Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość analfabetka kokietka

po terapii - wypominaliście rodzicom przemoc?

Polecane posty

Gość analfabetka kokietka

Jako dziecka byłam bita, poniżana, potem stosowali na mnie - praktycznie do dzisiaj - przemoc psychiczną. Jestem w trakcie terapii i na razie jedyne co odczuwam to przejmującą wściekłość na nich. Zastanawiam się, czy jak już mi to minie to dobrym pomysłem byłoby powiedzenie im tego wszystkiego co czułam, co czuję. Kto z was miał podobny problem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość derrtyty
a kto nie byl bity w tamtych czasach? 20, 30 lat temu takie byly metody wychowania. dopiero potem weszlo beztresowe wychowanie i juz nie mozna bylo bic dzieci. ja mam 28 i tez bylam bita w dziecinstwie, pasem, kapciem, kablem i to za jakies glupoty. ale dzis zgodnie zyje z rodzicami, nie wypominam tego. zreszta to są juz teraz inni ludzie. mają wnukow, i nawet klapsa nie dadzą. teraz dzieci robią co chcą i nawet klapsa nie dostana. a ja dostawalam za jakies pierdoly. co poradzić. ale rodzicom wybaczylam, byli glupi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wybaczyc mozna ale zapomniec
trudno

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość solimoes
ja nie potrafie wybaczyć-tez po terapii jak byłam poniżana jak to bardzo wpłyneło na moje zycie, jak byłam poniewierana i nigdy nie usłyszałam dobrego słowa od dorosłych, teraz czuje sie zerem bo tak mi wmówiono jak byłam dzieckiem, regularne lanie kablem. Moja matka była dla mnie taka okrutna głownie ona ale i cała rodzina zawsze wpędzali mnie w poczucie winy i wstydu i zawsze dostawałam lanie kablem jak sie buntowałam ale moja matka teraz jest dla swoich wnuczków ( dzieci mojej siostry) jest słodka babcia i reaguje na każdy znak dyscyplinowania dzieci ( oczywiście nie bicie bo moja siostra dzieci swoich nie bije). Teraz ona jest stara kobietą ja starą panna i musze się nia opiekować choc nienawidze jej za to jak zniszczyła mi zycie i nadal to robi!! W dzisiejszych czasach odebrano by jej prawa rodzicielskie za to jak sie ze mna obchodziła. Ale to nic ja nadal jestem pod jej wpływem i nienawidze jej szczerze a mimo wszystko z nia jestem nie mam swojego zycia poza zawodowym

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość derrtyty
solimoes moi rodzice, ktorzy mnie bili jak bylam mala, też sa teraz słodkopierdzący do wnukow i krzywdy nie dadzą zrobic... a mnie lali pasem za jakieś głupoty, za jedno słowo ktore im sie nie spodobalo. a wnuczki mowią co chcą i nawet klapsa nie dostaną. aha i jeszcze moi rodzice zawsze mowią cos w stylu: MY NIGDY NIE BILISMY DZIECI.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czyli nie wybaczylas
Wbrew temu co piszesz . Ją mam żal do nich za moją potwornie niska samoocene dzisiaj

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do derrtyty moja matka tez ma amnezję..ona nic złego nie robiła i zawsze miałam co chciałam, to wypieranie sie wszystkkiego jest straszne!! Wystarczło by żeby do błędu sie przyznała ale ona BYŁA DOSKONAŁA to ja byłam i jestem trudnym dzieckiem ( mam 38 lat) tez słysze te teksty dałam Ci wszystko...koorwa najgorsze że nadal musze z nią zyc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość derrtyty
ja tez mam niską ocenę, fobie spoleczną, ale nie wiem czy to mialo związek z biciem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość derrtyty
