Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Bydgoszczanin_2

Fragment powieści / kto oceni ?

Polecane posty

Gość Bydgoszczanin_2

Witam. Piszę , piszę i G z tego mam. Może ktoś chętny jest by przeczytać i ocenić ? Wyślę tylko 1/4 fragmentu żebyście się nie męczyli. To jak ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bydgoszczanin_2
Jako początek mej męki przypomnę dzień mojej pełnoletności. Stało się to trzynastego lipca roku 1472. Do tego czasu moje życie również nie należało do kolorowych , lecz ze względu na kilka pozytywnych zdarzeń , nie mogę w pełni nazwać go szarym. Belmontwie zaadoptowali mnie w roku 1456. Nie łatwo nadać temu imię adopcji gdyż zostałem znaleziony , wszak traktowali mnie jak rodzonego syna i tak wychowywali na przyszłego potomka rodu. Moja matka opowiadała iż pamiętnej nocy rozbudziło ją niespokojne zachowanie psów. Ujadały jak nawiedzone i z początku niewiele sobie z tego robiła próbując znów usnąć ,ale one nie dawały za wygraną. Kiedy podeszła pod okiennicę było mglisto , a księżyc zabarwił się w krwisty czerw. Miejscowa hołota uważali to jako zły znak. Twierdzono iż zwiastuje on narodziny czegoś diabelskiego. Stąpający twardo po ziemi mówili o chorobach i kataklizmach żywiołowych , trzymając się prawa natury. Jednak ci bardziej zabobonni obawiali się przemarszu upiorów , lub nawet narodzin samego księcia demonów , obwiniając „królestwo podziemi”. Matka opowiadała że chmury opadły tak nisko , że jedyne co mogła dojrzeć to ścieżkę ogników. Prowadziła ona przez podwórko do głównej bramy , a potem rozdzielała się w trzy różne kierunki. Kiedy matka schodziła , robiła to szeptem uważając na męża. Gdyby dowiedział się co zamierza zrobić , nie puścił by jej. Historie o duchach czy wiedźmach , trzymały się naszej rodziny niczym tarcze rycerzom. W teorii miały na celu chronić przed niebezpieczeństwem , w praktyce jednak , niebezpieczeństwem było wyjść z tarczą , gdyż to uzmysławiało przeciwnika , o jego zagrożeniu. Ubrała co było pod ręką , a kiedy wyszła chłodne powietrze przeszyło jej pół nagie ciało. Zaniepokojona ciszą zerwała ze ściany pochodnię. Była zziębnięta i rozglądała się , choć kroki stawiała niepewnie. Dać więcej ? Jak początek ? Czegoś brakuje , coś zbyt kolrowo ? Pytam bo chcę to za niedługo wsio wydać , a potrzebuję ocen i korekt jeżeli sa takie potrzebne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bydgoszczanin_2
I jak ? I tak wyślę tylko fragment 4/4 max ponieważ wciąż piszę , a piszę 3 powieści na raz. Po prostu to moja nowa i muszę wiedzieć jak się podoba innym ... dziękuję :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
strasznie duzo błędów gramatycznych, stylistycznych i logicznych - cięzko sie to czyta i ciężko zrozumieć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Historia może zapowiadać się ciekawie. Trochę błędów stylistycznych, przy zdaniach wielokrotnie złożonych ciężko pojąć co masz na myśli. Dawaj dalszą część :) masz już skończoną całość?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A kto Ci będzie wydawał tę powieść? Moim zdaniem, raczej nie masz szans, chyba, że własnym nakładem. Takich opowiadań są tysiące, o ile nie więcej, a styl jest poprawny, ale tylko tyle. Zresztą za mało, żeby powiedzieć więcej. Powinieneś wysłać to do jakiegoś wydawnictwa, niech ocenią to fachowcy, ale przygotuj się na rozczarowanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bydgoszczanin_2
