Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość magdatom

Mąż lekceważy nienawiść swojej dorosłej córki do mnie - jak sobie pomóc?:((

Polecane posty

Gość magdatom

Jestem ze swoim mężem kilka lat... jest po rozwodzie... nie kochał żony, zona nie kochała jego, nie żyli ze sobą "normalnie" już kilka lat zanim mnie poznał... ale jednak nie wziął rozwodu od razu (teraz się zastanawiam, czy mnie jednak wcześniej trochę nie oszukiwał:(( ale mniejsza z tym w tej chwili). W każdym razie: jest rozwiedziony, obyło się bez emocji, awantur, rozwiedli się ze swoją żoną cicho, "na zimno", ona się z własnej woli spokojnie wyprowadziła. Mają córkę. Dorosłą. Jej matka, jego żona, jej nie kochała, nie chciała jej urodzić, ponoć wypominała jej przez cały okres dorastania, że jej nie chciała (tak naprawdę trudno mi w to uwierzyć... trudno mi uwierzyć, że matka może nie kochać... ale taką znam wersję - teraz dociera do mnie, że może nie do końca tak było... sama już nie wiem w co wierzyć...) Na pewno nie panowały w ich domu normalne, zdrowe relacje, na pewno nie było tam tyle miłości, ciepła, rodziny ile być powinno... Ojciec (mój mąż) bardzo ją kocha. Myślę, że starał się przez całe jej dzieciństwo i dorastanie "nadrobić" tę miłość, której nie dostała od matki. Teraz łączy ich ogromnie silna więź. On ją kocha nad życie. Ona - mam trochę wątpliwości, czy do końca szczerze - ale zakładam, że go kocha też. ..i jestem ja. Znienawidzona przez nią. Przez te wszystkie lata nie chciała mnie poznać. Manifestuje swoją nienawiść do mnie. Ojciec prosił ją kilka razy, żeby spróbowała, żeby chociaż ze mną porozmawiała. Ale ona "nie". Nie bo nie. Tatusiu uszanuj moje zdanie "ja nie chcę". Spotkałyśmy się tylko jeden raz. Przypadkiem. Wyzwała mnie, powiedziała, że chciałaby, żebym umarła... ..bardzo mi zależało na zbudowaniu chociażby poprawnych relacji z nią. Mogę się przyznać, że marzyłam gdzieś skrycie nawet o tym, że kiedyś się zaprzyjaźnimy, że będziemy się od czasu do czasu spotykać, normalnie, serdecznie rozmawiać. Ja nigdy nie chciałam dla nikogo źle. Zawsze starałam się zjednywać ludzi, budować normalne, zdrowe, ciepłe relacje. Mam dobry charakter, otwarte, pogodne usposobienie. Nigdy nie skrzywdziłam (może ona widzi to inaczej?) Chciałam zbudować rodzinę. Tak wiem, część z Was powie, że rozwaliłam rodzinę. Ich rodzinę. I za to nienawidzi mnie jego córka. Ale proszę, ten wątek poruszmy gdzie indziej, miłość czasami nie wybiera i to, jak wielkim przeżyciem i rozterką jest zakochanie się w mężczyźnie "z przeszłością", żonatym wie tylko ta z Was, która tego kiedyś doznała. Miłość nie wybiera. To inny wątek... Wiele wiele wiele razy rozmawialiśmy o tym z mężem. Ja to długo akceptowałam jej sterowanie nim - ona twierdzi, że stoi z boku, ale to nie jest prawda.... nasz związek cierpi, bo ja nie jestem już w stanie tego dłużej znosić. Poniżania mnie, sterowania nim, manifestowania swojego niezadowolenia, swojej nienawiści do mnie, budowania murów, barier, walka o ojca. (Ja nie chcę walczyć. Ja chcę się pojednać) On jest na każde jej skinienie, nie chcę się wdawać w szczegóły, ale nawet w bardzo błahych sprawach, wystarczy jeden jej telefon w środku nocy i on do niej jedzie, spotyka się z nią codziennie, choć mi mówi, że jest wtedy w pracy, piszą do siebie