Nie wiem,co myśleć....Problem z facetem

Od pewnego czasu spotykam się z pewnym facetem. Mieszkamy na tyle daleko od siebie,że nie są to codzienne spotkania a co jakiś czas. Łączy nas seks. Co prawda on kilka razy spytał (nie wiem,czy poważnie),czy chciałabym byc jego żoną,choc wie,że jestem po przejściach i od razu mu zapowiedziałam,że związek tak,ale ślub raczej nie. Częst smsujemy,są smsy na dzień dobry,dobranoc.... Jakiś czas temu zamilkł w piątek popołudniu,odezwał się dopiero w poniedziałek rano,jak gdyby nigdy nic. Przyzwyczaił mnie do tego,że zawsze się odzywał,codzień. Najnormalniej w swiecie martwiłam się.powiedziałam mu więc,że ma prawo (jak i ja) do swoich pasji,znajomych,ale nie robi się tak,że milknie bez słowa. Przyznał mi rację,ale sytuacja znów się powtórzyła.... Dziś mieliśmy spedzic ze sobą cały dzień. Dla mnie oznacza to,że muszę pewne sprawy poukładac .Wie o tym... Wczoraj przed południem normalnie sie odzywał. Po południu wysłałam smsa,co i jak z dzisiejszym spotkaniem...Cisza. Odpisał około 24-tej,ze przeprasza,nie da rady. Czy mozemy spotkac sie w niedzielę,albo w sobotę wieczorem. Wie,ze dla mnie to znów przekładanie,układanie,poza tym w niedz mam szkołę,o czym wspominałam... Nie odpisałam. Musiałam odwołac to,co na dziś załatwiłam. Rano pisze,że wie ze jestem zła i pyta co robię... Napisałam mu,że rozumiem,ze cos moze wypasc,ale wystarczy poinformowac o zmianach w miarę wczesnie,nie na ostatnią chwilę. Odpisał,ze wie,że jego wina i "to nie jest tak,że nie chciał sie spotkac". I tyle.... Ręce opadają. Myślałam,że znam facetów,ale nie wiem co o tym myślec.....