No właśnie jeszcze nie skończyłem. Jeszcze nie mam interesantów. To tylko wstępny fragment , a wszytko może jeszce iśc do korekty. Powieść ta rozni sie jedyie tym innym od reszty ze bazuje ona podstawie pewnej gry komputerowej , której tytuł dla " maniaków Rpg " jest sławny. Nie mam nawet parw autorskich i jeżeli już uda mi się wydać to nie wczesnije niz za dwa lata , ale wpierw musze skonczyc. Wydawnictwo zainteresowane mam , ale nie tą powieścia i nie za darmo. Jesetm debiutantem , czyli wpierw muszę sam wylozyc . Trudno takie czasu. Ok sle dalsza czesc..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bydgoszczanin_2
No właśnie jeszcze nie skończyłem. Jeszcze nie mam interesantów. To tylko wstępny fragment , a wszytko może jeszce iśc do korekty. Powieść ta rozni sie jedyie tym innym od reszty ze bazuje ona podstawie pewnej gry komputerowej , której tytuł dla " maniaków Rpg " jest sławny. Nie mam nawet parw autorskich i jeżeli już uda mi się wydać to nie wczesnije niz za dwa lata , ale wpierw musze skonczyc. Wydawnictwo zainteresowane mam , ale nie tą powieścia i nie za darmo. Jesetm debiutantem , czyli wpierw muszę sam wylozyc . Trudno takie czasu. Ok sle dalsza czesc..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moim zdaniem musisz jeszcze sporo popracować. Nie umiesz budować płynnych, sensownych zdań. Czyta się to jak wypracowanie dziecka z 4 klasy podstawówki. Frazy są niepłynne, niezgrabne i nielogiczne. Nie śpiesz się z wydawaniem, bo dużo pracy jeszcze przed Tobą. Przepraszam za krytykę, ale sam prosiłeś o szczerość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bydgoszczanin_2
- „ Dzisiaj kobieta odegra rolę mężczyzny..” Swój monolog opowiadała mi wielokroć i nie sposób bym zapomniał jej myśli. Mówiła że ważnym było dla niej choć raz poczuć się jak mąż i dlatego postanowiła tam podążyć. Kiedy on polował , ona czekała na niego w domu i wiedziała że jak wróci , będzie miała ręce pełne roboty. Teraz sama miała okazję odczuć ten dreszczyk emocji i choć co prawda nie miało to wiele wspólnego z polowaniem ; dla niej to było nie lada wyzwaniem. Kiedy przechadzała się szlakiem , czuła jakby szła w paszczę lwu. Notorycznie się odwracała. Mówiła że spodziewała się niespodziewanego. Miała tak bardzo ograniczoną widoczność , że mazała przed siebie pochodnią. Kiedy dotarła pod furtkę , brama leżała przewrócona i zdeformowana. Opowiadała że zna pracę kowala i do takich wgnieceń potrzeba wysokiej temperatury. Doszukując się sprawcy , myślała że to czyjś wół albo koń , zagubiony we mgle. Błoto było obfite , lecz prócz zatartych odcisków czworonogów , nie znalazła w nim dowodów swoich podejrzeń. Ojciec tresował psy w sposób że to co za domem to ich , lecz co na terenie – wara. Stwarzały zagrożenie dla okolicznych mieszkańców i musiała je odnaleźć. Podążając psim tropem zboczyła z drogi i weszła w las. Należał do znanych lasów okolicy i jednym z najlepszych na męski hanting. Wewnątrz mgła oraz wilgoć spotęgowały się ,ale większym problemem , była buszująca o tej porze zwierzyna. W tych rejonach wilki nie bały się ludzi i słyszano już o ich zbrodniczych wyczynach. Tubylcy opowiadali iż grasują stadami i wtedy nawet uzbrojony człowiek nie ma większych szans. Matka miała jedynie pochodnię i przemoknięte ubrania. Kopciła się nieugaszenie , a smolisty dym odstraszał ptactwo. ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bydgoszczanin_2