smsy nawet w nocy. Podkreślam, to dorosła kobieta 25letnia!. Jak nasze życie będzie wyglądało w przyszłości? Dwa osobne światy? ja z nim i ten drugi, ważniejszy - ona z nim? Będziemy się zawsze traktowały jak dwie obce kobiety? Całe życie będzie mnie traktowała jak swojego wroga, bo "zabrałam" jej tatę? Przecież ona jest dorosła! Przecież mogłyśmy zbudować, a przynajmniej spróbować zbudować normalność:((( Moja psychika nie może już tego dłużej udźwignąć:( jest mi tak cholernie przykro:((( bo chciałam dobrze. bo wyciągałam rękę wiele razy. za każdym razem boleśnie zostałam odtrącona. Jak będzie wyglądało nasze życie w przyszłości? Będzie miał dwa osobne światy, tajemnice, niedomówienia, oszukiwanie (ostatnio oszukał mnie kilka razy z jej powodu:((. Jeśli będziemy mieli dzieci to jestem pewna, że ona zrobi wszystko, aby mój mąż nie pokochał ich przypadkiem tak mocno jak ją:(( Wiem, bo wiem, jaka jest. Obserwuję to już kilka lat. Wiem do czego jest zdolna, wiem jakie stosuje techniki. On ich nie widzi. Ona jest dla niego ideałem, naj, naj. To on pozwolił jej na poniżanie mnie, na lekceważenie, na ignorowanie. Wg mnie, gdyby naprawdę mnie kochał, miałby odwagę powiedzieć jej: ranisz mnie, ona jest moją żoną, kocham ją i nie chcę byś sprawiała jej przykrość, zależy mi na tym, żebyście się zaakceptowały (może nawet polubiły), nie pozwolę, żebyś tak brzydko i lekceważąco traktowała kobietę, którą kocham... Ale on nie robi nic. On tylko przytakuje, że córka robi dobrze, że taki jej wybór i ja MUSZE to zaakceptowac. Ale mi z tym źle!!! Moje serce pęka! Ja nie chcę takiej "rodziny". Nie chcę takiego życia. Może żyje ideałami? Wiem, że jeśli będę siedziała cicho i przestanę walczyć o tę "normalność" to skumuluje się we mnie żal i rozgoryczenie. Do niej, ale głównie do niego - że nie widzi, że ja też mam prawo do swojego zdania, do swoich uczuć, że ignoruje to, że ja tak żyć nie potrafię, że lekceważy to, że zależy mi na normalności, że lekceważy moje zdanie a narzuca mi wolę jej. To mnie chyba w tym wszystkim boli najbardziej - że on już "wybrał" kogo będzie "słuchał". Czy tak zatem będzie ze wszystkimi decyzjami w życiu? Przecież to jasno pokazuje czyje zdanie jest dla niego najważniejsze. Czyż nie? Czyż nie mam racji?? Proszę pomóżcie mi znaleźć odpowiedzi. Czy to ze mną coś nie tak, że chcę po pierwsze normalnych relacji, a przynajmniej szczerej rozmowy z nią,w 4 oczy, żebyśmy sobie otwarcie wyjaśniły o co chodzi a nie manifestowanie i "gra podskórna" od lat:((( Czy ze mną coś nie tak, że kumuluje się we mnie złość, żal, rozczarowanie do partnera, że nie liczy się z moim zdaniem a narzuca mi jej wybór, który jest niezgodny z moją wolą, osobowością?? Czy to nie jest tak, że jeśli się kocha to szuka się "złotego środka" i walczy jak lew o to, żeby pojednać dwie ukochane osoby? Czy to nie jest tak, że jak się kocha to szanuje się czyjeś zdanie? I jeśli kobieta, którą się kocha, od lat cierpi, żyje akceptując wbrew sobie narzuconą wolę innych, i od lat mówi, że tak już nie może, to czyż nie jest to "wystarczający" impuls by zacząć działać? By nie cierpiała? Ich łączy tak silna więź, że ona jest częścią niego, i mimo, że jest dorosła traktuje ją jak maleńkie dziecko. Nie przeszkadzałoby mi to, wręcz przeciwnie, to piękne, ale... ale on buduje dwa