Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość heloiza999

czuję sie dziś jakbym miała zawału dostać

Polecane posty

Gość heloiza999

przeczytałam wywiad w poliutyce o tym jak to należy się naczytać książek psychologicznych o wychowywaniu dzieci, o tym jaka to odpowiedzialność i jak to trzeba dzień i noc myślec o wychowaniu- no bo tak przecież jest. jestem pewna, że w tym pędzie łatwo zgubić inne wartości, człwoiek po prostu w tym ginie. słucham o tym, jak to chłopak, teściowa, politycy namawiają kobiety na coraz to nowe dzieci zaraz dostanę zawału. przytłacza mnie ta odpowiedzialność, choć nawet jeszcze jej na siebie nie wzięłam;-((( zaraz zwariuję.mam do dupy humor, znowu;-( to dlatego kobiety potem piszą, że kochaja dzieic bardziej od męzów- bo traca dystans i kontrolę nad swoim życiem, tak absorbujace jest macierzyństwo. ale wierzę , że tak im się tylko wydaje, własnie przez to wszystko. bo gdzieś tam głeboko leży ta prawda, że to po rpstu coś innego i tyle i się nie porównuje w ten sposób.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ramonessa
to znaczy ze dostaniesz zawal najczesciej przychodzi nad ranem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość heloiza999
myslałam, ale najpierw musiałabym miec faceta, co by to zaakceptował. a Ty nie myslałam o banku spermy? po co ci prawdziwy facet do zapłodnienia? skoro zamierzasz być najbardziej oddana dziecku, a stwierdzenie, że partnerka jest tak samo ważna jak dziecko budzi w Tobie skrzywienie na twarzy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mam faceta który ma takie samo podejście - ponieważ dziecko jest od nas w 100% zależne to oczywiście jego potrzeby zawsze będą wyżej od naszych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość heloiza999
no bo tak jest, że jest zależne i ma być ważniejsze. ale zczasem to się wyrównuje. bo dziecko wiecznie dzieckiem nie jest. a poza tym, to, że wiele rzeczy więcej robi sie dla dziecka wynika z tego, że to wasze dziecko (jak będzie dorosłe, to i tak wasze dxziecko). ale nie rozumiem dlaczego miałoby to oznaczać bardziej kochanie dziecka. nie wiem dlaczego też miałoby to oznaczać wyrzeczenie się siebie i włansych potrzeb. wszlekich sfer życia poza rodzicielstwem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Miłość do dziecka funkcjonuje na innych zasadach, to miłość bezwarunkowa. Od partnera oczekujesz konkretnych zachowań w stosunku do Ciebie, kiedy dynamika związku zmieni się i zacznie toczyć w złym kierunku ludzie zwyczajnie przestają się kochać - dziecko kocha się właściwie zawsze (oczywiście są bardzo ekstremalne wyjątki).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość heloiza999
przedstawiasz schemat i tyle. każdy psycholog jest zgodny, że dziś związki nie rozpadają sie z powodu dżumy tylko kataru. możliwe, że ludzie mają takie myślenie jak przedstawiłaś powyżej. od razu sceptycznie. ok- z partnerem można się rozstać. ale póki jesteście razem i się kochacie, to nie bardziej lub mniej tylko inaczej. a to czy się rozstaniecie zależy od was. jak sie na to nastawiacie z założenia od razu bardziej skupiajac się na dziecku, bo ono nie odejdzie, to związek z założenia jest degradowany i tyle. dlatego tak sie wam wszystkim sprzeciwiam. bo jesteście emocjonalnie nierozgarnięci jak na osoby zakładajace rodziyn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
heloiza - myślę, że kiedy ludzie mówią, że kochają dziecko bardziej mają na myśli, że dobro dziecka zawsze będą stawiać wyżej i tego nie zmienisz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość heloiza999