2) Swoich pupili szukała wytrwale omijając drzewa i pułapki natury. Była nad wyraz ostrożna i liczyła każdy krok. Wiedziała że gdzieś mogą być sidła. Czym bardziej się oddalała wchodziła w rewir całkowicie jej obcy. Tam było gęściej , ale znalazła ścieżkę. Mgła rozrzedziła się przez co poprawiła się też widoczność. Zdziwiła się kiedy zrozumiała że droga ta skrzyżowała się z inną drogą mogącą wyprowadzić ją z lasu. Ta z żarzącymi się pochodniami , to trasa znaczona przez męża i jego przyjaciół. Podobne ścieżki łączyło to że zawsze prowadziły do Rzymu , gdzie Rzym był posiadłością jednego z Baronów. W tym jej męża Richarda Belmonta , a mojego ojca. Kiedy matka weszła na zagadkową drogę okazało się , że prowadzi ona do tajemniczego ogrodu. Wyglądał na zapomniany , lecz trochę przypominał nasze podwórze. Ściany tworzyły wysoki żywopłot , ale nie były przystrzyżone , wręcz wyschnięte. Nie rzadko dziurawe i widziała wnętrza tego miejsca oraz zdewastowaną fontannę. Brama zarosła bluszczem, kłódka była wybita , a pordzewiałe łańcuchy wisiały luzem. Była wypchana od wewnątrz. Jakby została skopana , lub uderzona masą czegoś potężnego. Tuż pod bramą wykopana była dziura prowadząca na drugą stronę. To właśnie pod nią kucała rozgrzebując ziemię. Znalazła w niej tumany sierści. Były wygryzione i znajome. Zrozumiała że jej pupile , schowali się w środku , a ogród ten należy do przodków. Poznała to po herbie widniejącym na furtce. Jej palce były lepkie od krwi , a kciuk ohydnie się sklejał. Spostrzegła też że bestia z którą toczyły bój również jest psem , ale o wyjątkowo pokaźnych rozmiarach. Świadczyły o tym wgniecenia w glebie oraz śnieżnobiała sierść. Guardery matki są czarnej maści i to właśnie tego włosia było więcej. Nie chcąc dłużej zwlekać , skończyła inwestygację i powstała. Jej drobna postura pozwoliła przecisnąć się między łańcuchami. Nad głową trzymała pochodnię. W środku było ponuro i wyjątkowo wąsko. Często wyłamywała , godzące ją gałęzie. Opisywała te miejsce jako zaniedbany labirynt i poruszała się ostrożnie. Tam wszystko rodziło się wysuszone i martwe. Wiedziała że jeden niewłaściwy ruch i może dojść do tragedii. Kiedy tak podążała zlatywały się ptaki. One siedziały na szczytach i trzepotały skrzydłami. Przyglądały się jej i czuła na sobie kruczy wzrok. Mówiła że bała się ich , tym bardziej że te nie wyglądały na wystraszone. Potem zaczęły na nią krakać i zdawało się jakby broniły do czegoś dostępu. Płoszyła je tlącą się smołą , ale one natychmiast wracały na swoje miejsca. Kiedy się odwracała widziała jak zeskakiwały na torf. Było ich coraz więcej i więcej. Ostrożnie szła przed siebie i omijała resztę. Wyglądały nieprzyjacielsko. Jakby grodziły jej drogę do wyjścia , jednocześnie zapędzając w kozi róg. Tam też i weszła. Ostatnie z rozwidleń i jedyne szczelne. Tym razem ściany tworzyła wykręcana cierń. Jej wysokość sięgała dwóch metrów a ślepe pomieszczenie zamknięte było w kwadrat. Po środku stała wykopana studnia. Jej bandę tworzył kamienny krąg , a przysłaniał drewniany trójkąt. Znalazła