W ostatni weekend, nad jeziorem, pewien koleś przystawiał się do mojego faceta.

Byliśmy z moim facetem nad jeziorem na weekend, wynajęliśmy kwaterę prywatnie, wcześniej przesłaliśmy 20% zaliczki. Widoki po drodze były piękne, aż się cieszyliśmy na ten pobyt. Podjechaliśmy do domu, w którym wynajęliśmy pokój, przywitał nas pan koło 40-stki (my mamy po 27 lat). Od początku wydawał się przesadnie miły, wręcz mówił takim "ciepłym" tonem. Wkurzają nas tacy przegięci ludzie (i homo, i hetero), bo sami jesteśmy męscy. Ale w końcu nie z tym facetem mieliśmy spędzać czas. Rozpakowaliśmy się, poszliśmy do lasu, potem na rowery wodne, potem podjechaliśmy do sklepu po rzeczy na grilla. Zaczęliśmy sobie rozpalać tego grilla i zaraz potem ten pajac-właściciel przylazł do nas. Pierdzielił jakieś farmazony, ja nie mogłem słuchać i poszedłem po piwo do lodówki. Jak wracałem, to zobaczyłem, że mój facet się kłóci z tym zniewieściuchem, ten palant usiadł obok niego i chciał go przytulać! Walnąłem mu z kopa w brzuch, poszliśmy do pokoju się spakować i wróciliśmy późną nocą do domu. Teraz ten facet dzwoni codziennie, pisze smsy, że mamy mu zapłacić za jeden dzień, przez który zajmowaliśmy pokój, bo inaczej nas poda do sądu. Ale idiota!