Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Arjen

rozstanie po długim związku

Polecane posty

Gość Arjen

Cześć wszystkim, chciałbym Was zapytać co sądzicie o moim problemie. Takich wątków pewnie było miliony ale podobnego nie znalazłem. Więc do rzeczy: 5 lat temu poznałem dziewczynę. Zakochaliśmy się w sobie. Byliśmy przez rok parą na studiach. Było super, byłem bardzo szczęśliwy, zależało mi na niej najbardziej na świecie i zakochałem się na zabój. Ale... zostawiła mnie po roku bo stwierdziła, że chyba to nie to. Przez rok byłem załamany. Ona poznała kogoś innego, ja inną. Ale zrozumiałem, że moja nowa dziewczyna nie jest dla mnie, kocham tamtą więc szybko urwałem znajomość. I tak minął rok. Po tym czasie wróciliśmy do siebie. I znów odżyłem, cieszyłem się każdą chwilą z nią, każdym jej uśmiechem. Od momentu powrotu byliśmy razem przez 4 lata. I wszystko było super. Mnie to rozstanie też trochę zmieniło, zmieniło się moje podejście bo jakby podchodziłem do związku spokojniej, nie chciałem znów szaleńczej miłości a później zawodu. Przez 4 lata naszego związku było nam razem bardzo dobrze, rozumieliśmy się bez słów, mieliśmy wspólne zainteresowania, wspólne wyjazdy, wspólni znajomi. Kupa czasu. Wszystko robiliśmy razem. Ale ona od pewnego czasu zaczęła mówić, że czuje się niedoceniana. Chodziło jej o to, że jak patrzyła na naszych znajomych to np. niektórzy się strasznie przytulali, jak byliśmy na piwie, całowali się, obejmowali. My trochę mniej ale myślałem, że to może już wkrada się troszkę rutyna, bo jesteśmy ze sobą tyle czasu i to też robi swoje. Zawsze na początku jest ogromne zauroczenie a po pewnym czasie wkrada się lekka monotonia, zwłaszcza że mieszkamy bardzo blisko siebie i widywaliśmy się dosłownie każdego dnia, wszystko robiliśmy razem, cały czas wolny po pracy spędzaliśmy wspólnie. Naturalnie jak byliśmy już sami to się całowaliśmy, przytulaliśmy, obejmowałem ją, głaskałem. zapewniałem ją że ją kocham i chce z nią spędzić życie. Więc zawsze to wracało do normy W końcu przyszedł moment, że się oświadczyłem. I to był moment zwrotny. Następnego dnia powiedziała, że może to nie to, że czegoś jej brakuje i czuje się niedoceniana, że może nie nadaje się do małżeństwa... Oddała mi pierścionek. Czuję, że nie dam bez niej rady, tak bardzo ją kocham. Ale z drugiej strony pomyślałem: jak się czegoś naprawdę bardzo chce, to znajdzie się sposób a jak się nie chce to znajdzie się powód... Związek to kompromis i trzeba szukać czegoś aby naprawić to co złe a nie uciekać bo tak łatwiej. Ale to tylko moje podejście. Ja bardzo chciałbym z nią być, bo tyle razem przeszliśmy i czy to że publicznie nie lubię okazywać uczuć jest powodem to niszczenia wszystkiego? Nie rozumiem tego, jestem załamany, nawet nie wiem jak mam się zachowywać... Tak bardzo za nią tęsknię, ciągle mam napady i chęć żeby do niej zadzwonić:( Doradźcie coś bo zwariuję:( Jeszcze miesiąc temu mówiła, że mnie kocha, zastanawiała się jakie będą nasze dzieci, że czuje się jakbyśmy już byli małżeństwem i była taka szczęśliwa. A tu taka odmiana i to praktycznie z dnia na dzień. Dodam, że jestem pewny że nikogo nie ma. Tu chodzi o coś innego. Ale czy powodem takiej decyzji może być to że publicznie nie lubię okazywać zbytnio uczyć, bo uważam, że miejsce na pewne rzeczy jest tylko sam na sam? I przez to ona czuje się niedoceniana? I to jest powód aby zrujnować to wszystko?... Jestem ciekaw co Wy o tym myślicie, bo ja trzeźwo myśleć chyba już nie potrafię, a przynajmniej nie potrafię sobie jakoś tego racjonalnie wytłumaczyć:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Możesz trochę streścić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×