chyba nie mam już nikogo, tak mi źle...

dzisiaj, to była kłótnia, jakich mało. Rzuciłam segregatorem w ścianę. Doprowadził mnie do furii. Tyle razy proszę go o jedną prostą rzecz a on dalej nie potrafi tego robić. dlaczego? bo ma to gdzieś, jego zdaniem robienie tej rzeczy jest niepotrzebne. Prosiłam go tyle razy, no nerwy mi puszczają. Walnęłam drzwiami do pokoju i na łóżku się popłakałam a on wyszedł. do tej pory nie ma go w domu. Kuźźźwa jak mi źle. Niedługo pewnie zasilę grono rozwódek. Jestem rozżalona....

czy komuś jeeszcze wali się małżeństwo? a było tak dobrze....takie kłótnie nas niszczą....nie wiem co robić...

pytanie co chciałaś żeby zrobił u mnie kiedyś były ciągłe kłótnie i pewnego razu po prostu zakończyło się to rozwodem.

U mnie też były ciągłe kłótnie, potem ciche dni, czasem tygodnie. Nie było porozumienia, każdy zacięty, uparty. I pewnego dnia moja żona powiedziała - oddalamy się od siebie, ratujmy to, porozmawiajmy. Rozmawialiśmy długo, długo... Pierwszy raz od lat szczerze. Dowiedzieliśmy się nawzajem o swoich potrzebach i czego nam brakuje. Zmieniliśmy wiele i zakochaliśmy się w sobie od nowa :) Dziś jest cudownie. Ale tego muszą chcieć obie strony. Pozdrawiam.

To masz szczęście. U nas rozmów zero, chęci poprawy zero, wszystkiego zero... Ehhhh

ᴁᴭ

Bywa i tak...

mnie sie wali, ale o nic go juz nie prosze nie rozmawiamy. Umiem komunikowac potrzeby swoje i nie mam juz parcia by on coś zrozumiał. Jego zycie jego wybory...na mnie po prostu juz czas