ja pierdzielę, dla mnie to jest szok, dzisiaj się dowiedziałem

że moja kuzynka Dorota studiująca prawo zaocznie na drugim roku i wynajmując mieszkanie w Warszawie co miesiąc wyciąga od swoich rodziców ponad 4000 zł. na własne potrzeby, i na mieszkanie , rodzice jej kupili jakieś auto, chyba Corsa o ile dobrze zrozumiałem i Dorocie ciągle mało, bo potrzebuje na buty, na śruty i na paliwo do auta a Dorota w każdy weekend balanguje i koszty rosną i woła, że 4000 tys. zł. to jest jałmużna i racja głodowa aby przeżyć w Warszawie a przecież wiem, rodzicom Doroty nie przelewa się , bieda właściwie oboje ponad 5000 zł. miesięcznie wyciągają z pracy rąk, mieszkają w małej miejscowości i wiązanie jest końca z końcem , ale Dorota jedynaczką jest , więc wszystko dla jedynaczki , tylko co będzie , gdy zostanie panią prawnik , za 1800 zł. się raczej miesięcznie nie utrzyma ? więc co , utrzymywanie jedynaczki do końca życia pozostanie rodzicom ? a ile dostajecie kasy miesięcznie studenci od rodziców ?

jak bym miała 4000 to byłabym w 7 niebie! Za 4 koła idzie żyć !

Jak mają pięc tysięcy to nie są tacy biedni i spokojnie mogą córce odpalić te 4 tys. Oni juz starzy, jeść dużo nie potrzebuja, na imprezy też nie muszą chodzić i ogólnie na prowincji życie jest tańsze.

o kur­, ja gdybym dostawał 4000 tys. (4 mln zł) miesięcznie to też bym żył jak ponczek w maśle

Dorota ma zamożnych rodziców.No cóż.Życie,jak juz tu ktoś na innym temacie zauważył[zapamiętałem to genialne sformułowanie]-życie jest piękne ale nie dla wszystkich.