Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość karo819

trudna przyjaźń - jak ją uratować? POMOCY

Polecane posty

Gość karo819

nazywam sie karolina, mam 15 lat. zamieszczam temat o przyjazni w uczuciach, bo to jedno z tych wazniejszych poza miloscia, a chyba sporo osob zaglada do tej kategorii:) marte poznalam w gimnazjum, gdy bylam szczesliwa i dosc 'szalona' malolata:D dalam sie wkrecic w znajomosc, bo jestem mimo wszystko dosc niesmiala i latwiej mi biernie nawiazywac kontakty. na poczatku bylo fajnie, wszystko pod kontrola. potem gdy zaczela czuc sie pewniej przy mnie, zaczelo sie pieklo, do ktorego zabraklo mi asertywnosci. dodam ze jest to osoba zamknieta w sobie, niesmiala, o niestalych emocjach i przerazona calym swiatem , bo ma kompleksy (ale o tym dowiedzialam sie potem). zaczela byc zaborcza, odciagala mnie od przyjaciol, przylepila sie do mnie jak do guru - zaczela mnie we wszystkim nasladowac, bombardowac telefonami i esemesami, zadreczac problemami bez sensu i ryczec przy kazdej okazji, jak mowila "nie wie dlaczego". lepila sie do mnie z przytulaniem, nienaturalnie i traktowala mnie jak darmowego psychologa, kazda zla emocja musiala byc przeze mnie zauwazona i smierc jej "swinki morskiej" byla tragedia na tyle ze mdlala z rozpaczy , a to wszystko dostawalo sie mnie. imponowalam jej i dlatego sie kolo mnie zakrecila, na pocatku byla ajna mila osoba, aby zrobic dobre wrazenie. ,obok tych zlych chwil, ktore trwaly 2 lata z przerwami byly odpaly i dobre chwile, bo bylam osoba towarzyska, beztroska niemal i cieszylam sie zyciem. jej zachowanie zwalilo sie na mnie tak, ze dochodzilo do awantur po ktorych oczywiscie ryczala ze jest beznadziejna i zaczynao sie od nowa. populy mi sie przez nia kontakty z innymi znajomymi i wyalienowalysmy sie do klasy, przez co ja raz jej obronilam tak, ze zostalam wykleta z klasy. bo myslalam ze to jakas przyjazn. teraz zaluje wszystkiego. kazalam jej sie zmienic i pomoglo dopeiro po pol roku, nie milam odwagi tego skonczyc , bo uzaleznila sie ode mnie tak, ze zostalabym na lodzie. zaczelam miec jej kompleksy i nie jestem juz ta sama osoba co kiedys, jestem wiecznie smutna i naburmuszona, przez nia. niby juz jest okej, zmienila sie nie do poznania i w sumie przyjemnie chwilami jest, nie ma tych problemow PRAWIE, ale ja m am niesmak, mowilam jej o tym wszystkim. nie potrafie kochac jej jak siostry ani przyjaciolki, nienawidze jej w jakis sposob bo mam zal i poczucie ze zniszczyla mi zycie, odebrala poczucie odrebnosci i zabrala moj charakter jako swoj. czuje sie nijaka. co mam zrobic? rozmawialam z nia o tym ale nie do konca szczerze, bo sie boje ze skoro to juz stare czasy to po co to rozstrzasac i ? ale ja tak nie umiem. mam tez inne kumpele i jest z nimi super, ale wciaz problem pozostaje we mnie do niej. wiem ze sie zmienila i jest W PORZADKU, ale nie potrafie zapomniec a zadna rozmowa z nia o tym nic nie zmienia. pomozcie co mam zrobic PROSZE :

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moniczka;)
Zakończ jak byłam młoda miałam podobnie,to jest toksyczna przyjaźn ,ona jedt twoim energetycznym wampirem,usuchasz przy niej,ona sie zmieniła a ty jestes nieszczesliea,wyjada cie jak wampir,wysysa z ciebie bextrosą radoscn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość podobna sytuacja...
mam identyczną sytuację, tyle, że świnkę morską zastępuje facet, który co rusz się z nią rozstaje. też zakazywała mi spotykania i przyjaźnienia się z innymi ludźmi, ona miała tylko mnie, a ja mam całe grono znajomych :) dzień w dzień telefonowała, i obrażała się jak nie miałam czasu odebrać, a jak już odebrałam to gadała i gadała o dupie marynie, powtarzała po raz tysięczny te same historie, i nie chciała słyszeć o moich problemach. robiłam jej za psychologa przy każdym najmniejszym problemie, w nocy o północy brałam taxówkę bo ona będzie się cięła, bo ją facet wkórwił... wciąż powtarzała ze musi schudnąć 12 kilogram, bo przez weekend przytyła strasznie, a ma niedowagę żędu 10 kilo!!!!!!! i jeszcze wypomina mi jakich to ja mam fałszywych przyjaciół i darmozjadó i nie wiem co jeszcze!!!! tydzień tem,u zakończyła się ta toksyczna przyjaźń... cały tydzień słąła mi sms-y jaka to ja niedobra jestem i że mam ją przepraszać.. olałam ją całkowicie i przynajmniej mogę wreszcie spać spokojnie, nie myśląc o tym, ze jutro znowu będę miała pięćdziesiąt telefonów, bo jej się końcówki rozdwajają i co ona ma ze swoim życiem zrobić!!!!!! nie życzę nikomu takich przyjaźni......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karo819
wiec sadzicie ze mimo tego ze teraz sie wyrownalo i jest w zasadzie okej to powinnam mimo to zerwac kontakty?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość takiej osoby nie doprowadzisz
do porządku. niestety, żeby się zmienić, trzeba na to ciężko pracować, na wizyty do psychologa chodzić latami, więc nie łudź się, że ona się zmieniła, czy jak to mówisz, "wyrównało się". to jest jej takie udawanie, żeby załagodzić sprawę, będzie grała, że się zmieniła, a po jakimś czasie wywinie ci te same numery. zresztą, zrobisz jak będziesz chciała, to twoje życie. moja pani psycholog odradzała mi moją "przyjaciółkę" już ponad dwa lata temu, zaraz na początku naszej "przyjaźni". twierdzi, że podświadomie wybieram z otoczenia dziwnych ludzie i podświadomie chcę się dręczyć i pozwalam im się dręczyć, aż kiedyś takie znajomości mnie wykończą. to nie ma sensu. trzeba spojżyć na to z drugiej strony: mianowicie, to jest nasze życie, mamy tylko jedno życie, otaczajmy się pozytywnymi ludźmi, takimi którzy wprawiają nas w miłe poczucie bezpieczeństwa i błogości. zadawajmy się z tymi tylko, którzy są mili, pozytywnie nastawieni do życia, pracują, uczą się, nie są "mizerotkami" płączącymi nad sobą przy byle okazji. UŚMIECH TO PODSTAWA. POZYTYWNE PODEJŚCIE TO PODSTAWA. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×