tak, oni mają amnezję, oni zawsze mówia, że swoich dzieci nigdy nie bili... tylko ja pamietam co innego, ale co tam. Oczywiście nie było to żadne katowanie jak to czasem się słyszy w wiadomościach, ale jednak byłam bita i czasem cały dzień mnie tyłek bolał. Wciąż pamietam kilka takich sytuacji. Raz wpadłam na jakiegoś obcego faceta na ulicy, bo byłam mała, miałam może z 5 lat, matka podeszła i tak mnie zdzieliła tyłek przy wszystkich, na ulicy przy obcych ludziach, że potem mnie cały dzien bolało. Albo jak powiedziałam coś co jej się nie spodobało i zaraz szła wyjąć kabel z szafki i mnie potem biła. Albo taka sytuacja: mam może z 7 lat, czytam sobie jakiś komiks. Tam jest napisane:"co ty wcinasz?". I mnie sie tak bardzo spodobało to słowo "wcinać" bo pierwszy raz je wtedy widziałam. Akurat mój tata jadł obiad więc podchodzę do niego i się pytam: "co wcinasz?". A ten w ułamku sekundy zdejmuje kapcia i daje mi taki wpierdol, że potem kilka godzin boli mnie tyłek. I teraz pytanie za co ja właściwie dostałam? A takich sytuacji było mnóstwo ale te pamiętam do dzisiaj. Ale oni nigdy nie bili dzieci :D A teraz te dzieci plują na rodzicow, biją ich, w sklepie robią afery i drą gęby bo rodzic im czegos kupić nie chce itp. i nawet klapsa nie dostaną bo musi być bezstresowe wychowanie. A ja przecież nie byłam jakimś nieusluchanym bachorem jak to czasem są takie dzieci, byłam z tych spokojnych niesmialych, co to wystarczylo wytlumaczyc, zeby czegos nie robic, to bym zrozumiala. A moi rodzice nigdy nie rozmawiali ze mną, ze robie cos źle, tylko zaraz brali pasa,kabel, kapcia i mnie bili.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nexttime
Ja też dostawałam lanie za byle pierdołę, takie były czasy, takie metody wychowawcze były powszechne. Czasem mi się uleje i sprzedam coś mamie, w stylu "bo jestem taka przez ciebie", ale staram się hamować. Też przechodziłam różne terapie, ale nie chcę, chociaż to nie takie łatwe, obarczać winą za swoje życie, z którego nie jestem zadowolona, rodziców. Myślę, że jeśli będziemy mieć własne dzieci, bo z tego co zauważyłam w tym topiku, to chyba piszące te słowa osoby, nie mają swoich dzieci, inaczej spojrzymy na tę sytuację. Bycie rodzicem nie jest łatwe (tak się domyślam), zwłaszcza jak się ma pierwsze dziecko, wszystko trzeba testować, człowiek nie wie jak postąpić w danej sytuacji, do tego stres, nerwy, bo praca, bo jest się na dorobku, bo trzeba się użerać z teściową, bo samemu się kiedyś było bitym dzieckiem.. i nie zna się innego sposobu na postępowanie z dziećmi, a nawet jak się miało dobre chęci ("moje dziecko będzie miało lepiej niż ja") to trudy rzeczywistości, wieczne nerwy spowodowały, że się nie miało już głowy i siły na "cackanie się z dziećmi" więc się stosowało to co pierwsze przyszło do głowy, to co wyuczone, znane, to co skutkuje. I te dzieci kiedyś tak były trochę traktowane jako mniej ważne, one po prostu były i miały nie sprawiać kłopotów rodzicom, co było dla rodziców wygodne, ale wtedy nikt nie myślał o tym, żeby "nadskakiwać" dziecku (tak na marginesie, to uważam, że to jak są wychowywane dzieci dzisiaj - bezstresowe wychowanie, czytaj: włażenie rodzicom i wszystkim dookoła na głowę, bo rodzice chcą mieć święty spokój, nie chcą wyjść na niedobrych, więc nie wymagają od dziecka NIC, robi tym dzieciom chyba większą krzywdę niż robiono nam, te dzieciaki nie mają kompasu moralnego, nie wiedzą co dobre a co złe, są pogubione; zobaczcie co się teraz