odrębne światy, jeden z nią, drugi ze mną, nie robi absolutnie nic, żeby nas zjednoczyć, nie stara się niczego zmieniać. Zamiast jednoczyć przyznaje jej rację, lekceważąc przy tym zupełnie moje uczucia, i tym samym buduje jeszcze grubszy mur. Przyjął, że jej wybór jest słuszny, a ja? Mój wybór? Dlaczego powątpiewam w jej szczerą i bezinteresowną miłość do ojca? Bo gdyby go kochała to nie sprawiałby mu przykrości lekceważąc i poniżając mnie. Nie doprowadzała by do takich sytuacji, że jemu pęka z bólu serce.. bo ona "nie przyjdzie do nas na wigilię" "bo nie", "jak ona (czyli ja) wyjdzie z domu, to ja do ciebie przyjdę" "do ciebie, nie do niej" ... Czy to normalne? Ona jest dorosła! To nie jest już buntowana nastolatka czy mała dziewczynka. Czy dorosła kobieta ma prawo w ten sposób sterować i manipulować ojcem? A on potulnie przymyka oko i robi to, co ona powie. Czyż nie mam racji? Że całą tą sytuacją odgrywa się poniekąd na ojcu? Wie, że ojciec zrobi dla niej absolutnie wszystko i wie, że nie akceptując mnie sprawia mu ból. A mimo to brnie w to coraz głębiej. Nie myślcie, że całkowicie jej nie rozumiem. Staram się. Z jednej strony może przecież oskarżać mnie o to, że rozbiłam małżeństwo jej rodziców (...ale przecież sama namawiała go do rozwodu. Bo matka jej nienawidziła ani ona matki. Bo matka na nią całe życie wrzeszczała i wyzywała... a poza tym on nie żył z jej matką jeszcze zanim mnie poznał, choć nie mieli wtedy rozwodu), Może mieć do mnie żal, zwykłą zazdrość, że pojawił się ktoś jeszcze w życiu jej ojca, ktoś, z kim musi się ojcem, jego miłością, czasem (a i pewnie kasą) dzielić (...ale przecież jest dorosła, nie jest dzieckiem, jest dorosłą kobietą!), Może mieć uraz psychiczny w swojej głowie przez to jakie miała relacje z matką (...ale dlaczego w takim razie odbiera szczęście ojcu i dlaczego odgrywa się na mnie, ja byłabym nawet gotowa dać jej trochę ciepłych uczuć, broń Boże zastępować jej matkę, ale pokazać, że dwie kobiety mogą się wspierać, szanować, przyjaźnić..) Chyba już dłużej nie potrafię tego wszystkiego ścierpieć. Męczę się już tyle czasu. Do niego nic nie dociera. Boję się przyszłości. Jak to będzie postępowało. Mam w sobie coraz więcej nienawiści do niego, że mnie ignoruje i nakazuje siedzieć cicho, nie buntować się i podporządkować się jej decyzji. Gdyby to była mniej silna relacja ojciec-córka to, uwierzcie mi, nie byłoby problemu. Ale cały sęk z tym, że oni stanowią, można powiedzieć, "jeden twór", dorosła kobieta i jej ojciec piszą do siebie w nocy smsy, spotykają się codziennie (a jednak za moimi plecami), i dlatego ten ich związek tak silnie odbija się w naszym związku. A może to normalne a ja jestem nienormalna? Pomóżcie bo zwariuję. Chcę od niego odejść, bo się z tym męczę. Czuję coraz bardziej, że on mnie chyba jednak do końca nie kocha. Że jedyną na całym bożym świecie osobą, którą kocha i z którą się liczy jest ona. Czy dobrze czuję? Czy ja muszę być skazana na taką chorą relację z nią, bo "ona tak chce" a on jest bierny i całkowicie jej podporządkowany? Czy według Was jest jakikolwiek ratunek dla nas? Czy jedynym wyjściem z tej sytuacji jest moje odejście? Nie chcę tego. Kocham go. Dłużej jednak w obecnej sytuacji nie wytrzymam. Zamęczę się psychicznie. Złość na niego się we mnie skumuluje i wybuchnie. A