krzsiek_wn 0 Napisano Maj 31, 2013 Witam. Mam cudowne dziecko i żonę. Kocham ich nad życie. Traktowałem zonę jak księżniczkę pracowałem tylko ja utrzymywałem rodzinę ona także dbała o mnie i czułem się tak mocno kochanym i szczęśliwym, miałem własne mieszkanie przed ślubem i działkę. Właśnie postawiłem dom myśląc o nas, co dziennie byłem w domu o 15 nie brałem kredytu wspierałem gotowałem robiłem śniadania. Zona do niczego się nie dołożyła ani do ślubu ani do niczego, namówiłem ją na studia od których bardzo się wzbraniała mówiłem spróbuj jak się nie uda to trudno ale nie zarzucisz sobie ze nie spróbowałaś i skończyła z wyróżnieniem i bardzo jej się jej podobało gdy ja opiekowałem się w tym czasie małym. Teraz chała by iść dalej. Zawsze mogła na mnie liczyć stawałem w obronie jej nie pozwoliłem znajomym ani rodzinie słowa złego powiedzieć na nią. Przez 3 lata kłótni nie było prawie w ogóle tylko jak byliśmy u jej rodziny zawsze ona uważała że to moja wina. Ostatnia wyjechała do rodziny na 2 miesiące zrozumiałem w końcu jej mama miała operacje. Brakowało mi ich bardzo po powrocie jest inaczej powiedziałem że tak jak ma wyglądać nasze życie to nich wybierze mnie czy znajomych którzy obrabiali mi d**ę i robili ploty. Wybrała znajomych. Kocham ich i nie przestane ale tak żyć dalej nie umiem. Zostawiłem im wszytko wyszyłem z domu bez grosza zostawiłem jej karty i wszystko co miałem bez jedzenia nie martwiła się tym gdzie nocuje co jem.Dowiedziałem się ze ślub jej się nie podobał bo był tu nie u niej, chrzciny tak samo, dom się jej nie podoba bo woli mieszkanie. Nic nie mówiła a może ja nie słuchałem. Nie chce mi się już żyć...nie wiem czy ja jestem taki beznadziejny czy te zycie do bani... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach