Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość jestem nienormalna ehh

Zaatakowałam narzeczonego... co się dzieje?

Polecane posty

Gość jestem nienormalna ehh

Nie wiem co się ze mną dzieje. Mam chyba jakąś nerwicę, nie potrafię nas sobą zapanować. To co dziś się zdarzyło mnie samą przeraża. Ostatnio dość dużo sprzeczamy się z narzeczonym, no bywa. Jednak zawsze kończyło się na gadaniu. I przechodziło. Dziś zaczęłam się z nim szarpać, on mnie nie uderzył, nie popchnął, ale złapał za nadgarstki przytrzymując i mówił puszcze jak się uspokoisz. Tylko tak mnie mocno ściskał, że miałam aż czerwone pręgi na rękach. I gdy mnie puścił dostałam furii i złapałam butelkę po whisky i zamachnęłam się na niego. Nie wiem co chciałam zrobić. Rozbić mu na głowie? sama siebie nie rozumiem. Nigdy nie chciałam mu zrobić krzywdy. Na szczęście miał refleks i moją rękę z butelką także przytrzymał. Potem dostałam histerycznego płaczu tak, że nie mogłam złapać tchu, zaczęłam się dusić. Po wszystkim porozmawialiśmy już na spokojnie. Emocje w końcu opadły. Ale ja zaczynam się sama siebie bać, co jakbym go strzeliła tą butelka? dużą, z grubego szkła.. mogłam mu zrobić krzywdę. A zawsze tak na niego chucham i dmucham, gdy go coś boli, albo się skaleczy to mu go żal, opatruję. A często z pracy przychodzi z jakimiś dziurami w rękach pokaleczony. Ale to nie istotne. Gdy długo nie wraca do domu martwię się, że coś się mogło stać. A ja sama we własnym domu na niego napadłam. Moja wina jest największa, bo nie powinnam z rękami wyskakiwać, a potem z tą butelką. Jego winą jest to, że pewnych spraw nie rozumie. Tylko ja z braku cierpliwości i argumentów jakie mogą do niego trafić szybko przestaję nad sobą panować. Może powinnam gdzieś się ze sobą udać. Niedługo bierzemy ślub, a we mnie budzi się wariatka. Teraz mam ochotę za to wszystko sama siebie zatłuc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prawictwo pospolite122
prowo . Nie mozna być aż tak głupim

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dobrze, że ze sobą rozmawiacie, a Ty moja droga lepiej wybierz się do psychologa, może jakieś tabletki na uspokojenie? Bo na pewno Wam ze sobą dobrze, nie niszcz tego - świadomie czy nieświadomie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jestem nienormalna ehh
eh wyobraź sobie, że można. Niech mi ktoś coś poradzi:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość chcącacoś zrobić dla młodzieży
proponuję wizytę u psychiatry, możesz mieć nerwicę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jestem nienormalna ehh
Jest nam dobrze ze sobą, chociaż czasem przez te nasze kłótnie widzę coraz mniej sensu w naszym byciu razem. Ale walczymy. Ogólnie zawsze lubiłam zwalać winę na niego, mimo, że czasem też się czułam winna to nie przyznawałam się. Ale dziś wiem, że zachowałam się jak kretynka. I naprawdę mogło skończyć się to źle. On mi mówi, że sobie krzywdy nie da zrobić. Ale muszę opanować nerwy. Tylko ja wtedy nie jestem sobą. Po wszystkim jak się rozryczałam wiedziałam co narobiłam. Z łapami poleciałam do niego nie pierwszy raz, z butelką jednak pierwszy. I szokuje mnie to, że mam w głowie myśli, że ze złości mogłabym go zabić. Jest to impuls, który szybko mija tylko co jak zdążę coś zrobić. Nie wiem co by było gdyby on nie złapał mi tej ręki. Czy bym się opamiętała i sama cofnęła ruch czy puściła ta butelkę. Nie wiem. Nie kontroluję siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×