i swoje zguby , a psy też ją poznały. Otoczyły studnię niczym sfinks wypatrujący na Egipt. Mówiła że dały się ugłaskać i opatrzyć , lecz pomimo odniesionych ran , nie chciały z nią odejść. Dziwiło ją ich zachowanie. Jakby miały jej coś do powiedzenia. Zauważyła również że najgłębsze odciski urywały się nagle przed studnią. Zaglądała tam niechętnie , ostrożnie marząc przed siebie ogień. Psy ruszyły się wtedy i stanęły na dwóch łapach , towarzysząc jej. Płomień pochodni wypalał się , więc postanowiła zrobić z niej ostatni użytek. Puściła pałkę i obserwowała zjeżdżające pierścienie ognia. Zanim kij zderzył się z dnem jej uwagę przykuło metalowe wiaderko. Widziała że coś w nim się chowa i chwyciła za korbę. Zawartość była niestandardowo ciężka , jakby ktoś nawrzucał do środka kamieni. Kręciła z siłą , lecz opanowaniem. Gotowa była ją zwolnić, jeżeli to co miała wyciągnąć zagrażało by jej życiu. Kiedy jednak wiadro ujrzało światło dzienne , psy kręciły się jak do zabawy i merdały ogonem. Wiaderko zdjęła z łańcucha i położyła przed murkiem. Zmęczona ścierała pot z czoła i zastanawiała się , co się skrywa pod kocem. Psy zbliżyły się chętnie i obwąchiwały. Jeden z nich dał głos i wodził ją łapą by to zsunęła. Nagle dostrzegła ruch w środku i stęknęła. Dobermany wciąż ją namawiały i same próbowały zsunąć nakrycie. W końcu jeden pchnął pyskiem wiadro , a one wywróciło się , otwierając. Jakże zaskoczona była kiedy usłyszała wydobywający się z wnętrza płacz dziecka. Natychmiast się pod nie wgramoliła i wygrzebywała maleństwo ze środka. Owinięte było w ciepłe niedźwiedzie skóry , w których znalazła też krzyżyk. Był rubinowy i ołowiany. Matka nie mogła mieć dzieci gdyż nie miała nadziei. Odebrała to jako dar od Boga , a jej oczy zeszkliły się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bydgoszczanin_2
3) To właśnie ja. Gdyby nie znalazła mnie wtedy , Bóg jeden wie co by się stało. Jednak odnalazła i wychowała jak swoje. Uważała tę noc jako najszczęśliwszą jej życia i to opatrzność Boska ją wtedy zbudziła. Ale opowiadała też że nad Boskim prezentem czuwały złe moce i to one chciały jej mnie odebrać. Mówiła że tej samej chwili jak mnie wyciągnęła , psy ostrzyły kły i cofały się do korytarza z którego przyszła. Kiedy się zatrzymały , warczały stojąc w jednej linii. Pomyślała że to te kruki i zbliżała się ostrożnie osłaniając mnie. Ale ich tam nie było. Dosłownie ani jednego ptaka , jakby wyparowały. Wtedy psy spojrzały się na nią równocześnie i zaraz pobiegły przed siebie. Odebrała to jako zaproszenie i podążała za nimi. Teraz one ją prowadziły i wdziała że płoszą te kruki. Gdyby siedziały na glebie ,psy rozerwały by je na strzępy. Kiedy już prześlizgnęła się za bramę , weszła na ścieżkę. Psy nie ruszały się dalej. Warczały i wypatrywały w jeden punkt. Złowrogie ptaki czekały na drodze , a ilość ich była przerażająca. Opisywała to jako czarne pole. Przydrożne pochodnie płonęły , lecz ogień ich nie odstraszał. Matka nie wiedziała jak się zachować , a one były nieugięte. Nie mogła jednak stać i nic nie robić. Wiedziała że jeżeli pobiegnie w las , one zaatakują ją. Grała więc twardą i przeciskała się między nimi. Robiła to wolno i uważała by w żadnego nie wdepnąć. Kiedy jakiś zakrakał mrużyła oczy i przyduszała dziecko do piersi. Psów nie przepuszczały