dzieje, samobójstwa dzieci, molestowanie, gwałty w szkołach - tego kiedyś nie było, na pewno nie na taką skalę, dzieciaki miały kiedyś więcej oleju w głowach, nie było ogłupiającej telewizji i internetu z niekontrolowanym dostępem do wszystkiego, do czego niekoniecznie dzieci w pewnym wieku powinny mieć dostęp - oni coś zobaczą co nie jest przeznaczone dla ich oczu, i nie wiedzą co z tym zrobić, nie dojrzeli jeszcze do pewnych rzeczy, a jakoś sobie muszą to ułożyć, odreagować i dzieją się dantejskie sceny). Jak patrzę na moich rodziców i słucham ich opowiadań o ich dzieciństwie, to widzę jak bardzo się starali i im się udało, być lepszymi rodzicami niż ich rodzice. Nie ma ideałów, nie ma idealnych rodziców. Kiedyś był taki model wychowania, mimo to wierzę, że moi rodzice starali się być lepszymi rodzicami niż ich rodzice. Ja dopóki masy rzeczy nie przepracuję, mimo, że widzę jakie można zło komuś wyrządzić, pewnie nie będę dobrą matką, mam świadomość swoich wad. Ale sama świadomość i obiecanie sobie, że "ja na pewno nie będę taka jak moja matka" nic nie da :) Założę się, że moja mama obiecywała sobie to samo. Myślę, że stąd może wynikać problem współczesnych rodziców, tak bardzo boją się karać swoje dzieci (nie tylko w sposób cielesny), że rezygnują z jakiegokolwiek wpływania na swoje dzieci, zostawiają je w samopas, są bezradni, boją się własnych dzieci, boją się siebie, boją się okazać złość, nawet jeśli jest uzasadniona (podkreślam, nie chodzi mi o przemoc fizyczną), żeby "nie być tymi złymi".. eh. Żeby było jasne, nie pochwalam przemocy, nie pochwalam bicia dzieci, uważam, że poprzez pracę nad sobą trzeba starać się jakoś wypośrodkować dawne i dzisiejsze podejście do dzieci - szacunek do dziecka, dbałość o jego potrzeby, nie tylko te podstawowe jak dach nad głową, jedzenie, ubranie, bezpieczeństwo fizyczne, ale i zainteresowanie dzieckiem, wspieranie go, z nieugiętą kiedy trzeba postawą rodzicielską nie pozwalającą dziecku zrobić sobie krzywdy, nawet jeśli jemu się wydaje jakiś zakaz głupi - nie zawsze musi rozumieć czemu mu czegoś nie wolno, czasem ma po prostu wiedzieć, że mu nie wolno i ma się do tego stosować bez dyskusji, nie można dziecku odpuszczać, bo ono grymasi i nie chce, rodzice dłużej żyją na tym świecie i póki dziecko jest niepełnoletnie mają prawo i obowiązek odpowiadać za nie, więc z pewnymi ich wyborami i postanowieniami dziecko powinno nauczyć się godzić, a rodzice nie mogą się bać własnych dzieci i tego, że jak im na coś co im szkodzi nie pozwolą, to się dziecko na nich obrazi. Mają być konsekwentni, ale nie agresywni i przemocowi. Kurde, sama się jeszcze nie uporałam z demonami dzieciństwa, wciąż postępuję wg starych wzorców uległej, niewidzialnej lub reagującej przesadnie agresją istoty. Ale lata terapii i rozważań nad sobą przyniosły mi taką refleksję, że nie warto chować urazy, trzeba coś z tym zrobić, przekuć te stare wzorce. Póki będę miała za złe mamie, że "przez nią" jestem jaka jestem, tak długo będę oczekiwała źródła wybawienia z moich kłopotów na zewnątrz siebie, od innej osoby (mamy), tym samym podtrzymując w sobie schemat myślenia z pozycji dziecka, które nie przejawia aktywności żeby poprawić swoją sytuację, tylko czeka, aż ten z którym ma problem się zmieni i jeszcze jemu pomoże.. Wiem, że pewnych przykrości się nie zapomina, doskonale o tym wiem, ale myślę, że nie chodzi o to żeby zapomnieć, bo pewnie nawet się nie da, ale żeby mając świadomość, co