może macie jakieś rady, jak pojednać się z tą dziewczyną? Wg mnie ona jednak może nie dojrzała, może jej psychika jest na poziomie właśnie takiej zbuntowanej 13latki? Ale przed ojcem gra taką dorosłą. On cały czas podkreśla, że ona jest bardzo dojrzała, wspaniała, dobra i bardzo go kocha. Ale czy tak zachowuje się dojrzała dziewczyna? Błagam pomóżcie. Może jeszcze jedna próba uratuje mój związek? Ale jak to zrobić? Jak do niej dotrzeć? Jak zmienić te chore relacje, które utrudniają życie, są zalążkiem prawie wszystkich naszych kłótni i, co dla mnie jest nie do przyjęcia, doprowadziły do tego, że on mnie zaczął okłamywać, by tylko móc być dłużej z nią? Ja nie zabraniam mu kontaktów z córką. Ale dziwi mnie ich intensywność i boli to, że jestem odtrącona i lekceważona. Pomóżcie. Bardzo proszę o wartościowe wypowiedzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
bardzo dlugieeeeeee.Rozumiem, ze chcialas przyblizyc dokladnie calosc problemu . No to ja sobie mysle ze : nie jest normalna relacja "taka "ojca z 25 letnia corka nawet byl moment czytajac , ze podejrzewalabym o relacje z podtekstem seksualnym , bo ktory ojciec jedzie do kobiety 25 lat , nawet jak jest to jego corka -w nocy na telefon, czy sms ? , przeciez zadna tragedia sie nie wydarza w tym momencie ; jest poddany manipulacji na wlasne zyczenie ; nie umie postawic granic corce ; nie umie utrzymac relacji z toba ; kiepsko to widze dla Ciebie w tym trojkacie :-( Mysle, ze tu nic ty nie poradzisz , On musialby cos zrobic z relacjami swoimi z corka.Na sile nikt nie zmusi do poprawnych relacji Ty -CORKA , jedynie on musi ulozyc relacje z corka na ZDROWYCH ZASADACH .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kochanka Francesca
ta kobieta, bo juz chyba nie dziecko ma spora szanse skonczyc w psychiatryku niezaleznie od tego czy ty tam bedziesz czy nie w tym ukladzie . zycie z takim obciazeniem jak opisujesz kwalifikuje sie na terapie DDD albo co innego w ten deseń niestety on te panne rozpuscil jak dziadoski bicz kierujac sie troska na pewno, ale co ona zrobi jak tatusia zabraknie? a przyjdzie dzien ze zabraknie nikt nie jest wieczny...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kochanka Francesca
nie wiem ile lat ma panna, ale schemat zawsze jest taki sam male dziecko uczy sie tak dom=milosc jesli w domu zamiast milosci jest nienawisc matki dzieciak wychodzi ze schematem dom = milosc = nienawisc matki czyli milosc= nienawisc jak sadziesz jaki jest skutek niesienia takiego obciazenia przez zycie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kochanka Francesca
na moje oko panna panicznie sie broni przed dopuszczeniem istnienia tego schematu do swojej swiadomosci... ty tu jestes tylko pionkiem w tej rozgrywce

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kochanka Francesca
ale fakt, ze ojciec pozwala smarkuli na wszystko jest niebezpieczny - i dla niego i dla niej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiewióreczka mała
a ja myślę ,że on się nie zmieni . On z córką dawno zbudowali swój własny świat , świat tylko we dwoje bez jej matki, ona w jego oczach zawsze będzie małym dzieckiem nawet będąc staruszką , Wiem to chore ale tak jest i każdy kto cokolwiek powie na jej temat będzie wrogiem. To jak mamuśki synków , które są o nich zazdrosne przez całe życie. A dalszy ciąg tej historii może być taki , że TY będziesz cierpieć , bardziej się w sobie zamykać a on i tak ni9c nie zmieni albo uciekaj od niego im wcześniej tym lepiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość magdatom