jednak. Błądziły tam i szczekały. Kiedy chciały się ruszyć , kruki trzepotały skrzydłami i to je odstraszało. W końcu położyły się bezsilnie i obserwowały. Oddalając się na bezpieczną odległość , matka odwróciła się. Mgła grodziła widoczność , a wcześniej usłyszała niski skowyt i przypisała ten dźwięk jednemu z psów. Wtedy interesowało ją tylko , by doprowadzić mnie do domu zdrowego. Wiedziała że nie zna tej ścieżki , lecz pogoda nie pozwalała jej , by znów zboczyć w las. Przechadzając się samotnie między pochodniami , bała się. Otaczające ją drzewa wyglądały , jak monstra , a wielkie dziuple rysowały im groteskowe twarze. Wyobrażała sobie że gapią się na nią , a kończyny miały przydługie. Wtedy każdy szmer smakował goryczą , a ruch wśród wysokich traw , doprowadzał ją do szału. To właśnie z jednej z tych oszronionych zarośli wybiegł przed nią wychudzony pies. Był wysoki i hipnotyzował ją wzrokiem. Jego waleczna postawa paraliżowała ją , ale jak to niespodziewanie padł na bok niczym ranny koń , rozpoznała go i ruszyła mu z pomocą. Miał głęboką ranę w boku , a jego spojrzenie zmiękczało. Nie wahając się matka , rozpruła wilgotne rękawy i przewijała go zebranym materiałem. Dziecko leżało wpatrzone w gwiazdy , a pies nie spuszczał z niego oczu. Nagle pupil ten powstał , a ona nie wiedziała skąd nabrał tyle siły.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dopóki będziesz pisał "wpierw" to sobie daj spokój z wydawaniem czegokolwiek. A co do tekstu to sporo błędów właśnie stylistycznych, gramatycznych. Ile masz lat?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
...jak cebulka na patelni. Na złoto.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bydgoszczanin_2
4) Materiał owijający go z boku przesiąkał krwią. Mimo to warczał na nią i szczerzył złowieszczo kły. Potem zaczął już szczekać i ostrożnie zabierała małego. Kiedy to zrobiła , atakował ją spojrzeniem i nie przestawał ujadać. Wtedy ona oddalała się z dzieckiem , a on stał samotnie na drodze i odprowadzał ją wzrokiem. Potem usłyszała nietypowy dźwięk. Stawał się coraz bardziej donośny i nie przypominał nic z czym się dotychczas spotkała. Nagle pies wycofywał się i szczekał unosząc pysk. Widziała jak opada na niego cień. Był szeroki i zniekształcony , ale wiedziała że to coś ma skrzydła i długie szpony. Tymi szponami chwycił psa i uniósł do góry , po czym zakrył , co wyglądało jakby go sobą pochłonął. Kiedy się odsłonił oczom matki ukazał się makabryczny widok. Mówiła że pies wystrzelił w dwa różne kierunki niczym sprężyna. Krew trysnęła w powietrze i obsmarowała sobą ten cień oraz grunt pod nim. Natychmiast zaczęła biec , a uciekała tak szybko , że nie myślała o tym gdzie pędzi. Kiedy dotarła na teren posiadłości była wykończona , brudna i zmarznięta . Gdyby zobaczono ją w takim stanie , nie pytano by , tylko wyciągnięto strzelby i szukano po lasach jej napastnika. Zanim weszła na schody , jej uwagę przykuł tajemniczy cień o ludzkich kształtach. Patrzał się na nią zza krzaka i mogła by przysiąc że to była kobieta. Opowiadała że przyglądały się sobie wzajemnie , lecz dopiero kiedy dała kroku w jej stronę , ona wycofała się i schowała we mgle. Jako początek mej męki przypomnę dzień mojej pełnoletności. Stało się to trzynastego lipca roku 1472. Od zdarzenia minęło