się wydarzyło i czemu, iść dalej bez żywienia urazy (pomijam przypadki skrajnego znęcania się, mam na myśli sytuacje, że rodzice działali po prostu bezrefleksyjnie czasem, na skróty, pewnie żałują wielu takich sytuacji, ale nie umieli wtedy postępować inaczej), odrzucając to co było i z optymizmem patrzeć w przyszłość, po prostu żyć bez kul u nóg w postaci złych wspomnień podsycanych ciągle na nowo. Było, minęło. Stało się, trudno, teraz jesteśmy dorośli, sami o siebie musimy zadbać, nikt nam nie może zabrać władzy nad nami, sami jesteśmy odpowiedzialni za to jak wygląda nasze życie, również za to jakie mamy wspomnienia i co z nimi robimy (żebyśmy nie stali się sfrustrowani i zgorzkniali, nie usprawiedliwiali nieodpowiedzialnych decyzji, czy czynów z których nie jesteśmy dumni tym, że mieliśmy skopane dzieciństwo - pomyślcie, czy tak czasem nie działali nasi rodzice?). Pamiętajmy także, że w dzieciństwie wpływ na nas mieli nie tylko rodzice, ale i reszta rodziny, szkoła, rówieśnicy, nauczyciele, może dziś nie zdajemy sobie sprawy z tego jak na nas wpłynęły zachowania innych ludzi, np. ulubionej nauczycielki, która zignorowała nasze zmartwienie i poczuliśmy się nieważni itp. Ogólnie to chcę powiedzieć, że czas zacząć żyć własnym życiem, bez tkwienia w przeszłości i dowalania sobie, bo jeśli ciągle rozpamiętujemy dawne krzywdy, robimy sobie to kolejny raz tym razem sami, powtarzamy wzorzec zachowania naszych rodziców i traktujemy siebie tak jak oni kiedyś potraktowali nas. Prawda jednak jest taka, że jeśli zdarzyło się coś, przez co poczuliśmy się skrzywdzeni, to byliśmy skrzywdzeni w tamtym momencie, to powinno sie (poczucie krzywdy) zakończyć w tamtej chwili, zaraz po tamtym zdarzeniu. Przywoływanie tego na nowo, to robienie sobie tej krzywdy. Moje życie nie jest idealne, ale takie mam przemyślenia, mam nadzieję, że nie pomyślicie, że sie mądrzę, sama w końcu też niemało przeszłam i nie nawołuję do bezrefleksyjnego przebaczania, czasem rany potrzebują czasu, żeby się zagoić, każdy potrzebuje odpowiednia dla siebie ilość czasu, żeby sie uporać z pewnymi rzeczami. Ja też jestem cały czas w drodze, chciałam sie tylko podzielić (dość chaotycznymi) refleksjami na ten temat. Pozdrawiam was serdecznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość derrtyty
Masz racje, pięknie napisane. Ja jestem bezdzietna i tak pewnie już zostanie, bo nie stać mnie na dziecko i pewnie w ciągu najbliższych lat to się już nie zmieni. A najmłodsza już nie jestem. Więc niestety nigdy nie przekonam się jak to jest być matką :( Czy moi rodzice byli bici? Nie wiem tego właśnie. Tata może i był bo miał ojca alkoholika, ale mama? Raz tylko coś tam mówiła, że nie chciała wrócić do domu jak jej dziadek (jej ojciec) kazał i dostała takie lanie, że kilka dni na tyłku siedzieć nie mogła. Ale to podobno tylko raz tak było. A moja matka zawsze miała taki dość dziwny charakter, że byle głupota i zaraz reagowała agresją, wrzaskami, biciem właśnie, ale nigdy cię nie przeprosiła, po biciu tak jakby nic się nie stało; nigdy nie usłyszałam od niej słowa przepraszam. Poza tym była zła bo nie skończyła żadnej szkoły tylko zaszła w ciążę i musiała przerwać naukę, więc pewnie przez tą frustrację wyżywała się na nas - bo siostrę też bili, siostra ma teraz dzieci, do których rodzice są tacy słodcy i krzywdy nie dadzą zrobić, nie biją tylko właśnie rozmawiają z wnukami jak cos im się nie podoba w ich zachowaniu... szkoda że z nami tak nie robili. Teraz na stare lata oboje się zmienili. Matka stała się bardziej tolerancyjna, choć czasem też ma jeszcze napady histerii jak coś bardzo ją wkurzy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość derrtyty