Dziewczyny, bardzo dziękuję, że odpowiedziałyście... że w ogóle ktoś choć trochę stara się mnie zrozumieć... ja już naprawdę mam wątpliwości, czy to rzeczywiście ja nie sfiksowałam.. dlatego tak bardzo zależy mi na tym, żeby usłyszeć obiektywne opinie... wiem, że post jest dłuuugi, bardzo przepraszam, musiałam się "wygadać"... do tej pory trzymałam to wszystko w sobie, opowiedziałam jedynie mojej mamie, która mówi, że nie powinnam mieć już nadziei, że może się cokolwiek zmienić:( wg mnie również ta ich relacja nie jest do końca normalna.. kiedy próbowałam o tym powiedzieć mężowi, była agresja słowna, że pewnie zazdroszczę, bo ja nigdy z moim tatą takich relacji nie miałam:(( wg mnie miałam normalne, zdrowe, ciepłe relacje, może bez zbytniej wylewności, ale zawsze miałam wsparcie i miłość, więc nie narzekam.. a jednak mój mąż potrafi używać takich argumentów, tak dobierać słowa, tak "zagadywać", że zaczynam wierzyć, że może on ma rację... i jeśli chodzi o te ich relacje i też o cały ten problem ja-ona...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość magdatom
..ja durna tyle czasu wierzyłam, że to się zmieni... tak bym chciała mieć jeszcze tę nadzieję, myślałam, że znajdę jakiś sposób jak pojednać się z tą dziewczyną.. Wg mnie ona jednak może nie dojrzała, może jej psychika jest na poziomie właśnie takiej zbuntowanej 13latki? Ale przed ojcem gra taką dorosłą. On cały czas podkreśla, że ona jest bardzo dojrzała, wspaniała, dobra i bardzo go kocha. Ale czy tak zachowuje się dojrzała dziewczyna? Naprawdę marnie widzicie szanse, że do niej/ do nich coś dotrze? Jak zmienić te chore relacje, które utrudniają życie, są zalążkiem prawie wszystkich naszych kłótni i, co dla mnie jest nie do przyjęcia, doprowadziły do tego, że on mnie zaczął okłamywać, by tylko móc być dłużej z nią? Ja nie zabraniam mu kontaktów z córką. Ale dziwi mnie ich intensywność i boli to, że jestem odtrącona i lekceważona. Boże, jak cenne są dla mnie Wasze obiektywne słowa... to trochę u mnie jak z mężem manipulantem - tak pierze mózg i tak narzuca swoje zdanie, że zaczynam wierzyć, że ono jest jedyne i słuszne. I tak też było w kwestii tego problemu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość magdatom
kochanka Francesca, rozumiem, tak też to sobie próbowałam podobnie wytłumaczyć.. może trochę inaczej, ale podobnie... ta dziewczyna nie dopuszcza do siebie dobra, miłości, ma żal do świata, przyciąga pecha (miała trochę takich sytuacji w życiu), przyciąga niewłaściwych facetów, chyba nie umie zbudować swojego związku (w jakimś tam jest, ale czy w "prawdziwym" to nie wiem), mi się wydaje, że się jakoś tak broni przed miłością, przed dobrem, jest bardzo krytyczna, sarkastyczna i awanturująca się wobec ludzi. To na pewno rys z dzieciństwa na całe życie:( Ale ja chciałam dobrze, chciałam walczyć. Nie mam już siły:((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kubus__fatalista