szesnaście lat i dopiero zacząłem zadawać pytania. Interesowało mnie skąd pochodzę i dlaczego tak bardzo różnię się od swoich rodziców. To właśnie wtedy matka opowiedziała mi historię z roku z1456. W burzy napływu informacji wciąż nie rozumiałem dlaczego ? Jak można zachować się w tak bestialski sposób i zostawić dziecko na pewną śmierć. Matka nie chętnie o tym wspominała , ale decyzję wyjawienia prawdy podjęli wspólnie z ojcem. W naszych stronach jest czymś normalnym , że dziecko może zadawać dręczące go pytania rodzicom dopiero , kiedy osiągnie pełnoletniość. Nie jednokrotnie bowiem zdarzyło się że dzieci zostawały osierocane przez swoje rodziny z powodu wojny , lub innych przyczyn , których nie powinny znać wcześniej. Wtedy jednak dziecko staje się już osobą dorosłą i jest w pełni uprzywilejowane , do swoich decyzji. Czy zostać w domu rodzinnym czy odejść i doszukiwać się prawdy. Los chciał że wybrałem to drugie. Zanim jednak do tego doszło ojciec zabrał mnie ze sobą na polowanie ,a było ono jego prezentem urodzinowym dla mnie. Z początku nie rozumiałem dlaczego wyruszamy o tak młodej porze ? Nigdy dotąd nie polowałem , ale oczywistym było że zwierzyna jeszcze śpi i nie łatwo ją będzie wypłoszyć. On nalegał jednak i twierdził że prawdziwa niespodzianka , czeka na mnie dopiero na miejscu. Zainteresowałem się wtedy wprawdzie , tym bardziej , że dodał iż gdyby był na moim miejscu , wyśmignął by konie. Kiedy dotarliśmy w głąb lasu było ciemno , lecz ojciec zatrzymał się. Nie rozumiałem dlaczego tutaj. Zeskoczyłem z konia jak on i prowadziłem za ojcem. Już po kilku metrach zauważyłem pomarańczowe światło pośród ciemności. Czym bliżej tam podchodziłem , żarzyło się jaskrawiej i uraniały się stamtąd niebiańskie zapachy. Wiedziałem że jest to ognisko i wrócił mi humor. Po długiej podróży zgłodniałem jak wilk , a o te bestie akurat nie było tam trudno. Ale pies nie podejdzie do ognia , tym bardziej do uzbrojonych po zęby ludzi. Jednak tak jak stwierdził ojciec , prawdziwa niespodzianka miała na mnie czekać dopiero na miejscu , tak też zaskoczyłem się ze zdwojoną siłą. Czekała na nas kobieta , a siedziała samotnie i słyszałem jej śpiew. Miała cudowny głos. Nigdy dotąd nie słyszałem podobnej symfonii , a nuta z jej struny porażała moje zmysły. Kiedy ojciec mnie z nią przedstawiał zapomniałem języka i zachowywałem się jakbym postradał rozum. Zdjęła kaptur i uśmiechnęła się. Miała kręcone rude włosy i niespotykanie delikatną cerę. Przedstawiła się jako Elizabeth. Ojciec wyczuł we mnie zamęt i sam zaczął rozmowę. Przeprosił ją za spóźnienie , dodając że miałem trudny dzień , lecz jej to nie przeszkadzało. Powiedziała że przyzwyczaiła się do samotności i wtedy do mnie doszło po co tu jestem. Czy można to nazwać miłością od pierwszego wejrzenia ? Tego nie byłem pewien , ale dopiero przy niej czułem że żyję. Nasze spotkania , zdarzały się coraz częściej. Do swego wieku nie przyznała się nigdy , lecz ojciec nie zaprzeczał , że odkąd ją poznał , wydawała mu się być wiecznie młoda. Elizabeth była dla mnie kobietą bez wad. Ujmowała mnie w niej pewność siebie i sposób w jakim obsługiwała się bronią. Pudłowała rzadko kiedy , a i sam ojciec stwierdził że jeszcze nie widział by chybiła , co musi być powodem zamętu jaki robię w jej sercu. Prawdą jest że uderzyła