A jeszcze takie coś mi się przypomniało: jak byłam mała to rodzice często grozili, żebym właśnie czegoś nie robiła, bo zaraz wezmą kabel, czy kapeć i mi dadzą wpierdol i ja wtedy od razu się zaczynałam bardzo bać, bo wiedziałam jak to jest, że to boli i jest upokarzające i nie robiłam czegoś. A teraz jak wnuczkowie robią coś co rodzicom się nie podoba, to dziadkowie mówią tak po jajcarsku, robiąc sobie żarty:" nie rób tego bo pójdę po kapcia", śmiejąc się przy tym (jak ja byłam mała to się nie śmieli tylko mówili poważnie, żebym naprawdę się bała), a te wnuczki w ogóle na to nie reagują, nie boją się nic. Nigdy nie dostali lania i nie wiedzą jak to jest, są wychowywani bezstresowo, zresztą siostra którą moi rodzice też bili, by im krzywdy nie dała zrobić. No ale w każdym razie jak słyszę takie teksty moich rodziców to przypomina mi się moje dzieciństwo, kiedy też coś mówili w tym stylu ale na poważnie i mnie bili... Dlatego bardzo mnie drażnią takie teksty i ogólnie tematy o biciu dzieci... Kiedyś w tv była taka kampania o tym, żeby dzieci nie bić i bardzo mnie to denerwowało bo tylko mi przypominało. Wkurza mnie trochę ten fałsz rodziców, że się nie przyznają, że bili tylko gadają, że nie bili i mają amnezję. Ale oni tak mają, zwłaszcza matka, że nigdy nie przeprosi, nigdy się do błędu nie przyzna. I ta niesprawiedliwość, że ja miałam takie dzieciństwo, ciągle żyłam w strachu czy znowu za coś nie dostanę, choć katowana nie byłam, ale jednak dla dziecka takie lanie kapciem czy kablem po gołym tyłku jest bardzo poniżające; a teraz te bachory robią co chcą i nawet klapsa nie dostaną i wyrastają potem tacy chuligani. No ale dużo by pisac. Też Was pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nexttime
Ja pierwszej młodości też już nie jestem i nie zanosi się żebym miała dzieci. Moja mama babcią jeszcze nie jest, bo siostra też jeszcze się nie postarała, ale to raczej kwestia czasu. Tez mnie wkurza, że moja mama była wiecznie wściekła w domu i nigdy się nie uśmiechała, a teraz dla obcych dzieci (dzieci znajomych etc.) jest najlepszą, najukochańszą ciocią, która im pozwala na wszystko. Kuzynka 10letnia, przyjeżdża do nas na wakacje, chociaż nie do mnie i siostry, starszych kuzynek (już koło 30tki obie) tylko do ukochanej cioci, która chodzi z nią na lody, zabawia cały dzień i nawet do kina z nią pojechała na jakąś fajną bajkę, a ja mamy do kina od kilku lat nie mogę wyciągnąć, mimo, że proponuję, że ja za wszystko płacę :) Co prawda po takim nadskakiwaniu jakiemuś dziecku, mama potem już tylko przy nas, zdejmuje uśmiech z twarzy i mówi "jezu, nareszcie spokój, ale się wymęczyłam" :D Z dzieciństwa pamiętam takie np. sceny, że jemy z siostrą zupę, oczywiście grzecznie, we względnej ciszy, jak coś się śmiejemy to cicho, żeby rodzice z drugiego pokoju nie słyszeli. Siostra po coś sięgała i potrąciła talerz wylewając zupę i tłukąc talerz. Nie zrobiła tego, bo się wygłupiałyśmy, tylko naprawdę sięgała po coś i zahaczyła. Nasza reakcja była taka, że po wymianie trwającego ułamek sekundy przerażonego spojrzenia, zerwałyśmy się w popłochu i po prostu uciekałyśmy, czy na dół do dziadków, czy na podwórko, bo zaraz z dziką wściekłością zrywała