moorland- z tym się nie kłócę. wierz mi proszę, że nie z tym się kłócę. a wręz tak powinno byc. jak się sprowadza na świat dziecko, to mu sie byt zapewnia i zdrowy rozwój fizyczny i ten niefizyczny również. ale to, że sa gotowi za dzieci ginąć nie oznacza jeszcze, że kochają je bardziej od męża. po prostu z dziećmi jest tak, że ludzie sa za nie gotowi zginąć i tyle. ale nie rozumiem dlaczego to oznacza, że bardziej sie kocha dziecko. i tak nie bardziej, tylko inaczej. ja już dawno wykontatowałam, moja droga, że "bardziej kochanie" to skrót myślowy. Jedynie. za którym własnie stoi większa ilość czasu poświęcana opiece nad dzieckiem. ale co z tego, skoro za chwilę jakaś wariatka mi wypisuje, że ma dorosłego syna i i tak on jest najważniejszym człwoiekiem w jej zyciu i jego bardziej kocha od męża, a związke ma udany. nie wierzę w emocjonalnie zdrowy rozwój tej kobiety- pytam po raz setny- jak ona zmierzyła swoją miłość, że ona wie takie rzeczy? mam Ci odnaleźc dyskusję z nią? mogę przesałć ci linka. ona najpierw mnie przekonuje, że to ja jestem chora, a ona ma zdrowe relacje rodzinne, a jak ją spytałam czy też wie czy abrdziej kocha mamę czy tatę odpowiedziała, ż ebardziej mame mimo, że z obojgiem miała taki sam kontakt. az mi żal sie jej zrobiło. nie jest inteligentna. nikt kto mówi takie rzeczy nie jets myślacy. jej ojca wina, że nie móg jej urodzić? to ona jest głupia, ż enie umie sobie wyobrazić, że matka i ojciec to co innego i z każdym jets inna, niepowtarzalna więź? i z meżem i dziekciem tak samo. ona nie widzi tych róznic.ma wąskie horyzonty myślowe. ktoś kto tak kategorycznie mierzy i porównuje tak delikatne, abstrakycjne pojecia nie ejst inteligencty emopcjonalnie, społecznie, humanistycznie, filozoficznie, lingwistycznie- to jets brak elokwencji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
heloiza - a ja rozumiem o co chodzi. Nikt tak naprawdę miary na miłość nie wymyślił i jak ktoś mówi, że bardziej kocha swoje nawet dorosłe dziecko to ma na myśli, że stosunek do tego dziecka niewiele się zmienił. Czyli nada jest pełen bezinteresownej troski i dużo większej cierpliwości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość heloiza999
tak, wiem. bezintersowna troska i miłość. to są cechy tej miłości. miłoścx do męża ma inne cechy i inne , powiedzmy 'parametry'. i miłość małżeńska kierzy się za pomoca standardów stosowanych do tej miłości, a rodzicielską standardami rodzicielskimi. a ludzie oceniają negatywnie miłość małżeńską, ponieważ starają się ją opisywać kryteriami rodzicielskimi, a tak się nie da. czyli jednym słowem mam racje twierdząc, że ludzie, którzy pewnych porównań dokonują sa nie do konca poważni. bo się nie do końca zastanawiają. w życiu na bank potrzebne sa im obie relacje, za wyjątkami, bo sa ludzie, którzy partnera nie potrzebuja, ale jest ich niewielu, psychologowie sa zgodni, że człowiek ma konstrukcję potrzebująca pary, ale wyjatki się zdarzają. podbnie sa ludzie, którzy dzieci nie chcą z wyboru, choć mało takich. ale jak ktoś ma jedno i drugie to jednej i drugiej relacji potrzebuje tak samo mocno, choć to co innego. a jesli ktoś jedną relację wynosi ponad drugą (obojetnie którą), to prawda taka, że ryzykuje tą, którą degraduje. bo albo nie buduje dobrej relacji z dzieckiem, albo nie dba o związek tak, jakby można było dbać i potem sie żyje w takim zwiąkzu, jaki się wypracowało. bo każdy ma taki dokładnie związek na jaki pracuje. i potem ludzie płaczą, że sa statystyki rozwodowe. i te statystyki zamiast ich motywować do pracy nad małżeństwem, bo ich od tego małżeństwa dalej odciągają. taki mój punkt widzenia. a za zostawianiem dziecka w tyle za związkiem nie byłam nigdy. to inni są za zostawianiem związku w tyle za dzieckiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×