moze byc, nie oczekiwalam restauracji czy cholera wie czego :D Wybralismy szybko film, ja przeprosilam go na chwile (wc) ,wrocilam i on do mnie: Ja juz mam bilet, idz ty sobie kup ... :/ wtedy sie glupio poczulam, on trzymal w reku popcorn i cocacole. Usiedlismy z tylu, malo ludzi bylo, pora o ktorej kazdy wraca z pracy w korkach... malo mowil, przy filmie smial sie jak koń, po wyjsciu pyta czy sama trafie na przystanek bo on ma za 10 min autobus a nastepny za 30min ( podmiejski) ...no i sobie poszłam, smutno mi bylo, glupio sie czulam. Wiązalam duze nadzieje z tą znajomoscią a tu takie cos :/