się na równe nogi mama, biegła z głośnymi przekleństwami na ustach do kuchni, łapiąc pas od spodni, taki gruby, albo kabel od grzałki z kuchni i za nami, żeby nam wtłuc. Nie pytała nawet która. Trzeba było wtedy przeczekać którąś godzinę i potem można już było, co prawda niepewnie, ostrożnie, ale wrócić już na górę, do mieszkania, zwykle mamie wtedy już furia przechodziła. Przykłady nielojalności emocjonalnej mojej mamy (jak np. obgadywanie mnie z moją koleżanką z klasy w podstawówce i powtarzanie mi potem "wniosków", jak np., że powinnam być bardziej przebojowa jak ta Aśka, bo ta Aśka też mówi o mnie, że jestem nie taka i tu się moja mama z nią zgadza, więc powinnam być po prostu taka jak Aśka) i innych zagrań nie fair też mogłabym mnożyć, ale po co. Dzisiaj stosunki z mamą wyglądają zupełnie inaczej, mama stara się za mocno nie ingerować w nasze z siostrą życia, czasem jej to lepiej wychodzi czasem gorzej :) , ale to już inna osoba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość analfabetka kokietka
nexttime, mam dzieci i uwierzmi - da się jewychować bez bicia z szacunkiem. Uderzyłam syna 3 razy w zyciu (teraz ma 7 lat) - klapsy ręką w ubraną pupę. To były najgorsze chwile mojego życia - widok tak smutnego i przerażonego dziecka. Za każdy razem go przepraszałam (moi rodzice kazali przepraszać siebie jak mnie zlali i nie odzywali się do mnie do końca dnia). To były 3 chwile MOJEJ słabości. Można dziecku wytłumaczyć, porozmawiać z nin, a nawet ukarać (na przykład: że nie będzie wieczorem bajek itd). Uderzyłam go ostatni raz jak miał neicałe 5 lat. Ponad 2 lata nawet nie przyszło mi podnieść ręki na dzieci (córki nigdy nie uderzyłam). DA SIĘ TAK WYCHOWYWAĆ. A co do drugiej sprawy, czyli chowania urazy: byłam wychowywana baaaaardzo religijnie. Wybaczenei i zapomnienie było moim priorytetem. Chodziłam do spowiedzi w chwilach słabości i spowiadałam się z nienawiści do rodziców! Nie mogłam tego zapomnieć. Samo wybaczdenie nic nie da. Trzeba się z tym zmierzyć - tak naprowadziła mnie psycholog. Muszę się jej zapytać czy i jak porozmawiać z mamą. Kocham ją mimo wszystko. Ojca mogłabym zabić. Jak można kochać i szanować samego siebie skoro w dzieciństwie najbliżsi nas nienawidzili? Zostaliśmy nauczeni nienawiści do siebie samego. Oprócz bicia moi znęcali się nademną psychicznie. nextime, ja jeszcze nei umiem iść do przodu. nie wiem jak to zrobić. Jestem zerem, gównem. Chyba mam za dużo tych wspomnień :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość analfabetka kokietka
jak dostałąm pierwszy okres to tak sie balam powiedziec mamie, ze chodzilam wypchana papierem toaletowym.... To było chore - ten strach przed matka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nexttime
Analfabetko, napisałam wyraźnie, post mi wyszedł strasznie długi, więc mogło Ci to umknąć, że nie pochwalam bicia dzieci, ani nikogo, ani w ogóle przemocy w żadnej postaci. Wydaje mi się, że nie pisałam o wybaczeniu, tylko to co opisałam, było jakąś próbą właśnie mojego zmierzenia się z tym tematem. Nie czuję, że już całkiem sobie z tym poradziłam, konsekwencje pokutują do dzisiaj, ale potrzebuję zrozumieć na takim zwykłym ludzkim poziomie, co mogło kierować moimi rodzicami, że potrafili się tak zachować. Może też bagatelizuję te doświadczenia, być może nie zdaję sobie w pełni sprawy z tego, jak to na mnie wpłynęło negatywnie i może próbuję rodziców tłumaczyć, z pewnością też doświadczenia innych osób