Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
Gość Desperacjaopercaja

Proszę o przeczytanie! Chyba potrzebuję pomocy

Polecane posty

Gość Desperacjaopercaja

Przed Łysym Skurwielem ukrywałam się trzy dni. Nasłuchiwałam przy drzwiach, czy się nie czai gdzieś w pobliżu. Ledwo mnie przyuważył i już pluje się swoim polsko niemieckim językiem. - Czemu miał nie zrzucony?! Bla bla bla. I tak dalej. No nic, jakaś chamska wymówka w moim stylu, Łysol zapierdala po schodach. No i żyło mi się miło i dostatnie przez trzy dni, aż do dzisiaj, kiedy to matka zaczęła odśnieżać kwietniowe wypociny przed domem. Miałam otwarte okno, więc słyszę jak Skurwiel zbiega po schodach i wpada na werandę. - Pani, M, niech pani nie odśnieża, sam to zrobię- co za debil, sobie myślę. Jakby matka nie odśnieżała, to zaraz by darł mordę, że lenie jesteśmy i nie myślimy. No nic, minęło południe, widzę otwartą bramę. Oho, Skurwiel wrócił do domu. Lezę do kuchni po herbatę i wzdycham z ulgą, że wlazł na górę. Niestety zaraz drepta z powrotem i kiedy myślę, że gdzieś Skurwiela wcięło, widzę tego Łysego Padalca w drzwiach. - Dobry- rzucam od niechcenia. - No dzień dobry. A ty, to robisz coś w tym domu, czy tylko udajesz- już mnie wkurwia, stary padalec. - A ja udaję tylko- stary piernik, czepia się innych, a jego genialne wnuki, cały dzień potrafią chuja robić i im nic nie powie, jeszcze ich pochwali. - Matka rano śnieg odśnieżała, a ty brzuchem do góry spałaś, nanana- wyżył się, chcę się zrewanżować, mówię: - Już nie spałam- podkreślając to, że słyszałam jego rozmowę z matką z rana, chciałam nawet dodać, że miałam otwarte okno, żeby mu się rozjaśniła sytuacja co nie co, ale chuj już wędruje po schodach i coś mamrocze pod nosem, a we mnie gotuje się krew. Matka wpada do kuchni, z uśmieszkiem na twarzy, mówię niby do niej, niby już tylko do siebie. - Co za popierdolony Skurwiel. A matka, jakby nie słyszała, opowiada mi jakiś śmieszny, według niej, odcinek głupiego serialiku „komediowego. Po prostu wychodzę. Jestem tak wkurwiona, że mam ochotę rozpierdolić coś, a najlepiej zapalić zwykłego szluga i pomyśleć. Za oknem śnieg, deszcz i wiatr, ale i tak postanawiam jechać po fajki, bo wiem, że zaraz mnie rozpierdoli. Biorę rower i pedałuję, warcząc na debilnych kierowców. Jedzie jakiś kutas czarnym kombi i wpierdala się w kałużę. Zaczynam wrzeszczeć: - Ty chuju, ty patafianie- i tak dalej. Jakiś facet gapi się na mnie i odśnieża Swój podjazd do domu. Zawracam szybko na rowerze, chcę zapamiętać numery rejestracyjne tego imbecyla, ale chuj odjechał już na jakieś trzydzieści metrów, w dodatku śniego-deszcz wpada mi perfidnie w oczy i dopatruję się tylko początku numerów. Jadę jeszcze bardziej wkurwiona do sklepu. W końcu docieram i kupuję paczkę papierosów. Kieruję się w stronę peronu i przedzieram się przez zaspy śniegu, aż dziw, że nikt tu nie chodził. Widać już tylko zasypane ślady opon samochodu. Tam wyciągam szluga i zaciągam się z ulgą. Skurwiel, zawsze się dopierdala, złazi po kilkanaście razy z piętra i wytyka wszystkim błędy, mnie najbardziej nie lubi, bo się nie podporządkuję. Czuję się i tak, jak niewolnik. Skurwiel jest właścicielem domu, który wynajmujemy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×