mnie tam , gdzie żadna inna nie potrafiła. Urodziwa , zaradna , opanowana i niebezpieczna… Prócz umiejętności strzeleckich , jej głównym talentem był głos. Kiedy w przerwach na posiłek , rozsiadaliśmy się przy palnisku , a ona złożyła swe usta , sprawiała że przechodziły mnie dreszcze. Śpiewała zawsze to samo , a to co nuciła , zarazem było piękne i krystaliczne, z drugiej strony , wzbudzało we mnie strach i niepewność. Pieśń tą nazywała – „ Symfonią Nocy”. Zdawało by się że podczas tej melodii obserwuje nas cały las , a zwierzęta pomagają jej śpiewać. Słyszałem wyjące wilki , ryczące łosie , huczące sowy oraz rozdarte niedźwiedzie. Nigdy ich nie widziałem , ale towarzyszyły nam nieustannie. Ta magiczna melodia była nie mniej tajemnicza niż jej odtwórczyni. Pomimo iż urodziła się zaćmiona , a opaska wiązała jej oczy , nie przeszkadzało jej to upolować najtrudniej dostępny cel. Czy używała łuku czy broni palnej , strzelała w powietrze czy na ląd , z ukrycia lub jawnie , zawsze trafiała , a spudłowała jedynie wtedy kiedy byłem zbyt blisko. Na razie tyle. Dziękuję za krytykę i czas :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Powiem Ci szczerze-odpuść
Pomijam to, że nie masz tzw.lekkiego pióra, robisz koszmarne błędy stylistyczne, wymyślasz jakiesz wyrazy 'z epoki', a zaraz potem używasz zwrotów współczesnych, które nie pasują. Zmordowałam pierwszy fragment, potem wyrywkowo czytałam kawałki pozostałych i radzę, żebyś dał spokój. Nie masz talentu. Być może polonista twierdzi inaczej, ale książka to nie wypracowanie gimanazjalne :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rozdziobią nas kruki
Ile masz lat? Musisz być bardzo młodą osobą, tylko tak można wyjaśnić Twoją gigantyczną grafomanię:D "wykręcana cierń" podoba mi się taki związek frazeologiczny, ale prawidłowo powinna brzmieć "powykręcana cierń", albo "poskręcana cierń". Znaczenie : splątane ciernie. Z Twojej wersji wynika, że jest to cierń, którą można wykręcić:D To tylko przykład. Jeśli masz mało lat-pisz. Może coś z tego będzie. Jeśli jesteś dorosłą osobą-poświęć uwagę innej działalności niż pisanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bydgoszczanin_2
" zarzucona sieć choć dziś jest pustą , jutro połowu być może rozpustą " :) Trudno. Nie dziś to jutro nie jutro pojutrze. Pisanie to moja pasja i nie poprzestanę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rozdziobią nas kruki
No powiedz, ile masz lat?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Powiem Ci szczerze-odpuść
Poważnie pisanie to Twoja pasja? Niezwykle trudno sie domyslić :O Przed Tobą jeszcze wiele pracy, ale w takim razie dziwi mnie ten brak staranności w przygotowaniu chocby słownictwa z czasów, o których piszesz. I masz wyjątkowo drażniącą manierę pisania histerycznie-napuszonego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rozdziobią nas kruki
No to rób, co sprawia Ci frajdę, ale wiedz, że nie będzie z tej mąki chleba:) Chyba, że jesteś dzieckiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rozdziobią nas kruki
Przebrnęłam jakoś przez wszystkie wklejone fragmenty i nabrałam pewności, że autorem jest osoba bardzo małoletnia:) Życzę Ci powodzenia.Wyobraźni Ci nie brakuje. Podoba mi się, że masz takie hobby. Miłego dnia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość -kowianka
