Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zdezorientowana24latka

Trudny związek. Czy zerwać z chłopakiem

Polecane posty

Gość zdezorientowana24latka

Postaram się opisać sytuację najkrócej jak się da. Zaznaczam, ze może to być trudne.Z góry dziękuje za wyrozumiałość. Jestem z chłopakiem od 8 miesięcy. Atrakcyjny, ambitny, oddany i czuły. Ale czy na pewno? Kiedy jest między nami dobrze, to jest naprawdę Dobrze... Jednak kiedy jest źle to myślę tylko o rozstaniu. On juz też. Przeszkadza nam w rozstaniu to, że mimo wszystko mamy do siebie ogromne uczucia. Przynajmniej tak to tłumaczymy. A może to tylko przyzwyczajenie i strach przed samotnością? Wiem na pewno, ze lubię na niego patrzeć, rozmawiać, śmiać się i dotykać. Mimo to ma wiele wad począwszy od postawy. Jest zgarbiony a niski, trzyma kciuki w pieści (?), nerwowo rusza nogą zawsze jak siedzi. Sprawia wrażenie niepewnego siebie i za takiego go uważam często. Jednak kiedy on zaczyna opisaywć siebie i mnie, ja jestem tą niepoważną, a on ułożony. Tylko dlaczego to ja zawsze sie odzywam załatwiajac jakąś sprawę? Kiedy on musi to zrobić, to garbi sie jeszcze bardziej i tłumaczy sie ze wszystkiego np kasjerce z niewiadomoego powodu. Wiem, ze uwielbia adoracją. Chcę dziewczyn, które są mu uległe. Nie mówi tego wprost ale widzę to. Kiedy kobieta się sprzeciwia to są spory i sie rozstaje. Kiedy znowu jest uległa to jej nie szanuje i też się rozstaje. Na początku zwiazku było dosłownie kilka dziewczyn, jego "koleżanek", które stwarzały problemy, ze kogoś ma. Przez cały zwiazek były z nimi problemy, on "uczył się" np 2 miesiące jak z taka porozmawiać, zeby nie stracic "koleżanki", zeby jej nie urazić. Co prawda niektóre znajomosci, jak nie większość sie pokończyła jeśli chodzi o jego koleżanki, ale zostałam juz tyle razy przez nie obrażona i miałam tylko sporów z nim, że nie może mi to wylecieć z głowy. Nie chciałam, zeby kończył te znajomości. Nie o to mi chodziło. Chodziło mi o wytłumaczenie innym, ze nie mogą wtykać nosa w nieswoje sprawy. On nie umiał tego zrobić. Kiedy chciałam wyjść z koleżankami, zwykłe oznajmnienie, on dosłownie naskakiwał na mnie, ze on też sobie będzie wychodził z kolegami, koleżankami. Było to dla mnie dziecinne zagranie, które się powtarzało. Nie zabraniałam mu wychodzić, sama go wręcz wypychałam. Problemem były te "koleżanki", które koleżankami nie były.Z innymi dziewczynami nie było problemu. Zaznaczam, ze z żadną z tych "koleżanek" nie był nigdy, ale chyba chciał mieć oddane dziewczyny przy sobie. Nie wiem. Grozil mi często, ze jak ja coś zrobię, to on umówi się to z tą, to z tamtą, zadzwoni do byłej. Zrobił mi kiedys mega awanturę, o to, ze byłam miła dla kasjera sprzedajazego mi ksiażkę, a miłm było to, ze mu za nią podziekowałam, nawet się nie patrząć, jednak on patrzył się na mnie, czego nie widziałam. I za to mi sie oberwało, ze jakimś sposobem to sprowokowałam. Nasz związek polega na nieustannym tłumaczeniu co powinno sie robćić, czego nie. Wychodzę z załozenia, ze trzeba się ugryźć w jezyk, wstrzymać i powiedzieć wszytko na spokojnie i omówić również wszystko. On to biecuje, ze tak będzie robił, ale tak nie ma. Sam tylko planuje przyszłość, jak i