sprawa jest prosta jak budowa cepa dla niego jedyna kobieta w zyciu jest corka dla corki jedyną opoką w zyciu jest tatuś.. i o ile jej strach ze jej te opoke zabierzesz jest zrozumialy o tyle on robi - jako dorosly rzekomo krzywde tobie i JEJ... ty wiesz co taka egoistycznie nastawiona i rozpyszczona panna, w której wewnatrz siedzi mała odtracona dziewczynka zrobi za chwile ze swoim facetem? nie potrzeba wielkiej wyobrazni zeby sie domyslic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ILE MA LAT
Pytanie glowne, bo tyle napisalas a istotnej rzeczy nie napisalas.ILE CORKA MA LAT?? dorosla czyli mqa 19 ?? 25? 30? 35?? Za dlugi tekst i chaotyczne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ILE MA LAT
Pytanie glowne, bo tyle napisalas a istotnej rzeczy nie napisalas.ILE CORKA MA LAT?? dorosla czyli mqa 19 ?? 25? 30? 35?? Za dlugi tekst i chaotyczne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
w jakim wieku jest dziewczyna? sporo tego co napisalas, troche za obszerny tekst Rowniez mam pasierbice,ale ona nie ma kontaktu z mamą,choc to jeszcze dzieciak.Mma tez moja jedną corkę(juz studetnka), bardzo obawialam sie ze pasierbica nie zaakceptuje mojej corki ,ale naszcescie z tym nie bylo problemow

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość magdatom
jego córka ma 25 lat przepraszam, że tekst był bardzo długi, musiałam się w końcu "wypisać":(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
z tego co udalo mi sie przebrnąc i zrozumiec, to moje wsnioki sa takie ze corka traktuje swojego ojca jako jedynego mezczyzne dla siebie i nie chce sie nim dzielic z nikim Traktuje cie jak rywalke bo zabierasz jej polowicznie ojca, a nawet wiekszosci, Ojciec nie powinien do tego dopuscic ,ze corka jest obsesyjnie zakochan w nim po uszy :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kubus__fatalista
25? wow, no to schody... tatus idiota albo jestes tylko na zapchajdziure

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kubus__fatalista
a swoja drogą mysle, że tej dziewczynie przydala by sie jakas terapia ona nigdy nie stworzy normalnego zwiazku bedac po uszy zakochana we wlasnym ojcu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Uciekaj i to jak najszybciej , nawet jesli Twój mąż Cię kocha to chyba w jakiś dziwny chory sposób. Inaczej nigdy by nie pozwolił nikomu tak Cię traktować. Wiem , że to trudne odejść od człowieka którego się kocha , ale nie masz wyjscia , musisz też mysleć o sobie i swoim zdrowiu, bo i tak wczesniej czy później powiesz dość , więc lepiej wczesniej , zanim wyladujesz w psychiatryku.Na poczatku bedzie fatalnie , ale dasz radę i za iles miesięcy będziesz sie zastanawiała czemu nie odeszłaś wczesniej. Bardzo Ci współczuję i zyczę powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Aga33u
Hej. Mam też taki problem jak magdatom. Ale to tego wszystkiego córka mojego partnera z nami mieszka :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dobrze wam tak wredne zdziry co rozbiły rodziny łykając kłamstwa facetów o zlej żonie i jeszcze gorszej matce :D nic wam teraz nie pomoże mozecie się nawet zesrać w gacie i zeżreć to a i tak będziecie traktowane jak śmieci i wylądujecie w wariarkowie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie dalem rady czytac calego ale jak moj ojciec mial laske tez za nia nie przepadalem i walczylem z nia. Wyzywalem ja i obrazalem bo to w koncu ona weszla do mojego