Moja współlokatorka ma do mnie pretensje o to ,że chłopak zostaje u mnie na noc

mamy osobne pokoje... twierdzi ,że ona sobie nie zyczy żeby u mnie zostawał bo to obca osoba i ,że może przyjśc czasem na godzinkę i to wszystko ,ale żebyśmy sie też nie zamykali sami w pokoju bo wg niej to obrzydliwe ,że ona ma świadomość ,że się ,, pieprzymy za ścianą"... zawsze staramy sie być cicho ,a jesli cos rzypadkiem uslyszała to nie wiem w czym robi taki problem? I ogolnie ona jest dziwna np ma do mnie pretensje ,że chodze na imprezy i wracam w środku nocy mimo ,że jestem cicho bo mówi ,że ona ,, z meliniara mieszkać nie bedzie"... ona nie jest wlascicielka ,ale sie rządzi i straszy ,że naskarzy właścicielce ,że robie z mieszkania ,, burdel i meline" co oczywiście nie jest prawdą... Co radzicie? u faceta nie mamy warunków żeby sie spotykać

pewnie z niej raszplisko w dodatku zgorzkniała.

no to akurat prawda...brzydka jest , gruba i w ogóle ...

pewnie zazdrosci raszpla. jedynie do czego moglaby sie juz doczepic to ewentualnosc, ze przez niego zuzywacie wiecej wody, prądu...

Poszukaj innej współlokatorki albo wynajmijcie coś z chłopakiem.

Co do zostawania chłopaka na noc - też bym miała obiekcje. Nie mogłabym chodzić swobodnie w piżamie po mieszkaniu bo jakiś obcy facet się kręci. To by mogło być irytujące. Pytanie też jak często jest u was. Bo jeśli dzien w dzień to można się wkurzyć. Jednak z imprezami to przesadziła. Nie jest twoją mamą żeby ci mówić o której możesz wracać. Jeśli zachowujesz się cicho i nie rozbijasz się pijana po mieszkaniu-to nie wiem co jej przeszkadza.