ja. Rozmawiamy o tym. Nic z tym nie robimy, ale czasem sugeruje, ze to ja nic nie robię, a on chociaz o tym więcej mysli. Nie rozumiem tej sytuacji też, ale odnosi sie do mnie jak do mało ambitnej osoby, wiedząc, ze tak nie jest, ale wie, ze mnie to zrani. Robi wiele rzeczy, zeby mnie zranić. Mam kolegę od dzieciństwa, zwykłego kolegę, o którym mój chłopak wie i akceptuje. Pewnego dnia, powiedział , ze znajdzie sobie teraz nową koleżankę, zby mógł pisać z nią tak jak ja czasem z tym kolegą od dzieciństwa i ze to wyjdzie na to samo... Nie chodzi tu o zazdrość o tego chłopaka. Chodzi o to, ze on potrzebuje dziewczyn. Zawsze tylko z nimi się dogadywał. Nie ma specjalnie kolegów. Ma i miał tylko koleżanki. Częśto nawet wydaje mi sie mało męski, niezdecydowany. Nie przeczę, że jest inteligentny, ale czy to oznacza, ze zawsze rani mnie z premedytacją? Nie wiem co się dzieje, nie rozumiem sytuacji. Potrafi powiedzieć mi, ze z następną dziewczyną, o ile taka będzie, będzie starał sie bardziej. Ja też tak mówię, ale to jest obustronne. Ostatnio rozmawialiśmy znowu o rozstaniu, poleciała mu zła i powiedział, ze powinien mnie zostawic, zeby mnie nie ranic. Może jest niedojrzały? jest starszy 2 lata, ale mam wrażenie, ze powinnam go spotkać jak będzie miał z 3 minimum więcej. Często czuję, ze myśli egositycznie, często nie mogę na niego liczyc, na wsparcie słowne. Zabrania mi kontaktu z koleżanką, tylko dlatego, ze jest bardziej rozrywkowa i nie myślę tytaj o klubach ale o takim wesołym podejściu d zycia. nie rozumiem sytuacji. Tłumaczy to tym, ze z nią piję piwo;/ A z nim nie? Bardzo często sam na sam. Kłócimy się prawie codziennie. Naprawdę... O błahostki, ale jest ich tak dużooo. Tłumaczymy to tym, ze się ciagle dogrywamy. Ale ile można? Czuje jakbym go wychowywała a on nawet nie okazuje wdziećzności. Nie wiem co sie dzieje, nie wiem co jest mędzy nami. Zalży mi na nim z jednej strony, bo widzę pozytywy, ale z drugej myslę o tym jak przeokropnie i często mnie rani. Myślę, ze się rozstaniemy ale to kwestia czasu. Musze uczucia osłabnąć od kłótni. Tylko, ze jak jest dobrze, to znowu rosną. Albo mi się tylko wydaje... bo mam spokój. i mam kogoś obok. Nie wiem co mam robic. Chciałam napisać wcześniej o tym, ale mi zabronił,bo niepotrzebnie mu o tym wspomniałam. Chciałam isc na terapie, zeby ktoś zdiagnozował co z nami nie tak... Z mojej strony nie ma żdnych historii z "kolegami". żadnych. tylo z jego. ale nadal uważa, że to ja tworzę problemy. nie wiem. nic już nie rozumiem... Dodam, że sprawdza mojego fb i telefon. Nie przeczę, ja tez, ale zaczelo się o tego, ze pokazywał mi wiadomosci od tych zawistnych koleżanek. Pomagałam mu stworzyć zdanie...;/ zeby napisał to odpowiednio. Potem zaczął żadać, zebym mu wszystko pokazywała. żadał zerwania co niektórych znajomosci. moze, zeby sie wyrównało? jego kolezanki obrażały mnie i jego, a on to olewał i łapał inny temat. jego strategia to przeczekać. pominąć... Jestem z tą sytacją sama. Nikomu o tym nie mówię. Boję sie rozstania, bo zostanę sama. Czuje sie sama. Nie chcę mówić rodzinie. Jest daleko, i tak mi nie pomoze i będzie mi głupio. Mam brata ale jemu tez głupio mi powiedzieć, bo zna chłopaka i powie, ze nie