Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość to moja wina, wiem

Czy w takiej sytaucji mąż ma prawo mnie znienawidzić?

Polecane posty

autorko super słychac że u ciebie dobrze z mężem :) z chęcią bym ci napisała żebyś trzymała ostro dietę ale nie będę hipokrytką bo sama w tym tygodniu objadałam się strasznie - nie dość że byliśmy z mężem na urlopie [a wiadomo ile się pochłania jedzenia siedząc w domu] to wczoraj byliśmy na weselu więc talerz wciąż pełny ;) a zaraz jeszcze na poprawiny - więc dziś dodatkowo się ciasta objem... poza tym mam postanowienie żeby od jutra znów się wziąć porządnie za ćwiczenia i się nie objadać bo za miesiąc kolejne wesele - a sukienka którą chce na nie włożyć jest trochę przyciasna... więc mam nadzieję wytrwać w postanowieniu :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Poczwarko ciesze sie ze u ciebie coraz lepiej:0 u mnei bz od wczoraj jest moj m;) wlasnie teraz jest z kolega na rybach i niedlugo po nich pojade udanej niedzieli:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
..poŻondna rZona siedzi czekając na pana męża ..na prawidle coby pipa siem nie obkÓrczyła

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość asdfghjkl23
ciesze sie, ze temat jednak nie umarl, bo juz myslalam,ze nikt tu nie zaglada. ja za trzy tygodnie mam wakacje w Polsce, odwiedzimy rodzicow i planujemy pojechac nad jeziorko na kilka dni. kurcze nie wiem czy uda mi sie zrzucic 5 kg w 3 tyg? jak myslicie czy byloby ciezko? i moze macie jakies rady co na rozstepy takie czerwone jeszcze? smaruje ale one jakie byly takie sa. moze na solarium pojsc i opalic zeby byly mniej widoczne? ja nie chodze na solarium wiec nie mam pojecia czy to cos pomoze i czy warto???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
u mnie bardzo zle jestem uzalezniona od słodyczy i internetu maz powiedział ze jesli sie ze mna rozwiedziec to wlasnie przez internet nie powinno mnie tu byc, obiecałam sobie ze bede wchodzic na net raz dziennie, wieczorem na 30 minut a tu d**a, gnije tu od rana słodyczy tez zjadłam ze 3 tys kalorii tylko dzis dobra, zamykam komputer, nalewam wode do szklanki i zaczynam z tym walczyc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ojej vitaija musisz koniecznie sobie jakiekolwiek zajęcie znaleźć!!! półdniowa wyprawa gdzies poza dom (i najlepiej żeby sklepów po drodze nie było żeby słodycze nie kusiły) albo nowe wyzwanie w ogródku - musisz coś znaleźć bo takie siedzenie przed kompem jest najgorsze :O może niech twój mąż zabierze jakiś kabel od kompa do pracy tak żebyś nie miała żadnego dostępu do tego podstępnego urządzenia? mówię poważnie. - u mnie narazie z dietą i ćwiczeniami ok :) oczywiście po weselnym obżarstwie :P ale tańczyłam prawie całą noc więc mam nadzieję że sporo spaliłam z tego co zjadłam ;) - autorko a jak u ciebie? pisz bom ciekawa :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość seunia
Vitalija kup sobie w koncu ten CHROM

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość seunia
vitalija a co cie ak najbardziej w tym internecie pochlania?? przepraszam za capsa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