mogły być znacznie gorsze niż moje i trudniej im podejść do sprawy z dystansem. Pewnie jeszcze kiedyś nie raz zapłaczę na jakiejś terapii nad swoim dzieciństwem, ale nie chciałabym jednak całego życia chować urazy do rodziców i przynajmniej na tą chwilę, kiedy te wspomnienia nie są we mnie jakieś bardzo żywe, chciałabym umieć się z nimi tak naprawdę pogodzić. Nie wiem czy moje wypowiedzi są w pełni zrozumiałe, sama do końca nie mam jasnego "przesłania", chciałam tylko podzielić się swoimi refleksjami na ten temat. Nie chciałam nikogo urazić bagatelizując czyjeś przeżycia, a jeśli tak się stało, to może bagatelizuję także własne, nie wiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość derrtyty
A ja z kolei myślę, że jak dziecko jest naprawdę niegrzeczne i nieusłuchane, łobuzuje, w szkole zaczepia inne dzieci i je bije, to jak najbardziej myślę, że solidne lanie by się takiemu przydało. Więc myślę, że dzieci można bić, dać klapsy, ale tylko wtedy gdy naprawdę na to zasługuje i żadne rozmowy nic nie dają, bo dzieciak i tak robi to samo. No ale co innego bić grzeczne dzieci za to, że np. wylały zupę czy przewróciły się na ulicy. Moja siostra dostawała wpierdol nawet wtedy gdy właśnie jechała rowerkiem i się przewróciła. Ja raz dostałam ostry wpierdol za to, że nie powiedziałam mamie o szkolnym zebraniu, o którym nie wiedziałam, bo kilka dni nie było mnie w szkole, a nikt w szkole mi jakoś nie powiedział. A moja matka dowiedziała się przypadkiem od znajomej o tym, że w szkole było zebranie i pytała się czemu mojej mamy na nim nie było. A ta pewnie pomyślała, że ja specjalnie jej nie powiedziałam czy coś. I przyszła wtedy do domu, a raczej wparowała jak błyskawica, i pierwsze co zrobiła po wejściu do domu to poszła po kabel, potem do mojego pokoju i zaczęła mnie bić, a ja w szoku, nawet nie wiedziałam za co. Potem się okazało, że właśnie w szkole było zebranie, a ja jej nie powiedziałam, bo zwyczajnie o nim nie wiedziałam, nikt mnie nie poinformował o tym, po tym jak kilka dni byłam chora i nie chodziłam do szkoły. Czyli dostałam za nic, i nigdy mnie za to nie przeprosiła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość analfabetka kokietka
nextime, juz rozumiem :) ja z kolei pisalam o tym, ze DA SIĘ bez bicia wychowywać. A nie, ze albo dziecko trzeba bić, albo jest bezstresowym bahorem. derrtyty Jak to sobie wyobrażasz? Uważasz, że warto uderzyć dziecko, żeby nie biło innych dzieci? Żadne to wychowywanie. Jedynie pokazanie: tylko silniejszy może bić. Takiemu szkolnemu można o wiele gorszą karę zrobić (zabrać komórkę, komputer, odciąć internet, szlaban, kieszonokowych nie dawać...). Bicie nigdy i poniżanie nigdy nie jest usprawiedliwione.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ÓVARZAJCIE.......!!!!!!!!!!!!!
...uważajcie na WYBACZANIE...zwłaszcza rodzicom...przemoc i wyRZądzona krzywda dziecku jest NIEWYBACZALNA....NIEWYBACZALNA.......bez względu na powody u dorosłych..... ...poczytajcie sobie o tzw ,,PUŁAPCE WYBACZENIA,,.....nie bierzcie odpowiedzialności na siebie, zostawcie ją katom.....wybacza się jeśli ofiara tego chce ale nie uwalnia ich od odpowiedzialności .......i poczucia winy.. ..UWAŻAJCIE...!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ÓVARZAJCIE.......!!!!!!!!!!!!!
...KARANIE NIE JEST POZYTYWNIE WYCHOWAWCZE ...nigdy...w żadnej jakiejkolwiek sytuacji...!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ÓVARZAJCIE.......!!!!!!!!!!!!!