wie czego chcę... Nie mam kogo prosic o radę, wsparcie, pomoc w razie rozstania. Czuję sie sama i skazana na to co będzie. Na jego dobry humor lub zły i oboje bedziemy sie siebie na sile trzymali bo sa miedzy nami silne, dziwne uczucia... Moze spowodowane taka dluga walka. Nie wiem. Czesto mowi, ze "zobacz, ile przeszlismy". Ale przechodzimy to cały czas... Proszę o jakaś radę... Pewnie będę oczywiste, ale nawet to czuję, ze mi pomoze. Przepraszam za takie rozpisanie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość katharsis1
Dziś chciałam aby mi ktoś pomógł w moim problemie może pomogę komus ja. Takie rzeczy wydają się błahe ot każdy męzczyzna ma swoje fochy i muchy w nosie jak kazdy człowiek ale proces długofalowy daje się porzadnie we znaki cos o tym wiem. Chociaż większosc napisze że On jest niedojrzały i powinnaś zerwać to ja wcale tak nie uważam. Naprawdę nie zrobił ci krzywdy a że jest taki śmieszny męczący.. naprawdę nie ma ideału. Rozumiem Cię jednak że nie chce ci sie już cierpieć więc chciałabyś odejść, jesli czujesz że mocniej tego chcesz niż z nim zostać, ze nie będziesz szczesliwa że będziesz płakać zamiast cieszyc się zyciem to odejdź tak szybko jak sie da byś nie grzebała niepotrzebnie w ranach które im dłużej tym bardziej bolą. Zrób to nagle i bez odwrotu. Bedziesz myśleć o nim ale znajdz zajęcie byś nie była sama i nie miała czasu na smutek. Któregos dnia będziesz myśleć coraz mniej i mniej Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zdezorientowana24latka
katharsis1, rozumiem, że nie skreśla się nikogo przez błędy, jakie popełnia, bo każdy ma do tego prawo. Nie w każdym moim związku było kolorowo, owszem. Jednak tutaj zasadniczą różnicę odgrywa fakt, że takie spory/problemy były prawie codziennie. Zdarzały się może z 3, pełne tygodnie bez sporu. Poza tym nie. I to nie są już małe niedogadania, ale krzyki, wychodzenie z mieszkania, grożenie rozstaniem no i przede wszystkim nieustajacy płacz. Gdyby to były niedogadania typu, ja lubię gorszek, a Ty nie, to nie tworzyłabym tego watku. Może masz racje i powinnam sie cieszyć życiem, może z nim, ale jest to cieżkie...Nawet teraz mi smutno jak myślę o tym co we mnie siedzi, co mnie czeka. Raz radość, raz płacz i mysli "w co ja się wpakowałam". Czuję, ze jestem słaba i naiwna. Od samego początku czułam, ze tutaj może mi coś nie grać ale zagłebiłam sie w to na tyle, że tyle czasu z nim jestem i on ze mną. Nie chcę nikomu o tym mówić, nie chce, zeby ktoś wiedzial o moich problemeach, bo dla innych pozornie jesteśmy idealni...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość katharsis1
PRZESTAŃ, WY SIĘ PO PROSTU NIE DOGADUJECIE. WIEDZIAŁAŚ ŻE ON TAKI JEST ZAAKCEPTOWAŁAŚ GO I POKOCHAŁAŚ A PŁACZESZ BO CHCIAŁABYŚ BY BYŁ INNY

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość katharsis1
I JAKIE KŁÓTNIE ? NIE MA KŁÓTNI BEZ DWÓCH ODMIENNYCH ZDAŃ. MÓWISZ SWOJE ON SWOJE. NIE MÓW. KIEDY SIĘ WYDZIERA PATRZ NA NIEGO JAK NA WARIATA JAK SKOŃCZY ZAPYTAJ" CZY JUŻ" JESTEŚ KOBIETĄ WEŹ SIĘ W GARŚĆ BO Z TEGO CO CZYTAŁAM ON CIE TEZ KOCHA I TO TY MASZ GO W GARSCI NIE ON CIEBIE. FACETA MOZNA ZDOBYĆ ŁATWO ..ZWŁASZCZA WŁASNEGO:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×