Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Oberżyna86

Wolę zdradę fiz niż emocjonalną

Polecane posty

Gość Oberżyna86

Piszę, żeby uspokoić wszystkie tu chlipiące z powodu różnych pocałunków, macanek i lodzików na imprezach. Otóż prawdziwym syfem jest zdrada emocjonalna, czyli regularny romans, kiedy Wasz facet znajduje sobie nagle "przyjaciółkę" i to z nią rozmawia o wszystkim, jej poświęca swój wolny czas, dla niej zaniedbuje wszystko inne. Czyli lokuje w niej swój czas, uczucia itd. To jest bardzo groźne dla związku z Wami, bo się na nim negatywnie odbija, nie ma go w domu, a Wy się czujecie samotne, odrzucone, brzydkie, niewiele warte, przegrane, nudne... czasem on nawet tak o Was mówi, gdy zgłaszacie pretensje. Wpycha Was w rolę zazdrosnej, prymiywnej żony z dowc*pów, co stoi w drzwiach z wałkiem o 3 w nocy i czeka, czeka... śmiejemy się z tego, póki to nas nie spotka. Facet się bawi, kłamie nam w żywe oczy ("tylko jeden drink i wracam", "poszliśmy z M. na kawę, nie będę długo siedział"), odgrywa rolę niepokornego nastolatka, a my w jakiej roli jesteśmy? Wkurzonej mamuśki, co przyłapuje go na kłamstwie. Przegrana, co? Sama byłam niedawno w takiej sytuacji. Mąż miał przyjaciółkę. Nie, nie spał z nią, ale bez przerwy spotkania, zwierzenia, tematy, które mieli tylko we dwoje, ona w niego zapatrzona jak w obraz, tłukła mu SMSy pełne uwielbienia, czatowali na FB pół nocy. Niby tylko znajomość, niby on się tym bawi, "kontroluje", ehe. Zanim się pokapował, że nasz związek był w stanie rozkładu, we mnie już coś pękło. Pytających uprzedzę, nie, wcale się nie zapuściłam, nie utyłam, nie zbrzydłam, nie zamieniłam w heterę. Może tylko to, że straciłam etat i byłam w domu często, chociaż dorabiałam. Czyli małżeńska nuda. Jasne, że byłam zazdrosna, czyli zamknięty krąg: on ucieka z domu, bo jestem skwaszona, ja jestem skwaszona, bo on ucieka z domu. Kiedy on się świetnie bawił poza domem, ja się zaczęłam zwierzać mojemu kumplowi, którego związek jest w permanentnym kryzysie od lat. I tak się zaprzyjaźniliśmy, że stał się bardzo bliską mi osobą, mogłam mu wprost mówić, że mąż mnie zaniedbuje, że brakuje mi seksu itd. On z kolei wyżalał się na swoją kobietę, jej rodzinę. Potem moje relacje z mężem poprawiły się - poszliśmy na terapię, on się bardzo starał to wszystko naprawić. Ale we mnie tkwiła zadra. Ciągle denerwowałam się, gdy poznawał jakąś nową laskę, gdy szedł na długą imprezę beze mnie. Niby wiedziałam, że się sparzył i nie chce więcej romansów, by mnie nie stracić, ale ogólnie czułam się tak sobie w tym związku. I seks był średni, bo wciąż mnie prześladowało, czy on się z nią tylko całował, czy położył jej rękę tam czy gdzie indziej, no wiecie... Pewnego razu, gdy on wyjechał, ja też poszłam sama na imprezę do mojego kumpla. A co - jemu wolno, a mnie nie? Piliśmy strasznie dużo i trochę popłynęliśmy. Nie owijając w bawełnę - przespaliśmy się. Z mojej strony bez większych emocji, ale on mi całą noc powtarzał, jaka jestem cudowna i jak bardzo jest we mnie zakochany. Ale nie mamy romansu. To był ten jeden raz, puszczony zaraz potem w niepamięć. Jeśli on mnie kocha, to dobrze to ukrył, gdy wytrzeźwiał. I dobrze, bo nie chciałabym mieć na sumieniu jego dziewczyny. I wiecie co? Zazdrość mi przeszła jak ręką odjął. No bo w końcu, cholera - od jednorazowego seksu nie zmieniło się nic. Kocham męża nadal, z przyjacielem nie chcę być. Tak samo rozumiem, że gdyby on się bzyknął po pijaku, to też nie chciałby mnie zostawiać. Przestałam się bać, kiedy on wychodzi sam z domu. Bałabym się tylko, gdyby się poważnie zakochał. On albo ja. Między nami jest lepiej. Mniejsze napięcie. Seks lepszy, bo bez tego zastanawiania się. Machnęłam ręką na to wszystko. I chyba dopiero wtedy naprawdę mu wybaczyłam. Dziewczyny, nie bójcie się przypadkowego seksu, loda, złapania koleżanki za cycki. Bójcie się, kiedy on fantazjuje o innej dniami i nocami, kiedy się jej zwierza, kiedy ona staje się ważniejsza niż Wy. To jest dla Was groźne, uwierzcie mi. Tamto nie - chociaż może być nieprzyjemne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Oberżyna86
No świństwo i wcale temu nie zaprzeczam, ale to nie znaczy, że związek ma się rozpaść zaraz albo że przestaniesz kogoś kochać. Więc przestańcie tu wszystkie pisać, jak to trzeba się błyskawicznie rozwodzić po każdej zdradzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja bym się rozwiodła i pewnie zabrała ze sobą jego ostatnią parę skarpet tylko po to, żeby spalić ja w rytualnym ogniu. Nie, nie wyobrażam sobie związku z kimś kto mnie, okłamuje, nie szanuje i poniża.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Oberżyna86
No ja najpierw też chciałam. Wprost mu w oczy mówiłam, że chcę rozwodu. Ale to był długi związek i nie było łatwo go tak po prostu zerwać z dnia na dzień. Chciałam mieć pewność, że odejdę wtedy, kiedy nic już nie będzie można zrobić. To jednak nie było takie proste, bo wciąż go bardzo kochałam. Nie przestaje się kochać od jutra tylko dlatego, że ktoś popełnił błąd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja nie wyobrażam sobie być z kimś kogo kocham wiedząc, że ta osoba tego nie odwzajemnia i ma mnie zwyczajnie w d***e.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Oberżyna86
Nie chodziło nigdy o to, że my się nie kochaliśmy. Fascynacja kimś innym jest czymś odmiennym niż wieloletnia miłość. Można przeżyć taką fascynację i kochać kogoś dalej. Gdyby mąż mnie przestał kochać - albo ja jego - to byśmy się rozeszli. Gdybym stwierdziła po moim one night stand, że kocham przyjaciela, to bym dążyła do tego, żeby być z nim, a nie z mężem. Gdyby mąż się zakochał w przyjaciółce na poważnie, to by był z nią, a nie ze mną. I by go nie ruszało grożenie rozwodem. Raczej by nie znosił fochów zdradzonej żony, tylko uciekł do kochanki, która trzymała go niemal za mankiet i błagała, by z nią był. To on ją zostawił, zanim do czegoś poważniejszego doszło. Myślisz, że zrobiłby to wszystko - kopnął w rzyć kochankę i wrócił do mnie na kolanach, prosząc o wybaczenie i godząc się na wszystko, co nastąpi po jego zwierzeniach, gdyby kochał tamtą?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×