weszłam ale tylko na 30 minut z rana zostało mi jeszcze 15 :D chrom jem codziennie od kilku tygodni NIE DZIAŁA! w internecie pochłaniaja mnie najbardziej fora siedze tu i na jeszcze jednym czas przecieka przez palce mam 40 dni do wyjazdu ogłaszam 40-dniowy post słodyczowy!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
polaczki napierdalajcie prowokacje ;) debile. poczujcie sie lepiej. k***a. gruba polka to i tak cos dla was.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość POCZWARKA - to moja wina, wiem
Hej Kobiety :) Vitalija, życia Ci na neta nie szkoda? :) Dziubas ma dobry pomysł, mąż niech Ci kable zabiera :D A jak masz laptopa to posiedzisz na necie tyle tylko na ile bateria Ci pozwoli :P U mnie (odpukać!) cały czas dobrze. Z ćwiczeniami kiepsko, bo jednak mnie to nudzi tak codziennie w jednym miejscu machanie tymi rękami, nogami, ale zastępuję to czynnościami domowymi: jak już coś robię to zagęszczam ruchy, tak by się chociaż zgrzać, a nie tak jak wcześniej "pomalutku, mam czas..". Jak mam do pokonania schody to wbiegam po nich, a nie wchodzę, jak trzeba coś przynieść z garażu, z piwnicy to sama latam, a nie proszę męża, jak mam na mieście do obskoczenia kilka sklepów to nie podjeżdżam autem pod każdy z nich po kolei tylko parkuję pod jednym i reszta z buta itp. No i w każdej wolnej chwili jak mogę to coś tam ćwiczę. Przed chwilą na przykład na łóżku synkowi wiersze czytałam, położyłam się na boku i nogę unosiłam do góry. Zawsze coś tam wymyślę, więc mimo rezygnacji z ćwiczeń z Mel B. ruchu mi nie brakuje :) Ale za to w dietę się wkręcam. Zapisuję sobie codziennie co jem, wszystko co zjem. Bo powiem Wam, że wcześniej to ja potrafiłam zapomnieć, że coś zjadłam i na to konto zjadłam kolejny posiłek. A teraz, wszystko zapisane, jak nawet wieczorem na coś ochota mnie bierze to patrzę w zeszyt i "oooo koleżanko, never ever!" Ograniczyłam słodycze do minimum, na blacie w kuchni leżą 3 pączki z bitą śmietaną (które uwielbiam!), mąż dostał od kolegi cukiernika. Leżą tam od wczoraj, a ja nawet w ich stronę nie zerkam. Mało tego - nawet nie czuję potrzeby schowania ich gdzieś głębiej by nie nie kusiły. Są mi totalnie obojętne i jest to mój meeeega prywatny sukces :D Się rozpisałam :D To Wam jeszcze napiszę jak sytuacja z mężem : żałuję, że tak późno się kapnęłam, że coś jest nie tak. Bo teraz jest tak dobrze! Mąż już nie jest dla mnie opryskliwy, z pracy wraca uśmiechnięty i wita nas słowami: "co tam moje kozy kochane?". Spędzamy razem wspólnie wieczory, oglądamy razem filmy, dużo rozmawiamy, o pierdołach, śmiejemy się z głupot, mąż jest taki radosny. Na urodziny z pączka serce mi ulepił :D Z jego chrześnicą w gry planszowe razem wieczorami gramy, wygłupiamy się. Jak z synkiem się bawi to mówi: chodź, mamusi podokuczamy, chodź mamusię pogilgamy itp. Teraz jest tak jak zawsze marzyłam. Jest o niebo lepiej. Powiem Wam, że dzieki temu nawet ja sama przestałam zauważać,że jestem gruba. Tzn pamietam o tym i się odchudzam, ale nie zadręczam się tym. Kiedyś jak przychodzili do męża kumple to ja się zamykałam w pokoju albo szłam spać, bo się wstydziłam im pokazać.A jak coś od męża chciałam to do niego dzwoniłam - a on był w pokoju obok :OI pomyśleć, że te 9 miesięcy były takie okropne tylko i wyłącznie przez moje lenistwo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość POCZWARKA - to moja wina, wiem