Na pewno to ktoś napisał? Bo wygląda jak tekst obcojęzyczny wrzucony w netowy translator. Trochę przesadzam, ale nie ma tu prawie ani jednego zdania napisanego poprawnie PO POLSKU. Na przykład: "sposób w jakim obsługiwała się bronią" - bronią się posługuje, nie obsługuje "Swój monolog opowiadała mi wielokroć i nie sposób bym zapomniał jej myśli. " - monologu się nie opowiada (wygłasza się go), poza tym jak to: zapomniał jej myśli? Jej myśli to jej myśli, nie coś, co inna osoba może zapomnieć "Pudłowała rzadko kiedy , a i sam ojciec stwierdził że jeszcze nie widział by chybiła , co musi być powodem zamętu jaki robię w jej sercu." - skoro pudłowała rzadko, to jednak pudłowała, więc ojciec może sobie twierdzić, ale to bez pokrycia :-) Dalej "co musi być powodem zamętu jaki robię w jej sercu" - czym jest "co"? tym, że rzadko pudłowała, czy tym, że ojciec twierdził...? A to z "zamętem jaki robisz w jej sercu" zupełnie nielogiczne i niejasne. Piszesz, autorze "potrzebuję ... korekt jeżeli sa takie potrzebne " - haha, łudziłeś się, że nie będą potrzebne?? To chyba nie wiesz, jak książka powstaje. Temu, co spłodzileś, potrzebna jest przede wszystkim głęboka REDAKCJA, jeśli nie napisanie od nowa. A korekty na późniejszym etapie. Pracuj, pracuj, w tym... ucz się języka polskiego i czytaj

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kowianka w 100% się z tobą zgadzam też widziałam te błędy ale nie chciało mi się poprawiać. I niestety jest ich dużo więcej A do autora Może najpierw skup się na czytaniu, na wzbogaceniu słownictwa i przeczytaj swój tekst na głos a sam zobaczysz, że nie brzmi to najlepiej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
hehhe niech choć jeden z was napisze cokolwiek lepiej niż on :D Śmiać mi się chce bo mnie akurat się tekst bardzo podobał. Jest co prawda trochę błędów , ale to się zredaguje. Nikt nie jest idealny , ale te tekst ma w sobie " to coś "

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hehehhe te forum to żal
Mnie też się podobało i nie łam się. Na Twoim miejscu nie wystawiał bym nic a forum bo ludzie są poprostu zazdrośni. Sami nic nie potrafią , więc innego skrytykują. Autorze te forum to nie miejsce na takie dzieła. Takie dzieła pisze się do wydawnictw. Moim zdaniem wszytko łądnie i skrótowo opisane - czyli tak jak ma być. Jest to poprawne , dla przeciętnego czytelnika ( 70%) populacji oraz niepoprawne dla polonistów i " szlachty " - reszta to tylko zazdrośnicy. Uwierz mi masz talent , ale nie pisz o tym tutaj. Proponuję skończyć wpierw a poetm przesłać w ciemn do wydawnictw. Uda ci się. Jestem pewien :) pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ten tekst jest za ciężki. Uwielbiam fantastykę, ale twojego tekstu nie da się czytać. Jest przeładowany figurami stylistycznymi, chaotyczny, ma masę błędów. kup sobie "Galerię złamanych piór" Kresa, to poradnik dla początkujących pisarzy. Sam pomysł (wtórny zresztą, skoro opierasz się na grze) to za mało, wykonanie jest dużo ważniejsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
uważam temat mojego autorstwa za zakończony :D Pasja to wiatr który popycha moją tratwę , a spełnienie to wyspa którą widzę przez lunetę wytrwałości. Powodzenia Krytyczni krytycy :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×