polskie studia sa do dupy

za 2 tygodnie mam obrone pracy licencjackiej (kierunek ekonomiczny, uczelnia panstwowa ekonomiczna), a ja zamiast sie uczyc przydatnych do obrony i w ogole do zycia rzeczy typu rachunkowosc, finanse, mikro i makroekonomia itd, ucze sie na jakis p******y egzamin z filozofii :O ja sie pytam po chooj mi ta filozofia? po chooj? ucze sie bzdur w stylu co to jest prawda, sytsemy filozoficzne itd. I egzamin z tego co roku jest ciezki. Do cholery jasnej kto ukladal program nauczani? czemu ucza nas tak nieprzydatnych rezczy? :(

up

Pewnie studiujesz na UKSW albo KUL czy inne góówno

ciesz sie ze cie nie ucza ekonomii socjalizmu, to dopiero byly bajki

nie studiuje na katolickiej uczelni. Jak juz wspomnialam studiuje na akademii ekonomicznej :O

to po co na to poszedłeś/poszłaś? leniwy człowiek z Cibie. nie chce ci sie uczyc i dlatego mowisz ze studia sa do d**y. albo zmyslasz.

ja na polibudzie też miałam filozofię :D

no chwila to dopiero licencjat a ..gdzie mgr podyplomówka albo polibuda skończ coś konkretnego i dopiero się wypowiadaj ja po technicznej zarabiam 9 tys.

ja na medycynie tez filozofie miałam. Studia to nie tylko przygotowanie zawodowe, ale i "ogólny" rozwój