Ja już byłam bliska kupienia sobie tego chromu, ale jakoś sobie wbiłam do głowy, że skoro z chromem przestanę żreć słodycze to i bez chromu mi się uda. Wiem, bez sensu logika, ale się udało :D Vitalija, to może nie kupuj do domu słodyczy, żebyś nie miała ich w zasięgu jak Cie ochota najdzie. Jak sobie pomyślisz, że aby coś słodkiego zjeść będziesz musiała się ruszyć i pójść do sklepu to może Ci się tych słodyczy odechce :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
autorko baaaaaardzo się ciesze że twoja przemiana odniosła skutki :D:D:D i super że tak trzymasz się diety - dzielna dziewczynka ;) - vitalija mi się jeszcze przypomniało że jak mam mega ochotę na coś słodkiego to jem rodzynki :) tyle aż się zasłodzę i nie będzie mi się chciało niczego innego słodkiego :P albo drastycznie - jem gorzkie grejfruty dotąd aż będę miała tak pełny żołądek że nie dam rady nic w siebie wcisnąć. - przestało u mnie padać to ide pobiegać - jak nie ma takiego upału to mniej się człowiek męczy :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość POCZWARKA - to moja wina, wiem
A u nas leje non stop. Jeszcze tak ze dwa, trzy i w depresję wpadnę :O Aa i miałam jeszcze Wam coś napisać. Ale to już padniecie jak to napiszę :D Wiecie nad czym jeszcze staram się pracować? Nad mimiką własnej twarzy :D A dokładniej nad tym, by kąciki moich ust nie opadały na dół (wyglądam wtedy tak gburowato, jakbym wiecznie naburmuszona chodziła) tylko unosiły się lekko ku górze, tak by wyglądało to tak, jakbym się cały czas leciutko uśmiechała pod nosem. Odbiło mi, wiem :D Ale w lustrze sprawdzałam, wyglądam wtedy o wiele korzystniej :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość POCZWARKA - to moja wina, wiem
Dziubas, a te rodzynki to nie są fest kaloryczne?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość POCZWARKA - to moja wina, wiem
Wiem, że to co teraz robię, to spory mega grzeszek, ale nie mogę zasnąć, a to jedyne zawsze działa na mnie usypiająco - piwo :O A nie mogę zasnąć, bo teściowa opiekowała się synkiem i ZNOWU była sytuacja, że mogło mu się coś stać. Trzymała synka na rękach, kucnęła z nim przy psie.Teściu z daleka krzyczał, żeby się od niego odsunęła. A ta nie. I pies dosłownie przed samą buzią mojego synka zacisnął paszczę. Wszyscy wiedzą, że ten pies nie lubi dzieci. Ale moja teściowa oczywiście mądrzejsza. Dzisiaj tak jej nagadałam, że mam nadzieję więcej po synka nie przyjdzie. Jak pomyślę, co by było gdyby jednak pies dobrze wymierzył odległość i zacisnął szczęki na buźce syna? Masakra, myślę o tym cały czas i nie mogę zasnąć. Kretynka pieprzona. Własną gębę niech psu podstawi :O Wrrrr ! ! !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
rodzynki mają koło 300 kalorii w 100g - to zawsze sporo mniej niż czekolada czy pączek [koło 500 :O ] - ja wczoraj tez zgrzeszyłam bo o 20 zjadam kawałek ciasta z truskawkami - teściowa przyniosła i nie było jak odmówić... no ale czasami też trzeba sobie sprawić przyjemność ;) - autorko współczuję takiej teściowej :( nie wiem jakbym zareagowała na taką sytuację... zapewne nie dałabym jej więcej dziecka pod opiekę :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Poczwarka -jestes super babka.Oby tak dalej-ile masz lat?Bo to wszystko z wiekiem ustepuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość POCZWARKA - to moja wina, wiem