domu. Ojciec nigdy sie nie wtracil slowem, rozumial,ze mi sie ona nie podoba i nawet jak ostro cisnalem to nie zwrocil mi nigdy uwagi.A jak ona zwracala mu uwage to mowil,ze jestem jego synem i mam swoje prawa w swoim domu i mam prawo do niezadowolenia mialem wtedy miedzy 15-17 lat wiec najmadrzejszy tez nie bylem:-P Mysle,ze Twoj maz nie chce byc miedzy mlotem a kowadlem i zostawia sprawe Wam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a dla mnie to jest bardzo oczywiste córka ma kręgosłup moralny i wartości na właściwym miejscu i to godne postępowanie że nie wpuszcza do swojego życia tej kochanki która rozwaliła jej rodzinę i zniszczyła życie jej matki, pozwala ojcu być ojcem w pełni, on jest w jej świecie, widocznie jest kochającą i dobrą córką......ale tylko dla ojca, mimo jego ewidentnej winy w tym co zrobił. A ty ....... jakoś nie rozumiesz swojej roli i miejsca, bo zacywilnienie jakoś tak myślisz jakby pozbawiło odpowiedzialności za zadanie się z żonatym, a tymczasem tego piętna nic nie likwiduje a zwłaszcza zacywilnienie i legalizacja niegodnego układu, dlatego nadal nazywam cię kochanką. Masz oczekiwania i roszczenia , jakbyś była godną kobietą a nie zacywilnioną kochanką. Nie znasz swojego miejsca, a przecież miejsce kochanki jest specyficzne i nie powinna wcinać się w rodzinę którą rozwaliła,nie wcinać się w życie córki. To nawet on to trochę rozumie i nie zmusza córki do odejścia od godnego życia, nie zmusza jej do kontaktu z kimś takim jak kochanka, nie chce jej kalać czymś takim. Uszanuj to. Jesteś kim jesteś, i nie udawaj przed sobą że jesteś kimś innym, nie miej oczekiwań na które nie zasługujesz, Córka jest dorosła i dlatego ma siłę bronić godności swojej i swej rodziny. Sądzę że ci wytłumaczyłam , abyś mogła zrozumieć powody postawy córki i zaakceptować swoje miejsce, które przecież świadomie wybrałaś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A teraz odwróćmy kota ogonem. Matka miała złe relacje z córką, bo dzidzi już w niemowlęctwie wybrało rodzica, który je rozpuścił bezgranicznie. Mąż też przerzucił uczucia na córkę, a dla żony nie starczyło. Zona zazdrosna o chore relacje ojca z córką, zaczęła ją nienawidzić, więc mąż, żeby dziecku zrekompensować zaczął je miłośnie osaczać jeszcze bardziej, a ono jego tudzież. Małżonkowie zaczęli się oddalać. Wymiksowałabym się z tych chorych relacji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mialem do szkoly pod gorke
dziecko to tylko dziecko im wiecej patologii emocjonalnej w jego zyciu tym wiecej ran ktore nie wiadomo czy sie zabliznia kiedykolwiek i tyle

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ojciec robi córce ogromną krzywdę tą chorą miłością. Nie ma racjonalnego wytłumaczenia dla takiego uzależnienia emocjonalnego między którymkolwiek z rodziców a dzieckiem.Patologia jak wiele innych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość 16:01 się zapętlił w zacywilnienie rozumu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak daleko posunięta nienawiść do kogokolwiek jest zła. Czy ten tatuś tego nie widzi? Z takimi ludźmi nie chciałabym mieć nic do czynienia. Oni nie są normalni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Magdatom, żyjesz, czy zabili cię i zakopali

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×