Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość niewiem1104

czy to koniec?

Polecane posty

Gość niewiem1104

Witam serdecznie, Moja sytuacja wygląda następująco: z moim mężczyznom byłam trzy lata, z czego od 2 mieszkaliśmy razem. Miesiąc temu wrócił do domu i powiedział mi, że chce się rozstać. To był szok. Nie wiedziałam, że działo się w związku coś złego. Wyprowadził się, powiedział, że potrzebuje przestrzeni, chce być sam. Spotkaliśmy się następnego dnia, bo ja o to poprosiłam, porozmawialiśmy i na moją prośbę mieliśmy to przemyśleć i spotkać się za dwa tygodnie, przez ten czas nie utrzymując kontaktu. Przez ten czas miałam mu pokazać, że umiem bez niego żyć, o to poprosił. Niestety po 11 dniach wynikł u mnie problem rodzinny, zadzwoniłam i przyjechał. Wtedy usłyszałam 10 razy, że tego nie widzi i nie chce, 10 razy, że nie wie a na koniec powiedział, że może będziemy tego żałować, ale poszedł do sklepu po wino, wrócił i się ze sobą dwukrotnie przespaliśmy. Tego samego dnia zaproponował spotkanie po 3 dniach. Następnie je przełożył o jeden dzień. Przebiegło normalnie, nie rozmawialiśmy o zaistniałej sytuacji. Pod koniec zaproponował spotkanie za dwa dni, które znowu przełożył. W końcu się spotkaliśmy i znowu o tym nie rozmawialiśmy. W końcu napisałam mu list i poprosiłam, żeby się zastanowił i powiedział mi, czy mamy się definitywnie rozstać, możemy coś z tym zrobić, spotykać się regularnie z pozytywnym nastawieniem lub czy potrzebuje czasu. Wybrał opcję drugą. Spotkaliśmy się po dwóch dniach (jego propozycja) i wtedy okazało się, że pisze sobie z koleżanką. To było 6 godzin rozmowy, mojego płaczu i powiedział, że to tylko znajoma, która jest w stałym związku a on teraz czuje, że może mieć znajome i znajomość jest prosta bo ona niczego nie oczekuje. Skasował wszystkie smsy przy mnie mówiąc, że źle bym je odebrała. Obiecał, że ona nic nie znaczy i nie będzie znaczyć. Po dwóch dniach zaproponował spotkanie, które przebiegło bardzo fajnie, nie rozmawialiśmy o tym wszystkim, kochaliśmy się trzy razy z jego inicjatywy. Po dwóch dniach znowu zaproponował spotkanie i znowu ta sama sytuacja. - Pomiędzy spotkaniami utrzymuje ze mną mały kontakt ale napisał mi o bardzo ważnej i osobistej sprawie. W końcu ja poprosiłam o spotkanie, które przebiegło, powiedział, że bardzo cieszy się, że je zaproponowałam. Przytulił mnie, wziął za rękę, ale tak jak sobie obiecałam skończyło się w momencie odprowadzenia do domu. Następnego dnia napisał z jakąś pierdoł, zapytał się czy może wpaść na herbatę. Tak zrobił, porozmawialiśmy, i powiedział, że wychodzi. Ja nie naciskałam, nie prosiłam, żeby został, wtedy zaczął mieć jakieś zdenerwowane ruchy. Wyszedł i po minucie zadzwonił bo zapomniał mi o czymś powiedzieć.Poprosił o spotkanie we wtorek, żebyśmy mogli uczcić jedną ważną rzecz, która wydarzyła się w między czasie w jego życiu. Jest osobą, która sama przyznaje się do tego, że ucieka od problemów a nie je rozwiązuje. To ja przyjęłam rolę naprawiania kryzysów. Teraz nie wiem co mam zrobić. Spotykam się z wieloma okrutnymi uwagami, że się mną bawi, że rozstaje się ze mną na raty. Ale gdzieś w głebi serca czuję, że nie zrobiłby mi czegoś takiego. Chciałabym na tym kolejnym spotkaniu porozmawiać z nim, zapytac się jaka jest tak naprawdę nasza relacja, czy jesteśmy parą, która próbuje coś odbudować, ale parą, czy jesteśmy znajomymi, którzy się spotykają. Boję się, że odbierze to jako naciskanie, że przerazi go to słowo "związek" , boję się, że dla niego jest jeszcze za wcześnie na takie rozmowy i poczuje się przyparty do muru. Od rozstania minęło troszkę ponad miesiąc, od momentu w którym powiedział, że damy temu szansę około 3 tygodni i kilka spotkań. Boję się, że odbierze to jako znak, że nie umiem mu dać tej wolności, której potrzebuje. Z jednej strony czuję, że nie prosił by o spotkanie gdyby to wszystko przekreślił, a z drugiej boję się bo nie wiem na czym stoję. Czy już mogłabym z nim o tym porozmawiać. Od kilku dni nie jem, nie mogę spać, to mnie powoli wykańcza, ale on o tym nie wie. Będę wdzięczna za męską radę, co z tym mogłabym zrobić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kozak kozakiewicza
primo - nie rozwiazuj za niego JEGO problemów secundo - dorosły człowiek jest odpowiedzialny za swoje zachowanoie we wszelkich aspektach i jesli robi błedy - TO SĄ TO JEGO BŁEDY. Ty masz prawo do własnych błedów a nie do chodzenia za swoim facetem z miotłą i sprzątania po nim wszystkiego co sie w nim połowicznie uległo. Ty sprzataj w swoim ogródku, on niech posprzata w swoim tretio - życie masz jedno, i ty i on pamietaj o tym

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ten układ , to czysta paranoja ....to , ze kogoś kochasz , to wcale nie znaczy , ze musisz z nim być - facet ma jasno określić swoje zdanie , a nie bawić sie jak jakaś ciota, w seks i myszkę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niewiem1104
czyli uważasz, że powinnam postawić sprawę jasno?Czy to go nie przerazi?Czym bardziej ja jestem zdystansowana tym bardziej on wychodzi z inicjatywą. Może jeszcze potrzebuje czasu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×