Kilka dni temu skończyłam 27 lat. Ale co ustępuje? To, że dopiero co zaczęłam o siebie dbać? :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja mam 29 i czuję się młodo:) może dlatego, że nie mam dzieci?:) Poczwarko jestem pełna podziwu:) tak trzymaj! masz spoko męża:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no mąż autorki szczególnie zadowolony jest po takim poście taka odmiana :D:D:D - ja tez nie mam dzieci a już bym chciała ale nie ma możliwości :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość POCZWARKA - to moja wina, wiem
Właśnie Dziubas,czemu nie masz możliwości? Setunia, dzieci nie postarzają :P Jak będziesz miała dziecko, jak będziesz musiała za nim na czworaka latać, jak będziesz z nim zza ściany a kuku robić, jak będziesz durnia świrować, by się rozchmurzył po grzmotnięciu buźką w panele - oooj zobaczysz, jak się wtedy młodo poczujesz :D Powiem Wam, że od 9-ciu miesięcy nie ma dla nas, mnie i męża, większej radości jak uśmiech naszego dziecka. Nawet jak mieliśmy gorsze czasy to wystarczyło, że synek wykukał ze swojego łyżeczka, spozierał swoimi niebieskimi oczkami w naszą stronę i budził nas tym swoim: aaaa lilili itp :P Ile razy patrzyliśmy na niego jak spał i płakaliśmy ze wzruszenia. Ja nigdy jakoś specjalnie nie marzyłam o dziecku. Byliśmy już po ślubie, ustatkowani, pieniędzy nie brakowało, warunki mieszkaniowe też dobre, znudziły nam się już imprezy i woleliśmy spędzać czas w domu. I wtedy wspólnie stwierdziliśmy, że chyba to są odpowiednie warunki i odpowiedni czas, by powołać na świat juniora. Ale żeby tak śnić o nim to nie. Ale już ciąża, pamiętam jak ze strachu mało nie umarłam jak któregoś dnia nie kopał przez pół dnia. Pamiętam swoje przerażenie, w głowie najczarniejsze myśli, męża z pracy ściągnęłam, do lekarza bez kolejki zaryczana się wepchałam, lekarz bada i mówi: "synek sobie śpi". I wtedy pokochałam go jeszcze bardziej :) I z dnia na dzień uświadamiam sobie, mąż zresztą też mi to czasami powtarza, że jakie nasze życie byłoby bez niego puste, nudne, takie normalne, bez szału. Także dziewczyny - dziecko to jest to coś, a raczek ten ktoś, kto nawet najczarniejsze życie obróci w samo szczęście :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Setunia, dzieci nie postarzają jezyk.gif ,,,,,,,,, ale nei miałam tu na myśli wyglądu a ogolnie takiego poczucia wieku i dojrzalosci zwiazanej z poczuciem wyższej odpowiedzialnosci ogólnie to troche się orientuje jak to jest z takimi szkrabami, wiec wiem jak to potem wyglada i ze nie jest po prostu zawsze rozowo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja tylko na chwile (bo odwyk ;) ) Ja mam 28 lat, dwoje dzieci i czuje sie młodo. Ciagle mi sie wydaje ze mam ze 20 lat. Zreszta wszystcy twierdza ze z twarzy sie nie zmieniłam, jedynie te dodatkowe kilogramy. Takze jak je zrzuce to bedzie super Sklep mam blisko domu, ale chyba zaczne wychodzic na spacery z corka bez pieniedzy, albo z wyliczona kwota na warzywa, owoce, pieczywo, cos na obiad ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja tylko na chwile (bo odwyk ;) ) Ja mam 28 lat, dwoje dzieci i czuje sie młodo. Ciagle mi sie wydaje ze mam ze 20 lat. Zreszta wszystcy twierdza ze z twarzy sie nie zmieniłam, jedynie te dodatkowe kilogramy. Takze jak je zrzuce to bedzie super Sklep mam blisko domu, ale