...DZIAŁAJĄC --WYCHOWUJESZ...!!!!!!!!!!!!!! ...NIE DZIAŁAJĄC ...- TEŻ WYCHOWUJESZ...!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja (mam 28lat) nie wypoiminałam matce... biła mnie ciągle niemal odzien , za byle co kijami , rurami od odkurzacza itp,nigdy normalnie ciagly strach i stres,czekanie kiedy to s skonczy wsty ze mnie to spotkalo i za co i nikt nie reagował, ucieklam z domu i sie wyrowadzilam majac 18lat, wyszlam za maz 6lat bylo ok a potem maz zaczal podnosic reke.... i sie rzowiesc musialam.... teraz skonczylam na terapii....mam lęki że ktokolwiek podniesie rękę uderzy, czuje się beznadziejna nic nie warta, strach jest tak silny że boję się reagować odpowiedzieć mocniej komuś nieumiem stawiać granic itp, nie wiem czy bede umiala zaanagżować się drugi raz.1 szy miał być ostatnim,,,,,z rodziny niemam nikogo .... jest ciężko.. nie sądziłam że przeszłość może tak wpłynąć na mnie i to nagle... wcześniej aż tak negatywnie nie działała poprostu jakoś ją starałąm się przyjąć że byłą a faktów o sobie itp nie wiązałam z tym... walczę o siebie i mam nadz że mi to pomoże trafłam na dobrego p psychoterapeutę co ma dośw z pracą z przemocą i traumami....Wam też życzę powodzenia trzeba spróbowac zrobić coś dla siebie. MAgda

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
spytajcie się czy chcieli by teraz (po latach ) was przeprosić , jeżeli tak to odczujecie ulgę na sercu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to nie ma sensu, udadzą głupich i powiedzą, że oni nigdy nie bili dzieci i coś mi się pokręciło

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćxyz
O rany..ale sie wzruszylam. Jestem rocznik 79. Po rozwodzie. Bezdzietna. Rodzice nie stosowali przemocy fizycznej za to nie bylo miejsca na moje emocje, uczucia i uwage. Matka, nie mowiac o ojcu nie pamietam zeby mnie przytulala czy chfwalila. Zawsze zmeczona, nieobecna jak ojciec i slowo "pozniej, pozniej. Nie teraz. Odejdz". Nie liczyly sie moje potrzeby jak zapisanie na taniec bo jej nie chcialo sie angazowac. Nic dziwnego, ze obroslam w skorupe i jestem analfabetka emocjonalna. Rozpoczelam we wrzesniu twerapie i dopiero teraz to widze jaka krzywde zrobili mi rodzice i jalki mam model

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość xyzzzz
rocznik 82, ojciec przemocowiec zamieniał życie w kosmar (nękanie, wyzywanie, poniżanie, przemoc fizyczna nad matką), matka uległa kochała męża i wiecznie wybaczała. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć że matka nie kochała dzieci, była chłodna, wiecznie zestresowana i zeschizowana, całe życie poświęciła męzowi-pracowała na dom, wszystkie obowiązaki były na jej głowie. Jak skończyłam 7 lat zaczęła wciągać mnie w swoje kłótnie z mężem (powiedz mu że jest złym ojcem, bo nie kupię Tobie leginsów itd), jak już nauczyłam się uczestniczyć w tych kłótniach nie reagowała jak ojciec wyzywał mnie od k**** i szmat. Mam ogromne poroblemy emocjonalne- wycofanie, reaguję agresją w związku, problemy seksuologiczne, niskie poczucie własnej wartości. Jak skończyłam 25 lat zaczęłam łączyć fakty i uświadamiać sobie jaką krzywdę mi wyrządzili, przestałam uczestniczyć w ich teatrze grania idealnej rodziny przed moim mężem. Z ojcem zerwałam kontakt, z matką widzę się raz na miesiąc-dwa. Mam do niej więcej żalu niż do ojca bo robiła to wszytsko w białych rękawiczkach, uważa się za krystalicznie czystą (ona chodząca co niedzielę do kościała, modląca się godzinami na kolanach poświęciła złożyła swoje życie w ofierze), raz powiedziała że dąży do świętości :/ Za każdym razem wypominam jej dzieciństwo, ale ona ma amnezję, do niczego się nie przyznaje i nie przyzna, więc rozmowa z nią o tym nie ma sensu bo tylko słyszę że wszytsko to była moja wina (bo np nie obierałam ziemniaków). Myślę że najlepszym rozwiązaniem byłoby ucięcie z nią również kontaktu, ale to nie takie łatwe bo mieszkam w tym samym mieście i spodziewam się dziecka, a ona on 10 lat czeka na wnuka :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cojarobietuuuuu

nie wiem czy to było wypomnienie...raczej przypomnienie. Miałam czas, już jako dorosła osoba,że czułam silna presję ze strony matki (która mnie biła jako nastolatkę i wyzywała) o to abym miała z nią dobrą relację,opowiadała co u mnie i takie tam, a ja ani tego nie chciałam ani już  nie potrzebowałam, ani nie ufałam jej na tyle, bo czułam że przy pierwszej lepszej okazji zostanę oceniona jako to znowu złe dziecko i jej wytłumaczyłam dlaczego tak a nie inaczej. To zdjęło ze mnie część ciężaru. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×