chyba zaczne wychodzic na spacery z corka bez pieniedzy, albo z wyliczona kwota na warzywa, owoce, pieczywo, cos na obiad ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przeczytałam wszystko od początku do końca i nasuwa mi się jeden wniosek. Tak jak Ci dziewczyny wyżej piszą - MASZ SPOKO MĘŻA. A żeby Cię utwierdzić w przkonaniu, że warto się dla niego starać i że na prawdę niewiele dziewczyn ma takie szczęście jak Ty, opiszę Ci w skrócie moją historię. Też zaszłam w ciążę, upragnioną, wyczekaną, 6 lat się staraliśmy. Ciążę miałam trudno, musiałam dużo leżeć, a przez to mało ruchu, moje ciało się zmieniło, skóra się zmieniła. W dniu porodu ważyłam wcale nie tak dużo jak Ty (bez urazy, chodzi mi jedynie o porównanie), bo "tylko" 78 kg, przed ciążą - 54. Po porodzie ciężko było mi te kilogramy zrzucić, ale dbałam o swój wygląd. Umalowana, ładnie uczesana, ubrana. Mąż jakby zaczął się odsuwać,unikać. Jego koledzy dogryzali mi, że w drugiej ciąży już chodzę, a on nigdy nie stanął w mojej obronie, tylko tak jakby się wstydził, że jestem jego żoną. W towarzystwie tak kombinował, by nie siedzieć koło mnie, by ze mną nie chodzić blisko, nie przedstawiał mnie znajomy. Aż któregoś dnia, 6 miesięcy po porodzie postawił kawę na ławę. Powiedział wprost, że przez pewien czas w ogóle nie zauważał, że jestem grubsza, ale odkąd koledzy zaczęli z niego szydzić, że musi łóżko większe kupić i futrynę w drzwiach poszerzać... Że od tamtej pory patrzeć na mnie nie może i że to koniec. Był to dla mnie cios poniżej pasa. Znienawidziłam jego, jego kumpli i bogu ducha winne dziecko. Że to przez nie tak wyglądam, że to przez nie nasze małżeństwo się posypało. Byłam bliska załamania, wciągu niecałych 4 miesięcy schudłam do tego stopnia, że ważyłam mniej niż przed ciążą. Synek wtedy miał niespełna roczek i zaczął chodzić. I wtedy do mnie dopiero dotarło, że synek chodzi, że synek ma 4 ząbki, że mówi MAMA. Wzięłam się w garść.Wzięłam się za siebie. Doprowadziłam do porządku swoje ciało zniszczone najpierw tyciem, a później szybkim chudnięciem. Na pierwszych urodzinach synka, nie chwaląc się, wyglądałam świetnie. Przez cały ten czas mąż nawet nie szukał kontaktu, choć mieszkał w mieście obok. Pół roku później spotkaliśmy się u jego mamy, a babci synka na okrągłej rocznicy urodzin. Widział mnie wtedy pierwszy raz od rozstania. Widziałam jego minę gdy mnie zobaczył. Byłam pewna siebie, dumna, wesoła. On już dla mnie nie istniał i nie miałam zamiaru psuć sobie humoru jego obecnością. Tydzień po imprezie nagle się zjawił. Zaczął od tego, że chce widywać synka, że chce uczestniczyć w jego wychowaniu, bo go kocha i za nim tęskni. Po kilku wizytach wystartował do mnie - że chce spróbować jeszcze raz. Wyśmiałam go w twarz. Wyszedł z podkulonym ogonem. A ja teraz jestem wdzięczna synkowi, że się pojawił na świecie, że dzięki niemu przytyłam i że dzięki niemu moje małżeństwo się posypało. Także autorko, nie wszystkie mają takie szczęście jak Ty. Jeśli Twój mąż nigdy nie dał Ci do zrozumienia, że teraz jesteś gorsza, bo grubsza, że się Ciebie wstydzi, a z tego co piszesz tak nie jest - staraj się. Rób to co robisz i się nie poddawaj. Dla niego i dla siebie. Bo wasze małżeństwo to Was dwoje, on i Ty. Zobaczysz, że warto.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×